Zith pisze:czy jest możliwe jakieś zasugerowanie co do okładki własnego pisadła?
Jest możliwa taka sugestia. Co więcej, w przypadku niektórych wydawnictw owa sugestia może zostać zaakceptowana. Tak było np. w wypadku mojego "Domu na wyrębach".
Zith pisze:Tylko tak, czy taki ilustrator czyta streszczenie, cały tekst i tak szuka inspiracji, czy może ktoś mu sugeruje - opisuje sceny, które przydałoby się zobrazować? Jak to jest?
Sugestie są możliwe (zarówno od wydawcy, jak i od autora).
Zith pisze:Wtrącę trochę prywaty, mam wykształcenie plastyczne i wszelkie swoje historie zazwyczaj rozrysowywałam w postaci komiksów, szkiców. Czy oni, wydawcy, całkowicie i bezwzględnie nie będą brać tego nawet pod uwagę? Oczkiem choćby nie zechcą rzucić?
Warto próbować. Jak dobrze trafisz, to ktoś może coś takiego docenić, a nawet spróbować wykorzystać Twoje dodatkowe zdolności marketingowo. Najważniejsze jednak są walory samej propozycji wydawniczej. Tekst musi być dobry na tyle, by wydać go nawet bez ilustracji. Bez tego ani rusz.
Zith pisze:Wiem też, że wszelkie rysunki w książce to dość droga sprawa od strony matryc. Hm, w Achaję Ziemiańskiego chyba po prostu opłacało im się zainwestować. Dodatkowo promują rysownika, no, ale jeśli mieliby autora i ilustracje w jednym, czy nie wyszłoby im taniej, na rękę i w ogóle?
Ktoś może myśleć podobnie jak Ty i może się udać. Ale ktoś inny może nie chcieć sobie niepotrzebnie komplikować życia. Jeśli mają grafika, z którym stale współpracują, takiego, który jest charakterystyczny dla wydawnictwa, a może nawet ma wyrobione nazwisko, to mogą woleć iść utartymi ścieżkami, niż torować nowe, nawet gdyby było to nieco tańsze.
Mich'Ael pisze:zastanawiałem się czy gdybym zaniósł do redakcji magazynu opowiadania + ilustracje do nich to byłyby to dla mnie dodatkowe pynkty czy pełne wyrozumiałości pukanie się w czoło z ich strony...
Można spróbować, bo zaszkodzić, to raczej coś takiego nie zaszkodzi.
Z moich doświadczeń wynika jednak, że propozycja ewentualnej grafiki nie ma znaczenia przy podejmowaniu decyzji o ewentualnej publikacji. Żadne z wydawnictw, do których wysyłałem tekst nie zwróciło uwagi na dołączoną grafikę (albo przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo). Mało tego - do Videografu II wysłałem sam tekst, a rozmowy na temat grafiki okładkowej zaczęły się dopiero po decyzji o publikacji.