106

Latest post of the previous page:

smtk69 pisze:Powiem szczerze - gdybym dał radę - nie zastanawiałbym się ani sekundy. Ale pisanie w obcym języku jest cholernie, wyjątkowo, niemożebnie wręcz skomplikowane. I bardzo łatwo wyjść na językowego idiotę...
Ja prawdę mówiąc uważam, że jest to możliwe tylko przy przejściu z języków fleksyjnych na niefleksyjne - polski -> angielski, francuski -> niderlandzki i tak dalej. Nigdy w drugą stronę. Dowodem na to są przede wszystkim najsłynniejsi: Conrad i Nabokov. Przecież ten drugi swoje największe dzieło, czyli "Lolitę", napisał po angielsku. A obydwaj ewakuowali się na zachód w wieku dość zaawansowanym - Conrad miał 17 lat, a Nabokov 21.

Ale to też nie jest reguła. Krasiński, Jasieński? Większość ich twórczości powstawała po polsku, ale pisywali też po francusku i to wcale udane rzeczy. "Palę Paryż" zrobiło swego czasu gigantyczny huk w Europie, a nie przetrwało chyba tylko przez silne osadzenie w swojej epoce historycznej.

Wydaje mi się, że to wcale nie takie skomplikowane. Trudne, owszem, zapewne nie dla każdego, ale bariera to chyba przede wszystkim poznanie danego języka. Część późniejsza, czyli korzystanie z niego w literaturze, powinno już nie być takie karkołomne. Inna natomiast sprawa, czy gra jest warta świeczki, czy też skórka - wyprawki? Osobiście poważnie bym się zastanowił. Okej, pisząc po Polsku nie doczekam się międzynarodowej kariery, ale tez nie ma co się oszukiwać: dojdę do dużo lepszych efektów artystycznych. Nejtiw spik zawsze pozostanie nejtiw spikiem.

A wyjścia na językowego idiotę mało bym się obawiał, bo taka Rowling czy pan Martin i tak piszą na zasadzie "Kali jeść, Kali pić". ;)


Edit -> Dorapo - tylko tak szczerze, jakim cudem oddać artystyczną doskonałość danego dzieła przekładając je z wyżej wspomnianego języka FLEKSYJNEGO na NIEFLEKSYJNY? Moim zdaniem to nawet nie marzenie, tylko mrzonka. :P
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

107
Sepryot pisze:korzystanie z niego w literaturze, powinno już nie być takie karkołomne
Sepryot pisze:A wyjścia na językowego idiotę mało bym się obawiał, bo taka Rowling czy pan Martin i tak piszą na zasadzie "Kali jeść, Kali pić
Sam sobie odpowiedziałeś :) Jasne, że pisanie anglojęzyczne w stylu zdań nieskomplikowanych i zrozumiałych dla ogółu konsumentów literatury popularnej jest łatwiejsze niż bawienie się w w drugiego Joyce'a.
Ja po prostu przeliczam sobie wysiłek wkładany w dobór słów, odcień znaczeniowy, drugie dno, stylizację, i co tam jeszcze mamy z nadbudowy języka na co najmniej dwukrotność takiego wysiłku w przypadku pisania po francusku na przykład i dochodzę do prostego wniosku - życia mi nie starczy na napisanie powieści :)

DORAPA - a widziała ty kiedy stawki za tłumaczenie lietrackie? Nie? No właśnie :)

Ale nie neguję, że bywaja jednostki z idealnym słuchem językowym, które takie niuanse opanują w miesiąc... Jednostki - mówię ;)
http://ryszardrychlicki.art.pl

108
Znajomość języka to za mało. Ja na przykład - wybaczcie bolszewicką bezpośredniość - znam świetnie rosyjski, łącznie z kolokwializmami, idiomami, a nawet elementami żargonu więziennego i paru innych. I przy tym wszystkim bardzo wątpię, żebym był w stanie napisać coś sensownego po rosyjsku, z prostego powodu: aby pisać w jakimś języku, trzeba w nim i myśleć. Nie, tu chyba jedyna droga wiedzie przez tłumaczenia. IMO spora grupa naszych pisarzy bez większego problemu "przebiłaby" zachodnich, gdyby ktoś dobrze przetłumaczył ich teksty. I zajął się marketingiem. Niestety jest to i kwestia układów i forsy...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

110
smtk69 pisze:Bo w drugą, wschodnią stronę, może byłoby łatwiej ;)
Nie, oni maja spory, starannie pielęgnowany kompleks wyższości :) Nie chcą naszej literatury. Jak ktoś przeczyta, to często jest zadowolony, albo i lepiej. Problem w tym, że oni nie chcą nas czytać.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

111
A wszystko to takie marudzenie... Po polskiemu nie czytają, bo wiadomo - dziki język. Po ichniemu się nie da, bo nieprzetłumaczalne (ech, się nie zgodzę), bo za drogo, bo trzeba marketingu i forsy...

