Edgar Allan Poe całe życie walczył o uznanie jako pisarz. Sam wydawał swoje utwory (na co się zapożyczał) drukował je w odcinkach, mizdrzył się do bogatych sponsorów i próbował wielu gatunków literackich (kilka przy okazji tworząc od podstaw:)
Nic mu to nie ujmowało jako pisarzowi. Był jednym z największych, być może był najlepszy w ogóle. Jego rozpaczliwa walka o przetrwanie na rynku spowodowała, że zdążył napisać mało. Nie miał czasu na akt tworzenia. Ale zrobił swoje.
Większość debiutantów dobijających się do wydawców marzy o byciu kimś. O pochwaleniu się znajomym, żonie, rodzinie. O zarobieniu pieniędzy, o sprzedaży praw Spielbergowi, o odebraniu NIKE, o zainteresowaniu prasy. Ale kto poświęciłby za to życie? Kto ryzykowałby majątek? Szczęście rodziny?
Co byście poświęcili, by wydano waszą książkę? Jeśli nic byście nie poświęcili, napiszcie, po co piszecie? Proszę o SZCZERE odpowiedzi. Pamiętajcie, że to anonimowy Internet. Można się tu solidnie wywnętrzyć.
2
Czas na jej napisanie. Czas na jej promocję w rozsądnych granicach.horibe pisze: Co byście poświęcili, by wydano waszą książkę?
Re: Co byście poświęcili dla wydania książki?
3Anonimowy dopóty, dopóki komuś z nas nie uda się czegoś opublikować i pochwalić osiągnięciemhoribe pisze:Proszę o SZCZERE odpowiedzi. Pamiętajcie, że to anonimowy Internet.

Co poświęciłbym dla książki? Jak wyżej - czas. Oczywiście wiąże się z tym zaniedbanie różnych sfer życia, ale we wszystkim trzeba mieć umiar. Wydanie książki za wszelką cenę, zrobienie z tego życiowej misji, trąci mi... fanatyzmem.
4
Poe walczył u uznanie jako pisarz, ale w Stanach, bo to właśnie jego rodacy uważali go za grafomana. Natomiast, we Francji twórczość Edgara Allana cieszyła się wielką popularnością już za życia pisarza z Baltimore. Prawda, że dostawał za opowiadania po kilka dolarów (za "Upadek Domu Usherów", który uważany jest dziś za jego największe dzieło dostał bodajże 5$), dlatego też musiał dorabiać jako krytyk literacki, pisał eseje filozoficzne a także dotyczące komponowania utworów. Zdobył uznanie, nie zarobił za wiele, na zawsze zapisał się w pamięci miłośników literatury,a także ignorantów w temacie. Myślę, że niewiele jest na świecie osób, którym nic jego nazwisko nie mówi. Nawet jeśli nie czytali jego opowiadań czy wierszy, nazwisko mogą znać i nawet skojarzyć z literaturą. Ewentualnie z osobą Vincenta Pirce'a.
I tutaj chciałbym postawić zgoła inne pytanie: czy potrafilibyście się pogodzić z taką sytuacją? Udaje się wam wydawać to, co napiszecie, ale albo nakład jest tak niski, że dostajecie za to grosze, albo czytelnicy z was szydzą, nazywając wprost grafomanami, a wasze teksty wytworami nazbyt wybujałej fantazji.
To jest pytanie bardziej adekwatne do kwestii poświęcenia. Co można poświęcić dla wydania książki? Czas, prąd, który zżera załączony komputer, nieco zdrowia przez nieprzespane noce, szkliwo na zębach przez kawę i fajki, nieco szarych komórek przez używki i takie rzeczy. Bardziej interesujące jest to, jak można się poświęcić dla sztuki, która już jest w obiegu. Czy ktoś z nas byłby w stanie, pomimo nieprzychylnego przyjęcia przez ogół dalej próbować i pisać, czy raczej większość z nas załamałaby się i porzuciła pisanie.
I tutaj chciałbym postawić zgoła inne pytanie: czy potrafilibyście się pogodzić z taką sytuacją? Udaje się wam wydawać to, co napiszecie, ale albo nakład jest tak niski, że dostajecie za to grosze, albo czytelnicy z was szydzą, nazywając wprost grafomanami, a wasze teksty wytworami nazbyt wybujałej fantazji.
To jest pytanie bardziej adekwatne do kwestii poświęcenia. Co można poświęcić dla wydania książki? Czas, prąd, który zżera załączony komputer, nieco zdrowia przez nieprzespane noce, szkliwo na zębach przez kawę i fajki, nieco szarych komórek przez używki i takie rzeczy. Bardziej interesujące jest to, jak można się poświęcić dla sztuki, która już jest w obiegu. Czy ktoś z nas byłby w stanie, pomimo nieprzychylnego przyjęcia przez ogół dalej próbować i pisać, czy raczej większość z nas załamałaby się i porzuciła pisanie.
5
Zauważcie, że przywołany tu Poe godził się na wiele, by jego utwory ujrzały światło dzienne i dotarły do czytelników. Nie były dla niego problemem: self-publishing, zaciąganie pożyczek, czy nawet chałtury. Jakże śmiesznie brzmią na tle historii E.A.P. gniewne posapywania naszych forumowiczów, mających w dorobku wielkie zero, a stale narzekających na niesprawiedliwy świat.
6
Otóż nie do końca jest sens przykładać Poego do naszych czasów.horibe pisze:Jakże śmiesznie brzmią na tle historii E.A.P. gniewne posapywania naszych forumowiczów, mających w dorobku wielkie zero, a stale narzekających na niesprawiedliwy świat.
On robił coś nowego i to głównie z tego powodu nie chciano go wydać. Forumowicze posapujący nie są wydawani dlatego, że napisali coś wyprzedzający nasze czasy, tylko dlatego, że w najlepszym wypadku napisali książkę, jakich tysiące na rynku.
7
Pamiętajcie, że w Internecie anonimowym się nie jest. Szkoda, tylko, że nie wielu ludzi zdaje sobie z tego sprawęhoribe pisze:Pamiętajcie, że to anonimowy Internet.

