Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

1
Uwaga! Spoiler!Jakoś tak głupio mi się zrobiło, że właściwie niektórym w teksty na forum weszłam niemalże z drzwiami, więc w zamian rzucam się na pożarcie. Tekst wrzucam również na blogaska, stąd [P]. :)
Gwoli krótkiego wyjaśnienia, gdy mowa o sercu, nie chodzi o faktyczne ludzkie serce, tylko o coś, co jest wszczepione pod skórę. Ten fragment to tak gdzieś ze środka wyrwany, a w samej opowieści jest to wyjaśnione niemal na początku. Tym niemniej wolałam dookreślić, gdyby kogoś zaniepokoiło to, co się dzieje. Starałam się wybrać coś, co będzie miało ręce i nogi (ha... ha...), a jednocześnie nie przytłoczy Was długością. Mam nadzieję, że nie popsułam nic w formatowaniu, starałam się ładnie wszystko sformatować! :)
W tekście pada kilka brzydkich słów i znajduje się tam brutalna scena
Jabłko było kwaśne i chrupkie. Aurora skrzywiła się, ale zaraz wgryzła się w zieloną skórkę raz jeszcze, a następnie zwróciła się w stronę drogi do domu. I zamarła. Pamiętała, by jak najbardziej stłamsić swoją energię, czując kilka innych przelewających się przez siebie, zbliżających się. Znajdowały się jeszcze dość daleko, a Aurora zawsze była wyczulona na punkcie prezencji wszczepionych osób, ale z jakiegoś powodu chciała sprawdzić, co działo się w mieście.
Pani Bastri mówiła ostatnio, że znowu na kogoś polowali.
— Biedne dzieciaki — powtarzała zawsze, kręcąc przy tym głową i wzdychając ciężko. — Zabierali ich z ulicy, a teraz zabijają za to, że nie chcą nowego życia, które im darowali. Powiem ci coś, Aurora — mówiła, wpatrując się w nią czujnie, gdy czaj parzył się powoli. — To, co oni dostają tam za murami, to wcale nie jest lepsze życie.
Aurora nigdy nie komentowała tych uwag. Zawsze uśmiechała się wtedy ze zmęczeniem, dziękowała za napar i darmową waniliową babeczkę z malinami, a potem wracała do domu. Pani Bastri, kobieta prowadząca kawiarnię w pobliżu mieszkania Aurory, była chyba jedyną osobą, która niespecjalnie wierzyła w przejrzystość Akademii.
A może jedyną, która mówiła to głośno? Aurora nie była pewna.
Nerwowo oblizała usta. Jedna z energii wydawała się dziwnie znajoma. Poza mury Akademii nikt nie wydostał się o własnych siłach od co najmniej dwóch ćwiartek. Tego Aurora była pewna. Jeśli polowali na dezertera, musiał to być ktoś, kto zbiegł z frontu albo żołnierz przekwalifikowany na prywatną ochronę któregoś z polityków.
Skoro poruszali się niedaleko jej mieszkania, może powinna pójść gdzieś i przeczekać zamieszanie? Nair mówił, że lepiej trzymać się od takich spraw z daleka. Oczywiście, miał rację, ale ta znajoma energia… Aurora zmarszczyła brwi.
Kairn. To musiał być Kairn.
Ruszyła przed siebie nerwowym krokiem, zapominając, że powinna stawiać prawą stopę nieco inaczej, żeby nie utykać, przez co znowu gibała się na boki jak pijana kaczka, ale nie dbała o to. Co, jeśli Kairn był w niebezpieczeństwie? Nawet jeśli mianowano go oficerem, mógł zostać trafiony w szamotaninie. Ta myśl zmroziła serce Aurory.
Tylko zerknie. Potem natychmiast się wycofa. Tylko zobaczy, czy to na pewno Kairn i czy sobie radził. Z pewnością nie będzie potrzebował jej pomocy. Spojrzy na niego, uspokoi myśli, wróci do mieszkania i wszystko będzie dobrze. A poza tym dlaczego mieliby ją zatrzymać? Skryła swoją aurę głęboko. Przecież była zwykła obywatelką, która wracała z zakupów. Białe włosy schowała pod peruką. Nie mieli powodu, by ją zatrzymywać.
I kiedy energie znajdowały się już niemalże na wyciągnięcie ręki, a właściwie były tuż za rogiem, Aurora się zatrzymała. Siatka w ręce zaciążyła okropnie, mimo że nie znajdowało się w niej wiele zakupów. Jabłko urosło w ustach. Kolejny kęs przełknęła z trudem, nie decydując się na następny.
