16

Latest post of the previous page:

icy_joanne pisze:Humanista - polonista (jak mi się zrymowało)? Nie, pisarstwo to coś, czego się nie nauczy na zajęciach, chyba że poprawnego języka czy obycia w literaturze.
Moim zdaniem humaniści mają najlepszy start (czego jakoś dziwnie nie widać w liście przedstawionej przez Pana Andrzeja - co znaczyłoby, że pewnie się mylę) właśnie dlatego, że potrafią (mam nadzieję, że potrafią) władać sprawnie językiem. Obycie w literaturze - hmm... polemizowałbym. Skończyłem filologię angielską i owszem, znam się na literaturze angielskiej lepiej niż większość Polaków (Bóg wybaczy nieskromność) i mniejszość Anglików czy Amerykanów (Bóg wybaczy im brak wykształcenia) ale wiem też, że streszczenia na studiach funkcjonują tak, jak i w liceach. Teoretycznie humaniści znają się na literaturze - w praktyce zaś różnie bywa. Ale nie o tym chciałem napisać, odszedłem od tematu.

Otóż całkowicie zgadzam się z icy_joanne - żadne studia nie nauczą człowieka pisania. Moim skromnym zdaniem bardzo ważne są prywatne zainteresowania danego człowieka i to, co ma do przekazania. Człowiek znający się na historii (interesujący się nią hobbystycznie albo pod tym kątem wykształcony) może dokonać małych przeróbek w historii i opowiedzieć tak zmienione dzieje czytelnikowi w sposób wielce interesujący. Psycholog może wniknąć w umysł swojego bohatera (ba, czytelnika też!) głębiej niż zwykli śmiertelnicy i, jeżeli ma talent, dobrze to opisać. Nawet ktoś, kto skończył AWF może sobie świetnie radzić - zwłaszcza w opisywaniu dynamicznych scen, walk, pościgów i tym podobnych. Zresztą, żadne studia nie są konieczne - wystarczy po prostu umieć pisać (jak Feliks W. Kres kiedyś zauważył - by móc zostać pisarzem, wypadałoby umieć pisać) i mieć coś ciekawego do powiedzenia.

Z własnego doświadczenia - bardzo denerwują mnie autorzy robiący błędy... hmm... chyba merytoryczne. Gołym okiem widać, gdy czyta się scenę pojedynku napisaną ręką człowieka, który nigdy szabli nie dzierżył, że coś w takim tekście nie gra.

Podsumowując - wykształcenie nie odgrywa aż takiej roli. Moim skromnym zdaniem ważniejsze jest by pisarz:
a) miał coś do przekazania (albo morał opowieści albo samą pasjonującą opowieść),
b) znał się (chociaż pobieżnie) na tym, o czym pisze - by uniknąć "zabawnych" błędów i przekłamań,
c) miał wszechstronne zainteresowania - żeby móc pisać o "wszystkim po trochu',
d) umiał posługiwać się językiem ("by język giętki wyraził wszystko, co pomyśli głowa" - w tym wypadku raczej giętka klawiatura...).

Mniej więcej w tej kolejności.

[ Dodano: Czw 15 Paź, 2009 ]
Nie wiem, czy nie namotałem trochę - może przedstawię to jaśniej. Humaniści mają dobry start bo zaczynają ze znajomością języka i literatury - ale muszą (muszą, nie powinni) mieć przy tym inne zainteresowania - żeby mieć o czym pisać. Psychologowie, historycy, socjolodzy, wszyscy inni - często mają wiele do powiedzenia o ciekawych rzeczach i często patrzą na świat z nieco odmiennej niż zwykły śmiertelnik perspektywy - a ważną rzeczą w pisaniu jest właśnie prezentowanie nietypowego spojrzenia na świat. Najważniejsze jest jednak, moim zdaniem, nie wykształcenie a... hmmm... pasja?

[ Dodano: Czw 15 Paź, 2009 ]
Andrzej Pilipiuk pisze:jak Ci redaktor zaznaczy na marginiesie "błąd następstwa podmiotów".
Dzwoni się wtedy do niego z pytaniem "Grozisz mi?" ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

18
Andrzej Pilipiuk pisze:albo humanistyczne poparte szerokimi zaintersowaniami z odległych gałężi nauki,
albo inne ale poparte szerokimi zaintersowaniami humanistycznymi.
Em, napisałem swojego posta bez przeczytania całości tematu - generalnie rzecz biorąc to mniej więcej o to mi chodziło ale nie umiałem tego tak prosto ująć.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

19
w przypadku pisarzy urodzonych przez 1970-tym rokiem jest inny czynnik sprawiajacy że "ścisłowcy" mają wśród nich nadreprezentację.