I jeszcze dorzucę za kochaną Wiki: Łącznie 7,5 milionów egzemplarzy dzieł Lema sprzedano w Niemczech, 6 mln w Rosji, podczas gdy w Polsce ponad 5 mln.

I link dla sceptyków: http://www.academia.edu/2240723/Pilniki ... _angielski
Ostatnio zmieniony wt 13 sie 2013, 18:12 przez dorapa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

112
dorapa pisze:A wszystko to takie marudzenie...
Co ja na to poradzę? :) Takie życie. A przetłumaczyć się da, kwestia dobrego tłumacza i ( niestety) forsy.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

113
Dorapo, wypadek Lema jest dosyć szczególny, a to z tego powodu, że jego pisarstwo było towarem eksportowym minionego kraju szczęśliwości, który pechowo wichrzyciele i reakcja obrócili na nice w okolicach moich narodzin. ;) Bierz pod uwagę, że - ok, Lem był geniuszem - ale miał za plecami całą Polską Republikę Ludową, razem z jej zapleczem finansowym i politycznym. Oni karmili tym Lemem zachód i wschód jak mogli. Na wschód: "Patrzcie, towarzysze, jak rozwija się kultura dzięki bratniemu sojuszowi!" Na zachód: "Patrzcie, burżuje, jaką wspaniałą kulturę ma kraj socjalistyczny!". A o czymś takim każdy literat dzisiejszy może sobie pomarzyć. Wiadomo, gdyby to była chała, to i tak by się nie sprzedała. Ale że Lem był świetnym pisarzem swoją drogą, to szło jak ciepłe bułeczki.

Zresztą, Boże, komu ja to tłumaczę? ^ ^

A artykuł szalenie ciekawy, aż sobie zapisałem. <3
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

114
Sepryot pisze:Lem był geniuszem
Od tego trzeba wyjść! (Czego i Państwu życzę, bardzo serdecznie, bardzo serdecznie!) Reszta to już tylko marketing i forsa. :D
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

115
Będę stał przy swoim. Owszem, marketing i forsa. Ale on miał od marketingu i forsy całe KC, całe ZLP, wszystkie ataszaty, premiera, pierwszego sekretarza, kosmonautów, fizyków, urzędników, kosmocytów, nekrocyty, Trurla i Klapaucjusza, urojone smoki, łapowników, ławników, sędziów wielkiego świata, komandora Pirxa, ORMO, ZOMO, Wojsko Ludowe, ojca Arago, Breżniewa półżywego, Lenina wiecznie żywego i niemal zastępy diabłów. I moim zdaniem to po prostu precedens. ;)
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

116
Uff... Jak to leciało? "...doprawdy nie wiem, co mam począć. Mam chyba tylko jedno wyjście – zaopatrzyć się w szmaty i pozatykać nimi wszystkie szpary w ścianach..."

Sep - po co wracać w tym kontekście (debiut, choćby za granicą) do KC? Było, uff, minęło. :)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

117
Sepryot pisze:Fakt, że na tej liście nie ma ani jednego poważnego literata, trochę mnie boli. :P
mnie bardziej boli że nie ma na tej liście żadnego polskiego literata a w szczególności że ja tam nie figuruję :(

[ Dodano: Wto 13 Sie, 2013 ]
Navajero pisze: znam świetnie rosyjski, łącznie z kolokwializmami, idiomami, a nawet elementami żargonu więziennego i paru innych. I przy tym wszystkim bardzo wątpię, żebym był w stanie napisać coś sensownego po rosyjsku, z prostego powodu: aby pisać w jakimś języku, trzeba w nim i myśleć.
swego czasu znajomy rosyjski pisarz Andriej Bielanin zaproponował mi żebym przełożył jedno swoje opowiadanie na rosyjski.