Ostrożnie wyjrzała zza rogu.
Jabłko wypadło z dłoni i potoczyło się po chodniku. Kairn. Tam stał Kairn. Nie musiała widzieć twarzy, by wiedzieć, że to jej brat. Dostrzegła jeszcze jednego oficera, sądząc po kolorze płaszcza. Obaj przyglądali się chłopakowi może w wieku Aurory. Kairn trzymał go za włosy, zupełnie niewzruszony szlochem i wierzganiem.
Serce łomotało w piersi Aurory, gdy widziała, jak Kairn sięgnął do pasa po nóż. Nie rób tego! Aurora wyciągnęła dłoń w stronę Kairna, jakby chciała go zatrzymać. Sama nie wiedziała, czemu to zrobiła. Zimny pot sperlił się na jej plecach, a dziwny odruch kazał natychmiast cofnąć rękę, niczym w strachu przed oparzeniem. Aurora straciła oddech, widząc, jak Kairn zwyczajnie przesunął ostrzem po gardle młodego żołnierza, tnąc głęboko. Krew ściekła po jego szyi. Aurora cofnęła się o pół kroku, a łzy zakuły ją pod powiekami. Chłopak zarzucił nogami jeszcze kilkukrotnie, a potem po prostu się osunął, drżąc na całym ciele.
Kairn schylił się do niego – była pewna, że chłopak jeszcze żył – i bezceremonialnie rozciął koszulkę na jego piersi razem ze skórą. Po czym, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie, wyciął z niego serce.
Stłumiła krzyk, zatykając usta dłonią, ale nieupilnowana energia rozlała się wokół Aurory. Nie mogła uwierzyć. Nie Kairn. On nie robił takich rzeczy. To jej kochany brat. Przytulał ją, kiedy była smutna, mierzwił włosy, żeby się droczyć… nie mógłby… nie…
Kairn i drugi oficer zwrócili się w jej stronę.
— O, Sigmo — wyszeptała i rzuciła się do ucieczki.
Upuściła reklamówkę. Siatka pękła, rozsypując zawartość.
Aurora potknęła się o krawężnik i upadła, zdzierając kolano. Syknęła, podniosła się i ruszyła dalej. Energia jednego z oficerów nagle stała się niesamowicie przytłaczająca. A potem zanikła. Aurora nie miała pojęcia, gdzie się znajdował i czy w ogóle za nią biegł. Odwrócenie się było zbyt ryzykowne.
Na pewno za nią podążał. Na pewno ją ścigał.
Nigdzie nie czuła Kairna.
Wbiegła do parku. W szaleńczym pędzie potrącała ludzi na swojej drodze. Z nadzieją, że ścigający ją oficer również będzie musiał się przez nich przebić, gnała przed siebie. Byle dalej. Byle szybciej. Ale przecież na widok oficera wszyscy by się rozstąpili. A ona zupełnie nic nie znaczyła, a w dodatku zachowywała się niewłaściwie.
Żwir chrzęścił pod jej stopami.
Kamery z pewnością już ją nagrały. Ucieczka była bezcelowa.
Ale Aurora biegła. Biegła co sił, oddychając szybko. Wyhamowała przed kimś jadącym na rowerze, aż zaryła piętami w ścieżce. Musiała wesprzeć się na ręce, chcąc uniknąć upadku. Ból rozszedł się piorunem od nadgarstka po łokieć. W krótkim momencie zawahania zobaczyła za sobą oficera w szarym płaszczu. Był zdecydowanie szybszy niż Aurora, a jego ruchy pewniejsze i przemyślane.
Jak mogła przed nim uciec?
Ominęła rowerzystę. Krzyczał coś za nią. Nie dbała o to.
Przeskoczyła nad żywopłotem, prawie zahaczając o niego stopą. Po drugiej stronie placu za parkiem dostrzegła świątynię. Świątynię! Może kapłanki zlitują się nad nią i udzielą jej schronienia.
Sigmo, miejże litość, pomyślała Aurora, czując, jak przerażenie wyciskało resztki powietrza z jej płuc. Każdy wdech palił klatkę piersiową, jakby oddychała żywym ogniem. Cienie wysokich kolumn okalających świątynny plac migały Aurorze przed oczami.
Przez plac przejeżdżał tramwaj. Aurora nie była pewna, czy zdąży przed nim przebiec. Musiała. Nie miała wyjścia. Nie widziała innej drogi. Przyspieszyła, zmuszając się do szybszych ruchów. Mięśnie rwały tępym bólem. Dzwonek tramwaju dźwięczał w jej głowie, gdy oczami wyobraźni widziała, jak brakowało jej ledwie kilku centymetrów, by go ominąć. Wybiła się z wysokiego krawężnika.
