46

Latest post of the previous page:

A ja się zgadzam z Naturszczykiem. Autor musi mieć nieco megalomańskie przekonanie, że utwór jest dobry - ocena jest subiektywna, ale psychologicznie uzasadniona. Inaczej... no cóż, kiedy nie jestem pewien, że to co napisałem, jest dobre, idzie do kosza, co mi się zdarza - ostatnio z powieścią SF, która tam wylądowała, choć nieostatecznie. Ale nie śmiałbym jej, albo fragmentów, proponować żadnemu wydawcy.

Ocen obiektywnych nie ma, redaktor też musi być przekonany, że to dobra powieść, aby wydawca puścił drukiem :) wciąż poruszamy się w kręgu subiektywnym jak nie wiem co :)

Za to zdarza się, że autor nie wie... ja na przykład nie wiem, czy moja najnowsza powieść to fantastyka, czy nie? Użycie mikstury, po której zażyciu bohater się zmienia to już fantastyka, czy jeszcze tekst odwołujący się do klasyki literackiej, tej od Tristana i Izoldy czy Swifta? (Którzy tylko przez fantastów postrzegani są jako fantastyka.)

Ergo: autor może mówić "nie wiem", ale nie w kwestii jakości swego utworu.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

48
Navajero pisze:Grupa wsparcia dla odrzuconych przez wydawnictwa autorów? Nie szkoda Wam czasu na takie pierdoły? Odrzuciło Cię jakieś wydawnictwo? Być może trafiłaś na kiepskiego redaktora. Odrzuciło dwa - trzy? Znaczy nie umiesz pisać, albo jeszcze nie ten poziom. Bo dobre teksty weźmie każde wydawnictwo, nie oszukujmy się - oni nie robią nikomu łaski, oni na tym zarabiają.
Powiedzmy tak: bywają książki nowatorskie, przełomowe na których redaktorzy - rutyniarze się nie poznają. z tym zarabianiem też bywa różnie. Są redaktorzy którzy nie potrafią dostrzec potencjału książki (ale jak z łaski wydadzą a książka zrobi furorę to będą sie chwalić "to ja go/ją odkryłem) ;)

2-3 wydawnictwa to nie jest zwłaszcza w naszym dziwnym kraju ŻADEN wyznacznik. Mi Wędrowycza odwaliła Supernowa, Prószyński niby przyjął ale przez ponad rok nie podjął żadnych kroków aby to wydać, wydawnictwo 3,49 może by i wydało ale się akurat zwijało, Alfa odrzuciła, Binaria niby chciała ale nic z tego nie wynikło. Czyli pięciu wydawców teraz sobie w brody pluje.

Norweski Dziennik odrzuciły 4 wydawnictwa. A przepraszam - Supernowa nie wiem czy przeczytała więc nie mogę mówić że odrzuciła ;) Fabrykanci wydali to chyba z litości i zdaje się to było miłe rozczarowanie...

Operację Dzień Wskrzeszenia - projekt pierwotny 16 tomów (wysyłałem jako próbkę dwa pierwsze) odrzuciły dwa wydawnictwa a Fabryka podeszła jak kot do jeża.


Dlategho odrzucenie przez 2-3 wydawnictwa nie znaczy NIC.
jak odrzuci powiedzmy 7-10 to owszem.

powiedzmy może tak: odrzucenie przez 5 wydawnictw jest poważnym sygnałem ostrzegawczym.

Rzecz druga: jak się już napisze arcydzieło - 300 stron które mają podbić świat to może warto w te podboje ciut zainwestować i poszukać redaktora który za parę(set) złotych przejrzy pierwsze 20 stron i da uwagi.

Rzecz trzecia: tłumaczyłem doi znudzenia. Zanim przyniesiecie arcydzieło 300 stron to najpierw weźcie wydajcie parę opowiadań.

49
icy_joanne pisze:
Naturszczyk pisze: Andrzeja nie pytam, bo wiem, że ON jak Kraszewski. Kończy jedną i tego samego dnia zaczyna inną :oops: :lol: :lol: :lol:
W końcu to rzemieślnik - kiwają smutno głowami artyści, czekając na przypływ weny jak na mannę z nieba. :)
wena nie istnieje. sorry.

wiara w wenę jest jak wiara we wróżkę zębuszkę.
tyko bardziej szkodliwa.

widzę to tak: są dni kiedy nie da się pisać. ktoś nam umarł, dostaliśmy łomot od dresiarzy, zawaliliśmy egzamin, musimy naprawić dach etc. Są POWODY. Inne dni nie różnią się od siebie.

Dziś jest taki sam dzień jak wtedy w 2ooo kiedy napisałem 46 stron w ciągu jednej doby.
Powiedzmy: jestem starszy o dziesięć lat - ale to nie jest tyle by bardziej się męczyć przy robocie.

widzę to inaczej: mam do opowiedzenia historię to ją opowiadam. Coś nie idzie. Coś się zacięło. Może dlatego że nie mam nic do opowiedzenia? Może brak mi słów a może brak mi pomysłu... A może wydaje mi się ze nie mam pomysłu - bo w rzeczywistości chciałbym opowiedzieć o czymś innym.

Może dziś nie jest dobry dzień na pisanie o wampirach tylko trzeba jako przerywnik machnąć wędrowycza. Etc.

Wszystko jest kwestią nastawienia. Trzeba sobie powiedzieć: Dziś idę po zwycięstwo.
Napisałem 10-15-20 stron. Napisałem kiedyś. Dziś jest taki sam dzień. Dziś jest lepszy dzień - bo mam Doświadczenie. Ja dziś WIEM że się da.

*

Co do jednego Navajero ma rację: za dużo czasu na necie - za mało czasu na pracę.
napiszcie 50 opowiadań i 10 powieści to możemy poteoretyzować dlaczego nie idzie.

50
Andrzej Pilipiuk pisze:Dlategho odrzucenie przez 2-3 wydawnictwa nie znaczy NIC.
jak odrzuci powiedzmy 7-10 to owszem.

powiedzmy może tak: odrzucenie przez 5 wydawnictw jest poważnym sygnałem ostrzegawczym.
Pamiętaj, że jak startowałeś z Wędrowyczem to były inne czasy, teraz droga dla debiutantów jest dużo bardziej niż kiedyś "przetarta". Stąd nie wyobrażam sobie, aby kilka wydawnictw pod rząd odrzuciło naprawdę dobrą ksiazkę. Ale to moje, osobiste zdanie :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

51
Zanim ludzie zaczną się kłócić o wenę powinni ją sobie wpierw zdefiniować. Może kłócimy się bez sensu. Jak nazwać następujące rzeczy:

1. Przez pół roku z przerwami piszę opornie 107 stron maszynopisu. Niektóre fragmenty w mękach bo jakoś nie idzie. Aż tu nagle KLIK: w trzy tygodnie napisze się niemalże lekką ręką 150 stron. Jakbym miała się skupić tylko na pisaniu, to wyszłoby nawet i szybciej. Przypływ chęci do pracy?

2. Siedzę i myślę. Napiszę coś, ale nic fantastycznego nie przychodzi mi do głową. KLIK. Teraz widzę ich wszystkich: bohatera, jego świat, zamysł fabuły, ostatnią scenę. W międzyczasie obraz się wyostrza i dostrzegam szczegóły, zmieniam je wiele razy, ale wiem gdzie zmierzam. Zwyczajnie: pomysł?

3. Pierwsza w nocy. Nie śpię. KLIK. Muszę napisać wiersz, pasujący do tworzonego opowiadania. Muszę, nie zasnę. Wstaje, piszę, idę spać. Rano - choćby mnie szlag trafił nie wymyśliłabym już innego wiersza. A w ogóle to ja wierszy nie pisuje, jakoś nie ta bajka, tamten mi wpadł do głowy i czułam wewnętrzny przymus, żeby go przelać na papier czyli na żółte karteczki, które znalazłam pod ręką. Odruch kompulsywno- impulsywny?


Nie chciałabym zaczynać dyskusji o wenie, bo ileż można, ale po prostu jestem ciekawa jak Andrzej by to nazwał.

52
Nie wierzę w natchnienie i wenę...
Zgadzam się z Andrzejem, opowiadam historię i jak mam ją w głowie to piszę (czasami robiąc przerwy na obiad - tylko dlatego, że nie chcę przykrości robić żonie - bo nie czuję głodu). Z tym, że ja nie lubię skakać. Teraz tak zrobiłem i muszę dopisać jeden ostatni rozdział(ale w środku) i się wściekam, bo wtedy wiedziałem, co, jak, kto. A teraz mi idzie jak krew z nosa.

53
Myślę, że największą przyjemność człowiek czerpie z pisania wtedy, gdy w głowie ma tylko ogólny zarys, a większość wydarzeń wymyśla z biegu, w trakcie pisania. A jeśli wszystko już wie i pozostało mu tylko przelewać pomysły na papier, dodając od czasu do czasu nudne opisy, traci zapał. Bo to właśnie ta przyjemność sprawia, że chce nam się pisać, a chęć popycha następne trybiki w maszynie, którą nazywamy weną. Gdy pisanie nie sprawia przyjemności, trzeba te trybiki w maszynie uruchamiać ręcznie, co jest cholernie nużące i lepiej odświeżyć karty w firefoxie niż pisać następne zdania.

