Latest post of the previous page:
No raczej agent zwiazany z jakims wydawnictwem to przegrana serawa. Poznałam kilku wydawców i raczej skojarzenie mam niezbyt pochlebne, w sesie troski o autora jako takiego. Dlatego osobiście bym wolała człowieka współpracującego z wydawnictwami niz z osobą wywodzącą sie z tego kregu. A już wiceprezes...cóz taki raczej sie ta forma działalności nie zajmie- jak znam zycie - za duze wymagania stawia sie przed takim agentem :wink:17
Gebelis Tadkowi zapewne chodziło o to, że osoba która chce być Agentem powinna znać rynek wydawniczy - więc powinien poniekąd wywodzić się z kręgu szefów jakiegoś Wydawnictwa. Ja na przykład taką sensowną przyszłość widzę dla pani Beaty Stasińskiej - byłej współwłaścicielce WAB.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz
18
Naturszczyk idealnie wyjaśnił, o co mi chodziło.
Doszła mi też myśl, że agent powinien mieć dobry przegląd internetowych portali literackich. Sam jestem przeciwnikiem publikacji na nich dobrych tekstów, ale życie pokazuje, że w ten sposób można kogoś wyłowić.
Doszła mi też myśl, że agent powinien mieć dobry przegląd internetowych portali literackich. Sam jestem przeciwnikiem publikacji na nich dobrych tekstów, ale życie pokazuje, że w ten sposób można kogoś wyłowić.
Seks i przemoc.
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
19
O tym, że agent powinien znać rynek wydawniczy to nie ma co dyskutować. To jest wpisane w jego zawód. Jednak taki agent musi wyrózniać się intuicją i wyczuciem literackim. Bowiem czy świat poznałby "Perzemineło wiatrem, gdyby nie wyczucie jednego człowieka?
Dlatego miedzy bajki nalezy włozyć pogląd -że tekst ukazany w necie to tekst spalony.Nie mówie tu, gdy całosć ukazuje sie w necie - bo wtedy być może. Ale wielu twórców pisze jak oni to określają: "piszą dla siebie" i wtedy wyczucie czytającego agenta pomoże mu wyłowić to na czym można zrobić pieniadze, bo nie zawsze tacy ludzie pokazują swe dzieła wydawcom. A wtedy wystarczy zachęta, pochwała, by dane dzieło tak dobrze się zapowiadające nie spoczęło w koszu - bo piszący nie czuje oddechu czytelnika na plecach i zniechęca się.
Dlatego miedzy bajki nalezy włozyć pogląd -że tekst ukazany w necie to tekst spalony.Nie mówie tu, gdy całosć ukazuje sie w necie - bo wtedy być może. Ale wielu twórców pisze jak oni to określają: "piszą dla siebie" i wtedy wyczucie czytającego agenta pomoże mu wyłowić to na czym można zrobić pieniadze, bo nie zawsze tacy ludzie pokazują swe dzieła wydawcom. A wtedy wystarczy zachęta, pochwała, by dane dzieło tak dobrze się zapowiadające nie spoczęło w koszu - bo piszący nie czuje oddechu czytelnika na plecach i zniechęca się.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
20
ja dodam jeszcze, że ważne aby taka współpraca nie kończyła się w chwili podpisania umowy wydawniczej. Agent powinien wspierać autora także po wydaniu.
21