Zamknęła oczy, przeskakując przez torowisko.
Dzwonek tramwaju znalazł się gdzieś za nią. Aurora opadła na kamienie, wspierając się na wyciągniętych dłoniach. Wagoniki hamowały, wściekle trąc o szyny. Aurora natychmiast się podniosła i biegła przez wyłożony kamieniem plac. Ludzie schodzili z jej drogi. Drzwi świątyni były już niemal na wyciągnięcie ręki.
Wreszcie Aurora wpadła do środka, dysząc ciężko. Otoczyła ją cisza. Kapłanki nie prowadziły w tej chwili żadnego nabożeństwa. Stojąca przy ołtarzu kobieta spojrzała na nią z zaskoczeniem. Aurora pod kapturem mogła dostrzec jej bystre brązowe oczy.
— Po-pomocy — wydusiła, z trudem łapiąc powietrze.
Miała wrażenie, że jej płuca zapadły się w sobie. Jakby każdy oddech miał być tym ostatnim. Kapłanka zmierzyła ją nieodgadnionym spojrzeniem.
— Za posąg — powiedziała stanowczo i wskazała Aurorze drogę.
Czym prędzej ukryła swoją energię jeszcze bardziej, dusząc ją w sobie, jak tylko mogła. Nie sądziła, by ktokolwiek dał radę ją wyczuć, ale nie powinna szczędzić na ostrożności. Zwłaszcza teraz. Wcisnęła się za wysoką rzeźbę; niech Sigma wybaczy jej taką zniewagę. Kamienne zdobienie sukienki bogini wciskało się w łopatki.
Było ciasno i niewygodnie, ale Aurora nie odważyła się ruszyć choć o centymetr. Panicznie starała się uspokoić oddech, by nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Pot ściekał po nosie, kapiąc z jego czubka.
Drzwi świątyni uchyliły się z głośnym skrzypnięciem. Aurora zacisnęła powieki.
— Gdzie jest dziewczyna? — warknął mężczyzna.
— Nikogo tu nie ma, oficerze — odpowiedziała spokojnie kapłanka.
— Widziałem, jak tu wbiega. Nie rób ze mnie idioty. Habit ci nie pomoże.
— Jesteś w świętym miejscu — upomniała go. — Okaż szacunek swojej pani i pokłoń przed nią głowę.
Drzwi otworzyły się ponownie.
— Słuchaj, szmato…
— Deren. — Głos Kairna ostro przeciął powietrze. — Uspokój się. Okaż szacunek wysokiej kapłance.
Aurora przycisnęła dłoń do ust, starając się nie rozpłakać.
— Kryje zbiega, możemy…
— Bez nakazu nic nie możemy. Jesteśmy w świątyni — uciął Kairn. — Wracamy do Akademii. Wybacz, że cię niepokoiliśmy — zwrócił się do kapłanki. — Niech Sigma oświetla ci drogę…
— I prowadzi przez bezpieczne ścieżki — dokończyła kapłanka. — Opuśćcie święte miejsce. Nie ma tu nic, czego szukacie.
Odgłos kroków ciężkich oficerskich butów odbijał się echem po kamiennej posadzce. Drzwi zaskrzypiały głucho, wypuszczając mężczyzn poza mury świątyni.
— Jesteś bezpieczna — powiedziała kapłanka, ale Aurora nie potrafiła zmusić swego ciała do wykonania choć najmniejszego ruchu.
Stała tak jeszcze przez chwilę, aż dłoń kapłanki wsunęła się za posąg. Aurora złapała ją bezwiednie i pozwoliła się wyprowadzić przed ołtarz. Otaczała je głucha cisza mącona jedynie przyspieszonym oddechem Aurory.
Kolano i ręka nagle przypomniały o sobie tępym bólem.
Aurora osunęła się do siadu na schodku przy ołtarzu i ukryła twarz w dłoniach.
Cudem uniknęła śmierci.
Świątynia nagle wydała się jej ogromna i przytłaczająca. Aurora czuła się tu malutka niczym pchła. Podniosła spojrzenie na Sigmę, która celowała otwartą dłonią w sklepienie. Kolorowe witraże oświetlały jej palce.
— Jesteś ranna.
— To nic takiego — mruknęła Aurora, wracając spojrzeniem do swoich butów. — Zaraz to zaleczę.
— Jesteś jedną z nich?
Przytaknęła ruchem głowy.
— Tak jakby.
— Och, musisz być tą dziewczyną, o której wspominał Nair. — Głos starszej kapłanki stał się nagle pełen ciepła i zaciekawienia.
Aurora poderwała spojrzenie. Czy w tym mieście wszyscy znali Naira?
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

