Latest post of the previous page:
A gdzie tu wartościowanie? To jest zdanie całkowicie neutralne. Scena nie wpływająca na treść, niepotrzebna. To stwierdzenie faktu.33
Grimzonie, co zatem powiesz o Sienkiewiczach, Prusach i Żeromskich? Czy naprawdę w trylogii absolutnie każda pojawiająca się postać ma znaczenie? Czy naprawdę każde zdanie jest absolutnie konieczne? Czy każdy kwiatek na nadniemeńskiej łące jest niezbędny dla fabuły? Pomyśl, jak bardzo te klasyki zmniejszyłyby objętość, gdyby w nich zastosować redukcję nadmiernych treści.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
34
Myślę, że Grimzonowi nie do końca o to chodzi, ale rozumiem tok jego myślenia. Autor czasami traci kontrolę nad książką i mi, jako czytelnikowi, trudno jest odgadnąć co wnosi do akcji dana postać lub wydarzenie. Nie chodzi tu o kwiaty. Nadniemeńskie kwiaty budują jakiś obraz, który wpływa na odbiór treści. Chodzi o rzeczy, które pojawiają się zupełnie przypadkowo i z punktu widzenia zrozumienia fabuły lub wytworzenia pożądanej atmosfery są zbyteczne. Albo klasyczne robienie idioty z czytelnika poprzez rozmowę dwóch bohaterów, gdzie jeden stwierdza: "Jak doskonale wiesz, Marsjanie napadli na naszą planetę w roku 2045." Skoro ta informacja jest znana rozmówcy, to po co o tym pisać, skoro to tylko napędzanie ilości słów/znaków w treści książki.Bartosh16 pisze:Czy naprawdę w trylogii absolutnie każda pojawiająca się postać ma znaczenie? Czy naprawdę każde zdanie jest absolutnie konieczne? Czy każdy kwiatek na nadniemeńskiej łące jest niezbędny dla fabuły? Pomyśl, jak bardzo te klasyki zmniejszyłyby objętość, gdyby w nich zastosować redukcję nadmiernych treści.
Everything happens for a reason
35
Poczytaj "Kolor zbrodni". Jak dla mnie mistrzostwo w kwestii ilości niepotrzebnej treści.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
37
Myślę, że istotnym punktem w tej dyskusji jest przyjęcie punktu odniesienia.
Szalenie popularne jest analizowanie dzisiaj dzieł literackich z punktu widzenia scenariuszowego, a w zasadzie to dramatycznego, odnosząc się jeszcze do reguł arystotelesowskiej Poetyki (scenarzyści nic nowego nie wymyślili).
Analizując w ten sposób literaturę rzeczywiście okaże się, że nierzadko książki są właśnie "przepakowane" sprawami pobocznymi, rzeczami nie mającymi większego, bądź wręcz żadnego, znaczenia dla istoty dzieła. Czy to książki współczesne, czy to dawne.
Ale literatura to jednak nie dramat. I, mam wrażenie, o ile dobry dramat za bardzo od swoich korzeni i reguł nie uciekł (wiem, że to uproszczenie), o tyle proza te reguły w pewnym momencie przyjęła. Przyjęła raczej jako pewien dodatek, rozszerzenie dostępnych narzędzi, aniżeli obowiązujące zasady. Na pewno nie kategorycznie i nigdy jako jedyne.
Siła kina i tej arystotelesowsko-hollywodzkiej formy zmienia chyba troszkę nasz sposób patrzenia.
Ja za bardzo nagłości tej zmiany w literaturze nie dostrzegam. Raczej sposobu patrzenia odbiory właśnie, jeśli już.
Szalenie popularne jest analizowanie dzisiaj dzieł literackich z punktu widzenia scenariuszowego, a w zasadzie to dramatycznego, odnosząc się jeszcze do reguł arystotelesowskiej Poetyki (scenarzyści nic nowego nie wymyślili).
Analizując w ten sposób literaturę rzeczywiście okaże się, że nierzadko książki są właśnie "przepakowane" sprawami pobocznymi, rzeczami nie mającymi większego, bądź wręcz żadnego, znaczenia dla istoty dzieła. Czy to książki współczesne, czy to dawne.
Ale literatura to jednak nie dramat. I, mam wrażenie, o ile dobry dramat za bardzo od swoich korzeni i reguł nie uciekł (wiem, że to uproszczenie), o tyle proza te reguły w pewnym momencie przyjęła. Przyjęła raczej jako pewien dodatek, rozszerzenie dostępnych narzędzi, aniżeli obowiązujące zasady. Na pewno nie kategorycznie i nigdy jako jedyne.
Siła kina i tej arystotelesowsko-hollywodzkiej formy zmienia chyba troszkę nasz sposób patrzenia.
Ja za bardzo nagłości tej zmiany w literaturze nie dostrzegam. Raczej sposobu patrzenia odbiory właśnie, jeśli już.
Seks i przemoc.
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
38
Czytałem kiedyś jakiś wywiad z wydawcą, który twierdził, że "pompowanie" książek to niejako odpowiedź na zapotrzebowanie czytelników. Generalnie, nie jest tak, że książka dwa razy grubsza jest dwa razy droższa, tylko - powiedzmy - o połowę, więc cena "groszy za stronę" wychodzi lepsza i czytelnik uważam, że zrobił dobry deal. Oczywiście, brzmi to poniekąd strasznie, bo to trochę jak kupowanie kalafiora na straganie - stała cena za sztukę, więc im większy, tym lepszy, ale może coś w tym jest...
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis znaleziony w sieci...
Dzikopis znaleziony w sieci...
39
