121

Latest post of the previous page:

Uściślijmy, ja nie napisałam, ja tylko zacytowałam. Brakuje tych znaczków: ""
:)
Kamiko proszę być dokładną, bo jeszcze autor zacytowanych przez Ciebie słów wytoczy mi proces o kradzież intelektualną.
Możesz poprawić?
Dziękuję.

122
"Post można zmieniać przez 5 minut od momentu jego wysłania"

[ Komentarz dodany przez: ithilhin: Nie 26 Kwi, 2015 ]
Poprawiłam cytat
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

123
Augusta pisze:"Profesjonalna krytyka - a przynajmniej jej znacząca większość - ma za to, bardzo przepraszam, w dupie czytelnika. A później dziwi się, że czytelnik ją również ignoruje.
Nie przypuszczam, żeby profesjonalna krytyka przejmowała się specjalnie "przeciętnym czytelnikiem". Podobnie, jak nie zajmuje się wieloma obszarami tzw. literatury popularnej. Jeśli już, to traktuje je jako swego rodzaju zjawisko społeczne, nie literackie. W końcu, to podobno profesor Błoński ukuł termin "literatura menstruacyjna", lokując tam twórczość tych pisarek, których recenzji poszukujesz.
Profesjonalna krytyka literacka zajmuje się nie doradzaniem "przeciętnemu czytelnikowi", co ma czytać, bo z tym zerwała najpóźniej jakieś ćwierć wieku temu, lecz - pozycjonowaniem pisarzy według kryteriów wybieranych dość arbitralnie. Sytuację komplikuje fakt, że również pisarze wcale nierzadko uprawiają krytykę albo przynajmniej okazjonalnie piszą recenzje książek kolegów po fachu. Te dwa zakresy często się przenikają i powiedzenie "krytyk i eunuch z jednej są parafii - obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi" jest tylko częściowo słuszne.
A co do miłych lektur - czytałaś, jak pisarz i krytyk literacki w jednej osobie, Krzysztof Varga, skomentował poczynania Katarzyny Malanowskiej? To jest niezły przyczynek do rozważań o sukcesie...
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

124
Błoński raczej o Michalak i Ficner-Ogonowskiej nie wspominał. To określenie zadedykował Gretkowskiej. Miało inny wydźwięk, musiało mieć inny, bo wymienione panie debiutowały znacznie później, i ten wspólczesny top nie pisze o obrzydliwościach tzn. menstruacjach itp., tylko szczęściu. :) Jest oparty na duchowej sferze, emocjonalnej, kompletnie oderwanej od fizyczności. Przynajmniej w tym wetycznym wydaniu. O Katarzynie Malanowskiej nie słyszalam, jedynie o Kai Malanowskiej. :)

125
Dla profesjonalnej krytyki kwestia "atrakcyjności" recenzji czy opinii jest mało istotna. Liczy się analiza literacka. Tzn. jej jakość. Nie znaczy to oczywiście, że literaturoznawcy są nieomylni czy nie ulegają zwykłym, ludzkim słabościom, jednak to zupełnie inna kategoria wagowa niż "ciekawe" blogi recenzenckie. Stąd IMO porównywanie obu tych kategorii jest całkowicie chybione.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

126
Sękówka pisze:O Katarzynie Malanowskiej nie słyszalam, jedynie o Kai Malanowskiej.
Ja, niestety, słyszałam, więc poplątałam imiona. Masz rację, Kaja Malanowska.

Co nie zmienia faktu, że od krytyka literackiego raczej się nie dowiesz, co warto przeczytać. To nie ten zakres zainteresowań.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

127
Dyskusja w tym wątku dotyczy m.in. problemu związku między opiniami recenzentów a wartością pracy, w szczególności tego, jakie wnioski wynikają z negatywnych opinii.

Są dwa zasadnicze stanowiska w kwestii odbioru dzieła sztuki - zatem także literatury:
"Jeśli coś jest sztuką, to nie jest dla wszystkich. Jeśli zaś jest dla wszystkich, nie jest sztuką." - Arnold Schoenberg.
Przekonanie wyrażone w micie o Orfeuszu, że prawdziwy artysta może swoją twórczością (grą) poruszyć każdego słuchacza.

Uważam, że słuszności żadnego z tych stanowisk nie można udowodnić teoretycznie, dlatego jestem skłonny sądzić, że recenzje nie rozstrzygają definitywnie o wartości dzieła.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

128
Kamiko pisze:"Post można zmieniać przez 5 minut od momentu jego wysłania"
Poproszę kogoś z Adminów :)

[ Dodano: Nie 26 Kwi, 2015 ]
Rubia pisze:Nie przypuszczam, żeby profesjonalna krytyka przejmowała się specjalnie "przeciętnym czytelnikiem". Podobnie, jak nie zajmuje się wieloma obszarami tzw. literatury popularnej.
Czyli w zasadzie twierdzisz to samo, co twierdzi autor przytoczonych przeze mnie słów.
Też tak uważam.
Rubia pisze:A co do miłych lektur - czytałaś, jak pisarz i krytyk literacki w jednej osobie, Krzysztof Varga, skomentował poczynania Katarzyny Malanowskiej? To jest niezły przyczynek do rozważań o sukcesie...
Nie. Chętnie przeczytam, podaj mi link :) jeśli możesz. Dziękuję z góry.
Marcin Dolecki pisze:dlatego jestem skłonny sądzić, że recenzje nie rozstrzygają definitywnie o wartości dzieła
A ja jestem skłonna w 100% podpisać się pod Twoim zdaniem w tej materii.
:)