3
Navajero pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:43) Parę drobnych zgrzytów typu "wgryzanie się w skórkę" ( bo trudno się wgryźć w coś tak cienkiego, co innego wgryźć cię w owoc czy miąższ).
O, racja! Zupełnie o tym nie pomyślałam. Jak ktoś z boku wytyka, to zawsze mam takie „no rzeczywiście, dlaczego sama na to nie wpadłam?!”, ale wcześniej sama muszę czytać po dwadzieścia razy, a i tak zostają takie rzeczy. :( Dzięki za poświęcony czas i komentarz! :)

A i nadmiar „się” to jedna z moich bolączek. Taka sama jak miliony powtórzeń. Z jednym i drugim walczę dzielnie, natomiast z tymi „się” to nierówna walka, bo jest ich więcej ode mnie! :lol: Na pewno będę jeszcze ciąć (pewnie nie raz).
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

5
Navajero pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:48) niektóre błędy widać dopiero w druku
Ja to bym chciała, żeby u mnie wszystko było bezbłędne. :lol: Ale nie do końca tak się da – w dużej mierze dlatego, że ja ten tekst znam na pamięć, więc czasem nad jakimiś głupotami dosłownie przesuwam wzrokiem. Długo miałam też taką niezdrową relację ze swoją twórczością, że fiksowałam się na poprawianiu tego, co już miałam, zamiast pisać to, co powinno być dalej. Jak kiedyś to skończę, na pewno będę ryć od nowa. Mam też kilka bliskich osób, które pomagają mi wybić to, czego ja nie widzę (ale wszyscy jesteśmy amatorami, nikt się tu nie oszukuje), więc sporo roboty przede mną... a koniec końców coś i tak pewnie się znajdzie.
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

