Re: Wydawanie książek za pieniądze autorów

16

Latest post of the previous page:

Marcin Dolecki pisze: Jestem gotowy na rezygnację z mojego „fioletu” formowego, jeśli fakt dopłaty do wydania powieści stoi w sprzeczności z zasadami przyznawania tej rangi na weryfikatorium.
Tu jest Polska ;)
Najpierw się obrazimy, potem cię obgadamy, ;)
zabierzemy fiolet, wlepimy bana i nawet "w ryja" dostaniesz ;)

Nic osobistego - po prostu tak nas nauczono walczyć z nuuuudą ;)

Potem się pewnie pogodzimy ;)

18
Marcin Dolecki pisze:Fakt, że ożywienie na forum widać :D
iiitam, jakie tam ożywienie :)

a poza tym - głosy Nava i Romka są warte przemyślenia.
Marcin Dolecki,
dlaczego postanowiłeś po Rejtanowsku fiolety na piersi rozedrzeć?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

19
Jedną ze spraw, z którymi trudno mi się pogodzić, jest szczególny stosunek wielu forumowiczów wobec "fioletowych". Tego nie można uregulować żadnym regulaminem, to kwestia mentalności. Od momentu, gdy dostałem "fiolet", nie przeczytałem do dzisiaj o sobie niemiłego słowa, wcześniej bywało różnie. Wypowiedzi "fioletowych" rzadko podlegają krytyce. To jest przyjemne, przyznaję, ale nie do końca sprawiedliwe. Bywa tak, że pod wypowiedzią jednego z "fioletowych" pojawia się łańcuszek postów osób, które go chwalą i wyrażają poparcie. Wówczas zapewne wiele osób miałoby opory przed napisaniem czegoś przeciwnego.

Nataszo, sam tej koszuli nie zedrę, ale jeśli mi się nie należy, to oddam :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

20
Marcin Dolecki pisze:Od momentu, gdy dostałem "fiolet", nie przeczytałem do dzisiaj o sobie niemiłego słowa, wcześniej bywało różnie. Wypowiedzi "fioletowych" rzadko podlegają krytyce. To jest przyjemne, przyznaję, ale nie do końca sprawiedliwe.
znaczy - bić Cię po tym fiolecie dla sztuki?
czy nie zgadzać się z Romkiem czy Navem?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

21
Marcin Dolecki pisze:Jedną ze spraw, z którymi trudno mi się pogodzić, jest szczególny stosunek wielu forumowiczów wobec "fioletowych". Tego nie można uregulować żadnym regulaminem, to kwestia mentalności.
Przesadzasz. Po pierwsze większość "fioletowych" miała tutaj nie tylko swoich fanów, ale i krytykantów. I podejrzewam, że przynajmniej w paru przypadkach dostało się nam właśnie za fiolet. Bo kogoś to drażniło. Po drugie słowo którego szukasz to "autorytet". A to jest bezpośrednio zależne od osiągnięć. Na forum literackim raczej nie dziwi, że autorytet mają autorzy. Dziwne byłoby zjawisko odwrotne... A na uczelni też rozdzierasz szaty kiedy studenci okazują większy szacunek profesorowi niż magistrowi? Bo to przecież nagminne zjawisko. Ba! O zasięgu światowym. I uchodzi jakby za normalne... :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

22
Adamie, niedorzeczne byłoby kwestionowanie dorobku uznanych pisarzy, którzy tutaj się udzielają. To jasne, że mają oni więcej do powiedzenia na tematy literackie niż inni i robią to zazwyczaj sensowniej. Przecież nie o tym pisałem :)

Od 10 lat jestem wykładowcą uniwersyteckim i dobrze rozumiem, co znaczy "autorytet" :)
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

23
Marcin Dolecki pisze:
Od 10 lat jestem wykładowcą uniwersyteckim i dobrze rozumiem, co znaczy "autorytet" :)
No to nie rozumiem dlaczego drażni Cię to zjawisko. Znaczy drażni na forum, bo na uczelni jak rozumiem nie? W każdym środowisku są jakieś autorytety, tu akurat fioletowi. Nb. ja jakoś nie zauważyłem, że by nam ktoś ślepo potakiwał, ale jak wypowiadamy się o pisaniu, to niejako ex cathedra i przecież nie bez powodu :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