Nie czuję się na siłach (zwłaszcza dziś) dyskutować na poziomie bardziej ogólnym niż "a bo misię", więc z tego poziomu powiem tak - nawet tak myślałam ostatnio o "Pieśni Lodu i Ognia" (doczytałam na razie do końca "Nawałnicy mieczy"). Jestem pewna, że niezależnie dokąd autor ostatecznie zmierza, można by ten cykl zasadniczo okroić. Być może zresztą następne tomy są przegadane, może się autorowi rozłażą - nie wiem.
Ale choćby na podstawie tego, co już widzę - o ile bogatszy jest świat przedstawiony z tak różnych punktów widzenia, kiedy bohaterowie są RÓWNOCZEŚNIE podmiotami i przedmiotami wydarzeń (kiedy wiemy, co im się wydaje, że robią, a równocześnie wiemy też, co inni za ich pomocą wygrywają). Oczywiście najmilej, kiedy te watki się splatają jak dywan: wielokrotnie, w sposób ważny, ale też tylko epizodyczny. To byłaby po prostu kompletnie inna powieść (jeżeli można użyć tego określenia do czegoś tak roz/przerośniętego), gdyby nie panoramiczne ujęcie.
Ale choćby na podstawie tego, co już widzę - o ile bogatszy jest świat przedstawiony z tak różnych punktów widzenia, kiedy bohaterowie są RÓWNOCZEŚNIE podmiotami i przedmiotami wydarzeń (kiedy wiemy, co im się wydaje, że robią, a równocześnie wiemy też, co inni za ich pomocą wygrywają). Oczywiście najmilej, kiedy te watki się splatają jak dywan: wielokrotnie, w sposób ważny, ale też tylko epizodyczny. To byłaby po prostu kompletnie inna powieść (jeżeli można użyć tego określenia do czegoś tak roz/przerośniętego), gdyby nie panoramiczne ujęcie.
40
Gdy książka jest interesująca - im obszerniejsza, tym lepiej.
Lata temu korzystałam często z biblioteki, zawsze wybierałam grube książki.
Niedawno czytałam Trylogię Millenium i bardzo mi się podobała, również przez swoją objętość. W jednym z tomów przez dwie strony ciągnie się szczegółowy spis mebli i wyposażenia kupionych przez bohaterkę (Lisbeth) w sklepie IKEA. W zasadzie zbędny, ale mnie nie przeszkadzają takie dziwne opisy.
Zdecydowanie bardziej wolę styl rozwlekły niż oszczędny. Gdy widzę książkę 500-stronicową - super, 200 stron mnie nie skusi.
Jestem ciekawa jak na to zagadnienie patrzy standardowy czytelnik.
Lata temu korzystałam często z biblioteki, zawsze wybierałam grube książki.
Niedawno czytałam Trylogię Millenium i bardzo mi się podobała, również przez swoją objętość. W jednym z tomów przez dwie strony ciągnie się szczegółowy spis mebli i wyposażenia kupionych przez bohaterkę (Lisbeth) w sklepie IKEA. W zasadzie zbędny, ale mnie nie przeszkadzają takie dziwne opisy.
Zdecydowanie bardziej wolę styl rozwlekły niż oszczędny. Gdy widzę książkę 500-stronicową - super, 200 stron mnie nie skusi.
Jestem ciekawa jak na to zagadnienie patrzy standardowy czytelnik.
41
Pierwszym zdaniem, a nawet pierwszymi czterema słowami wyczerpujesz temat.
Cóż, kwestia gustów. Ja przy spisie mebli zgrzytnąłbym zębami i poszukał miejsca, w którym się kończy.
Ale np. babcia mojej kobiety uwielbia takie coś.
Cóż, kwestia gustów. Ja przy spisie mebli zgrzytnąłbym zębami i poszukał miejsca, w którym się kończy.
Ale np. babcia mojej kobiety uwielbia takie coś.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
42
Myślę, że gubicie nieco wątek. IMO "recepty" typu mniej czy więcej tekstu nie mają sensu, bo są autorzy którzy mogą sobie pozwolić na dłużyzny - w ich wykonaniu nawet opis mebli będzie interesujący, a są i tacy, których można strawić tylko w małych dawkach. Dlatego nie ma co uogólniać. Wreszcie wiele zależy też od rodzaju tekstu ( ten sam autor może w jednym tekście forsować akcję, a w innym opisy), osobistych preferencji, celu jaki pisarz chce osiągnąć, wreszcie warsztatu ( a raczej jego poziomu).
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
43
Bartoshu
Nie sądzisz, że to kwestia płci?
Teoria jest taka: kobiety są gadułami, faceci niekoniecznie. Może płeć determinuje nasze upodobania co do objętości książek?
Kilka miesięcy temu kupiłam na All kilkanaście polecanych w necie pozycji, wybierałam te najgrubsze
no i się nieźle wkurzyłam gdy otrzymana trylogia Maggie Stefvater (każdy tom po 300-400 stron) nadawała się dla dzieci i dalekowidzów. BIG czciona, odstępy między wierszami potrójne i mega marginesy. (BTW fatalna ta powieść).
Pofatygowałam się i policzyłam znaki i wiersze, przy odrobinie samozaparcia spokojnie można było wydać jeden tom, zmieściłoby się na lajcie. No i pytam: dlaczego tak nie zrobiono?
Bo ta trylogia jest dedykowana kobietom - tylko taki wniosek mi się nasunął.
Nie sądzisz, że to kwestia płci?
Teoria jest taka: kobiety są gadułami, faceci niekoniecznie. Może płeć determinuje nasze upodobania co do objętości książek?
Kilka miesięcy temu kupiłam na All kilkanaście polecanych w necie pozycji, wybierałam te najgrubsze