6
Znajdzie się u każdego, i prawda, że autorowi trudno spojrzeć na tekst "z boku", od tego jest redakcja i korekta. Choć z biegiem czasu można wyeliminować większość błędów. Ty, w pierwszym rzędzie powinnaś zaimkozę. Ja też tak kiedyś miałem, teraz kasuję zbędne zaimki odruchowo, kwestia wprawy.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

8
Podobało mi się. Przy czym dynamiczny fragment (ucieczka) wyszedł o wiele lepiej niż te statyczne. Dużo informacji na temat świata pada mimochodem, naturalnie – to duży plus.

Trochę razi mnie w oczy konstrukcja, którą lubisz powtarzać:
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36)Aurora skrzywiła się, ale zaraz wgryzła się w zieloną skórkę raz jeszcze, a następnie zwróciła się w stronę drogi do domu.
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36)Czym prędzej ukryła swoją energię jeszcze bardziej, dusząc ją w sobie, jak tylko mogła.
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36)Zawsze uśmiechała się wtedy ze zmęczeniem,
To chyba nie jest błąd, ale aż się prosi, żeby jedno z takiej pary określeń wykreślić.

Jeszcze wrócę do tego zdania:
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36)Aurora skrzywiła się, ale zaraz wgryzła się w zieloną skórkę raz jeszcze, a następnie zwróciła się w stronę drogi do domu.
Te dwa "się" można skreślić.
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36)Mówiła, wpatrując się w nią czujnie, gdy czaj parzył się powoli.
Tu masz zaburzony rytm zdania, czegoś jest za dużo. Moim zdaniem zgrzyta czujnie - powoli. Wyrzuciłabym albo to czujne wpatrywanie, albo powoli parzący się czaj. Raczej to pierwsze.

Tutaj też problem z rytmem. Zamiast "gdzie jest dziewczyna?" napisałabym "gdzie ona jest?"
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36)— Gdzie jest dziewczyna? — warknął mężczyzna.
— Nikogo tu nie ma, oficerze — odpowiedziała spokojnie kapłanka.

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

9
Strzałka pisze: (ndz 21 mar 2021, 23:18) Dużo informacji na temat świata pada mimochodem, naturalnie – to duży plus.
Staram się, chociaż jeszcze nie zawsze mi to wychodzi. Zdarza mi się zbędna łopatologia... :)
Strzałka pisze: (ndz 21 mar 2021, 23:18) Trochę razi mnie w oczy konstrukcja, którą lubisz powtarzać:
Zupełnie nie miałam pojęcia, że robię takie zlepki i to w niedalekiej odległości. Jednak dobrze, jak ktoś świeżym okiem spojrzy. Będę zwracać uwagę. Dziękuję, to bardzo przydatne.
Strzałka pisze: (ndz 21 mar 2021, 23:18) To chyba nie jest błąd, ale aż się prosi, żeby jedno z takiej pary określeń wykreślić.
Pierwsze poleci, bez cienia wątpliwości. :)
Strzałka pisze: (ndz 21 mar 2021, 23:18) Te dwa "się" można skreślić.
Tak jest! :D

Z pozostałymi uwagami również się zgadzam. Niby wrzuciłam nie taki znowu długi fragment, ale wyszedł tu na tyle przekrój potknięć i problemów, że będę miała z czym pracować na reszcie tekstu. Bardzo dziękuję. :) Wiem, na co muszę zwrócić uwagę w przyszłości.
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

11
RebelMac pisze: (pn 22 mar 2021, 13:32) Nieźle napisane, wręcz dobrze.
Dzięki! :D
RebelMac pisze: (pn 22 mar 2021, 13:32) Ale fabularnie nie jest me gusta, ja wiem że to fragment, ale nie zaciekawił.
Kurdebele, to opko to spora kobyła, może gdzieś by się jednak znalazł ciekawszy fragment, zwłascza że to ledwie urywek wątku pobocznego! Może uda się innym razem. :) Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie i skomentowanie. <3
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