24
Od dawna zamierzałem napisać o sprawach płacenia za wydanie. Wiedziałem, że w ten sposób się narażę wielu osobom. Spodziewałem się przy tym pytania, w jakim trybie ja wydawałem, bo wiadomo, że od tego zależy ton wypowiedzi dotyczących finansowania publikacji; dlatego przypomniałem, jak to wyglądało w moim przypadku :)

[ Dodano: Sob 29 Lis, 2014 ]
Na tym polega paradoks, że każdy z nas, wypowiadających się w wątku o płaceniu za wydawanie książek, jest zaangażowany emocjonalnie, a przy tym ma pewien interes, żeby napisać tak, a nie inaczej :D Ktoś z "zewnątrz" świata literackiego i okołoliterackiego nie miałby ani odpowiedniej wiedzy o rynku wydawniczym, ani zapewne zacięcia do dyskusji :D

Celowo nie rozróżniam różnych wersji płacenia, czyli np. "wspołfinansowania", gdyż zazwyczaj w praktyce oznacza ono całkowite pokrycie kosztów, do tego zawyżonych, aby wydawca zarobił już na starcie.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

25
Marsiiinie... ale osso si chosi?

Tak wygląda, jakbyś poczuł potrzebę wystawienia tyłka na odrobinę biczowania. Greya czytałeś, czy jak? :-P
I wypowiedź Ci się trochę rozpadła.

1. Sama instytucja współfinansowania ma kiepskie konotacje na Wery z oczywistych powodów. Nie dlatego, że sama z siebie jest nie do przyjęcia, tylko dlatego, że widać, kto za nią stoi. Z obu stron - to znaczy usługodawcy i usługobiorcy. Nie ruszając się na krok z Wery można to zjawisko zaobserwować i ocenić (jakby się komu chciało). Jest kilkanaście wątków, tematów, które owo zjawisko jasno rysują. Choćby najaktualniejsze - tu: http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=17019 "Mroczne dziedzictwo Samanty" - już jest dobrze! I fajni różni kolesie, którzy twierdzą, że są opozycją do systemu, umożliwiajac (za drobne w sumie pieniądze :-P ) jego obejście, to też było w paru wątkach. Otóż osobiście nie mam nic przeciwko temu, że dopłaciłeś do swojej książki, a fiolet traktuję poniekąd jako wyraz uznania dla Twojego poziomu intelektualnego i rozmaitości pasji. Jakiś dyskomfort Cię dopadł? Nie histeryzuj :-P

2. Za fioletowym kolorem kryją się ludzie mądrzy, którzy - choć nie zawsze ich racja ma rację :-) - potrafią tej racji bronić, a dokopanie im w dyskusji wymaga pewnych kwalifikacji, bo gra się na ich boisku, do tego przemyślnie zaminowanym :-P Nic zatem dziwnego, że odważnych nie ma wielu, zaczem więcej objawia się fanów i akolitów. Oczywista oczywistość, nie?

Nic też dziwnego, ani zdrożnego w fakcie, że czując się elitą (absolutnie prawidłowo) bronią niekoniecznie elitarności, a raczej standardów zawodu, jakim jest pisarstwo.

Przypuszczam, że choćby kilka konkretnych przykładów, pokazanych, rzuconych na stół - osób, które piszą dobrze i przebiły się do świadomości konsumentów literatury z czyśćca samofinansowania - bardzo zmieniłoby ton wypowiedzi, zmuszając zarazem do zastanowienia się nad taką drogą wydawania swoich prac. Problem jest jednak z owymi przykładami - no, kurde, jest, bo one nie padają!
Przy czym oczywiście tradycyjne wydawnictwa nie są święte, bo i onym się zdarza badziew potworny. Tylko że się ZDARZA, co uniemożliwia szermowanie tym argumentem.

Tto o ssso chosssi?

26
Leszku, gdy ktoś stwierdza na wery czy na "czytamy polskich autorów", że wydał książkę i zamiast pytania o jej treść, pada od razu pytanie, kto sfinansował jej wydanie, to uważam taką sytuację za niezdrową. Autor, który zapłacił za wydanie, jest momentalnie "rozjeżdzany" netowo, a gdy próbuje się bronić, jest biczowany jeszcze bardziej. Klasyczna sytuacja samospełniającej się przepowiedni. Moje porównanie będzie przesadzone, ale taki autor zdaje się być w podobnej sytuacji jak Żyd próbujący robić karierę pisarską na początku istnienia III Rzeszy.
Jako jeden z "fioletowych" od dawna chciałem o tym napisać, aby nie oceniać czyjejś pracy już przed jej zobaczeniem; mój głos może przynajmniej będzie zauważony; byłbym hipokrytą, gdybym przy tej okazji nie przypomniał, że też dopłaciłem do wydania powieści.

