Marsiiinie... ale osso si chosi?
Tak wygląda, jakbyś poczuł potrzebę wystawienia tyłka na odrobinę biczowania. Greya czytałeś, czy jak? :-P
I wypowiedź Ci się trochę rozpadła.
1. Sama instytucja współfinansowania ma kiepskie konotacje na Wery z oczywistych powodów. Nie dlatego, że sama z siebie jest nie do przyjęcia, tylko dlatego, że widać, kto za nią stoi. Z obu stron - to znaczy usługodawcy i usługobiorcy. Nie ruszając się na krok z Wery można to zjawisko zaobserwować i ocenić (jakby się komu chciało). Jest kilkanaście wątków, tematów, które owo zjawisko jasno rysują. Choćby najaktualniejsze - tu:
http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=17019 "Mroczne dziedzictwo Samanty" - już jest dobrze! I fajni różni kolesie, którzy twierdzą, że są opozycją do systemu, umożliwiajac (za drobne w sumie pieniądze :-P ) jego obejście, to też było w paru wątkach. Otóż osobiście nie mam nic przeciwko temu, że dopłaciłeś do swojej książki, a fiolet traktuję poniekąd jako wyraz uznania dla Twojego poziomu intelektualnego i rozmaitości pasji. Jakiś dyskomfort Cię dopadł? Nie histeryzuj :-P
2. Za fioletowym kolorem kryją się ludzie mądrzy, którzy - choć nie zawsze ich racja ma rację :-) - potrafią tej racji bronić, a dokopanie im w dyskusji wymaga pewnych kwalifikacji, bo gra się na ich boisku, do tego przemyślnie zaminowanym :-P Nic zatem dziwnego, że odważnych nie ma wielu, zaczem więcej objawia się fanów i akolitów. Oczywista oczywistość, nie?
Nic też dziwnego, ani zdrożnego w fakcie, że czując się elitą (absolutnie prawidłowo) bronią niekoniecznie elitarności, a raczej standardów zawodu, jakim jest pisarstwo.
Przypuszczam, że choćby kilka konkretnych przykładów, pokazanych, rzuconych na stół - osób, które piszą dobrze i przebiły się do świadomości konsumentów literatury z czyśćca samofinansowania - bardzo zmieniłoby ton wypowiedzi, zmuszając zarazem do zastanowienia się nad taką drogą wydawania swoich prac. Problem jest jednak z owymi przykładami - no, kurde, jest, bo one nie padają!
Przy czym oczywiście tradycyjne wydawnictwa nie są święte, bo i onym się zdarza badziew potworny. Tylko że się ZDARZA, co uniemożliwia szermowanie tym argumentem.
Tto o ssso chosssi?