122
kawiator pisze:
Pani może nie, ale inni już tak. Jak rozumiem, wydawca którego Pani chwali i ma taką wiedzę, zrobił z Pani książkę bestseller? czy jednak nie? pozdrawiam mocno.
A dlaczego od razu z taką zaciętością?;)
Mam nadzieję, że bestseller będzie (jak każdy autor pewnie), na razie jeszcze książka jest w przygotowaniu, a nie na półkach księgarni, więc siłą rzeczy bestselleru jeszcze nie ma:)
Nie piszę też, ze wydawca ma jakąś nieziemską wiedzę, którą chcę wychwalać, a jedynie to, że ma z pewnością wiedzę większą od początkującego debiutanta.

123
Dzień dobry. Przepraszam jeśli moja wypowiedź była zaczepna, faktycznie sam teraz widzę że taka była, nie było to moim zamiarem :) chciałem wyrazić to, że wydawcy często niewiele wiedzą, a mówię z doświadczenia swojego i mojego znajomego, którym ich wiedza niewiele dała. Może faktycznie jestem uprzedzony do wydawców, może to jakaś moja zemsta za to, że mnie nie dostrzegli i nie wydali? :) kto wie - pozdrawiam mocno.
Jestem obrzydliwie bogaty duchowo.
www.samczeruno.pl
www.ecoego.pl
www.braciasamcy.pl

124
hmm... ujmijmy to tak.

wydawcy są ludźmi i nie ą wolni od popełniania błędów.
Istnieje cały szereg książek których potencjału nie dostrzeżono - które przeszły przez ileś tam biurek zanim ktoś zdecydował się je wydać.

Np moje.

Napisałem niedawno jako stary zgryźliwy wujaszek do mojej nastoletniej krewnej coś takiego:

Matura jest potrzebna raz w życiu przez jakieś 30 sekund żeby pokazać w dziekanacie przy zapisywaniu się na studia. Sam dyplom też nie znaczy prawie nic.

Liczy się to co potrafimy i tylko pod warunkiem że ktoś pozwoli nam pokazać co umiemy.


Mi pozwolono. 5 lat od debiutu wydałem pierwszą książkę. Niewiele pisałem w te 5 lat może ok 1200 stron maszynopisu. Średnia roczna - to jakaś żenada. Gdy mur runął mogłem rozwinąć żagle. Zbyt paradoksalnie zdejmuje hamulce.

Bez czyjejś życzliwości, bez przysłowiowych 5 minut NIE ISTNIEJEMY.

Walczcie.

125
Dobry wieczór, ma Pan całkowitą rację. Kto wie ile wspaniałych talentów się skończyło na zamkniętej szufladzie, ponieważ nie dostali szansy. Sukces to jednak nie tylko talent, ale i łut szczęścia. W sumie to powinienem uczciwie się przyznać, że być może wydawcy mieli jednak nosa - książkę wydałem za pieniądze, myślałem że wszystko gra. Tekst był moim zdaniem dobry, felietony wklejałem na onet, wzbudzały i wzbudzają wiele emocji, sporo czytelników - i sprzedało się niecałe siedemset sztuk książki. Gdzie popełniłem błąd - nie wiem. Ta frustracja z niemożności utrzymania się z pisania, jest po prostu okropna. Od lat siedzę co najmniej kilka godzin dziennie przy komputerze, dorobiłem się nerwicy, kilkanaście razy zapalenia spojówek, palce bolą mnie bezustannie, ludzie piszą na mnie donosy do skarbówki (za opcję darowizny na konto) pomijam wieczne trollowanie, wariatów i dziwaków, wyzwiska, groźby - i nie mogę się z tego utrzymać. No ale muszę przeć do przodu, nic innego nie umiem robić, a wygląda na to, że być może i pisanie też mi nie wychodzi na takim poziomie by z tego żyć.