Ja widzę - w kwestii agenta - jeden, za to poważny problem. Otóż agent "karmi się" z dochodów pisarza. Załóżmy, że otrzymuje ok. 10%. Tyle, że większość polskich pisarzy - także tych znanych - nie zarabia na swoich książkach jakichś kroci. O ile więc agent zajmowałby się zawodowo tylko swoją robotą, nie miałby bynajmniej jakichś imponujących dochodów. Co więcej, aby mieć przyzwoite, musiałby zajmować się wieloma autorami. I zapewne byłoby ich zbyt wielu. Albo praca agenta byłaby jedynie częścią jego życia zawodowego. W obu wypadkach czas i uwaga jaką poświęcałby pojedynczemu pisarzowi nie byłyby zbyt wielkie, a co za tym idzie skuteczność takiego agenta raczej nie przedstawiałaby się zbyt fajnie... I to jest czynnik niezależny od dobrej woli na linii autor - agent. To kwestia rynku. Biorąc pod uwagę VAT na książki, sytuacja w najbliższym czasie raczej się nie zmieni, to znaczy - nie zmieni się na lepsze.
gebilis - odnośnie jeszcze tekstów w Internecie. Nikt nie ma czasu czytać forów internetowych czy buszować po portalach literackich. Żaden agent, redaktor czy wydawca. Z bardzo prostego powodu - to się nie opłaca. Założywszy nawet, że znalazłby w takim miejscu coś dobrego, musiałby się najpierw przebić przez nieproporcjonalnie wielką górę śmiecia. Alternatywą ( teoretycznie) byłby portal umieszczający teksty po ostrej, fachowej selekcji ( dokonanej przez zawodowców: redaktorów, pisarzy itp.). Obecnie takowego nie ma ( i raczej nie będzie, zawodowcy mają co innego do roboty, choć np. na Fahrenheicie bywało, że pomagali - na większą skalę). Dlatego dobry redaktor/ wydawca, czyta czasopisma i antologie ( bo większość autorów zaczyna od opowiadań). I trudno wymagać więcej.
Nb. być może - w przyszłości - zacznie się umieszczać w Internecie teksty na podobnej zasadzie co na papierze, na stronach instytucji zajmujących się promowaniem kultury. Niezadługo chyba wyleci pierwsza ( jedna z pierwszych?) jaskółka
gebilis - odnośnie jeszcze tekstów w Internecie. Nikt nie ma czasu czytać forów internetowych czy buszować po portalach literackich. Żaden agent, redaktor czy wydawca. Z bardzo prostego powodu - to się nie opłaca. Założywszy nawet, że znalazłby w takim miejscu coś dobrego, musiałby się najpierw przebić przez nieproporcjonalnie wielką górę śmiecia. Alternatywą ( teoretycznie) byłby portal umieszczający teksty po ostrej, fachowej selekcji ( dokonanej przez zawodowców: redaktorów, pisarzy itp.). Obecnie takowego nie ma ( i raczej nie będzie, zawodowcy mają co innego do roboty, choć np. na Fahrenheicie bywało, że pomagali - na większą skalę). Dlatego dobry redaktor/ wydawca, czyta czasopisma i antologie ( bo większość autorów zaczyna od opowiadań). I trudno wymagać więcej.
Nb. być może - w przyszłości - zacznie się umieszczać w Internecie teksty na podobnej zasadzie co na papierze, na stronach instytucji zajmujących się promowaniem kultury. Niezadługo chyba wyleci pierwsza ( jedna z pierwszych?) jaskółka

