31

Latest post of the previous page:

Będę musiała spróbować. Zazwyczaj to właśnie bohater inspirował mnie do napisania jakiejś opowieści. Dziękuję za radę :)

32
Póki co - szlifuję, szlifuję i jeszcze raz szlifuję. Zależy mi bowiem nie tylko na wydaniu, ale także na uznaniu czytelników. Bo czy wydanie w tak młodym wieku jest od razu równoznaczne z uznaniem? Wątpię. W każdym razie, ja o drugim Mozarcie w dziedzinie pisarstwa nie słyszałam.
Obrazek



Bo wędrowiec, co tu zboczy, przez zamknięte widzi oczy.

Przed otwartą zaś źrenicą -
świat ten - wieczną tajemnicą.

Obrazek

34
Andrzej Pilipiuk pisze:1) człowiek odzywczaja się od pracy. Człowiek bezrobotny przez rok nie jest w stanie wrócić do pracu - z przczyn psychologicznych.



2) pisząc jednocześnie zdobywasz umiejętności zawodowe. Pisz wprawki, fanfiki cokolwiek.
zaraza, w końcu dostarlo do mnie, co jest nie tak, że cale "pisanie" zdechlo mi jak mysz za szafa.



to i patent na napisanie textów powiązanych bohaterem powinien - jako sam pomysł jak przerwac ten @#$%!! zastój - dac mi wystarczajacego kopa, zeby cos sie ruszyło.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

35
Kahmeelah pisze: Bo czy wydanie w tak młodym wieku jest od razu równoznaczne z uznaniem? Wątpię. W każdym razie, ja o drugim Mozarcie w dziedzinie pisarstwa nie słyszałam.


Jacek Dukaj. Debiutował mając lat 15. Ale to szczególny przypadek.



myślę ze optymalne jest debiutowanie na początku studiów.

okres gimnazjum i liceum jest dobry by duzo czytać i ćwiczyć panowanie nad językiem. (oczywiście nie w szkole).



pamiętajcie to nie jest kariera którą sie planuje na lata. Tu się planuje na dekady

36
pamiętajcie to nie jest kariera którą sie planuje na lata. Tu się planuje na dekady


Jest to szalenie frapujące, biorąc pod uwagę fakt, że jakoś nie kojarzę zbyt wielu "wielkich" pisarzy, którzy mieliby tak dalece idące plany. Nie wydaje Ci się, że troszkę przesadzasz? Pofilozofowałbym jeszcze, ale nie o tym temat.



Co do debiutu - debiutowanie na początku studiów (bądź troszkę wcześniej) wydaje mi się optymalne z jednej, prostej przyczyny. Wtedy, na dobrą sprawę, zaczyna się okres, w którym umiemy o siebie walczyć, polatać po redakcjach albo zadzwonić, potem zadzwonić jeszcze raz. I tak aż do skutku. A wszystko tylko po to, żeby ktoś nasz tekst przeczytał (co nie znaczy, że w końcu przeczyta). W tym wieku, mniej więcej, pryskają marzenia o tym, że ktoś sam nas zauważy i wyda tekst. Podejrzewam, że wcześniejsze debiuty to albo efekt dużego farta, koneksji albo dłuższego zaangażowania w coś okołopisarskiego, co daje nam znajomości ( a więc znów - koneksje). Mówię - dzisiaj, kiedy pisze każdy i każdy myśli, że umie pisać. To przeszkadza tym, którzy potrafią pisać naprawdę.

Wniosek: Tak naprawdę wiek, w którym debiutujemy to coś, co w niewielkiej mierze zależy od nas.

Zaleta taka, że po całym tym szarpaniu się zostaną tylko Ci, którzy naprawdę chcą pisać. I tylko nie jestem do końca pewien, czy będą to ci sami, którzy piszą najlepiej.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

37
TadekM pisze:
Jest to szalenie frapujące, biorąc pod uwagę fakt, że jakoś nie kojarzę zbyt wielu "wielkich" pisarzy, którzy mieliby tak dalece idące plany.


wsród moich znajomych są tacy. Może jeszcze nie bardzo "wielcy" - ale nie wykluczone że to właśnie każe im planowac po kilka książek naprzód


Nie wydaje Ci się, że troszkę przesadzasz?


może przesadzam - ale ja tak właśnie robię.



to po prostu rada którą daję ze swojego doświadczenia. Dziś siedziałem planując cykl powieści który będę pisał jak skończę oko Jelenia - czyli gdzieś ok. drugiej połowy 2009 roku.