12
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36) Znajdowały się jeszcze dość daleko, a Aurora zawsze była wyczulona na punkcie prezencji wszczepionych osób, ale z jakiegoś powodu chciała sprawdzić, co działo się w mieście.
prezencja «wygląd i sposób zachowania się jakiejś osoby, zwykle atrakcyjny i elegancki»
Chodziło bardziej o obecność?
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36) Tylko zobaczy, czy to na pewno Kairn i czy sobie radził.
Czasy się mieszają.
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36) Ruszyła przed siebie nerwowym krokiem, zapominając, że powinna stawiać prawą stopę nieco inaczej, żeby nie utykać, przez co znowu gibała się na boki jak pijana kaczka, ale nie dbała o to.
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36) Wbiegła do parku. W szaleńczym pędzie potrącała ludzi na swojej drodze. Z nadzieją, że ścigający ją oficer również będzie musiał się przez nich przebić, gnała przed siebie.
Co się stało z tym utykaniem? Już nie przeszkadza?
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36) Wyhamowała przed kimś jadącym na rowerze, aż zaryła piętami w ścieżce.
To takie jak scena z kreskówki.

Trochę nie rozumiem tej całej sytuacji, czy ona celowo czy przypadkiem wpadła na ta scenę, bo jednak jak celowo, to po co te siatki z zakupami? No, ale może miał być element przebrania. Zakładam, że tą dynamiką energii rządzą jakieś reguły, których nie znam, więc pomijam. Tylko skoro ona ma tak trudno z tym chowaniem się to po co pcha się w środek tego "polowania", ja wiem, że brat, ale ta sytuacja przypomina mi trochę młodszą siostrę, która idzie pilnować z wiatrówką brata policjanta na patrolu. Jest to bardzo wyrwany kawałek, trudno mi coś więcej napisać.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

13
Caroll pisze: (wt 23 mar 2021, 12:36) prezencja «wygląd i sposób zachowania się jakiejś osoby, zwykle atrakcyjny i elegancki»
Chodziło bardziej o obecność?
Tak, z tym, że w pewnym sensie w tym opku każda aura ma jakiś swój „nienamacalny” kszałt. Ale pomyślę nad przeredagowaniem, bo warto czyścić takie nieporozumienia. :)
Caroll pisze: (wt 23 mar 2021, 12:36) Czasy się mieszają.
Racja, dzięki.
Caroll pisze: (wt 23 mar 2021, 12:36) Co się stało z tym utykaniem? Już nie przeszkadza?
Można zupełnie nie być niepełnosprawnym, ale jednocześnie źle stawiać stopy w czasie marszu. Kwestia złej postawy, nie niepełnosprawności, ale spróbuję ująć to innymi słowami, żeby nie było wątpliwości.
Caroll pisze: (wt 23 mar 2021, 12:36) To takie jak scena z kreskówki.
Dlaczego? Aurora biegnie po żwirze, musi gwałtownie się zatrzymać. W tym wbijając pięty w dość plastyczne podłoże. Nie robi śladu hamowania na dziesięć metrów, po prostu, no, wciska pięty, próbując nieprzekoziołkować na drugą stronę rowerzysty. :)
Caroll pisze: (wt 23 mar 2021, 12:36) Trochę nie rozumiem tej całej sytuacji, czy ona celowo czy przypadkiem wpadła na ta scenę, bo jednak jak celowo, to po co te siatki z zakupami?
Kurdebele... jakby tu... No chyba nie obejdzie się bez ściany tekstu. Spróbuję wyjaśnić najogólniej bez wdawania się w jakieś zawiłości fabularne, prawa rządzące światem i tak dalej.
Aurora mieszka w tym mieście, udając zwykła obywatelkę, raczej się nie wychyla. W tej scenie wraca z zakupów i wydaje jej się, że gdzieś w oddali wyczuwa energię swojego brata (może to zrobić, bo tak samo jak on nie jest zwykłą obywatelką, ale na wszystkich tych niezwykłych bohaterach opiera się opko, więc Aurora nie jest pod tym względem jakaś specjalna) – brata, którego nie widziała od bardzo dawna i nie miała od niego znaku życia.