Powiedziałem ze jestem za cienki bolek. Że po rosyjsku to mu możemy pogadać i nic więcej.

Ochrzanił mnie. Orzekł że znam rosyjski doskonale i żebym nie robił z siebie baletnicy z fochem tylko brał się do roboty.

no cóż - gadam z ruskimi bez większych problemów i na różne tematy, odrobinę tylko chachłacząc. Rozumiem dobrze ukraiński - ale moje odpowiedzi są kulawe i sztukowane rosyjskim. Nawet z białoruskim sobie radziłem (tzn w sensie rozumienia).

Skoro pisarz - swego rodzaju inżynier słowa mnie komplementował porwałem się z motyką na słońce.

Zrobiłem to.

Wysłałem. Przez tydzień nie było odpowiedzi.
Tyle czasu otrząsał się z szoku ortograficzno-gramatyczno-składniowego.

Potem na pisał że miałem rację. Przeczytał moje tłumaczenie. Zobaczył język ojczysty z perspektywy z jakiej nigdy wcześniej go nie widział i nie spodziewał się zobaczyć.

A do tego był zdumiony ze tak proste myśli można tak dziwnie wyrazić (khm... bo ja w przeciwieństwie do Navajero znam bardzo niewiele ich idiomów...)

Ortografia nie była nigdy moją mocną stroną. Ortografia rosyjska niby jest prostsza - ale znaki miękie wstawiałem na słuch - tzn tam gdzie wydawało mi się że są potrzebne...

ok spadam do roboty.

118
Studiowałam filologię włoską, pracowałam przez lata z Włochami i we włoskiej firmie. Zdarzało mi się w tej firmie robić tłumaczenia z polskiego na włoski. Zawsze sprawdzała po mnie koleżanka z pokoju, rodowita Rzymianka. I nie zliczę, ile razy usłyszalam: "Wiesz, to jest poprawnie, owszem... ale tak się po prostu nie pisze". I przerabiała mi cały tekst wręcz do niepoznaki.

Pamiętam też, jak na studiach, na zajęciach z tłumaczeń, pani profesor przeczytała nam fragment - bodajże jakiejś pracy zaliczeniowej. Pisany po polsku, autorem był Włoch, który biegle mówił po polsku, studiował polonistykę i tę polonistykę skończył. Wszystko było absolutnie poprawne - gramatyka, skłądnia, słownictwo... a jednak czućbyło na kilometr, że po polsku tak się nie pisze. Po prostu nie i już. :)
Mali powstańcy: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-4.pdf
Zapach kamienia: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... ERIA-V.pdf
Zegar śmierci: http://magazynhisteria.pl/wp-content/up ... a%20VI.pdf
FB: https://www.facebook.com/AgnieszkaZoeKwiatkowska

119
Wiadomości z frontu anglojęzycznego (że co?):
Zgadzam się. Nie ma wyczucia. Poprawność nie wystarczy. Musi być ładnie i (to ważniejsze) naturalnie.
A pisząc po innemu cofamy się do językowego przedszkola.

Choć trzeba wspomnieć, że są autorzy, którzy się przerzucili na inny język (którzy to?). Szacuken.

I tak muszę co chwilę ludziom tłumaczyć, dlaczego nie piszę po angielsku. I nie mogą zrozumieć. Myślą, że pisanie po polsku jest proste - siadasz i stuk-stuk-stuk. Więc i po angielsku nie powinno stanowić problemu. ;)

Ale offtopujecie. :P
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!

120
Erythrocebus pisze: Choć trzeba wspomnieć, że są autorzy, którzy się przerzucili na inny język (którzy to?). Szacuken.
paru się znajdzie...

Joseph Conrad, (Józef Korzeniowski) - pisał po angielsku (wyuczył się jako dorosły)

Aleksander Grin (Aleksander Gryniewski) pisał po rosyjsku (wyuczył się jako dziecko)

obaj są za granicą znani i obaj wywarli spory wpływ na kulturę krajów w których tworzyli.

można wspomnieć jeszcze Józef Lewinkopfa (Jerzy Kosiński)

za wikipedią: Do autorstwa "Malowanego ptaka" miał się przyznać amerykański poeta i tłumacz George Reavey[10]. Wysuwano też supozycje, że Malowany ptak został napisany po polsku, a następnie przetłumaczony na angielski.
to drugie wydaje mi się dość prawdopodobne...
Ale offtopujecie. :P
pomidor ;)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”