Ludzie omijali wtedy łukiem nauki humanistyczne - bo nie mieli ochoty na wzmożoną obróbkę ideologią marksistowską, co niejako wpisane było w studia tak historyczne jak i polonistyczne. Szli więc na biologię, fizykę etc. nie tracili przy tym zainteresowań humanistycznech, więc nie mając jak ich uzewnętrznić zaczynali pisać.

Ogólnie rzecz biorąc epoki wcześniejsze wymuszały o wiele wyższy poziom. np gdy ja zaczynałem naukę w podstawówce (pocz. lat 80-tych). do LO było przeciętnie pięć osób na miejsce poza egzaminami był też konkurs świadectw i ocen półrocznych obejmujący dwa ostatnie lata podstawówki.

Tzn. jeśli ktoś miał tróję na pierwszy semestr w siódmej klasie to miał kłopot.
chyba że miał pochodzenie chłopskie lub robotnicze - za to były dodatkowe punkty i do liceum i na studia. (nie wszystkie kierunki)

Gdy w 1989-tym kończyłem ósmą klasę było już po rozmowach okrągłego stołu ale w karcie ocen skłdanej do LO nadal trzeba było podać pochodzenie społeczne. Tyko chyba juz tego nie brano pod uwagę. (albo i brano cholera wie)

przeciętnie na roku studiów było 10-30 miejsc. (na archeologię 15). Gdy ja zaczynałem studiować przyjęto 150 studentów na studia dzienne i 150 na płatne wieczorowe.

Wcześniejsze progi odsiewały masę uczniów - najpierw na poziomie liceum, potem na poziomie studiów. To wymuszało wyższy poziom. (powiem od razu że ja to bym bieeeedny jakbym się urodził parę lat wcześniej).

Teraz jest totalne przegiecie w drugą stronę. W efekcie dzisiejszy magister jest głupszy i gorzej wykształcony niż przedwojenny maturzysta.

Inna sprawa że korzystający z bryków (przepisywanych najczęściej ręcznie) starannie ukrywali ten fakt przed otoczeniem - bo w wielu szkołach to była kompromitacja towarzyska.

20
Mówicie, że po studiach dziennikarskich nie ma pracy. Chodzi o studia socjologiczne na kierunku dziennikarstwo i kontakty międzyludzkie czy ogólnie dziennikarstwo, jakoś inaczej? :)

21
inaczej: mówiliśmy że niewielu jest dziennikarzy którzy ukończyli dziennikarstwo jako kierunek studiów.

ergo: najwyraźniej studia te w znikomym stopniu przygotowują do wykonywania tego zawodu.

22
Może dlatego, że podstawy dziennikarskiego fachu na poziomie absolwenta dziennikarstwa da się opanować w dwa tygodnie, a studenci innych kierunków mają ten atut, że oprócz tych dwótygodniowych umiejętności mają jeszcze w miarę zaawansowaną wiedzę z innej dziedziny.

Dwa: na dziennikarstwo często idą ludzie, którzy nie mają pojęcia, o co w tym tak naprawdę chodzi (trochę jak z prawem), a brzmi im to jak fajny zawód.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

23
Skoro tak... można iść na studia na jakiś kierunek z kosmosu na przykład psychologia alternatywna niestosowana i po ukończeniu szukać pracy jako dziennikarz. :) Tylko to trochę dziwne. Skończyć byle co, byle dające temat a potem zgłosić się do redakcji, ot tak. Bez żadnego... no nie wiem, zaświadczenia, papierka? Powoli moje wyobrażenie o dziennikarstwie jako zawodzie przekręca się o trzysta pięćdziesiąt stopni. Wychodzi na to, że wystarczy być ciekawym człowiekiem, który ma zawsze coś interesującego do przekazania.

A mówią, że po takich kierunkach jak ta wyżej wspomniana psychologia alternatywna i na przykład socjologia nie ma perspektyw. :D A może te kierunki istnieją tylko dla dziennikarzy właśnie?

24
najśmieszniejsze, że możesz pracować w radio czy telewizji mając wadę wymowy (a zawsze myślałam, że do tego akurat wypadałoby mieć nienaganną dykcję...)
"I learned to listen.
In my dark, my heart heard music."

25
Vialix pisze:Skoro tak... można iść na studia na jakiś kierunek z kosmosu na przykład psychologia alternatywna niestosowana i po ukończeniu szukać pracy jako dziennikarz. :) Tylko to trochę dziwne. Skończyć byle co, byle dające temat a potem zgłosić się do redakcji, ot tak. Bez żadnego... no nie wiem, zaświadczenia, papierka?
już przegrałeś.