A Pan oczywiście to ekstraklasa pióra, przyznam że latami w bibliotece zaczytywałem się w Pana i Pana Piekary książkach. Zazdroszczę wam i przede wszystkim Panu Dukajowi, to co ten człowiek zrobił w extensie, to jest niesamowite. Ten klimat do tej pory mam w wyobraźni, podobnie jak jego Xavras. Zawsze się dziwiłem jak można wykreować taki świat i takie emocje? jak to zrobić? jak stworzyć taki mikroklimat? próbowałem wielokrotnie, ale po godzinie wpadałem w depresję. Nic z tego, sam widziałem że to był po prostu koszmarny gniot nie do czytania. Talent to czy ciężka praca, rzeźbienie bicepsu literatury? jeśli to ćwiczenie, to musiałbym chyba pisać na prozacu to wszystko :)

W ogóle czytając Polskich autorów, odnoszę często wrażenie że są o niebo lepsi niż ci super znani z zachodu.

Pozdrawiam mocno.
Jestem obrzydliwie bogaty duchowo.
www.samczeruno.pl
www.ecoego.pl
www.braciasamcy.pl

126
kawiator pisze:Dobry wieczór, ma Pan całkowitą rację. Kto wie ile wspaniałych talentów się skończyło na zamkniętej szufladzie, ponieważ nie dostali szansy.
trudno oszacować - tzn. nie znam przypadków "odkrycia po śmierci nieznanego geniusza pióra". (aczkolwiek zawartość niejednej hipotetycznej szuflady mogła iść do zsypu albo do pieca...)

Natomiast znam ludzi którzy przebijali się latami. Albo zniechęceni odpuszczali i tylko szczęśliwy traf sprawiał że wracali do pisania (np.Jacek Komuda).
Sukces to jednak nie tylko talent, ale i łut szczęścia.
To gra wielu czynników:
a) talent
b) pracowitość
c) odporność psychiczna (nie zrażać się niepowodzeniami).
d) szczęście (oj, to się przydaje we wszystkich dziedzinach życia...)
e) sytuacja makroekonomiczna (obecnie poprzeczka dla debiutantów bardzo wysoko).
f) obecność na rynku wydawniczym odpowiednich podmiotów. (nie tylko wydawnictwa branżowe ale też prasa w której można debiutować).

W
sumie to powinienem uczciwie się przyznać, że być może wydawcy mieli jednak nosa - książkę wydałem za pieniądze, /.../i sprzedało się niecałe siedemset sztuk książki. Gdzie popełniłem błąd - nie wiem.
Nigdzie.

700 sztuk debiutanckiej książki wydanej za własne to mały - ale SUKCES.
I piszę to bez cienia ironii.
Ta frustracja z niemożności utrzymania się z pisania, jest po prostu okropna.
to nigdy nie było łatwe. Nie ma w Polsce wielu zawodowców utrzymujących się wyłącznie z pisania prozy. Jeszcze mniej jest takich którzy są w stanie spłacać z tego kredyty.
Od lat siedzę co najmniej kilka godzin dziennie przy komputerze, dorobiłem się nerwicy, kilkanaście razy zapalenia spojówek, palce bolą mnie bezustannie, ludzie piszą na mnie donosy do skarbówki (za opcję darowizny na konto) pomijam wieczne trollowanie, wariatów i dziwaków, wyzwiska, groźby - i nie mogę się z tego utrzymać.
Może trzeba zmienić strategię działania?
No ale muszę przeć do przodu, nic innego nie umiem robić, a wygląda na to, że być może i pisanie też mi nie wychodzi na takim poziomie by z tego żyć.
hmmm... Przydała by się jednak jakaś opcja rezerwowa. Na wypadek gdyby nie wypaliło warto umieć coś jeszcze.
Zawsze się dziwiłem jak można wykreować taki świat i takie emocje? jak to zrobić? jak stworzyć taki mikroklimat? próbowałem wielokrotnie, ale po godzinie wpadałem w depresję. Nic z tego, sam widziałem że to był po prostu koszmarny gniot nie do czytania.
trochę wyobraźni + wprawa, wprawa, wprawa...
Talent to czy ciężka praca, rzeźbienie bicepsu literatury? jeśli to ćwiczenie, to musiałbym chyba pisać na prozacu to wszystko :)
Dopalacze wszelkiej maści to nie jest właściwa droga. Znam pary którzy skończyli nim na dobre zaczęli..