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
22
Faktycznie, taki agent musiałby zająć się wieloma autorami, żeby zarobić, a jeśli wieloma to tak naprawdę żadnym 

23
Navajero - to rzecz oczywista, że Agent nie ma w swojej stajni jednego Autora ale nastu... Sam wiesz ile czasu trwa napisanie książki, a czas na poprawki, dopracowanie, itd, itd. Patrząc choćby na naszego Andrzeja, który pisze ciągiem, to i tak jest w stanie napisać trzy-cztery. Agent musiałby być nierozsądny gdyby pilnował tylko jednej dziury. Poza tym idąc do Wydawcy, zawsze w takiej sytuacji może zaproponować temat A (jeśli nie są zainteresowani) temat B, C, D ... i tylu sama autorów. To od jego zależy czy będzie to grono które zapewni mu godne życie, czy będzie łapał każdą okazję aby przeżyć. Mnie interesuje Agent który ma wizję i wyselekcjonowane grono swoich tfórców, aby zainteresować Wydawcę swoją propozycją.
Popatrz na jakąkolwiek stronę porządnej Agencji Autorskiej - rzadko kiedy mają w swoich propozycjach mniej współpracujących autorów niż dziesięciu i to piszących w różnych nurtach.
Popatrz na jakąkolwiek stronę porządnej Agencji Autorskiej - rzadko kiedy mają w swoich propozycjach mniej współpracujących autorów niż dziesięciu i to piszących w różnych nurtach.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz
24
Dla mnie było oczywiste, że wieloma. Co taki agent miałby robić w czasie poza okresem wzmożonej aktywności wokół wydania książek jednego autora? Autorzy potrzebują czasu na pisanie nowych dzieł - wtedy agent miałby czas na zajmowanie się innym autorem.iska36 pisze:a jeśli wieloma to tak naprawdę żadnym
Mało tego - agent to nie jest niańka, która codziennie dzwoni lub odwiedza autora. Agent czyta maszynopisy, rokującym autorom negocjuje stawki z wydawnictwami, podpisując jednocześnie z autorami lojalki na wydanie kilku książek. Później taki agent nie ma za wiele roboty z takim autorem - pilnuje jedynie czy wydawnictwo wywiązuje się z umowy, używa swoich kontaktów do promocji książki, ale po premierze, gdy autor pisze, agent nie ma przy nim żadnej pracy.
Jeszcze jedna ważna rzecz: agent mając w ręku perełkę, może twardo negocjować warunki z kilkoma wydawcami, czego autorzy zapewne unikają, bo przywiązują się do wydawcy. Wtedy byliby przywiązani do agenta, który negocjując lepsze stawki działałby także we własnym interesie. Więc autor, nawet po odliczeniu prowizji agenta mógłby wychodzić finansowo lepiej, niż bez niego.
Docelowo agent powinien mieć agencję autorską, jak na zachodzie, w której on osobiście zajmowałby się tylko najważniejszymi sprawami, mając pracowników od czarnej roboty. W takim wypadku mógłby mieć w stajni pokaźną liczbę autorów.
Oczywiście przy założeniu normalnego działania rynku. Spotkałem się tu z głosami, iż polski rynek wydawniczy normalny nie jest i trudno byłoby się przebić komuś takiemu. Dlatego musiałby on mieć w zanadrzu ze dwa hity, które wydane nawet przez mniejsze wydawnictwa stałyby się bestsellerami. Wtedy więksi gracze zaczęliby się uginać.
Nastał idealny moment na taką inicjatywę - VAT wywołał niepewność w branży, w którą teraz łatwiej niż kiedykolwiek będzie można się wbić z taką inicjatywą.
25
przyjmijmy że z pilnowania interesów Chmielewskiej miałby ze 30 tyś rocznie a jakby dołożył sobie jeszcze Grochole to ho ho - może nawet z 5 tysiączków miesięcznie by wycisnął.Navajero pisze:Ja widzę - w kwestii agenta - jeden, za to poważny problem. Otóż agent "karmi się" z dochodów pisarza. Załóżmy, że otrzymuje ok. 10%. Tyle, że większość polskich pisarzy - także tych znanych - nie zarabia na swoich książkach jakichś kroci.
Zwazywszy że potrzebny do tego menedżer dobrze znajacy prawo autorskie i rynek nie jest to przesadnie wysoka płaca. tzn. gdzie indziej fachowcowi tej klasy zapłacą LEPIEJ.
Zatem: Trzeba "tylko" wychodować setkę Chmielewskich (z ich nakładami) i może nawet pięćdziesieciu niezbyt fachowych, albo pieciu fachowy agentów będzie miało z czego żyć