Pofatygowałam się i policzyłam znaki i wiersze, przy odrobinie samozaparcia spokojnie można było wydać jeden tom, zmieściłoby się na lajcie. No i pytam: dlaczego tak nie zrobiono?
Bo ta trylogia jest dedykowana kobietom - tylko taki wniosek mi się nasunął.
44
Dla mnie jedną z głównych zalet ludzi zajmujących się pisaniem jest oszczędność w słowach 

"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett
Double-Edged (S)words
Double-Edged (S)words
45
Może nie tyle oszczędność, co rozwaga w kłapaniu dziobem, przynajmniej ja tak to widzę. Człowiek zachowuje się w życiu codziennym, jakby miał limit znaków i mówił tylko to, co trzebaMarcin Dolecki pisze:Dla mnie jedną z głównych zalet ludzi zajmujących się pisaniem jest oszczędność w słowach

Być może kobiety mówią więcej niż faceci, ale myślę, że w tym momencie wpadamy w stereotypy. Sam jestem gadułą, choć mówię tylko to, co uważam za słuszne i potrzebne. Nie utrzymuję się z mielenia jęzorem, więc tego nie robię po próżnicy.Augusta pisze:Nie sądzisz, że to kwestia płci?
Teoria jest taka: kobiety są gadułami, faceci niekoniecznie. Może płeć determinuje nasze upodobania co do objętości książek?
Jak na moje, gust czytelniczy zależy od charakteru człowieka. Wspomniana babcia mojej kobiety jest osobą spokojną, łagodną i taką literaturę lubi. Mnie pociąga tajemnica, odkrywanie zagadek, więc lubuję się w kryminałach. Moje dziewczę lubi mroczne klimaty, dlatego szuka książek o wampirach, wilkołakach i innym takim tałatajstwie (wampirach wysysających krew, urywających głowy itd., nie metroseksualnych odmieńcach). Ravva jest psychopatką, więc lubi krew i flaki.
Tak myślę

„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
46
Bartoshu
Stereotypy
Od kiedy zaczęłam pisać powieść stałam się mrukiem i odludkiem. Najchętniej zaszyłabym się gdzieś w opuszczonym domu (z dostępem do netu) i pisała. Za to mój mąż chyba nadrabia za mnie - całymi dniami gada jak najęty, nie wiem co mu się stało i jak to powstrzymać, istne słowotoki...
Mruknę słówko, on setkę.
Dzisiaj poradziłam mu, żeby zajął się sprzedażą Zeptera - wygada się poza domem i będzie spokój.
Wampiry metroseksualne
Uwielbiam.
Wiem co masz na myśli.
Osobniki parające się urywaniem głów - to już niekoniecznie
Marcinie
W życiu codziennym owszem, ale w pisaniu nie znajduję u siebie tej zalety. Muszę nad tym popracować
Stereotypy

Od kiedy zaczęłam pisać powieść stałam się mrukiem i odludkiem. Najchętniej zaszyłabym się gdzieś w opuszczonym domu (z dostępem do netu) i pisała. Za to mój mąż chyba nadrabia za mnie - całymi dniami gada jak najęty, nie wiem co mu się stało i jak to powstrzymać, istne słowotoki...
Mruknę słówko, on setkę.
Dzisiaj poradziłam mu, żeby zajął się sprzedażą Zeptera - wygada się poza domem i będzie spokój.
Wampiry metroseksualne

Uwielbiam.
Wiem co masz na myśli.
Osobniki parające się urywaniem głów - to już niekoniecznie

Marcinie
W życiu codziennym owszem, ale w pisaniu nie znajduję u siebie tej zalety. Muszę nad tym popracować