Z tym bicepsem to dobre porównanie.

Jak się rzeźbi sylwetkę? Na dwa sposoby...
Wypychasz sztangę 40-50-60 kg. Wypychasz ją 10-20-30 razy. Duży wysiłek - na granicy możliwości. To daje masę mięśniową.
Albo machasz sobie sztangietką 10 kg a za to np. 250 razy. Mniejszy wysiłek ale dłuuuugotrwały. To daje tzw "rzeźbę".

Inaczej wyglądają mięśnie z siłowni, inaczej "sportowe" a jeszcze inaczej nabyte podczas ciężkiej pracy...

Moja proza to długotrwały wieloletni regularny wysiłek. Bez rwania stu kilowej sztangi - raczej uparte machanie...
W ogóle czytając Polskich autorów, odnoszę często wrażenie że są o niebo lepsi niż ci super znani z zachodu.
okres zachłyśnięcia zachodem powoli się kończy.

127
kawiator pisze:Sukces to jednak nie tylko talent,
Proszę pamiętać, że "sukces" możemy dzielić na dwie przewstawne części. Sukces literacki i sukces marketingowy. Oba dotyczą literatury. Jednak te pierwsze to poziom nagrody Nike, EU Prize for Literature czy Nagrody Nobla, podczas gdy te drugie to np Pan Dan Brown, który niezaprzeczalnie odniósł spektakularny sukces marketingowy.
kawiator pisze:Gdzie popełniłem błąd - nie wiem.
Proszę nie traktować twórczości, jako inżynierii, gdzie idealnie musi Pan wszystko wyliczyć i wymierzyć. Zrobił Pan to co uważał Pan za słuszne w tamtym czasie. To żadna zbronia i nie można tego rozpatrywać w kategoriach dobra czy zła.
kawiator pisze:pomijam wieczne trollowanie, wariatów i dziwaków, wyzwiska, groźby
Proszę Pana...to jeszcze długa droga przez Panem do wyrobienia sobie dystansu. Czego naprawdę szczerze Panu życzę. Ja np zaledwie wczoraj dostałem na znanym portalu popularnego dziennika który opublikował ze mną rozmowę tyle wyzwisk, jadu i uszczypliwości, że nie chciało mi się nawet tego liczyć.
Podobnie było jak się okazało w 2011 roku, że młody zupełnie nie znany autor, taki jak ja otrzymał od MKiDN nagrodę specjalną za osiągnięcia literackie. Wie Pan jak ludziom żółć się ulewała...szok :)
Do dziś dużo więcej mnie nienawidzi niż kocha :)
kawiator pisze:A Pan oczywiście to ekstraklasa pióra,
Proszę się nie podlizywać za bardzo Andrzejowi, bo potem wszyscy musimy to robić żeby łaskawie zwrócił na nas uwagę ;)
kawiator pisze:Zawsze się dziwiłem jak można wykreować taki świat i takie emocje? jak to zrobić? jak stworzyć taki mikroklimat? próbowałem wielokrotnie, ale po godzinie wpadałem w depresję.
Bardzo źle że Pan w ogóle próbował. Literatura to nie ciężka praca. Proszę niczego nie tworzyć na siłę, bo zapewniam że będzie Panu trudno osiągnąć zamierzony cel.
Proszę też pamiętać, że inspiracja to piękna rzecz, ale od niej już tylko krok do prób kopiowania czyjegość stylu, a to jest bardzo zgubne. Na pewno my, zwykli czytelnicy, chcialibyśmy przeczytać coś co napisał kawiator, a nie Jacka Dukaja w wydaniu kawiatora,
Proszę o tym pamiętać.
kawiator pisze:Talent to czy ciężka praca, rzeźbienie bicepsu literatury?
Każdy z nas ma inne spojrzenie na tę sprawę. To bardzo subiektywne kwestie. Dla mnie to tylko talent i wena, nigdy zaś ciężka praca. Bycie twórcą różni się od życia rzemieślinika, proszę mi wierzyć.
Ale jestem pewien, że nawet tu na forum, znajdzie Pan wielu autorów, takżę tych dobrze znanych, którzy powiedzą coś z goła przeciwnego i nigdy się z moim poglądem nie zgodzą.