Sytuacja w mieście się pogarsza, ludzie giną za byle co. Aurora chciała się upewnić, że to nie jej brata ścigają (informacja od właścicielki kawiarni, która wspominała, że kogoś szukają). Brat zrobił bardzo złą rzecz, która mogła się wydać i, powiedzmy, przysporzyć kłopotów – na tym opiera się część opka. Gdyby faktycznie go ścigali, Aurora pewnie włączyłaby się do walki, nawet nie mając szans. Ot, głupia, siostrzana miłość (gdyby ludzie nie robili rzeczy pod wpływem impulsu czy z miłości, to nie byłoby np. tylu informacji o mężczyznach, którzy utonęli, próbując ratować dzieci, pod którymi załamał się lód).

Aurora nie spodziewała się, że zobaczy na własne oczy, jak jej brat (którego nie zna z tak okrutnej strony) podcina komuś gardło – szokująca sytuacja była bodźcem do stracenia kontroli nad sobą, nawet na ułamek chwili, który wystarczył, by przykuć zdecydowanie nieproszoną uwagę żołnierzy. Nie sądzę, żeby to się zaliczało do „tak trudno z chowaniem się”.

Jest sobie wojsko, które ma te całe magiczne czary-mary i z niego korzysta. Nikt więcej nie powinien (dezerterów i im podobnych ścigają, Aurora o tym rozmyśla w pewnym momencie). Aurora z jakichś powodów to nieszczęsne czary-mary ma (rozmowa z kapłanką, w której przyznaje, że poniekąd jest jedną z nich). Aurora nie jest tego wojska częścią (inaczej by jej nie ścigali) i choć stara się, jak może, raczej im nie dorówna (zresztą nie pretenduje to bycia waleczną bohaterką, czary-mary ma z innych powodów).

Czy Aurora zrobiła głupią rzecz? Oj tak, jeszcze jak głupią, w końcu mogliby stracić zarówno ją, jak i jej brata.
Ale działała w emocjach, chodziło o jej brata, wystąpił czynnik, którego nie przewidziała. Nie każdy reaguje logicznie w stresującej sytuacji (mnie się na przykład zdarzyło w panice odstawić dymiąco-iskrzący czajnik elektryczny na podłączoną podstawkę zasilającą i byłam przeogromnie zdziwiona, że zaczął się palić :D).
A tak poza tym nie uważam, żeby każdy bohater musiał być tytanem intelektu czy świetnym strategiem.
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

14
CzornyKoteł pisze: (wt 23 mar 2021, 13:27) W tej scenie wraca z zakupów i wydaje jej się, że gdzieś w oddali wyczuwa energię swojego brata (może to zrobić, bo tak samo jak on nie jest zwykłą obywatelką, ale na wszystkich tych niezwykłych bohaterach opiera się opko, więc Aurora nie jest pod tym względem jakaś specjalna) – brata, którego nie widziała od bardzo dawna i nie miała od niego znaku życia.
No tak to jest z pewnością brakujący kontekst, chodziło mi raczej, że jak już podjęła decyzję żeby się gdzieś podkraść, no to te siaty to można gdzieś upchnąć jednak. Taka luźna myśl. A inaczej ta scena wyglądałaby: ona idzie z tymi siatami i nagle bęc! Dzieje się.
CzornyKoteł pisze: (wt 23 mar 2021, 13:27) A tak poza tym nie uważam, żeby każdy bohater musiał być tytanem intelektu czy świetnym strategiem.
Nie musi. To jest tylko refleksja - czy tak miało być. W zamyśle pisarskim. Jak tak to ok.
CzornyKoteł pisze: (wt 23 mar 2021, 13:27) Dlaczego? Aurora biegnie po żwirze, musi gwałtownie się zatrzymać. W tym wbijając pięty w dość plastyczne podłoże. Nie robi śladu hamowania na dziesięć metrów, po prostu, no, wciska pięty, próbując nieprzekoziołkować na drugą stronę rowerzysty. :)
Tak mi się skojarzyło. Obraz w głowie.
CzornyKoteł pisze: (wt 23 mar 2021, 13:27) Nie każdy reaguje logicznie w stresującej sytuacji
Może warto podkreślić, że ona działa pod wpływem silnych emocji, bo dla mnie to raczej był taki impuls/ ciekawość/ naiwna chęć pomocy? Chodzi mi konkretnie o decyzję, że idzie za tym bratem. Oczywiście jej ucieczka jest fajna i dynamiczna i tu szok jest zrozumiały i dobrze oddany. To jest kłopot z oceną fragmentu tekstu, gdzie kontekst ma olbrzymie znaczenie.
Nie oznacza to, że musisz wszystko tłumaczyć. Weź co przydatne z mojego komentarza i tyle.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