Gdybym wydał jakąś książkę, to przestał bym zaglądać na jakiekolwiek fora portali informacyjnych. Myślę, że chciałbym napisać następną książkę. Jednakże pisarz ze mnie żaden, raczej amatorski amator, tak więc wszystko to pozostaje w kwestii domniemywań "co by było, gdyby..."Michał Medwid pisze:Czy ktoś z nas byłby w stanie, pomimo nieprzychylnego przyjęcia przez ogół dalej próbować i pisać, czy raczej większość z nas załamałaby się i porzuciła pisanie.

Wiem jednak, że nie poświęciłbym pieniędzy, żeby za wszelką cenę coś wydać.
Nie wiem, czy to dobrze, czy źle.

[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]
8
Moje pierwsze opowiadanie, które popełniłam osiem lat temu i odważyłam się opublikować w internecie zostało zjechane od góry do dołu i to w raczej niewybrednych słowach. Efekt był taki, że najpierw wściekłam się nieziemsko, a potem - przy pomocy osób, które lepiej ode mnie znały się na pisaniu - przeanalizowałam gniota dogłębnie, wyciągnęłam wnioski i napisałam jeszcze raz, z o wiele lepszym skutkiem. Później też mi się zdarzało nawet po kilka poprawiać teksty. Dlatego z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że literacko reczej nigdy się nie poddam.
Aczkolwiek żaden wewnętrzny imperatyw nie każe mi wydawać za wszelką cenę.
A co poświęciłabym, a raczej poświęciłam? Na pewno wiele czasu, który mogłabym poświęcić na podtrzymywanie bezpośrednich relacji międzyludzkich.
Na przykład z Mężem, który się dąsa, że jak siądę do kompa, to znikam.

A co poświęciłabym, a raczej poświęciłam? Na pewno wiele czasu, który mogłabym poświęcić na podtrzymywanie bezpośrednich relacji międzyludzkich.
