16

Latest post of the previous page:

iska36 pisze:Wydawca podobno załatwia reklamę w radio, ale wszyscy wiemy jak to wygląda.
Tzn.???

A co do pism kobiecych to bez przesady. Nie chcą, żebyś dla nich pisała? Niech napiszą o Tobie :-) Zwłaszcza tygodniki mają sporą potrzebę tematów - wywiady, reportaże, artykuły, recenzje - wbrew pozorom nie wszystkie są sponsorowane i często jak cię nie chcą drzwiami to spróbuj wejść oknem. Jeżeli dział promocji powie Ci np., że za pokazanie książki trzeba płacić, to spróbuj zadzwonić do sekretariatu lub redakcji i spytaj o redaktorkę zainteresowaną taką tematyką. A redaktorki często się zmieniają, podobnie jak naczelne i cała polityka pisma ;) Tak więc warto próbować.

17
Navajero pisze:Pisz o tym, na czym się znasz, np. o chorobie swojego dziecka. Publicystykę. Tak też można wyrobić sobie nazwisko, a i działać w obszarze który Cię interesuje.
Tak, bo historie przekazują nam wiedzę, od nich się uczymy. Pisanie historii, książek to w pewnym sensie przekazywanie swojej wiedzy, nie ważne, czy życiowej czy z lektur. Sam o tym zapominam.

18
Generalnie to nie mam powodów sądzić, że moja książka jest zła, wiem jak to zabrzmiało:) Jednak dostałam kilka maili od osób czytających ją, podkreślę osób zupełnie mi nieznanych, które są zaskoczone pozytywnie moją książką. Bo jak mi pisały wreszcie pokazałam wyraźnie całe zaplecze domów autystycznych dzieci.
Ktoś na łamach forum dzieci.org dziękował mi za ujawnienie prawdy o matkach, znalazł się tam nawet apel aby od tej pory otwarcie pisać przede wszystkim o tej pokazanej przeze mnie niemocy.
Była też dyskusja na temat książki na innym forum, włączyłam się w nią dopiero kiedy uznałam, że pewne niejasności zawarte w książce powinnam sprecyzować.
Tu cytat z tej dyskusji, a dla ciekawych wklejam link, bo to wbrew pozorom były ciekawe wypowiedzi tak znawców tematu jak i laików
"Właśnie przez ten drugi fragment kupuję te książkę. Pisząc do mam o Alice Miller o psychologii dla nich by coś robiły chcę im pokazać właśnie to co wyziera z tego fragmentu. Wszyscy na forum rodzice autystyczni piszą o tym jak żyją ale w taki sposób jakby chcieli się tłuaczyć, że są tylko rodzicami a ich dzieci są chore i jakoś sobie radzą ale je KOCHAJĄ. A to wcale tak nie jest tylko nie umieją się do tego przyznać."

http://www.dobradieta.pl/forum/viewtopi ... &start=855

dyskusja zaczyna się na 59 str od postu sylwi.

Wydaje mi się, że osobiście nie mam tej siły przebicia a wobec tego polegnę.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

19
Iska, kilka pomysłów:

1. Napisać z informacją o książce do fundacji, stowarzyszeń itp. zajmujących się podobną problematyką. Podobną - tzn. nie tylko dzieci z autyzmem, ale dzieci w ogóle.
2. Napisać analogiczne info (dobrze ktoś wyżej radzi, że można zaproponować egzemplarz książki jako nagrodę w konkursie) do portali dla rodziców - jest tego od cholery.
3. Wysłać info o książce do klubów dla dzieci w większych miastach - też jest tego od cholery - zaproponować wyłożenie jednego egzemplarza "do poczytania" dla rodziców.

Twoja książka nie mówi tylko o problemie choroby, ona mówi o rodzinie, o życiu. Jest do czytania nie tylko dla ludzi, którzy znają problem, ale także (a może przede wszystkim) dla tych, którzy go nie znają i nie rozumieją. Przypomnij sobie, dla kogo i po co tę książkę napisałaś.

Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

22
Tak Thano masz rację. Tak robiłam. Kilka dni temu dostałam maila od jednej z czytelniczek z małej miejscowości w pomorskim. Treść mniej więcej zawierała opis przyczyn dla których nie mogła kupić książki, a bardzo chciała, po przeczytaniu fragmentów. I tak pojechała do miasta oddalonego o 30 km do księgarni Świat Książki bo tam podobno miała być dostępna.
W sklepie sprzedawca poinformował, że książkę może sprowadzić cenę podał wyższą niż w internecie zapisana i nakazał po trzech dniach ponownie przyjechać po odbiór. Pani zrezygnowała bo cena biletu razy cztery przewyższała cenę książki. Przez internet też nie mogła zamówić bo koszty wysyłki wysokie, a jej zwyczajnie nie stać na drogie pozycje. Książka wówczas kosztowała coś ponad 23 zł a z wysyłką 34 - bodaj.
Pomyślałam sobie, że takich odchodzących z kwitkiem klientów pewnie jest więcej i tego mi szkoda. Gdybym mogła wysłałabym tej kobiecie jeden z własnych egzemplarzy ale zwyczajnie już ich nie mam. Oddaam wszystkie.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

23
Preissenberg pisze:Napisz przewodnik po chorobie dla rodziców i bliskich, znajdź doktorów, którzy to zweryfikują i weź od nich podpis.
Nie jestem specjalistą, nie zawarłam w książce naukowego "bełkotu". Starałam się pokazać konflikty i sytuacje wewnątrz takich rodzin.
Poradnik? Zły pomysł.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

24
iska36 pisze:Treść mniej więcej zawierała opis przyczyn dla których nie mogła kupić książki, a bardzo chciała, po przeczytaniu fragmentów.
Napisałaś o tym do wydawcy? Zebrałabym wszystkie takie e-maile i wysmarowała bardzo kulturalny, lecz chłodny list do wydawcy z cytatami i pytaniem, co konkretnie zamierza zrobić, żeby takie sytuacje więcej się nie powtarzały. I poprosiłabym o dodatkowe egzemplarze autorskie ze względu na fakt, że byłam zmuszona rozdawać własne czytelnikom, którzy nie byli w stanie książki kupić, ponieważ nie jest dostępna. Kluczową rzeczą jest, żeby ten list był bardzo grzeczny i konkretny.

Czy możesz podać, w których księgarniach internetowych książka jest obecnie dostępna? Matko! Wydawcy najwyraźniej nie chcą zarabiać... Może zostać wydawcą? Przy takich nieudacznikach nawet ja zarobiłabym na książce...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

25
Pisałam do wydawcy bardzo grzecznie podawałam nawet moje skromne pomysły. Nie otrzymałam jednak odpowiedzi. Zaproponowałam szeptem, żeby może pogadać z dystrybutorami, nie wiem zorganizować jakieś spotkanie w większym mieście.
Kurcze jeżeli książka znalazła się w bibliotekach uczelnianych to chyba nie może być typowym gniotem?
mało tego jedna ze studentek U. Gdańskiego pisze pracę w oparciu o moją książkę.
Ja zwyczajnie nie umiem tak przebojowo pójść sobie do redakcji jakiegoś pisma i powiedzieć napisałam książkę zróbcie ze mną wywiad, bo to unikatowa pozycja.
Pewna fundacja poprosiła mnie o kilka sztuk, a że ich nie posiadam napisałam do wydawcy aby przesłali pod wskazany adres - poprosiłam - chciałam napisać. Miesiąc później kolejny raz ponowiłam prośbę, do dziś nikt z fundacji się do mnie nie odzywa - książka nie dotarła.
Liczyłam książka jest w ponad czterdziestu księgarniach wysyłkowych przeważnie zamawiali po 10 szt. prawie w każdej piszą że zapas na ukończeniu albo jest już nowo zamówiony. w Innych nie ma wcale. Szczerze to liczyłam, że 500 bankowo się sprzedało,
nie mam pojęcia co się dzieje.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

27
Wysokie obcasy publikują mnóstwo historii z życia. Może opisz swoje życie, albo przerób kawałek książki i wyślij do nich. Na pewno nie zaszkodzi.

28
iska36 pisze:Kurcze jeżeli książka znalazła się w bibliotekach uczelnianych to chyba nie może być typowym gniotem?
mało tego jedna ze studentek U. Gdańskiego pisze pracę w oparciu o moją książkę.
Nasz uniwerek dostaje egzemplarze obowiązkowe.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

30
iska36 pisze:Ok Sir Wolf - być może jednak jest gniotem
Oj iska przesadzasz - egzemplarze obowiazkowe, jak sama nazwa wskazuje, rozsyła sie obowiązkowo i to nie ma nic wspólnego z treścia. Poczekaj dziewczyno niech sprzedaż się rozwinie - a wtedy zobaczysz, co i jak. Kilka miesięcy to jeszcze nie miarodajny okres - jak sprzedaje sie ksiazka?
Daj sobie czas i czytelnikom na oswojenie się z twoją ksiązką.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”