Co do debiutu - debiutowanie na początku studiów (bądź troszkę wcześniej) wydaje mi się optymalne z jednej, prostej przyczyny. Wtedy, na dobrą sprawę, zaczyna się okres, w którym umiemy o siebie walczyć, polatać po redakcjach albo zadzwonić, potem zadzwonić jeszcze raz.


dodajmy - poniważ zajęcia mamy w róznych miejscach i o róznych porach jest okazja by wpaść do redakcji osobiście i w godzinach jej urzędowania.


W tym wieku, mniej więcej, pryskają marzenia o tym, że ktoś sam nas zauważy i wyda tekst.


jeśli kotś ma takie marzenia powinien się ich natychmiast pozbyć - niezależnie od wieku.



jesli ktoś sadzi że napisze superarcydzieło i z kopa rzuci nim świat na kolana - podobnie.


Podejrzewam, że wcześniejsze debiuty to albo efekt dużego farta, koneksji albo dłuższego zaangażowania w coś okołopisarskiego, co daje nam znajomości


raczej nie. wydaje mi się że wczesny debiut opiera sie na fdwu czynnikach:



a) umiejętności wymyślenia odpowiedniej fabuły

b) umiejętności przelania pomysłu na papier na tylke dobrym językiem by przeskoczyć barierę drukowalności.



mamy niewielu debiutantów nastoletnich bo po prostu ich jezyk jest jeszcze bardzo niewyrobiony. A i z pomysłami bywa kuso.


Mówię - dzisiaj, kiedy pisze każdy i każdy myśli, że umie pisać. To przeszkadza tym, którzy potrafią pisać naprawdę.


nie sądzę. jesli do redakcji przychodzi tekst kogoś kto sądzi że umie to ląduje w koszu. do druku idą teksty tych którzy naprawdę umieją.



problem w tym że nie bardzo jest gdzie sie nauczyć.



Wniosek: Tak naprawdę wiek, w którym debiutujemy to coś, co w niewielkiej mierze zależy od nas.


mysle ze wręcz przeciwnie - wszystko zależy od nas. i wiek debiutu i sam fakt debiutu. pomoc otoczenia bardzo by się przydała - ale zazwyczaj nie można na nią liczyc...


Zaleta taka, że po całym tym szarpaniu się zostaną tylko Ci, którzy naprawdę chcą pisać. I tylko nie jestem do końca pewien, czy będą to ci sami, którzy piszą najlepiej.


to tak jak ze studiami. magistrami zostaja nie najlepsi ale najbardziej odporni...

38
Andrzej Pilipiuk pisze:wsród moich znajomych są tacy. Może jeszcze nie bardzo "wielcy" - ale nie wykluczone że to właśnie każe im planowac po kilka książek naprzód
wiesz co, pisanie z pominięciem weny już rozumiem, ale patent z planowaniem ksiązek mi sie w głowie nie mieści.



i podejrzewam, ze niewielu, poza tobą, jest autorów, którzy działają w ten sposób. A własnie to wpienia takich jak reheg (?)
andrzej pisze:wszystko zależy od nas. i wiek debiutu i sam fakt debiutu. pomoc otoczenia bardzo by się przydała - ale zazwyczaj nie można na nią liczyc...
jak jesteś na garnuszku u rodziców to łatwiej pisać niż jak masz męża/żone i dwoje dzieci.



ad. brak wsparcia - ty tak z własnych doświadczeń?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

39
Im więcej się zastanawiam nad tym czy warto debiutować jako nastolatek, to dochodzę do wniosku, że jest tak dużo aspektów nie sprzyjających nam niepełnoletnim osiągnąć sukces, że chyba trzeba mocno w siebie wierzyć, żeby nie odpaść na starcie. Wydaje mi się też, że niektórzy nie powinni robić wielkich karier jako dziecibo to zwyczajnie spacza psychikę i odbiera dzieciństwo. Zatem warto czy nie warto debiutować młodo?