A co do depresji, to z mojej skromnej wiedzy wynika, że wielu wielkich ludzi miało problemy z nastrojem, snem i dostosowaniem się do ustalonych norm społecznych :). Proszę się tym nie przejmować :)

Pozdrawiam Pana i proszę się trzymać twardo !
www.darkaraghel.com

128
Dzień dobry. Dziękuję za odpowiedź Panu Pilipiukowi i DarkAraghel,owi. Ja bym dodał jeszcze do listy - znajomości. Coś gdzieś mi się obiło o uszy o siostrzenicy Urbana która wydawała swoje książki, mając niesamowitą promocję i reklamę. A ta czyni cuda.

Co do trollingu, to nauczyłem się przez lata pisania go wykorzystywać. Najpierw straciłem robotę i się solidnie pochorowałem, praktycznie jestem inwalidą (IBS), więc w ramach nudy pisałem na różnych forach, z których mnie wypędzili. Założyłem blog na onecie i dość szybko się przebiłem, wyprzedzał mnie i i kilku blogerów najczęściej tylko Pan Korwin Mikke. Niestety, zaczął się trolling w wykonaniu jednego faceta, zresztą doktora na uczelni, nie tylko mnie obsiadł - umiał niesamowicie wzbudzać emocje, tworzyć kłótnie, nieprawdopodobny talent do siania zamętu, nerwów. Np. rano się budziłem i miałem sto wiadomości od niego (pisał jako anonim oczywiście) że jestem zerem, śmieciem, nic nie mam itd. i tak dwa lata prawie. Nie wierzy się w to, ale jak się kasuje taką tysięczną wiadomość, coś w człowieku zostaje, teraz już wiem że to wampiryzm psychiczny, w sumie jestem wdzięczny za to, bo poznałem na sobie jak to człowieka niszczy od środka. Nie było wtedy możliwości banowania po IP. Założyłem własną stronę i tam miałem spokój - założył o mnie bloga w którym mnie i innych obrażał. Po prostu jak giez, nie można było nigdzie uciec, ale chociaż u mnie już nie brudził. Ponieważ na stronie pisałem o wszystkim, uznałem marketingowo że podzielę treści - na starej więc są teksty "duchowe" i filozoficzne, a na nowej tylko męsko damskie. W międzyczasie jeden z czytelników zasponsorował mi wydanie książki w fortunecie. Oczywiście były od razu donosy do skarbówki, wszczęli nawet postępowanie skarbowe - pochwaliłem się, widać że to dla wielu nie do przyjęcia, że w ramach darowizny dostawałem pieniądze od czytelników.

Ze 100egz sprzedałem od razu czytelnikom, reszta była w empikach. Wsadzili ją na półkę literatura polska zamiast do poradnictwa - niemniej oczekiwałem jakichś większych pieniędzy, te były ale wypłacane co pół roku w ratach.

