31

Latest post of the previous page:

Oj Basiu, gdy odniesie sukces, to mi żadne wydawnictwo nie będzie potrzebne (jeśli chodzi o ten jeden konkretny tytuł). Można śmiało podpisać umowę dystrybucyjną z hurtownią (sama), która będzie dystrybuować książki do księgarń.
Poza tym po co przekazywać komuś prawa autorskie, jeśli coś Ci się dobrze sprzedaje?
Nie bardzo widzę sens.

A jeśli nie odniesie, wyjdzie na to, że wydawnictwa miały rację ;)
I słusznie nie podjęły się współpracy.
Mam ciągle nadzieję, że nie będę zmuszona podjąć takich działań, ale kto mi broni mieć w zanadrzu wyjście awaryjne?
;)
Poza tym dobrze jest poznać rynek, mechanizmy, koszty, wszystko co składa się na proces wydawniczy (ja jestem ciekawska istota).

[ Dodano: Pią 24 Kwi, 2015 ]
Sękówka pisze:nie sądzisz, że wydanie tradycjne jest jakimś tam sukcesem albo ma potencjał na sukces
Pewnie, że tak.
100% racji, no ale gdy się nie da?

32
Augusta pisze:100% racji, no ale gdy się nie da?
Zrezygnować? :) Wiesz, ja za młodu chciałem uprawiać akrobatykę, ale byłem za wysoki, a to generalnie dyscyplina dla muskularnych kurdupli. Miałem kumpla który kręcił te wszystkie salta i fiflaki, a ja nie mogłem, z początku strasznie mnie to frustrowało, ale później znalazłem inne dziedziny w których mogłem się fizycznie wykazać. Niestety drogę musiałem rozpocząć od konstatacji, że pewnych rzeczy nie przeskoczę.

Nb. a propos debiutów to w mojej "rodzimej" firmie FS, niedawno przybyło dwóch debiutantów. Znaczy można.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

33
Ha! Tylko, czy sprzedanie 500 egzemplarzy to sukces dla kogoś, kto wydal tradycyjnie? Sczerze powiem, że słyszałam, że 200 to sukces w selfie. Nie siedzę w temacie, nie znam danych, ale to, co obiło mi się o uszy, nie napawa optymizmem. Natomiast, czy tak śmiało można podpisać umowę dystrybucyjną z hurtowniami? Podpisz z sieciami, ale pamiętaj, że to może być duuuży koszt uzyskania przychodu, a nawet strata. Pamiętaj także o kosztach comiesięcznego ZUS-u. I oby coś takiego nie zamknęło Ci drogi do tradycyjnego wydawania, bo że na tej książce nie będziesz potrzebowała wydawców, to jedno. Co z kolejnymi? Warto się również zastanowić, w jaki sposób miałabyś osiągnąć sukces sprzedażowy, bo wstawienie książki do księgarni go nie zagwarantuje. Zwłaszcza jeśli będziesz ograniczać koszty i jakość wydania będzie słabsza niż u wysokonakladowcow, a książka będzie droższa. Korekta, redakcja, skład...

[ Dodano: Pią 24 Kwi, 2015 ]
Nav, ale wiesz, nie chodzi o to, że Augusta ma zbyt powyginane palce i nie trafia nimi w klawiat, :) tylko o to, że ma nierynkową propozycję. Więc czy rezygnować? Moim zdaniem tak, ale tylko na razie.

34
Sękówka pisze:Nav, ale wiesz, nie chodzi o to, że Augusta ma zbyt powyginane palce i nie trafia nimi w klawiat, :) tylko o to, że ma nierynkową propozycję. Więc czy rezygnować? Moim zdaniem tak, ale tylko na razie.
Nie wiem co ma Augusta :) Ja nie radzę nikomu rezygnować, a jedynie przeliczyć siły na zamiary.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