[ Dodano: Sob 29 Lis, 2014 ]
Przykłady fatalnych książek wydawanych za opłatą autora są łatwo dostrzegalne, bo są "barwne", wielokrotnie się je podaje. Niewiele osób szuka natomiast dobrych książek wydanych tą metodą. Można oczywiście powiedzieć, że szkoda na to czasu, ale taka odpowiedź też jest już wynikiem uprzedzenia.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

27
Niewiele osób szuka natomiast dobrych książek wydanych tą metodą. Można oczywiście powiedzieć, że szkoda na to czasu, ale taka odpowiedź też jest już wynikiem uprzedzenia.
Moim zdaniem nie jest wynikiem uprzedzenia, bo jednak opiera się na racjonalnych przesłankach.
Na świecie jest bardzo dużo książek. Dobrych książek jest mniej, ale wciąż dużo. A doba niezmiennie ma 24 godziny. Aprioryczne odrzucenie książek wydanych własnym sumptem jest wygodną, i co tu dużo kryć, bardzo skuteczną metodą oddzielania ziarna od plew. Jakieś kryteria wyboru trzeba przyjąć, przynajmniej z punktu widzenia czytelnika szukającego satysfakcjonującej lektury.

28
Marcinie, często zdarza ci się mieszać porządki literatury pięknej i naukowej (takie przynajmniej odnoszę wrażenie czytając twoje posty). Pierwsza służy rozrywce, a druga szerzeniu wiedzy. Upraszczając:
O wartości pierwszej stanowi to, czy znajdzie dość czytelników, którzy wydadzą na nią pieniądze.
Druga natomiast jest wartościowa, jeśli podane w niej fakty są zgodne z prawdą. Jeśli trafi się pasjonat, dofinansowanie rządowe, niezależny sponsor, albo i sam autor, którzy wyłożą pieniądze na wydanie takiej książki, to w niczym nie umniejsza to poziomu dzieła. Jeśli tylko jest napisana przez specjalistę w danej dziedzinie.

Jeśli ktoś chce pisać literaturę piękną dla czytelników, a nie dla siebie, to musi ich znaleźć na rynku. Wydawanie ze współfinansowaniem potwornie to utrudnia. Oddala aspirujących pisarzy od ich celu. Płacenie za wydawanie beletrystyki można autorom odradzać w ciemno i w 99% przypadków mieć rację ;)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

29
Jason pisze:Marcinie, często zdarza ci się mieszać porządki literatury pięknej i naukowej (takie przynajmniej odnoszę wrażenie czytając twoje posty).
Czasami tak rzeczywiście bywa :)

[ Dodano: Nie 30 Lis, 2014 ]
Irytuje mnie jednak, że np. na wery o tekstach wydanych za pieniądze autora wypada pisać albo wyłącznie źle, albo wcale.

[ Dodano: Nie 30 Lis, 2014 ]
Czy nie jest to irracjonalne, że na ocenę mojej książki znacząco wpływa fakt, że wybrałem jej wydanie w Attyce (gdzie dopłaciłem), a nie w Asprze (gdzie mogłem mieć publikację za darmo, ale w niskim nakładzie - 300 egz.)?
Ostatnio zmieniony ndz 30 lis 2014, 01:38 przez Marcin Dolecki, łącznie zmieniany 1 raz.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

30
Ciężko pisać inaczej. Jeśli ktoś naprawdę ma coś wartego pochwały, to powinien to pokazać. Nie tylko w pisarstwie. A chyba każdy poznał, często na własnym przykładzie, że pierwszy genialny napisany tekst, często taki nie jest.

Spójrz np. na ostatni temat o wydawaniu przy pomocy crowdfundingu - był naprawdę rzeczowy i wyważony.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

31
Jasonie, ile przeczytałeś, czy chociaż przejrzałeś książek wydanych na koszt autora? :) Przypuszczam, że większość osób wypowiadających się w tym wątku miała raczej niewiele takich książek w ręku.

Ostatni raz powtórzę, że nie zamierzam promować, czy nawet bronić tego sposobu publikowania, ale uważam za niesprawiedliwe ocenianie tekstu przede wszystkim na postawie faktu zapłacenia przez autora.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron