Przyjrzyjmy się pewnemu zjawisku: w literaturze fantastycznej (ogólnie: w fantastyce) co kilka lat zmieniają się trendy/mody odnośnie najpopularniejszych gatunków. Normalne: życie nie lubi nudy. Po szczęśliwym
Zmierzchu ery wampirów nadeszła literatura postapo i na długi czas zupełnie chyba zdominowała inne gatunki (szczególnie: w ostatnich dwóch-trzech latach). Po prostu: w Polsce trafiło na podatny grunt. Obecnie to nieszczęsne postapo jest dorzynane i czeka nas kolejna zmiana.
Wg mnie, patrząc na plany wydawnicze, do łask powróci fantasy. Mamy w zapowiedziach jakieś wznowienia, nowi autorzy odgrażają się, że już się piszą cykle na parę tomów. Słowem: każdy z tego tortu chce odkroić kawałek dla siebie

Czy się przyjmie, zobaczymy. W międzyczasie próbowano trochę rzeźbić w spaceoperach, ale to już chyba samo zdechło. Może potrzebny nakład sił autora jest zbyt duży, żeby trzaskać 2-3 książki rocznie?

A fantasy w naszym rodzimym wydaniu to prostacka łupanina bez żadnych aspiracji (poza finansowymi, oczywiście). Czyli: jest łatwiej.
Odnoszę wrażenie, że zachód idzie w zupełnie innym kierunku: cyberpunk/transhumanizm, natomiast w Polsce zaczyna być promowana fantasy. I teraz pytanie: dlaczego?