Piszę (uważam że do tego mam ewidentnie talent) w temacie poradnictwo, sprawy męsko damskie itd. i jest w tym na pewno potencjał. Jednak nie mogę się przebić za cholerę. Dlatego teraz postanowiłem że swoją książkę w formie e booka rzucę za darmo w sieć, a niech sobie każdy czyta ile chce. Dałem tylko w niej nr konta, że jeśli komuś się spodoba niech wpłaci symboliczną złotówkę. Nie wiem czy dobrze z tym robię, ale jak ma "leżeć" na kompie, niech ruszy w świat. Teraz uważam że jak będę miał większe pieniądze, przetłumaczę swoje teksty na ang i wrzucę to jako ebooka na amazon. Wielki rynek, wielkie szanse, w Polsce obawiam się że przebiją się tylko ewidentnie najlepsi, a ja nie sądzę bym miał taką siłę przebicia.

Co do trollingu bo to ciekawy temat. Systematycznie życzą mi śmierci, chorób, modlą za mnie i zapraszają do egozrcysty - to głosy religijne, odzew na to co piszę chociażby o klerze. Znowu gdy piszę o paskudnych komuchach, odzywają się durnie którzy tęsknią do PRL-u. Gdy wyśmiewam Michnika i jego środowisko, obrzucają mnie gównem nietolerancyjności, antysemityzmu, kołtuństwa. Jak znowu ja obrzucę gównem PO i Tuska z kolesiami, zaraz się zbierają fani nowoczesności i postępu. Jak piszę poradniki dla mężczyzn, jak wygląda gra między kobietą a mężczyzną, kobiety wpadają w furię - zostanę sam, nikt mi nie podetrze dupy na starość, nie poda szklanki wody, skrzywdziła mnie kobieta itp. Co ciekawe część kobiet chce się umawiać na seks, z czego już nie korzystam. Natura kobieca jest niezgłębiona.

O czym się nie napisze - jest ostra reakcja. Myślę sobie - ok, niech mnie nienawidzą ale niech mówią, niech kupują - a tu nie kupili, nie dali mi pieniędzy :) ot, niesprawiedliwość :) kiedyś miałem propozycję pisania do CKM, a wyszło to z tego że jeden z moich tekstów stał się znany w sieci - miałem napisać dwa teksty za tydzień dla naczelnego - i co ciekawe, dostałem blokady psychicznej. Siedziałem i nic nie mogłem wymyślić. Później miałem pisać do Wróżki, ale w nieładny sposób odzywał się do mnie sekretarz redakcji więc zaczęliśmy się kłócić, nawet sugerował umawianie się na bójkę :) opisałem go i grozili mi procesem, no i nie wyszło. To mnie bardzo zdziwiło, myślałem że załatwia się sprawy kulturalnie, a tu po prostu chamów. To jakby test czy piszący da się bossowi upodlić, czy będzie uległy.


A co do podlizywania się do Pana Pilipiuka, to wyznam szczerze że nigdy do nikogo się nie podlizywałem, bo nawet nie umiem. Ale czuję szacunek i podziw dla talentu który ma Pan Andrzej, i trochę też czuję się mile połechtany że się do mnie odezwał, w końcu dzielą nas lata świetlne jeśli chodzi o pisanie :)

No to się napisałem, mam nadzieję ze na temat. Idę przesadzać bukszpany.

Pozdrawiam mocno.
Jestem obrzydliwie bogaty duchowo.
www.samczeruno.pl
www.ecoego.pl
www.braciasamcy.pl

129
DarkAraghel pisze:
kawiator pisze:Talent to czy ciężka praca, rzeźbienie bicepsu literatury?
Każdy z nas ma inne spojrzenie na tę sprawę. To bardzo subiektywne kwestie. Dla mnie to tylko talent i wena, nigdy zaś ciężka praca. Bycie twórcą różni się od życia rzemieślinika, proszę mi wierzyć.
Wena bez warsztatu się nie przebije - no dobra, będę łaskawy, przebije się raz na tysiąc przypadków.
Przy czym praca i warsztat nie muszą być w pełni świadomym uczeniem się, ale jakoś w dzisiejszych czasach niewielu dobrych pisarzy popełnia książki warsztatowo złe. Co najmniej - warsztatowo średnie, a to już dużo :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