*
moim zdaniem to kompletnie nie ten etap.
najpierw musi powstać tu sensowny rynek wewnętrzy.
Powiedzmy 500 pisarzy z nakładami 50-100K.
Potem trzeba zbudować rynek zewnętrzny - tzn. opanować Europę, wypromować naszych literatów i wytworzyć modę na polską literturę.
Jesteśmy na razie w )*(.
Mamy szczupłą garstkę zawodowych pisarzy.
Marniuchny rynek z niskimi nakladami.
Całkowity brak agentów literackich mających choćby blade pojęcie.
I przy takich nakładach sensowni agenci nie pojawią się NIGDY.
*
Proponuję zamknąć ten idiotyczny wątek i urucxhomić go ponownie w roku powiedzmy 2020-tym.
Do tego czasu albo coś uda się zbudować i bedzie można podumać nad rolą agentów albo wszystko pieprznie i nie będzie sensu o niczym gadać.
Teraz tylko bijecie pianę i tracicie czas. A powinniście siedzieć na czterech literach i pisać. Albpo uczyć się pisać. Bo sorry wodzowie - 95% z Was nie ma jeszcze czego pokazać agentowi nawet gdyby takowy jakimś cudem zaistniał.
Ps. tak, tak samo jest z przekładami o czym pisałem już wcześniej. Nie dumajcie nad sprzedażą książki w USA zanim jakiejś nie napiszecie.
26
Ja się obawiam, że w naszych, polskich warunkach, agent, aby zarobić, musiałby mieć pod opieką więcej niż nastu autorów. Zresztą nie wyobrażam sobie, aby mógł się dobrze zajmować sprawami więcej niż 5 - 6.Naturszczyk pisze:Navajero - to rzecz oczywista, że Agent nie ma w swojej stajni jednego Autora ale nastu...
Tony - po premierze agent ma bardzo dużo pracy. To czas na promocję książki, dopilnowanie dystrybucji, organizowanie spotkań autorskich, wywiadów, zainteresowanie mediów. Czasem wynikną jakieś problemy które właśnie agent miałby rozwiązywać. Przy 5 - 6 "podopiecznych" dałby radę, przy np. 16 już nie. Musiałby wtedy podzielić swoich autorów na tych pierwszej i drugiej świeżości

Edit:
Generalnie może i racja, ale ponieważ pisałem do 3 w nocy, to pozwoliłem sobie na wypowiedź w tym wątkuAndrzej Pilipiuk pisze:Teraz tylko bijecie pianę i tracicie czas. A powinniście siedzieć na czterech literach i pisać. Albpo uczyć się pisać. Bo sorry wodzowie - 95% z Was nie ma jeszcze czego pokazać agentowi nawet gdyby takowy jakimś cudem zaistniał.

