Tytuł spełnia cztery funkcje:
"1. Nazywa dzieło, 2. Informuje o treści, 3. Definiuje utwór, 4. Reklamuje książkę. (...)
Gdy dwóch autorów użyje tego samego tytułu- to jeszcze pół biedy, gdyż sytuację ratuje nazwisko twórcy; inna rzecz, że poczytniejszy utwór anektuje tytuł niemal całkowicie na własność. Gdy mówię: czytałem
Krzyżaków, nie potrzebuję podawać autora, ale muszę podać go koniecznie, gdy będzie chodziło o
Krzyżaków Kraszewskiego. Tak samo gdy się u nas mówi o
Chłopach, nikt nie wątpi, że idzie tu o Reymonta, a nie o
Chłopów Balzaka, mimo że to drugie nazwisko jest potężniejsze.
Tego rodzaju tytuły określimy nazwą "zbieżne". Plagiatem nie są w żadnym razie. Ochronie prawnej podlegają tylko nazwy firm, ale nie nazwiska i imiona, a taka właśnie - jak mówiliśmy- jest funkcja tytułu i dlatego pod takim samym tytułem spotykamy utwory tak diametralnie różne i niepodobne do siebie jak
Matka Gorkiego i
Matka Witkacego." (Wiktor Frantz: "Książek powijanie. Philobabilońska suita"; Wydawnictwo Literackie; Kraków 1978).
O takim druczku nigdy nie słyszałam. Wygląda na to, że mogę nazwać swój zbiór opowiadań np.
2586 kroków i nikt mnie za to do pudła nie wsadzi (o ile od 1978 r. nic się nie zmieniło. Jeśli tak, to proszę mnie oświecić w tym względzie, bo właśnie kończę swoją antologię)

Mogę również użyć tytułu z książki autorstwa BMF i nikt mi tego zabronić nie może. Pytanie, czy warto?
Mądry redaktor zapewne będzie starał się wybić mi z głowy podobny pomysł. Krytycy mogliby roznieść w pył moją dumę i arogancję, Wierni Czytelnicy autora-konkurenta podkładaliby mi martwe koty pod drzwi, a sam twórca- całkiem prywatnie i nie mieszając w sprawę wymiaru sprawiedliwości mógłby mi zredukować stan uzębienia wieczorową porą. Z drugiej jednak strony, gdybym chciała wyraźnie nawiązać do czyjegoś dzieła, nadanie tego samego lub bardzo podobnego tytułu jest dobrym środkiem. Tylko trzeba się liczyć z konsekwencjami (patrz wyżej).
Napisz, czemu Ci tak zależy na tej rejestracji tytułu. Wymyśliłeś jakiś genialny i nie chcesz dopuścić, żeby ktoś Ci go bezczelnie podwędził (teraz lub w przyszłości), czy chcesz "podwędzić" go np. Żeromskiemu i zastanawiasz się, czy wypłata ewentualnych odszkodowań Cię nie zrujnuje finansowo?
Pozdrawiam.