Jak rynek się nasyci Kindlami to wtedy można będzie rozmawiać o e-bookach jako przyszłości. Trochę wątpię czy to kiedykolwiek nastąpi - odnoszę wrażenie, że ludzie wolą wielozadawniowe zabawki w rodzaju iPadów i tym podobnych gadżetów niż Kindla (który też jest w zasadzie niczym więcej niż gadżetem, acz trochę bardziej wyspecjalizowanym).
Co i rusz napotykam w pociągu czy autobusie kogoś z Kindlem - musi co urządzenie nie jest takie drogie... albo Polacy nie aż tak biedni.
W moim przypadku Kindle służy do celów akademickich, ale raczej nie jestem tu regułą.
Fajnie, że polskie tygodniki (Politykę bodajże? Albo Wprost?) można prenumerować w wersji na Kindle z Amazonu właśnie. Miło, że można sobie kupić e-wersję książki, ale...
... na półce stoi "Necronomicon", ekskluzywne wydanie zawierające najlepsze opowiadanie H.P. Lovecrafta, który zamówiłem z Amazon w UK w niedzielę wieczorem. Przyszedł w czwartek rano (obłędne tempo!) i był tańszy niż gdybym kupił go sobie w Polsce. Książka jest w twardej oprawie (naprawdę godna imitacja skóry), ma śliczne ilustracje i bite 900 stron. Kosztowała mnie 11 funtów (śmiesznie mało, naprawdę). Za 10 funtów mogłem kupić to samo w wersji na Kindle i... bwahaha, jasne, już to robię.
Jak dla mnie - e-booki książek nie zastąpią (a tak nie chciałem bawić się w futurologa...). Mogą sobie funkcjonować jako dodatek do nich, jako ciekawostka technologiczna i, wreszcie, jako niesamowita pomoc dydaktyczna i akademicka (nie wiem jak miałbym zdobyć, na przykład, "De Masticatione Mortuorum" Philipa Rohra w wersji drukowanej - a z komputera na pewno bym tego nie przeczytał...).
I właśnie dlatego nie e-booki, przynajmniej dla mnie. Teksty akademickie - spoko, nie muszę ich mieć na półce. Przeczytam raz, zrobię notatki, ewentualnie kiedyś wrócę. Ale beletrystykę lubię mieć w wersji namacalnej. I ślicznie wydanej. Płacę, więc wymagam. Fajnie, jak mam do tego e-booka o tej samej treści żeby sobie nagrać na Kindle i nie tachać ze sobą 900 stronic w twardej oprawie na wakacje, ale to nie jest mi wcale niezbędne do szczęścia.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?