BMF pisze:Andrzej Pilipiuk pisze:Trzeba tylko zainwestować kilka lat orki
Dlaczego pan wyklucza sukces w kilka miesięcy (mówię tu o okresie od wydania pierwszej powieści, nie o wprawki).
ok. napisałeś bestseler. I...
czy masz powiedzmy milion złotych (no, nie przesadzajmy, ćwierć miliona) na reklamę swojej pierwszej książki?
A może dysponujesz choć z 50 tysiączkami funduszu łapówkowego i numerami telefonów do redaktorków z co ważniejszych gazet?
a może znasz potencjalnego wydawcę który wytoczy takie działa by przebić drogę powieśći debiutanta?
nie masz
nie dysponujesz
nie znasz. (i nie szukaj w ogóle takich nie ma)
a może chlasz z krytykami? (tzn.
stawiasz krytykom wódę w modnych lokalach).
Też nie.
sorry. czyli musisz szarpać się tradycyjnie.
wiesz dlaczego ja wygrałem? Bo Fenix w kórym puścilem pierwsze "wędrowycze" miał ok 20 tyś nakładu. Bo w chwili gdy ukazała się pierwsza książka było ze 20 tyś Kolesi i Koleżanek którzy to kiedyś przeczytali. Z nich połowie się spodobało. 1/4 skojarzyła nazwisko. Jakies 15% zdecydowało się kupić.
Jednym się spodobało reszta puściła książki kumplom którym sie spodobało. Ktoś potrzebował prezentu dla przyjaciela i poszedł do księgarni. Ktoś opowiedział kumplom. Ktoś przeczytał pożyczoną i stwierdził - warto mieć własny egzemplarz. I się potoczyło. Szybko dobiliśmy kolejnymi książkami i wątły płomyk zaintersowania udało się delikatnie rozdmuchać.
I wcale nie toczyło się szybko. Sporo czasu upłynęło zanim mogłem rzucić pisanie samochodzików. Na początku miałem ok. 3 tyś czytelników. Obecne nakłady to tajemnica handlowa ale po wydaniu 20 książek pod nazwiskiem i 8 latach dzikiej harówy do Sapkowskiego brakuje mi jeszcze co najmnieje połowy dystansu. ok. ja to ja.
*
Napiszesz arcydzieło. Ok. znajdziesz sensownego wydawcę. Ok. Walną Ci śliczną grafikę na okładkę. Ok. Z tyłu książki jakis tam Pilipiuk napisze parę słów. I...
Wóz albo przewóz.
Zazwyczaj przewóz.
I pod-wóz... no może bez tratowania kopytami.
Jesteś Ty i Twoja książka. Być może genialna. Ale z punktu widzenia czytelnika nie istniejesz. Z punktu widzenia księgarza nie istniejesz. Z punktu widzenia krytyka czyredaktora którzy dostali egzemplarz pocztą jesteś ostatni w kolejce do czytania.
Za 10 lat ktoś znajdzie Twoje dzieło w jatkach kupi za dwa złote i się zachwyci. Dekadę za późno.
Czasem księgarze mają do danego wydawnictwa tyle zaufania że biorą jego nowości jak leci. Czasem życzliwy redaktor sięgnie po książkę nadesłaną przez wydawcę do redakcji i napisze dobrą recenzję. Czasem dadzą nagrodę. Może ktoś się zainteresuje i sięgnie. Czasem pójdzie fama po sieci i jakoś załapie. Czasem pomoże zwyczajnie bezinteresownie życzliwy krytyk zakumplowany z wydawcą. I suma drobiazgow złoży się na jakiś tam skromny ale stabilny efekt.
(to jak sądzę przypadek "domu na wyrębach" St. Dardy). Dobra książka fama w srodowisku, jedni czytelnicy polecą drugim.
A czasem nie.
kojarzycie powieść "Sotnie Łysego Iwanki" Romana Danaka?
Arcydzieło. Nakład śladowy, autor nie żyje, następnych książek nie będzie.
Koniec.
a szkoda. cholernie szkoda...
jeszcze gorzej gdy dobra ksiazka robi klapę a autor żyje i na to patrzy...
*
Ja? wygrywam dzisiaj bo mam 20 tytułów. Jeśli księgarnia ma w ofercie 20% moich ksiażek to już te cztery widać na półce. Sa recenzenci którzy widząc moja nową pozycję ulóża ją sobie gdzieś blisko początku kolejki. Którzy napiszą parę dobrych słow. A jak skiepszczę to litościwie nie napiszą. Żadnemu nie płacę, wiekszości nie znam nawet
Powtórzę: dzisiaj.
w lutym
24 rocznica początku prac na Norweskim Dziennikiem i
14 rocznica debiutu.
wiosną
11 rocznica pierwzych żałosnych prób życia z pisania
w listopadzie
8 rocznica wydania pierwszej książki pod nazwiskiem.
to jest ta skala.
to moja droga.
życzę każdemu by przeszedł ją szybciej.
tyle czasu przy odrobinie fartu idzie się od zera do khm... no może nie bohatera.
Sapkowski? nie był dużo szybszy.
Pierwsze opowiadanie 1986
Pierwszy zbiór 1990
wydawca w podziemiu zakumplowany z oberedaktorem michnikiem.
A na dobre jego gwiazda zalśniła trochę wcześnij niż ja debiutowalem.
8 lat od pierwszego opowiadania koronowal sie na króla polskiej fantastyki. Inna sprawa że w zasadzie nie było konkurencji...
mi było i trudniej i łatwiej i też 8 lat.
Wam? Pewnie bedzie łatwiej.
5 lat? Jeśli nie skiepścicie i nie odpuścicie sobie to powinniście w takim czasie po debiucie książkowym być tu gdzie teraz jestem ja.
20 tytułów to przy wyrwaniu z siebie żył 5 lat dzikiej orki.