Łzy niewiernego | urban fantasy, dystopia [fragment] [P] [krew, brutalne]

15
Caroll pisze: (wt 23 mar 2021, 15:38) Może warto podkreślić, że ona działa pod wpływem silnych emocji, bo dla mnie to raczej był taki impuls/ ciekawość/ naiwna chęć pomocy?
Zacytuję fragment:
CzornyKoteł pisze: (ndz 21 mar 2021, 20:36) Co, jeśli Kairn był w niebezpieczeństwie? Nawet jeśli mianowano go oficerem, mógł zostać trafiony w szamotaninie. Ta myśl zmroziła serce Aurory.
Tylko zerknie. Potem natychmiast się wycofa. Tylko zobaczy, czy to na pewno Kairn i czy sobie radził. Z pewnością nie będzie potrzebował jej pomocy. Spojrzy na niego, uspokoi myśli, wróci do mieszkania i wszystko będzie dobrze.
Dalej Aurora działa pod wpływem silnych emocji. Jest obawa o niebezpieczeństwo brata i zmrożone serce. Byłoby problematyczne, gdyby bohaterka, wiedząc, że mieszka w państwie policyjnym, zachowywała się podejrzanie, nadmiernie nerwowo i przyciągałaby niepotrzebną uwagę przechodniów. Ale pomyślę nad dodaniem jakichś głębszych uczuć, które mogłyby to zobrazować.
Caroll pisze: (wt 23 mar 2021, 15:38) To jest kłopot z oceną fragmentu tekstu, gdzie kontekst ma olbrzymie znaczenie.
Nie oznacza to, że musisz wszystko tłumaczyć. Weź co przydatne z mojego komentarza i tyle.
Ale ja wiem. :D I przecież nie jestem zła czy coś. :) (a jeśli tak wygląda, to wiedz, że nie mam takiego zamiaru) Po prostu nie byłam pewna, na którym etapie było niezrozumienie, więc chciałam możliwie wyczerpująco wyjaśnić, co i skąd się bierze. Mam też tendencję do nadmiernego rozpisywania się. Ale serio jestem wdzięczna za komentarz – taki mój mały serkret, że w 90% przypadków nawet jeśli się z czymś nie zgadzam, to i tak decyduję się jakiś fragment przeredagować, gdy ktoś zgłasza mi uwagi. Bo wiem, że nie mam monopolu na prawdę, to po pierwsze. A po drugie – co z tego, że tekst będzie zrozumiały dla mnie, a nie dla czytelnika? Docelowo piszę dla jakichś odbiorców, więc chcę ten tekst uczynić dla nich jak najbardziej czytelnym. Gdybym chciała pisać dla siebie, to pisałabym do szuflady i nie pytała nikogo o zdanie. :D

edit: przecinki
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron