Chciałem podnieść interesujący mnie temat który może się komuś tutaj przytrafił/przytrafi.
Dawno, dawno temu zacząłem pisać dramat. Było to jeszcze w czasie, gdy sam bawiłem się w granie. Nie udało się, pomysł uważałem za ciekawy, ale zabrakło samozaparcia.
Dwa lata później kumpel (piszący) zwrócił moją uwagę na konkurs na scenariusz filmowy. Zostało niewiele czasu, więc zaproponował, żebyśmy machnęli coś razem, a ja zaproponowałem, że wykorzystamy mój pomysł. Zaczęliśmy pisać. Powstało jakieś dwadzieścia stron, może nawet mniej. Fragment w każdym razie. Na konkurs nie zdążyliśmy.
Rok, może półtora później, inny znajomy podrzucił mi konkurs stowarzyszenia filmowego, w którym autorzy najlepszych scenariuszy dostawali się na warsztaty pitchingu, a potem pitchowali swoje scenariusze przed producentami (prawdziwymi).
Rzuciłem tam ten fragment, wrzuciłem jakieś krótkie opisy... No i znaleźliśmy się wśród finalistów.*
I tu historia się zaczyna. Uznałem, że należy na pitching mieć tekst skończony. Zadzwoniłem do kumpla, usiedliśmy, podzieliliśmy się rolami. Mieliśmy jakiś tydzień, może półtora.
Machnąłem swoją część. Dzwonię do kumpla. Nie miał czasu zajrzeć. Zacząłem więc pisać jego część, skończyłem, dzwonię do kumpla. Jeszcze się nie zabrał. Skracając historię - zerwaliśmy współpracę, a ja scenariusz dokończyłem sam. Bez żadnej bitwy - kumpel przyznał, że nie miał do nieswojego tekstu serca.
Sam więc go pitchowałem, a po wyrażeniu zainteresowania przez producentów** sam poprawiałem i wysyłałem.
Mówiąc krótko. Pomysł mój, 80-85 stron tylko moje (mam wrażenie, że kumpel nawet ich z ciekawości nie przeczytał), kolejne 20 to w mojej opinii także mój udział większościowy.
Wkład kumpla liczyłbym na około 5-10% (trochę tekstu plus w początkowej fazie razem układaliśmy plan scen).
Do dyskusji rzucam następującą kwestię:
Czyje nazwisko powinno znajdować się na tekście?
Na dzień obecny mi osobiście to rybka, raczej z tym już nic nie zrobię, ale znalazłem ostatnio ten tekst na dysku (mija dokładnie rok, odkąd go pitchowałem) i zobaczyłem, że jest podpisany moim nazwiskiem jako autora i nazwiskiem kumpla jako współpracownika.
Zainteresowała mnie ta kwestia.
Co oznacza "współpraca" i czy jest mniej, czy więcej warta niż wymienienie wśród autorów?
Czy autorstwo to jakikolwiek wkład w powstawanie dzieła, nawet minimalny, czy nie?
Wreszcie, czy ktoś kto miał udział w pracy na dziełem winien bezwzględnie znaleźć się obok "słowa" autor?
W czym przejawia się autorstwo? Świadczy o nim każda postawiona w tekście literka albo pomysł podrzucony do fabuły?
__________________________________________________________________________
*Uczciwość nakazuje wspomnieć, że choć ten fragment był całkiem niezły, to późniejsza rozmowa z członkami jury dała mi do zrozumienia, że z ok. 60 tekstów, które przyszły dwie trzecie z miejsca nadawała się do kosza, a że warsztaty wygrywało bodajże dziesięć, to nie mieści się to wśród największych osiągnięć na świecie.
**I znów. Na tym się skończyło - tekst pozostał (niemal) bez odzewu. Nikomu nie polecam prób sprzedania scenariusza. To jeszcze gorszy świat niż wydawnictwa.
Kwestie współautorstwa
1Seks i przemoc.
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com