41
ravva pisze:wiesz co, pisanie z pominięciem weny już rozumiem, ale patent z planowaniem ksiązek mi sie w głowie nie mieści.


kto powiedizał że przy planowaniu nie wolno używać weny? :wink:



ok. sytuacja taka: siedizsz i piszesz ksiązkę. nagle pojawia się pomysł. kompletnie nie ziwazany z tym co robisz ale świetny.



można a) rzucić w kat to co się robi i zacząc coś następnego. b) zanotować pomysł i dalej robić to co się robi aż sie skonczy i wtedy zabierzamy się do kolejnego.



piszę cykl. strzelił mi ponysł na inny cykl. wziąłem notatnik długopis, zanotowałem rozpisałem co bedzie w pierwszych dwu -trzech tomach zamknąlem notatnik wróciłem do ponurego roku 1559 w Bergen.


i podejrzewam, ze niewielu, poza tobą, jest autorów, którzy działają w ten sposób. A własnie to wpienia takich jak reheg


podejrzewam że takich jak ja jest więcej.

dziś np dostałem meila od kolegi po piórze. napisał co pisze i co planuje i co będzie jeszcze nastepne.



Czyli planuje dwie kolejne książki.



(?)
andrzej pisze:ak jesteś na garnuszku u rodziców to łatwiej pisać niż jak masz męża/żone i dwoje dzieci.


i tak i nie. alezy od zakredsu obowiazków domowych/szkolnych.

ad. brak wsparcia - ty tak z własnych doświadczeń?


poniekąd.

Dodane po 6 minutach:
Susan Sue pisze:Im więcej się zastanawiam nad tym czy warto debiutować jako nastolatek, to dochodzę do wniosku, że jest tak dużo aspektów nie sprzyjających nam niepełnoletnim osiągnąć sukces, że chyba trzeba mocno w siebie wierzyć, żeby nie odpaść na starcie.


nie myśl o tym tylko postaw sobie pytania:



a) chcesz czy nie?

b) jesli chcesz to dlaczego nie teraz?



Wydaje mi się też, że niektórzy nie powinni robić wielkich karier jako dzieci bo to zwyczajnie spacza psychikę i odbiera dzieciństwo. Zatem warto czy nie warto debiutować młodo?


jak rozumiem lękasz się debiutować eby nie zrobić przypadkiem wielkiej kariery? :wink: Tu jest Polska. :cry:



co do straconego dzieciństwa: Z Socjalistycznego Zwiazku Młodzieży Polskiej wywalano dopiero po przekroczeniu 35 roku życia. można sobie zatem przedłużyć dzieciństwo do upojenia - to kwestia definicji.

42
ok. sytuacja taka: siedizsz i piszesz ksiązkę. nagle pojawia się pomysł. kompletnie nie ziwazany z tym co robisz ale świetny.


Ok, to jest różnica. Co innego siadać przed biurkiem z myślą: "dziś rozpisuje sceny całego tekstu" (zdarzało się, ale zrezygnowałem z tego - za mało frajdy, a tekst wcale nie jest lepszy), a co innego notować pomysł. To robi chyba każdy, kto nie chce, żeby "pisarstwo" przeciekło mu przez palce.



e, nie sądzę. oieśmielam ich czy co?
Cóż, to temat "pytania do...", a nie "pogaduchy z...". Odpowiadasz na pytania, dyskusja skończona. Można wracać do pisania :wink:


ok. pokaż mi cżłowieka który doszedł do czegoś bez dyscypliny wewnętrznej (pomijam polityków i szczęsciarzy którzy trafili w totka).
Takiego Ci nie pokażę. Ale pokażę setkę takich, którzy dyscyplinę wykazywali w niewielu albo zgoła jednej dziedzinie życia, a osiągnęli sporo, niekiedy nawet stawali się legendami.


Czasem ktoś to kupi ze snobizmu.
Przesadzasz. I dobrze, bo gdyby nie, to kiepsko by z tym narodem było.


Marketing jest im zbędny - co z tego że poznaliby oczekiwania ludzi jak i tak nie sa w stanie napisać tak by im sprostać? Im brakuje umiejętnosci pisania na tyle ciekawie by wytrworzyć sobie warstwę czytelników...
To się zmieni :wink:

Ale mimo wszystko polemizowałbym. Otóż w fantasy tez wydaje się masę beztalenci (no przepraszam, jak słyszę niektóre fabuły do mi się kombajn w kieszeni otwiera), a sprzedaje się to dlatego, że na fantastykę mamy boom, zjdzi praktycznie wszystko, co znośnie napisane, ma ładną okładkę, bohatera - koksa i dużo przemocy, czarów i tajemnic. Hej, Harry Potter! (chociaż z koksa Rowling się jakoś wybroniła).



siła fantastyki jest to że u nas się zarabia a tam sie dostaje. u nas musi być jakość, tam o wszystkim decyduje układ.
Już wiem, czemu samych fantastów tu mamy.