129
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,136810, ... azona.html

Do postu na fb Malanowskiej odniósł się także Jakub Żulczyk i mam wrażenie, że zrobił to z większą klasą, choć środowiska feministyczne jednemu i drugiemu panu zarzuciły mizoginię. A rok później gdy żadna z kobiet nie została nominowana do Paszportu znalazły kolejny dowód na to, że świat pisarzy to świat mężczyzn i oni trzymają władzę i dziecwzyny to mogą co najwyżej ustawiać do pionu. Swoją drogą muszę to jeszcze raz przeczytać, bo nie wiem, dlaczego Rubia nawiązywała do tej polemiki w kontekście sukcesu literackiego. Moim zdaniem mocniejszą polemiką w tej kwestii byl spór na linii Kalicińska - Karpowicz.

130
Podaję link: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,136810, ... azona.html

I to jest właśnie ta względność sukcesu - trzy książki, nagrody, nominacja do Nike (cokolwiek by o niej sądzić, to jednak jest to w tej chwili najważniejsza nagroda literacka w Polsce) - a przy tym niewielu czytelników i mikry dochód ze sprzedaży. A kiedy autorka zaprotestowała przeciwko mizerii finansowej, fakt, że dosyć wybuchowo, to kolega po fachu obsztorcował ją jak kuchtę.

Nie jest tu ważne, kto właściwie ma rację, gdyż rzeczywiście pisarze znacznie wybitniejsi, niż Kaja Malanowska, klepali biedę przez całe życie. Chodzi mi raczej o to, że rozmaite wyznaczniki sukcesu mogą się zupełnie ze sobą rozmijać.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

131
I dlatego moim zdaniem, czy mi się to podoba, czy nie, odróżniam sukces komercyjny od artystycznego. Zwłaszcza tu, na naszym poletku, gdzie mamy tak sztywne podziały na rodzaje literatury i niewiele propozycji middlebrow.

Uważam, że mówiąc, że Katarzyna Michalak, czy Anna (Anna, tak?) Ficner-Ogonowska nie osiągnęły sukcesu, sama przed sobą robiłabym z siebie idiotkę. Tak samo jak robiłabym z siebie idotkę, twierdząc, że Kaja Malanowska nie osiągnęła sukcesu. Inne typy, inne kryteria, a w większości przypadków nie można mieć wszystkiego. :) Co wynika właśnie z owych podziałów i luki, jaką na polskim rynku wydawniczym jest mid.

132
Przeglądając w Archiwum PAN dziennik prof. Ludwika Wertensteina (1887-1945), asystenta Marii S.-C., wybitnego popularyzatora fizyki, natrafiłem na taki fragment [1935 r.]: "Moja umowa opiewała na 10% od sprzedaży brutto [...] W naszych warunkach bardzo trudno zarobić na książce, jeśli nie jest to podręcznik dla szkół średnich lub lepiej powszechnych".
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

133
Może być też inaczej - nie % od sprzedaży, tylko za arkusz. Wydawnictwo płaci raz, a autora nie interesuje, ile sprzeda. Moje umowy były na 1600 i 1800 PLN za arkusz, co przy objętości 15-20 arkuszy wcale nie wydaje się mało. Zważywszy jednak, że wydawnictwo sprzedawało tę drugą książkę po 120 PLN za egzemplarz, a nakład był całkiem, całkiem i rozszedł się w całości, to pierwszy wariant byłby chyba korzystniejszy. Ale z wydawnictwem nie było gadania: wyłącznie za arkusz, i tyle.
Jedna z moich koleżanek była wściekła, kiedy się okazało, że jej książka (album, więc niewiele tekstu, za to 3 wersje językowe) rozeszła się w ponad 20 000 egzemplarzy, bo w systemie "za arkusz" została wyraźnie pokrzywdzona.
Jednak wydawnictwo twardo się trzyma tej zasady.

A podręcznik - jak najbardziej, byleby nie akademicki z filologii klasycznej czy innej dziedziny niszowej. Tyle, że jeszcze trzeba przejść weryfikację w ministerstwie, więc ostateczny rezultat i tak nie jest pewny. ;D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

134
Ja również byłem rozliczany za liczbę arkuszy, gdy pisałem biogramy chemików do słownika polskich odkrywców i wynalazców :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

135
Bo to jest chyba najbardziej powszechny system przy zamawianych tekstach naukowych i popularnonaukowych. Nigdy mi się nie zdarzyło, żebym miała jakąś prowizję od ilości sprzedanych egzemplarzy. Zważywszy, że większość publikacji i tak przynosi jedynie punkty do oceny okresowej, nie wypada narzekać. Przynajmniej nie muszę się martwić o efekty sprzedaży i zabiegać o czytelników ;D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

136
Rubia pisze:Bo to jest chyba najbardziej powszechny system przy zamawianych tekstach naukowych i popularnonaukowych. Nigdy mi się nie zdarzyło, żebym miała jakąś prowizję od ilości sprzedanych egzemplarzy.
No ja akurat miałem tak klasycznie - byłem współautorem (jednym z wielu, więc tak na poziomie ca 10% udziału) podręcznika akademickiego i tam najpierw mieliśmy nawet przyzwoitą zaliczkę, a sporo później, coś ze trzy lata, jeszcze dodatkową kasę za dodruk.
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis znaleziony w sieci...

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”