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
27
jeszcze jedno: prawo serii. Na rynku kiepskim lub wschodzącym autor żeby się w miarę wypromować musi wydawać w jednym wydawnictwie. Po prostu. O powodzeniu natarcia decydują: Podobna szata graficzna, podobnny krąg odbiorców, podobny kanał dystrybucji, podobna forma reklamy. Takze specjalizacja wydawnictwa.
np. fantastyka. mamy okoó 5 wydawnictwa. Tak naprawdę liczy się jedno, drugie próbuje się odgryzać, reszta się kompletnie nie liczy.
Autor który rozwija natarcie w jednym - jak ja - powolutku buduje pozycję. (robota na lata).
Autor który zmienia wydawcę musi jakby tochę zaczynać od zera (przypadek Jakuba Ćwieka).
Autor który skacze od wydawcy do wydawacy jest może rozpoznawalny ale mimo wszelkich predyspozycji nie robi kariery (np .K.T.Lewandowski).
*
Praca dla wydawnictwa jest jak każda kariera. Idzieś do fabryki jako zamiatacz, potem pozwolą ci stać przyu obrabiarce a po 30 latach jesteś PAN MAJSTER, ślusarz narzędziowy któremu dyrektor podaje rękę ku zachwytowi i zazdrości pozostałych roboli.
Jęsli ktoś jest bardzo dobry to ewentualnie może skoczyć w bok, dać sie złowić łowcom głów i przejść do konkurencji, na wyższą stawkę.
Ale jak ktoś się daje złowić po az 3-4 to wypada z obiegu - bo headhunter ma za zadanie zlówić pracownika który będzie pracowł a nie kombinował jak tu zdradzić firmę na rzecz jeszcze lepszych warunków.
Lojalność procentuje.
np. fantastyka. mamy okoó 5 wydawnictwa. Tak naprawdę liczy się jedno, drugie próbuje się odgryzać, reszta się kompletnie nie liczy.
Autor który rozwija natarcie w jednym - jak ja - powolutku buduje pozycję. (robota na lata).
Autor który zmienia wydawcę musi jakby tochę zaczynać od zera (przypadek Jakuba Ćwieka).
Autor który skacze od wydawcy do wydawacy jest może rozpoznawalny ale mimo wszelkich predyspozycji nie robi kariery (np .K.T.Lewandowski).
*
Praca dla wydawnictwa jest jak każda kariera. Idzieś do fabryki jako zamiatacz, potem pozwolą ci stać przyu obrabiarce a po 30 latach jesteś PAN MAJSTER, ślusarz narzędziowy któremu dyrektor podaje rękę ku zachwytowi i zazdrości pozostałych roboli.
Jęsli ktoś jest bardzo dobry to ewentualnie może skoczyć w bok, dać sie złowić łowcom głów i przejść do konkurencji, na wyższą stawkę.
Ale jak ktoś się daje złowić po az 3-4 to wypada z obiegu - bo headhunter ma za zadanie zlówić pracownika który będzie pracowł a nie kombinował jak tu zdradzić firmę na rzecz jeszcze lepszych warunków.
Lojalność procentuje.
28
Absolutnie nie zgadzam się z wnioskami Andrzeja, a zwłaszcza, że ten temat trzeba zamknąć i otworzyć za 10 lat. Bo niby dlaczego nie można lub nie należy o tym dyskutować? Poza tym aby zastosować takie same zasady do wszystkich tematów poruszanych na tym forum to jakieś 50%, nie miałaby prawa utrzymać się tutaj tygodnia.
Rozumiem Andrzeja, który samodzielnie doszedł do swojej pozycji i święcie wierzy, że jest to jedyny dobry sposób na karierę plus wierność jednemu wydawcy plus droga od opowiadań dla czasopism i czapkowania Wydawcy.
Tak było, co wcale nie znaczy, że TAK ma być zawsze, bo nasz guru tak uważa. Andrzej, może nie zauważyłeś ale jesteśmy w XXI wieku, gdzie wiele można zmienić. Jeżeli ktoś będzie miał okazję aby zaopiekował się nim profesjonalny agent literacki, powinien się nad tym zastanowić i samodzielnie podjąć decyzję, czy ma z tego skorzystać. Dlatego zanim taka okazja się trafi - a rynek powoli zaczyna się otwierać na agentów literackich - powinien wiedzieć na co powinien zwracać uwagę, i co wpisać do stosownej umowy.
Andrzej pisze, że gdyby Agent miał w swojej stajni p. Chmielewską i Grocholę, to miesięcznie miałby jakieś 5 tysiące i od razu pisze, że potrzebowąłby jeszcze takich 50. Prosta matematyka mówi, że przy takich układach zarabiałby miesięcznie 250 tysięcy - co niestety dowodzi, że Andrzej w swoim zacietrzewieniu żyje w innym świecie. Andrzeju, zaproponuj 3 tysiące miesięcznej pensji dla osób piszących a zdziwisz się ile zgłosi się do ciebie zainteresowanych, które będą chciały wejść w taki układ. ( Choć bez mojej osoby, ja mam swoje plany).
śmieszy mnie także odwieczne wołanie Andrzeja:
" Teraz tylko bijecie pianę i tracicie czas. A powinniście siedzieć na czterech literach i pisać. Albo uczyć się pisać. Bo sorry wodzowie - 95% z Was nie ma jeszcze czego pokazać agentowi nawet gdyby takowy jakimś cudem zaistniał."
Andrzeju od samego pisania, nic nie będzie. Trzeba w końcu wyjść z domu i coś od siebie zaproponować. Być może 95% nic to nie da, ale jeśli cały czas będziesz ich ganiał do klawiatury i walenia w klawisze, to 100 % nigdy nie wyjdzie z chciejstwa i siedzenia w domu. Każdy z nas uczy się przez całe życie, więc jeśli masz coś co chciałbyś zaproponować innym, nie czekaj aż teraz już pukaj... także do Agenta. Może nie zwróci na ciebie uwagę, ale może zauważy w twoim tekście jakiś błysk możliwości, może potrafi zachęcić cię do pracy i coś z tego będzie. I nie przejmujcie się, że dzisiaj na rynku jest pięć wydawnictw od fantastyki, w tym jedno dobre (notabene obstawione przez Andrzeja). Bo tak naprawdę, to co cię to obchodzi?! Niech o to martwi się Andrzej i autorzy którzy zarzucili tam kotwicę, niech Agent znajdzie dla ciebie szóste wydawnictwo i razem odniesiecie sukces, które zmieni ten rynek. Tego wam życzę i nie przejmujcie się marudzeniem fioletowych - w tym także moim.