26
ludziska kochane.

jeszcze raz:

chcecie być pisarzami. (dziennikarstwo jest podobne).

czyli co? bedziecie zasuwali 5 lat na studiach dla papierka a potem bogaci w wiedzę siądziecie napiszecie w miesiąc powieść i do redakcji?

błąd.

Życie zaczyna się tu i teraz. W miejscu gdzie stoicie.
Teraz.

sądzicie że co? przyjdziecie z papierkiem do redakcji a tam wam dadzą etat, biurko, fotel kompa kawę etc.?

Nie dadzą.

A dlaczego? bo to biurko już ma wasz rówieśnik który pierwsze artykuły przuniósł tam mając szesnaście lat i w tej chwili bije Was o osiem lat doświadczenia zawodowoego i parę tysięcy tekstów które poszły do druku.

A i ćwiartkę etatu dostał - ale to już tylko z litości naczelnego.

Chcesz zaraz po studiach być zawodowym dziennikarzem - zacznij w gimnazjum.
Studia pomogą - ale zacznij w gimnazjum.

Chcesz być zawodowym pisarzem? Zacznij w postawówce. Liceum jest dobre by opublikowac pirwsze opowiadania. Studia tylko pomogą rozwinąc zainteresowania.
Będziesz dzieki nim pisał lepiej, ciekawiej etc. ale nie zrobią z ciebie pisarza.

Sam musisz wklepać 300-500-700-1000 stron wprawek szufladowych (od talentu zależy).

Tak. Wchodzi sie do redakcji z ulicy. Przyszły dziennikarz i przyszły pisarz wchodzą z ulicy. No chyba ża maja daleko - wtedy pocztą. szansa dostania się pocztą jest mniejsza o ok 75%

Wszedłem w życiu do trzech. W jednej się nie udało
W trzech załatwiłem drogą pocztową. W jednej sie nie udalo. (ale mialem faaaarta)
mam tu na mysli artykuły - nie opowiadania.

Nie, nie przynosi się jednego artykułu. Zaczynacie przynosząc dziesięć dobrych tekstów.
Dodajecie wykonane przez siebie fotografie ilustrujące - dzięki temu wyprzedzacie gości którzy nie przynieśli ilustracji.

jak tekst będzie dobry nikt nie zapyta kim jesteś skąd przychodzisz co publikowałeś i gdzie. a zanim ktoś zapyta będziesz miał/miała setkę tesktów na koncie.

Każda gazeta potrzebuje dzieninkarzy. Każda potrzebuje atrytykułów. Każda ma swoich ludzi i w wielu usłyszysz że lista wspó;pracowników jest zasadniczo zamknięta. Ale w niemal każdej wystarczy przynieść tekst rewelacyjny by się załapać do druku

Na początek wezmą może co trzeci.
Przyjdzie czas że wezmą 90%.

nie, nie mnależy pyać czego redakcja potrzebuje. Przegladasz pismo, analizujesz jego profil, domyslasz się co może ich zainteresować przynosisz tekst jaki redaktorzy sami chcieliby przeczytać ale jeszcze o tym nie wiedzą. Z ilustracją jaą sami chcieliby do niego obejrzeć.

proste? Proste.
no to wykonac.

27
ps. wszystkie reportaże z wykopalisk jakie puścilem w "pulsie warszawy" powstaly tak że poszedlem do kopiących archeologów i poprosiłem o kilka słów dla prasy. Nigdy nie mialem legitymacji prasowej i nigdy nie była mi potrzebna.

28
kanadyjczyk pisze:K. Bugajski - geodeta.
fajnie, prawie kolega po fachu :D
Andrzej Pilipiuk pisze:Teraz jest totalne przegiecie w drugą stronę. W efekcie dzisiejszy magister jest głupszy i gorzej wykształcony niż przedwojenny maturzysta.
To niestety jest bolesna prawda. Wiem jak było u mnie na studiach, osoby ze starszych roczników miały znacznie bogatszy program, więcej godzin zajęć, dłuższe wyjazdy w teren. Mój program był bardzo okrojony, nie wspominając już tych którzy przyszli po mnie.
A już najwięcej złego robi nowa matura. Jak ja szłam na studia, było jeszcze coś takiego jak egzamin wstępny. Wtedy na przedbiegach odpadło 700 osób, a ci którzy ostatecznie dostali się na studia prezentowali już jakiś poziom (po trzech latach ze 140 osób, zostało 120, więc nie było najgorzej). Natomiast rok później przyjmowano już na mój kierunek na podstawie ocen z matury. W efekcie przyjęto ponad 350 osób, z czego po roku nie ostała się nawet setka. Dla tych ludzi większość poruszanych tematów to była czarna magia.
Jeśli reforma edukacji cokolwiek zmieniła to chyba jeszcze bardziej podkręciła odsetek ćwierć inteligentów.
Przepraszam, że tak trochę obok tematu, ale bardzo mnie ta sprawa drażni.
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

30
Vialix pisze:Skoro tak... można iść na studia na jakiś kierunek z kosmosu na przykład psychologia alternatywna niestosowana i po ukończeniu szukać pracy jako dziennikarz. :) Tylko to trochę dziwne. Skończyć byle co, byle dające temat a potem zgłosić się do redakcji, ot tak. Bez żadnego... no nie wiem, zaświadczenia, papierka? Powoli moje wyobrażenie o dziennikarstwie jako zawodzie przekręca się o trzysta pięćdziesiąt stopni. Wychodzi na to, że wystarczy być ciekawym człowiekiem, który ma zawsze coś interesującego do przekazania.

A mówią, że po takich kierunkach jak ta wyżej wspomniana psychologia alternatywna i na przykład socjologia nie ma perspektyw. :D A może te kierunki istnieją tylko dla dziennikarzy właśnie?

Znam ludzi po dziennikarstwie którzy pracują jako dziennikarze, ale to nie byli ludzie którzy po prostu to studiowali, ale działali: praktyki w radiu, redakcjach, pisywali do gazet studenckich, uczelnianych, miejskich, serwisów internetowych, ciągle gdzieś chodzili, biegali.

Pisarze i dziennikarze to ludzie, którzy nie mogą być teoretykami, a praktykami. Dla przykładu: mam koleżankę, która studiuje dziennikarstwo i robi jeszcze 2 licencjant. Pisać... napisała kilka artykułów na zajęcia warsztatowe i to by było na tyle. Ja tam dziennikastwa nie studiuję, wystarczy mi to co miałam w liceum, kilka artykułów ukazało się w naszej mini gazecie, którą jak chwalił się nasz opiekun czytywał biskup i prezydent miasta (akurat wyjatkowo nie kłamał, po czasem rozmaite persony przewijały się na walnych spotkaniach MWD), a teraz pisuje czasem do gazety studenckiej. Moja koleżanka będzie miała aż papier z dziennikarstwa. I zero artykułów, nic.

31
Andrzej Pilipiuk pisze:Życie zaczyna się tu i teraz. W miejscu gdzie stoicie.
Teraz.

sądzicie że co? przyjdziecie z papierkiem do redakcji a tam wam dadzą etat, biurko, fotel kompa kawę etc.?

Nie dadzą.

A dlaczego? bo to biurko już ma wasz rówieśnik który pierwsze artykuły przuniósł tam mając szesnaście lat i w tej chwili bije Was o osiem lat doświadczenia zawodowoego i parę tysięcy tekstów które poszły do druku.

A i ćwiartkę etatu dostał - ale to już tylko z litości naczelnego.

Chcesz zaraz po studiach być zawodowym dziennikarzem - zacznij w gimnazjum.
Studia pomogą - ale zacznij w gimnazjum.

Chcesz być zawodowym pisarzem? Zacznij w postawówce. Liceum jest dobre by opublikowac pirwsze opowiadania. Studia tylko pomogą rozwinąc zainteresowania.
Będziesz dzieki nim pisał lepiej, ciekawiej etc. ale nie zrobią z ciebie pisarza.
No cóż, łatwo powiedzieć ;) Nie wątpię, że to prawda - im wcześniej się zaczyna tym większe doświadczenie. Ale niełatwo jest w tak młodym wieku zdecydować, co będzie się robić przez całe życie. Wtedy zupełnie się o tym nie myśli.

Ja zawsze wiedziałam, że chcę pisać. Książki pochłaniałam w olbrzymich ilościach, comiesięczny kurs po bibliotekach skutkował trzydziestoma tomami (chodziłam z reklamówką i brałam też książki na karty brata i mamy :lol: )

Zawsze wiedziałam - i co z tego? Raz - trudno jest w siebie uwierzyć. Trudno powiedzieć - ok, to będzie trudne, nawet bardzo, ale dam radę. Jest jeszcze presja środowiska - rodzice chcieliby, żeby ich dziecko miało konkretny zawód. Uśmiechną się z politowaniem, pokiwają głową, powiedzą - ok, pisz sobie w wolnym czasie jeśli chcesz, ale najpierw zdobądź wykształcenie. Zdobądź papierek, który do niczego nie będzie ci potrzebny.

Ciężko się od tego odciąć. No i zawsze można powiedzieć - mam czas - nie zdając sobie sprawy z tego, że to nasze największe kłamstwo
"I learned to listen.
In my dark, my heart heard music."

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”