130
Romek Pawlak pisze:Wena bez warsztatu się nie przebije - no dobra, będę łaskawy, przebije się raz na tysiąc przypadków.
Wiedziałem, że mi nie przepuścisz Romek ;)
kawiator pisze:część kobiet chce się umawiać na seks, z czego już nie korzystam.
"Już". Jakbyśmy na to nie patrzyli, to widzimy, że zanim nastało to "już", zdążył Pan natrzepać trochę tego towaru :)
kawiator pisze:przetłumaczę swoje teksty na ang i wrzucę to jako ebooka na amazon.
Pomysł jest dobry i zapewne nie Pan jeden go rozważa. Jest to jednak kwestia inwestycji i ryzyka z nim związanego.
Raz marketingowego, bo książka może się po prostu nie przyjąć, a dwa - techniczne ryzyko. Mimo że mieszkałem w Kanadzie USA i Wielkiej Brytani przez parę ładnych lat, to nigdy bym się nie podjął tłumaczenia literackiego. To diabelnie trudna sztuka. Do tego muis być konkretny kocur, który da sobie z tekstem radę.
Przetlumaczyć tekst ot tak może każdy, ale zrobić to superancko potrafi już zaledwie kilka osób.
Musi Pan kogoś takiego znaleźć, a to jest potwornie trudne, bo tłumaczy jest troszkę, ale jak Pan później zweryfikuje jakość ich pracy?
Proszę też pamiętać o cenie... niedawno miałem przyjemność rozmawiać z pewną Panią która zawodow od kilkunastu lat tłumaczy dla PWN i wyd. Amber w układzie ang->pol. Jej cena za arkusz drukarski (40 tys zn ze spacjami) to 2500 pln. Pod stołem of kors, bez vatu :)
Ale są i tacy co to zrobią za mniej, tylko czy zrobią to dobrze ? Oto jest pytanie.
www.darkaraghel.com

131
DarkAraghel pisze: Proszę pamiętać, że "sukces" możemy dzielić na dwie przewstawne części. Sukces literacki i sukces marketingowy. Oba dotyczą literatury.
Zaraz zaraz to nie ma książek wybitnych literacko które do tego świetnie się sprzedają!?

*

Kurde, wiedziałem że powinienem był zostać stolarzem... ;)
Proszę nie traktować twórczości, jako inżynierii, gdzie idealnie musi Pan wszystko wyliczyć i wymierzyć.
Może jetem dziwny ale dla mnie to swego rodzaju inżynieria... Planuję, montuję utwór z elementów.

Robię zamki i zaczepy - sceny do których mogę fabularnie nawiązać w kolejnych tomach. Detale z pozoru nieistotne dla fabuły które mogą stać się ważne - w razie potrzeby. (jak dodatkowe sloty na taśmie łączącej dyski komputera...)

Mam tło, osadzam fabułę, wybieram przez jakich bohaterów to opowiedzieć...
Patrzę czy wszystko dobrze spasowałem. Czy elementy się kręcą zaczepiając wzajemnie zębatkami.

W "Oku Jelenia" dałem jako jednego z bohaterów Czecha - z myślą o ewentualnym przyszłym przekładzie na czeski... Innym bohaterem jest Kozak - choć przekład na ukraiński na razie się nie szykuje - to jest potencjalna możliwość że czytelnik Ukrainiec znajdzie wśród bohaterów pokrewną duszę...

Inżynieria jak w mordę dał.
. Wie Pan jak ludziom żółć się ulewała...szok
ech opary jadu i żółci unoszą się jak net długi i szeroki...
Proszę się nie podlizywać za bardzo Andrzejowi, bo potem wszyscy musimy to robić żeby łaskawie zwrócił na nas uwagę ;)
pomidor :)
Literatura to nie ciężka praca.
a chcesz w zęby? :)
Proszę niczego nie tworzyć na siłę, bo zapewniam że będzie Panu trudno osiągnąć zamierzony cel.
Drogie dzieci - smutna prawda jest taka że nie raz trzeba się zmagać z oporem materii. Dowcip polega na tym że trzeba napisać tak by nie było widać tej twórczej męki na jałowych polach naszych zwojów mózgowych...
Ale jestem pewien, że nawet tu na forum, znajdzie Pan wielu autorów, takżę tych dobrze znanych, którzy powiedzą coś z goła przeciwnego i nigdy się z moim poglądem nie zgodzą.
:)
A co do depresji, to z mojej skromnej wiedzy wynika, że wielu wielkich ludzi miało problemy z nastrojem, snem i dostosowaniem się do ustalonych norm społecznych :).
e, raczej tylko dorabiali sobie ideologię do chlania, ćpania i pasożytniczego trybu życia.

[ Dodano: Sro 01 Maj, 2013 ]
kawiator pisze: Później miałem pisać do Wróżki, ale w nieładny sposób odzywał się do mnie sekretarz redakcji więc zaczęliśmy się kłócić, nawet sugerował umawianie się na bójkę :) opisałem go i grozili mi procesem, no i nie wyszło.
Że co!? zamiast rzucić urok grozili procesem!? :)

[ Dodano: Sro 01 Maj, 2013 ]
*
Ps.

Zapraszam na stronę www.pilipiuk.com - w galerii w zakładkach "różne" i "skandynawskie fascynacje" wrzuciłem trochę zdjęć związanych z moją prozą.

a znudzonym polecam "krainę racjonalnej świadomości"

133
DarkAraghel pisze:Proszę też pamiętać o cenie... niedawno miałem przyjemność rozmawiać z pewną Panią która zawodow od kilkunastu lat tłumaczy dla PWN i wyd. Amber w układzie ang->pol. Jej cena za arkusz drukarski (40 tys zn ze spacjami) to 2500 pln. Pod stołem of kors, bez vatu :)
Kocham te miejskie legendy :)
Bardzo dobra stawka dla bardzo dobrych tłumaczy to 800 zł za arkusz, z angielskiego na polski.
A teraz zastanówmy się, ile kosztuje przekład takiej książki przy stawce 2500 zł za arkusz. Załóżmy, że arkuszy jest 15. Mało, bywa więcej, ale że mniej też, to nie będę operować grubasem :)
No więc mamy 2500 x 15 = 37 500 za sam przekład. W dodatku - jak mówi legenda - pod stołem.
A gdzie inne koszty opracowania tekstu? Gdzie inne koszty wydawnicze?
Pytanie dla gimnazjalistów: ile trzeba sprzedać egzemplarzy, żeby wydawca wyszedł na swoje? :P

Paweł, wpisuję się na listę Twoich fanów :-D
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

134
Romek Pawlak pisze:37 500 za sam przekład.
Chyba jestem na złym forum. :P Chociaż, swoją drogą, że tutaj nie piszą tacy, co to chcą mieć dużo hajsu, było wiadomo od dawna.
www.huble.pl - planszówki w klimacie zen!

136
Erythrocebus pisze:[ że tutaj nie piszą tacy, co to chcą mieć dużo hajsu, było wiadomo od dawna.
mów za siebie :)
Kasa jest mi potrzebna w nieograniczonych ilościach :)

[ Dodano: Sro 01 Maj, 2013 ]
Romek Pawlak pisze:Bardzo dobra stawka dla bardzo dobrych tłumaczy to 800 zł za arkusz, z angielskiego na polski.
hmm... a w drugą stronę?

powiedzmy 15 tyś za przekład Wędrowycza na "amerykański"...

[ Dodano: Sro 01 Maj, 2013 ]
Seprioth pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze:e, raczej tylko dorabiali sobie ideologię do chlania, ćpania i pasożytniczego trybu życia.
Ale stworzyli arcydzieła.
Mark Twain był abstynentem, Jack London alkoholikiem...
Nie ma reguły.

Tzn. fakt że ktoś chla oznacza ylko że mniej napisze.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”