Latest post of the previous page:
No, z całym szacunkiem, ale fani fantastyki nie należą chyba do najbardziej oczytanych w klasyce.Btw. fajny pomysł.
Latest post of the previous page:
No, z całym szacunkiem, ale fani fantastyki nie należą chyba do najbardziej oczytanych w klasyce.Chcesz powiedzieć, że "mainstreamowi" czytelnicy są oczytani w klasyce bardziej? Fanki Barbary Cartland czy Daniele Steel znają coś więcej ponad sfilmowane powieści Jane Austen? Rozkoszują się Lagerkwistem, z pamięci cytują Cervantesa i tak dalej?TadekM pisze:No, z całym szacunkiem, ale fani fantastyki nie należą chyba do najbardziej oczytanych w klasyce.
Milusi jesteś. Ludziom na ulicy też tak grzecznie odpowiadasz jak Ci zwrócą na coś uwagę, na przykład na fakt, że nieco generalizujesz? Vivat Internet, vivat anonimowość... Dalszej dyskusji mi się odechciało.TadekM pisze:Możesz wrócić stronę wcześniej i przeczytać jeszcze raz, jeśli Ci zależy. To zaleta słowa pisanego.
Jak dla mnie - istnieje. Albo to, albo na zajęciach nam głupoty do łbów kładą - a to literaturoznawstwo jednak.TadekM pisze:Bo problem polega na tym, że definicja czegoś takiego jak mainstream nie istnieje.
Ilość sprzedawanych książek w żaden sposób nie wyznacza tego, co jest literaturą głównonurtową, a co nie. Dobrym przykładem jest horror/powieść goycka - w swoim czasie były niezwykle popularne i każdy bez mała je czytał, a mainstreamem nie były. W owym czasie za "poważną literaturę" uznawano przeróżne traktaty naukowe. Jak najbardziej da się określić czym w danej chwili literatura głównonurtowa jest, a czym nie jest. Ba, istnieją nawet stosowne źródła - polecam uczoną książkę o Neo-Baroku autorstwa niejakiego Gregga Lamberta.TadekM pisze:Bo nikt mi nie udowodni, że gatunek który ma 3 z 20 najlepiej sprzedających się pozycji w ciągu roku to w żadnym wypadku nie jest mainstream
... a uogólnienie uogólnieniem.TadekM pisze:Ale tendencja jest tendencją.
TadekM pisze:Ja tu się skupiam na obrażaniu jednej grupy na raz.
Ludzie na ulicy raczej nie zwracają mi uwagi. Najczęściej proszą o drobne. Natomiast moich dyskutantów stać zazwyczaj na bardziej precyzyjną wypowiedź niż "słucham?".Milusi jesteś. Ludziom na ulicy też tak grzecznie odpowiadasz jak Ci zwrócą na coś uwagę, na przykład na fakt, że nieco generalizujesz? Vivat Internet, vivat anonimowość... Dalszej dyskusji mi się odechciało.
Ilość sprzedawanych książek w żaden sposób nie wyznacza tego, co jest literaturą głównonurtową, a co nie. Dobrym przykładem jest horror/powieść goycka - w swoim czasie były niezwykle popularne i każdy bez mała je czytał, a mainstreamem nie były. W owym czasie za "poważną literaturę" uznawano przeróżne traktaty naukowe. Jak najbardziej da się określić czym w danej chwili literatura głównonurtowa jest, a czym nie jest.
Wieje nudą. Ledwo przedarłem się przez wstęp (odnoszę wrażenie, że to jedna z tych książek, po której wcale nie jesteś mądrzejszy, ale zaczynasz gardzić ludźmi, którzy do swojej niewiedzy nie doszli równie ciężką pracą - kogo na Boga interesują spory a propos genezy słowa Barok?). Swoją drogą, w całej książce ani razu nie pada słowo "mainstream".Ba, istnieją nawet stosowne źródła - polecam uczoną książkę o Neo-Baroku autorstwa niejakiego Gregga Lamberta.
Prawda jest taka, że czytelnicy zwykle sięgają po swoje ulubione gatunki i rzadko po inne. Tyle jest warta twoja generalizacja.TadekM pisze:Po prostu prawda jest taka, że większość czytających fantastykę zazwyczaj ogranicza się do tego gatunku albo wychodzi bardzo niedaleko poza niego (częste połączenie to historia+fantastyka).
Jeszcze gdybym był ich miłośnikiem... Nie przepadam za fantastyką jako taką, tak po prawdzie. Chyba z czasem mi się po prostu przejadła. W ogóle za żadnym gatunkiem nie przepadam - prócz horroru może. Z tego czytam byle co, nawet najgorszy chłam. Zwłaszcza najgorszy chłam.TadekM pisze:Swoją drogą naprawdę mało kto tak zawzięcie broni swojego intelektu jak miłośnicy smoków i dziewic w zbrojach. Kompleksy?
Mnie. I rzeszę literaturoznawców. To jedna z niewielu części tej książki, jakie zrozumiałem...TadekM pisze:kogo na Boga interesują spory a propos genezy słowa Barok?).
Odnoszę wrażenie, że po każdej bez mała książce jest się mądrzejszym (może prócz "Dyliżansem przez prerię" - polecam...). Nawet z komiksów można się czegoś nauczyć - wiem to na własnym przykładzie.TadekM pisze:odnoszę wrażenie, że to jedna z tych książek, po której wcale nie jesteś mądrzejszy, ale zaczynasz gardzić ludźmi, którzy do swojej niewiedzy nie doszli równie ciężką pracą
Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”