Rozumiem Andrzeja, który samodzielnie doszedł do swojej pozycji i święcie wierzy, że jest to jedyny dobry sposób na karierę plus wierność jednemu wydawcy plus droga od opowiadań dla czasopism i czapkowania Wydawcy.
Tak było, co wcale nie znaczy, że TAK ma być zawsze, bo nasz guru tak uważa. Andrzej, może nie zauważyłeś ale jesteśmy w XXI wieku, gdzie wiele można zmienić. Jeżeli ktoś będzie miał okazję aby zaopiekował się nim profesjonalny agent literacki, powinien się nad tym zastanowić i samodzielnie podjąć decyzję, czy ma z tego skorzystać. Dlatego zanim taka okazja się trafi - a rynek powoli zaczyna się otwierać na agentów literackich - powinien wiedzieć na co powinien zwracać uwagę, i co wpisać do stosownej umowy.
Andrzej pisze, że gdyby Agent miał w swojej stajni p. Chmielewską i Grocholę, to miesięcznie miałby jakieś 5 tysiące i od razu pisze, że potrzebowąłby jeszcze takich 50. Prosta matematyka mówi, że przy takich układach zarabiałby miesięcznie 250 tysięcy - co niestety dowodzi, że Andrzej w swoim zacietrzewieniu żyje w innym świecie. Andrzeju, zaproponuj 3 tysiące miesięcznej pensji dla osób piszących a zdziwisz się ile zgłosi się do ciebie zainteresowanych, które będą chciały wejść w taki układ. ( Choć bez mojej osoby, ja mam swoje plany).
śmieszy mnie także odwieczne wołanie Andrzeja:
" Teraz tylko bijecie pianę i tracicie czas. A powinniście siedzieć na czterech literach i pisać. Albo uczyć się pisać. Bo sorry wodzowie - 95% z Was nie ma jeszcze czego pokazać agentowi nawet gdyby takowy jakimś cudem zaistniał."
Andrzeju od samego pisania, nic nie będzie. Trzeba w końcu wyjść z domu i coś od siebie zaproponować. Być może 95% nic to nie da, ale jeśli cały czas będziesz ich ganiał do klawiatury i walenia w klawisze, to 100 % nigdy nie wyjdzie z chciejstwa i siedzenia w domu. Każdy z nas uczy się przez całe życie, więc jeśli masz coś co chciałbyś zaproponować innym, nie czekaj aż teraz już pukaj... także do Agenta. Może nie zwróci na ciebie uwagę, ale może zauważy w twoim tekście jakiś błysk możliwości, może potrafi zachęcić cię do pracy i coś z tego będzie. I nie przejmujcie się, że dzisiaj na rynku jest pięć wydawnictw od fantastyki, w tym jedno dobre (notabene obstawione przez Andrzeja). Bo tak naprawdę, to co cię to obchodzi?! Niech o to martwi się Andrzej i autorzy którzy zarzucili tam kotwicę, niech Agent znajdzie dla ciebie szóste wydawnictwo i razem odniesiecie sukces, które zmieni ten rynek. Tego wam życzę i nie przejmujcie się marudzeniem fioletowych - w tym także moim.


Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz
30
to wolny krajNaturszczyk pisze:Absolutnie nie zgadzam się z wnioskami Andrzeja, a zwłaszcza, że ten temat trzeba zamknąć i otworzyć za 10 lat.

nie zabraniam tylko delikatnie sugeruję jałowość, zeby nie powiedzieć bezprzedmiotowość dyskusjiBo niby dlaczego nie można lub nie należy o tym dyskutować?

coolPoza tym aby zastosować takie same zasady do wszystkich tematów poruszanych na tym forum to jakieś 50%, nie miałaby prawa utrzymać się tutaj tygodnia.

mniej dyskusji = wiecej pracy?
(no może nie u wszystkich).
Nie tak samodzielnie bo trochę mi pomnagali ludzie z Klubu Tfu!rców i od kolegów po fachu też parę rad usłyszałem.Rozumiem Andrzeja, który samodzielnie doszedł do swojej pozycji i święcie wierzy, że jest to jedyny dobry sposób na karierę
Może to nie nie jedyny sposób (vide p.Masłowska, p.St.Darda, p.J.Grzędowicz etc.), ale za to sprawdzony.
Teraz pytanie czy da się iść podobną drogą. W moim odczuciu tak.
Piszę żeby dać rady - więc staram się dawać jak nalepsze.
Debiutowałem opowiadaniami wiem jak to jest. Wiem jak to zrobiłem etc.
Dzielę się doświadczeniem MOIM. St.Darda na swoim wątku może opowiedzieć jak On to zrobil.
Ło w mordę.plus droga od opowiadań dla czasopism i czapkowania Wydawcy.plus wierność jednemu wydawcy
ok. można zadebiutować powieścią.
Może to się nawet uda.
Może bedzie nawet wstępem do wielkiej kariery.
Ja po prostu pokazuję drogę ktora wydaje mi się pewniejsza. Bezpiecznijsza. Wytyczony szlak którym poszli różni Sapkowscy, Pawlacy, Pilipiuki, Dukaje etc.
Obok jest "ściezka onbok drogi" - szlak Dardów, Grzędowiczów, Masłowskich etc. Da się tamtędy iść ale łatwiej złamać nogę na pierwszym kroku. Moja wydaje mi się pewniejsza.
Tak było.Tak było, co wcale nie znaczy, że TAK ma być zawsze, bo nasz guru tak uważa.
Trochę się zmieniło na lepsze ale nadal częściowo moje doświadczenia nadają się do wykorzystania. Być może za jakiś czas będzie już inaczej. Ale mój szlak jeszcze istnieje.
I dziękuję ze nazwałeś mnie Guru - to bardzo miłe

cool. To Wy przetrzyjcie nowe szlaki a ja postoję z boku popatrzeć czy nie łamiecie sobie karków np. na e-bookachAndrzej, może nie zauważyłeś ale jesteśmy w XXI wieku, gdzie wiele można zmienić.

ok. "przyjdzie profesjonalny agent literacki i powie: twoje obowiadania (wszystkie trzy) są debeściackie, ja się tobą zaopiekuję" - piękna wizja...Jeżeli ktoś będzie miał okazję aby zaopiekował się nim profesjonalny agent literacki,
Swoją dogą ciekawe - jakoś jak do tej pory przez 15 lat pracy zglosił się do mnie jeden "agent" - ale zignorowałem bo w meilu z ofertą kropnął dwa ortograficzniaki co jakby trochę podważało jego profesjonalizm...
cool. jak na razie przyłażą tu "wydawcy-profesjonaliści" ale na szczęście jeszcze nie agencipowinien się nad tym zastanowić i samodzielnie podjąć decyzję, czy ma z tego skorzystać.

yyy... coś przegapiłemrynek powoli zaczyna się otwierać na agentów literackich

nieabchadzimo- powinien wiedzieć na co powinien zwracać uwagę, i co wpisać do stosownej umowy.

tak więc drodzy moi - jeśli macie na koncie kilka pierwszych opowiadań i pojawi się agent to zadzwońcie na 997 - bo ten typek chce Waszej kasy (dotyczy chłopców) albo waszej cnoty (dotyczy dziewcząt) a otrzymaszy jedno lub/i drugie raczej i tak nic nie załatwi.