Na deser, pytanie.



Jaka jest stawka za stronę (czy,eeeee, określoną ilość znaków) tekstu (opowiadania) w głównym nurcie? Mowa o początkującym albo debiutancie. Chodzi o pewną granicę, poniżej której swojego dziecka sie oddawać nie powinno. No i rzecz jasna o orientację, żeby złotych gór nie oczekiwać (na wypadek, gdyby takowi osobnicy przerwali na chwilę całowanie żab i wpadli na forum). Bardzo gł. nurt dostaje pod tym względem w dupę w porównaniu z fantasy?

Dodane po 8 minutach:

O, spryt pomylił tematy.

Pardon.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

43
TadekM pisze:
Takiego Ci nie pokażę. Ale pokażę setkę takich, którzy dyscyplinę wykazywali w niewielu albo zgoła jednej dziedzinie życia, a osiągnęli sporo, niekiedy nawet stawali się legendami.


ok. nie ma problemu: ktś chce być pisarzem niech wykaże dyscyplinę przy pisaniu - i już będzie dobrze :twisted:


Czasem ktoś to kupi ze snobizmu.
Przesadzasz. I dobrze, bo gdyby nie, to kiepsko by z tym narodem było.


jest kieepsko. W ubieglym roku najlepiej sprzedala się ksiażka Chmielewskiej "zapalniczka" szczunkowo nakład zszedł w 67 tyś. egz. doreklamowane filmem "pachnidło" (marna ksiąka swoja drogą) bodaj 130 tyś.



Rynek mimo pewnych symptomow odbudowy nadal jest płytki.



Ale mimo wszystko polemizowałbym. Otóż w fantasy tez wydaje się masę beztalenci (no przepraszam, jak słyszę niektóre fabuły do mi się kombajn w kieszeni otwiera), a sprzedaje się to dlatego, że na fantastykę mamy boom, zjdzi praktycznie wszystko,


to nie do końca tak.



z fantasy jest trochę jak z harlekinem. guma do żucia dla oczu. Ale tu bym rozróżnił. Polska fantasy i tlumaczenia to jednak dwa odmienne śiwaty.



obca to głownie cykle przygód jakichś kolesi ciagnące się jak guma etc.

nasza jest bardziej dbłuskotliwa - choć oczywiście i tu trafiają się kichy.





siła fantastyki jest to że u nas się zarabia a tam sie dostaje. u nas musi być jakość, tam o wszystkim decyduje układ.
Już wiem, czemu samych fantastów tu mamy.


no ba :wink:



Na deser, pytanie.



Jaka jest stawka za stronę (czy,eeeee, określoną ilość znaków) tekstu (opowiadania) w głównym nurcie? Mowa o początkującym albo debiutancie.


nie mam pojęcia.



zalęzy jak dotowane jest dane pismo.



mogą nic nie zapłacic a za to uraczyć Cię gadką że "misja", że presitiż druku u nich. A moga zapłaćić krocie bo maja poieniądze z ministerstwa do wydania.



nie potrafię ocenić.

Myslę że żadaj nie mniej niż 40-50 zł/str.

44
Niedawno zadebiutowała książką młoda dziewczyna, lat 16. Nazywa się Paulina Bukowska. Ponoć jej powieść narobiła wielkiego szumu w świecie krytyków. Dziecko wygrało kunkurs doliny kreatywnej i w nagrode "Znak" druknął jej książkę. Poczytałem sobie w necie kilka komentarzy i dowiedziałem się, ze autorka jest drugim Gombrowiczem i Szulcem. Oniemiałem. Długo szukałem tej znaczącej pozycji. Po wielkich trudach zdobyłem. Po przeczytaniu dwóch rozdziałów ogarnął mnie szczery śmiech. Takiego gniota jeszcze nie spotkałem w formie książki.

Moim zdaniem ktoś zrobił autorce wielką krzywdę. Takie życie.

46
Jerzy Reuter pisze:
Moim zdaniem ktoś zrobił autorce wielką krzywdę. Takie życie.


Ale ktoś jej zrobił krzywdę, że ją wydał, czy że nazwał ją drugim Gombrowiczem? :)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”