54
Vialix pisze:A jeśli wszystko już wie i pozostało mu tylko przelewać pomysły na papier, dodając od czasu do czasu nudne opisy, traci zapał.
Głowa autora w tym, aby opisy nie były nudne.
Vialix pisze:Gdy pisanie nie sprawia przyjemności, trzeba te trybiki w maszynie uruchamiać ręcznie, co jest cholernie nużące i lepiej odświeżyć karty w firefoxie niż pisać następne zdania.
Tym właśnie różni się zawodowiec od amatora: ten pierwszy pisze kiedy chce i musi ( bo gonią go terminy, umowy, obiecał itp.), ten drugi jak ma ochotę. Niestety przy pisaniu większych tekstów, trzeba sobie narzucić pewną dyscyplinę. Mówiąc krótko - pisać codziennie. A wykpiwania "weny" nie wymyślił Andrzej Pilipiuk :) Już Gustaw Flaubert uważał, że powoływanie się na wenę to wymówka dla leniuchów i trucizna dla twórczych umysłów. Mawiał, że: "natchnienie polega na tym, aby zasiadać do pracy co dzień, o tej samej godzinie". Aha - i nie uchodził za rzemieślnika... :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

55
a ja mam tak czasami, że niby wiem co chcę napisać, mam jakiś tam konkretny rys w głowie ale gdy chcę go przelać na papier nic z tego nie wychodzi albo efekt mnie nie satysfakcjonuje. Zwyczajnie. Ostatnio właśnie piszę coś większego i zatrzymałam się w połowie 9 rozdziału i za cholerę nie mogę dalej ruszyć. Koncepcja jest ale jak ją słownie zobrazować?? Próbowałam kilka razy, pisałam, kasowałam, wreszcie wczoraj zakończyłam rozdział i jestem kompletnie nie zadowolona. Nie podoba mi się, a najdziwniejsze jest to, że mój mąż upiera się że to dobry rozdział a ja mam wrażenie zupełnie inne. Pewnie ważniejsze jest moje zdanie w końcu to ja mam coś do napisania i moja opinia powinna sie liczyć ale może my (piszący) czasem nie mamy racji i to co dla nas fajne może być zupełnie bezsensowne dla czytających i na odwrót?
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

56
Iska - może to cię zdziwi ale twój mąż może mieć rację. Wiele już razy to co mi się nie podobało w tym co zrobiłem, według czytelników było dobre.. Więc nie przekreślaj jego odczuć, to my piszemy, ale oni w końcu oceniają, a my nie jesteśmy nieomylni.

57
iska36 pisze:Pewnie ważniejsze jest moje zdanie w końcu to ja mam coś do napisania i moja opinia powinna sie liczyć
Jeśli piszesz dla siebie, ważniejsze jest twoje zdanie. Jeśli piszesz "dla świata", ważniejsze jest zdanie czytelników.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

59
Pamiętaj, że jeśli będziesz tak cały czas robiła, to w końcu powie ci - Kochanie, kocham cię jak nikogo na świecie, ale nie podrzucaj mi tego do wyrażenia opinii, bo później i tak jej nie wykorzystujesz. Sorry, skarbie, ale w takim przypadku wolę wyskoczyć na piwo z kumplami niż czytać twoje... Dzieło....
Skoro pytasz o opinię, to później z niej korzystaj, albo przestań mu truć głowę - On ci tego nie powie, ale ktoś taki ja - zawsze.
Trzymaj się krajanko.

61
Wena istnieje, ale jak dla mnie - na etapie wymyślania. Potem to chyba jak u wszystkich Fioletowych: praca organiczna :) tyle, że jak mi nie idzie w jednym, strugam drugie - stąd chyba u mnie takie skoki między gatunkami :)

A co do pytania innych, fakt - uwagi bliźnich należy wykorzystywać :) zresztą, jak się dobrze dobierze próbę tych czytających, to ich opinia, jak pisze Naturszczyk, ma wartość często większą od naszych odczuć, bo my wiemy o tekście to, czego nie wie nikt inny: intencje, jakieś drobiazgi, ale gorzej widzimy cały ten las, jakim jest tekst :) też tak mam, że czasem komuś podoba się coś, na co ja patrzę krzywo i odwrotnie :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron