Dostrzegłem ostatnio, że od pewnego czasu coraz częściej pojawia się pewien specyficzny typ konkursu. Mianowicie taki, którego zwycięzca nie dostaje żadnej nagrody rzeczowej ani finansowej, ale kilkaset egzemplarzy własnej książki.
Pytanie może wydać się absurdalne, ale jak oceniacie ich wartość?
Z jednej strony jest to naturalnie wygrany konkurs, co chyba zawsze zwiększa potem szanse w wydawnictwach (że przynajmniej przeczytają). Ponadto tego rodzaju konkursy pozwalają użyć tekstów, których zwykle gdzie indziej "sprzedać" się nie da. Bo powyżej 50 tys. znaków praktycznie nie ma konkursów. A poniżej 300 tys. raczej nie zainteresuje się wydawnictwa. Zwykle minimum w konkursie to dwa, trzy arkusze (80-120tys). A zatem są to akurat formy jakiejś dłuższej noweli, które nie mieszczą się w przedziale "wydawniczym", czy typowo konkursowym.
To zalety.
A wady? Zastanawiam się, czy tekst, który wygrywa taki konkurs nie znajduje się w specyficznej próżni. Z jednej strony owszem, wygrał, ale z drugiej został też wydany, co teoretycznie wyklucza zainteresowanie poważniejszego wydawnictwa (czy na pewno?). Zarazem poza kilkoma setkami egzemplarzy dla znajomych i na papier toaletowy autor wiele więcej z tego nie ma.
Jestem ciekaw Waszych opinii.
Konkursy a la POD
1Seks i przemoc.
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com