35
Navajero pisze:a propos debiutów to w mojej "rodzimej" firmie FS, niedawno przybyło dwóch debiutantów. Znaczy można.
na temat wydawnictwa FS nie będę się wypowiadać, powiem jedno: ubolewam, że to właśnie oni wydają Ciebie czy też Andrzeja, bo obiecałam sobie, że nie kupię ANI JEDNEJ książki z tego wydawnictwa.
;)
Sękówka pisze:Tylko, czy sprzedanie 500 egzemplarzy to sukces dla kogoś, kto wydal tradycyjnie?
Pewnie, że nie - ale to już coś, poza tym jedno ciągnie drugie (ja tak mam, że gdy przeczytam jakąś powieść danego autora i mi siądzie, kupuję wszystkie pozostałe, które napisał).
Sękówka pisze:Natomiast, czy tak śmiało można podpisać umowę dystrybucyjną z hurtowniami?
Tak. Sprawdzone. Nie ze wszystkimi (np.Azymut korzysta z pośredników), ale z większością tych dużych. Nie mówię o gigantach (Azymut, Olesiejuk), bo oni kupują od mniejszych - obsługujących mniejsze wydawnictwa i selfów. Mam listę ;)
Sękówka pisze:Podpisz z sieciami, ale pamiętaj, że to może być duuuży koszt uzyskania przychodu, a nawet strata.
Z sieciami ciężko, zwłaszcza na początku, ale później jak najbardziej realne.
Co do strat, normalna rzecz, nie zawsze się wychodzi do przodu.
Na niektórych działaniach straciliśmy sporo kasy. Normalka. Taki sam biznes, jak każdy inny.
Sękówka pisze:Pamiętaj także o kosztach comiesięcznego ZUS-u.
E...
Od lat mamy firmę z mężem? A w zakresie działalności (pobocznej) również pisarstwo i wydawanie książek? ZUS nie ma znaczenia, i tak płacimy od lat haracz :P

Jak widać, szykuję się jak na wojnę ;)
Oby nie było to potrzebne.
Sękówka pisze:Więc czy rezygnować?
Nigdy!!! Augusta walczy do końca :D

Uciekam (do Ciebie Basiu).

36
Augusta pisze:
Navajero pisze:a propos debiutów to w mojej "rodzimej" firmie FS, niedawno przybyło dwóch debiutantów. Znaczy można.
na temat wydawnictwa FS nie będę się wypowiadać, powiem jedno: ubolewam, że to właśnie oni wydają Ciebie czy też Andrzeja, bo obiecałam sobie, że nie kupię ANI JEDNEJ książki z tego wydawnictwa. ;)
Nie wiesz co tracisz :P Na poważnie: jeden z tych debiutantów - Gołkowski - jest naprawdę dobry ( drugiego nie czytałem). A propos: skąd ta zemsta nietoperza? :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

37
Zgadzam się, że bardzo wiele książek beletrystycznych wydawanych inaczej niż tradycyjnie jest słabych lub bardzo słabych, trudno byłoby znaleźć ludzi twierdzących inaczej.

Uważam jednak, że w rozmowie z autorem pytanie o wydawcę nie powinno być ważniejsze od pytania o treść pracy. Za niezdrową i krzywdzącą uważam sytuację, w której ktoś lekceważąco ocenia tekst już wówczas, gdy dowie się, że autor zapłacił za jego wydanie.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

38
Marcin Dolecki pisze:Uważam jednak, że w rozmowie z autorem pytanie o wydawcę nie powinno być ważniejsze od pytania o treść pracy. Za niezdrową i krzywdzącą uważam sytuację, w której ktoś lekceważąco ocenia tekst już wówczas, gdy dowie się, że autor zapłacił za jego wydanie.
Masz prawo tak uważać, tylko, że nie żyjemy w idealnym świecie, a jak sam przyznajesz większość takich pozycji jest mocno poniżej średniej. A ludzie lubią uogólniać. Dlatego namawiam do wydawania w normalnym trybie. Nb. ja nie oceniam autorów wydających w samizdacie, oceniam zjawisko. Negatywnie. I też mam do tego prawo.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

39
Przez stulecia autorzy byli poczytni wówczas, gdy ich rękopisy przepisywano :D W skali dziejów cywilizacji druk to ostatni krzyk mody :D

[ Dodano: Pią 24 Kwi, 2015 ]
Mówienie o tym, że nie żyjemy w idealnym świecie, to marne usprawiedliwienie dla czegokolwiek.

Adamie, ja nie użyłem słowa "większość".
Nie próbuję określać, kto ma do czego prawo. Rozmawiamy o faktach. Wskazuję na konsekwencje, jakie mają m.in. Twoje (oczywiście nie tylko) wypowiedzi na forum.
Buntuję się, gdy przy ocenie wartości pracy człowieka decydują czynniki pozamerytoryczne (np. narodowość - tak bywa przy uprawianiu historii nauki).
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

40
Marcin Dolecki pisze:Buntuję się, gdy przy ocenie wartości pracy człowieka decydują czynniki pozamerytoryczne (np. narodowość - tak bywa przy uprawianiu historii nauki).
To nie są czynniki pozamerytoryczne: brak kontroli obniża jakość. To fakt. I każdy ma wybór, nie słyszałem, aby kogoś zmuszono do self-publishingu. Więc sorry Marcinie, ale pozostanę przy swoim zdaniu. I EOT, bo naprawdę nie widzę powodu, aby mielić po raz kolejny te same argumenty.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

41
Navajero pisze: I EOT, bo naprawdę nie widzę powodu, aby mielić po raz kolejny te same argumenty.
Adamie, o to mi chodziło, trzymam Cię za słowo :D
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

42
Pięćset egzemplarzy za książkę naukową, popularno-naukową lub esej filozoficzno-naukowy na polskim rynku wydawniczym? To jednak sukces, może nie największy, ale już całkiem średni. Strona finansowa w tym przypadku często nie podpada ani pod wydanie za opłatą, ani wydanie z opłaceniem. Środki pochodzą często ze środków publicznych. Rolę pośrednika pełni uczelnia albo inny dysponent. Ponadto istnieje niekiedy zawodne sito w postaci recenzentów naukowych.