ps. ja choć nie jestem łasy na waszą kasę i cnotę chwilowo nic Wam nie dam rady załatwić, ale i nigdy nie deklarowałem się jako agent...
utrzymanie biura, prawnika, personelu, fundusz łapówkowy, środki na promocję etc.Andrzej pisze, że gdyby Agent miał w swojej stajni p. Chmielewską i Grocholę, to miesięcznie miałby jakieś 5 tysiące i od razu pisze, że potrzebowąłby jeszcze takich 50. Prosta matematyka mówi, że przy takich układach zarabiałby miesięcznie 250 tysięcy
250 koła miesięcznie to faktycznie starczy aż nadto. ok. dobra. przyjmijmy że przesadziłem o rząd wielkości. 25 tysiaków miesięcznie piechotą nie chodzi - ale dobra kancelaria prawnicza wyciąga więcej...
Z dugiej strony sa w USA agenci pracujący z autorami którzy przynoszą zyski powyżej miliona dolców rocznie.
tzn. mam zaoferować 3 tyś miesięcznie za pilnowanie moich interesów?Andrzeju, zaproponuj 3 tysiące miesięcznej pensji dla osób piszących a zdziwisz się ile zgłosi się do ciebie zainteresowanych, które będą chciały wejść w taki układ.
ktoś by się zapewne zgłosił... Może nawet całe stado.
od pisania na forum powstaja teksty na forum.Andrzeju od samego pisania, nic nie będzie.
od pisania prozy powstaje proza (zjadliwa lub nie - ale to inny problem).
tesktów z forum nie wydamy.
teksty literackie być może.
Z pisania na forum nie będzie kasy.
Z pisania literatury być może będzie.
Pisząc na forum nie uczymy się niczego poza szybszym stukaniem w kalwiaturę.
Pisząc opowiadania być może poprawimy warsztat.
Ergo: pisanie na forum to rozywka. pisanie prozy to nauka. Czytanie postów na forum może być pożyteczne tylko w przypadku jeśli treść będzie sensowna...

podkreślam to rgularnie ("...i czasopisma...")Trzeba w końcu wyjść z domu i coś od siebie zaproponować.

(a wałsciwie to: "...najpierw czasopisma...")

Po mojemu 95% użytkowników tego forum i tak trafi na wielki kompost życia. Sorry może jestem nadmiernie szczery... :(Być może 95% nic to nie da, ale jeśli cały czas będziesz ich ganiał do klawiatury i walenia w klawisze, to 100 % nigdy nie wyjdzie z chciejstwa i siedzenia w domu.
5% coś zrobi pod warunkiem że zdoła znaleźć złoty środek między trzema biegunami: pracą, nauką i rozrywką.
Forum to miejsce powiedzmy w 80% rozrywki i spotkań towarzyskich a 20% nauki.
Praca zaczyna się po odlaczeniu internetu.
oczywiście - tylko widzę to tak:Każdy z nas uczy się przez całe życie,
najpierw człowiek poznaje technikę pracy ślusarza na tyle by zaczepić się w fabryce.
a potem doskonali kunszt by po latach stać się slusarzem narzędziowym, majsterm, nadzorcą, kierownikiem zmiany...
Ergo: uczymy się pisać, osiagamy poziom druku, sprzedajemy opowiadania, przygotowujemy sobie pas startowy i rzucamy zbiorek albo powieść.
zbyt ostry start przy małej mocy silników oznacza dla samolotu tzw. "przepadnięcie"
- nagłą utratę siły nośnej.
zanim staniesz do obrabiarki musisz wiedzieć jak się montuje materiał w zaciskach, pamiętac by wyjąć kluczyk, etc.
hmmm...więc jeśli masz coś co chciałbyś zaproponować innym, nie czekaj aż teraz już pukaj... także do Agenta.
wydaje mi się że umiem jakoś zadbać o swoje interesy.
tu gadasz jakby z sensemniech Agent znajdzie dla ciebie szóste wydawnictwo i razem odniesiecie sukces, które zmieni ten rynek.

ale widzisz jest jeden malutki problemik - wiele poważnych wydawnictw polamało sobie w zęby na fantastyce. W moujającej pięciolatce poległy w tym starciu dwie naprawdę duże firmy odnoszące konkretne sukcesy na innych polach.