Odnośnie krytyki literackiej. Nie sposób się nią rzetelnie zajmować, nie czytując poszczególnych utworów. A że książek ukazuje się dużo, fach trudny, średnio opłacany, w mediach często marginalizowany, to i niewielu ludzi się tym zajmuje, i muszą oni przyjmować kryteria pozamerytoryczne przynajmniej na wstępnym etapie selekcji.

Nie należy mylić krytyka z krytykantem, wbrew pewnym skojarzeniom językowym istnieje również bardziej szlachetne rozumienie krytyki jako rozważania, roztrząsania. Stąd też słynne kantowskie krytyki ("Krytyka czystego rozumu", "Krytyka praktycznego rozumu" i "Krytyka władzy sądzenia") nie jeżdżą po ludzkich władzach poznawczych. Zresztą, to byłoby niedorzeczne u takiego racjonalisty jak Immanuel Kant... :P

W filozofii z rynkowym powodzeniem dzieł, to w ogóle dziwna sprawa. Taki Fryderyk Nietzsche (z zawodu filolog klasyczny) publikował u normalnych wydawców, ale za własne pieniądze i w niewielkich nakładach (gdzieś koło stu egzemplarzy o ile dobrze pamiętam). Docenienie literackie przyszło właściwie dopiero po śmierci i to za pośrednictwem krytyki i znawców. Nietzsche jako profesor z Bazylei, przedwcześnie emerytowany z powodu stanu zdrowia, wysyłał swoje książki - jak to mówią - komu trzeba. :) Dziś jego książki są regularnie wznawiane, również w Polsce, co więcej, wydaje się nawet te młodopolskie przekłady, które są ogólnodostępne w Internecie (prawa autorskie do przekładu wygasły). Na pewno pewną rolę odgrywają tu programy studiów humanistycznych. Ale chyba nie tylko...

43
Navajero pisze:A propos: skąd ta zemsta nietoperza? :)
Z absolutnego i totalnego braku szacunku dla debiutantów wysyłających propozycje wydawnicze.
ZERO odpowiedzi.
ZERO.
A gdy zadzwoniłam i poprosiłam o możliwość rozmowy z kimś rozpatrującym propozycje wydawnicze, usłyszałam od pani sekretarki (chyba, bo nie przedstawiła się, mimo że poprosiłam) że nikt ze mną nie będzie rozmawiał, bo szanowni redaktorzy NIE MAJĄ CZASU na rozmowy z debiutantami i skoro nie odpisują, widocznie nie są zainteresowani.

Takiego traktowania NIE MA nigdzie indziej.
Więc, jeśli nie mają szacunku dla mnie, ja nie mam dla nich.

W wielkich wydawnictwach (Publicat, Foksal, Prószyński, Znak itd.) rozmawiają, odpisują, odpowiadają na pytania, a w FS spuszczają w kiblu. Koniec. Kropka.

44
Augusta, to się często zmienia. Ja swego czasu z takich powodów wkurzyłam się na Prószyńskiego i W.A.B. Przy czym nie dzwoniłam nawet po to, żeby się dowiedzieć, co z propozycją, ale po to, żeby poinformować, że podpisałam umowę z innym wydawnictwem i nie ma sensu, żeby rozpatrywali moją sprawę. w Prószu nie chcieli mnie połączyć z redakatorem, więc poprosiłam sekretarkę, aby przekazała moją informację. Chyba zapomniała. Rok PO WYDANIU książki dostałam od Prósza odpowiedz. Więc nie warto się zrażać, bo to często nie kwestia wydawnictwa, a jego personelu. Dzisiaj Prósz odpowiada niemal na każdą propozycję.

46
Lubię mieć książki na własność. Gdy jeszcze korzystałam często z biblioteki, zawsze po przeczytaniu czegoś, co mi się wyjątkowo spodobało, kupowałam książkę żeby mieć i móc do niej wracać, kiedy chcę.
Teraz od lat nie chodzę do biblioteki - tylko kupuję :)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron