61

Latest post of the previous page:

Thana pisze:Osądzanie z góry: "nikt go nie chciał i dopóki nie udowodni, że tak nie było, jest zerem" to wygodne uproszczenie, nic więcej. Dopóki nie przeczytamy, nic tak naprawdę o dziele nie wiemy. A nasze osądy to zwykłe domysły.
Nasze życie składa się z wygodnych uproszczeń: teoretycznie facet spod budki z piwem może okazać się lepszym diagnostą od Twojego lekarza ( kto wie, może to ordynator szpitala wojewódzkiego na urlopie?), ale jak Ci coś dolega to podrepczesz do przychodni, a nie pod budkę z piwem, prawda?

Nb. odnoszę wrażenie, że ta dyskusja staje się coraz bardziej jałowa, a argumenty coraz bardziej odjechane, tak, że chyba sobie odpuszczę, bo nie widzę się w roli obrońcy okopów Świętej Trójcy. Jeśli ktoś nie widzi różnic między samizdatem, a wydawaniem w normalnym trybie, to ma problem. Ale to wyłącznie jego problem. Mnie nic do tego.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

63
Oczywiście, i ten pojedynczy przypadek ( bo jakoś nie słychać o zalewie rynku księgarskiego plagiatami) upoważnia do "podsumowania" setek istniejących w Polsce wydawnictw... Zaraz padnie "argument" że samizdaty są lepsze :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

64
Nav, mnie się wydaje, że Ty nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy: w całym tym kociołku selfpublishingowym są nie tylko autorzy, których "sito odsiało, bo byli za słabi". Są także tacy, którzy w ogóle do tego "sita" nie podeszli. Myślę, że są to ludzie albo zbyt niepokorni (przypadek naszego hipotetycznego alterglobalisty), albo przeciwnie - za pokorni (przypadek hipotetycznej chorobliwej nieśmiałości i lęku przed autorytetami). W warunkach, gdy jedyną możliwością było "przejście przez sito", oni po prostu nigdy nie wychodzili z szuflady. Teraz mają alternatywną ścieżkę, więc wychodzą. Czasem sama się głęboko zastanawiam nad jakąś całkiem interesującą książką, dlaczego dany autor nie próbował tradycyjnie. Bo gdyby próbował, to gdzieś by się przecież z tą książką zaczepił, skoro wychodzą podobne z wydawnictw. I takie mam przypuszczenia, że widocznie nie nadawał się na pisarza współpracującego z wydawnictwem - nie zawsze z powodów warsztatowych, czasem z charakterologiczno-psychologicznych. Gdyby self-możliwości nie było, taki ktoś siedziałby po prostu w szufladzie i nie mielibyśmy z nim problemu, bo co z oczu, to z serca.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

65
Thana pisze:Nav, mnie się wydaje, że Ty nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy: w całym tym kociołku selfpublishingowym są nie tylko autorzy, których "sito odsiało, bo byli za słabi". Są także tacy, którzy w ogóle do tego "sita" nie podeszli.
Biorę. Tylko jaki to procent? Czy to realnie rzutuje na zjawisko selfpublishingu czy też pozostaje nic nieznaczącym marginesem? IMO to drugie. Bo choćby ktoś był nie wiadomo jak nieśmiały, może dzisiaj wysłać swój tekst pod pseudonimem na jakiś konkurs, do czasopisma - jednym słowem sprawdzić się, nadal pozostając nieśmiałym. Nie musi brylować w telewizji, spotykać się z fanami, posiadać FB. Wystarczy, że dobrze pisze. Tyle teoretyzowania, dalej mi się nie chce, trzeba pisać :) Natomiast nie mam nic przeciwko, abyś Ty czy ktokolwiek inny założył temat z konkretnymi przykładami znakomitych książek wydanych w samizdacie. Tam można będzie ciągle aktualizować listę tych "nieśmiałych alterglobalistów". W ten sposób moglibyśmy przejść od teorii do praktyki ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

66
Jest już gdzieś tu taki wątek. "Perły selfpublihingu" się nazywa czy jakoś tak. Tam podawałam nawet tytuły kilku ciekawych książek. Właśnie takich, nad którymi się zastanawiałam, dlaczego autor wybrał akurat taką ścieżkę.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

67
Mogłabyś zlinkować? Bo nie mogę znaleźć. Chciałbym policzyć te perły :P A w wolnej chwili może i zerknę na którąś z bliska.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

68
Zabij mnie, ale wątku nie znajdę. :) Podam Ci za to cztery tytuły, zerknij w wolnej chwili: Krzysztof Bielecki "Defekt pamięci", Marcin Osikowicz "Mężczyźni bez przyczepności", Edyta Niewińska "Kosowo", Paweł Sajewicz "Gwelfów i gibelinów".
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

71
Pani Baronowa nie byłaby sobą, gdyby nie ujęła się za jakimiś wykluczonymi :-P
Tak mi się widzi, że dotychczasową dyskusję dałoby się zamknąć w pewnej formule, i tak:

1. Negatywny stosunek do selfpublishingu i jego owoców ma swoje uzasadnienie i rację bytu jako reguła ogólnego stosowania, przydatna przy klasyfikacji: a) pisarzy b) ewentualnych lektur.

2. Od reguły bywają wyjątki, reguły nie zawieszają, ale że bywają, nakazuje to niejaką ostrożność i stępienie kategoryczności sądów.

3. W dalszym ciągu rzut oka na okoliczności towarzyszące, a zwłaszcza wypowiedzi, tudzież fragmenty dzieł uczestników sektora SP są wystarczającą wskazówką do oceny konkretnego przypadku nawet dla średnio przytomnego czytacza.

Howgh. Powiedziałem :-P

72
Podpisuję się wszystkimi czterema łapami pod postem Leszka :) O to mi z grubsza chodziło.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

74
Leszek Pipka pisze:Pani Baronowa nie byłaby sobą, gdyby nie ujęła się za jakimiś wykluczonymi
Panie Hrabio, pańska przenikliwość zwaliła mnie z nóg! Jak to czasem można oberwać nagą prawdą między oczy... :D

Wydaje mi się (poprawcie mnie, jeśli się mylę) że aktualnie jestem czytelniczo obeznana z selfpublishingiem najbardziej z Szanownego Grona, gdyż czytuję go regularnie. I moje doświadczenia czytelnicze są następujące:

1. To jest totalna jazda po bandzie. Nie idziesz główną drogą, tylko zaułkami. A w zaułkach - wiadomo. Jeśli trafisz źle, to nie będzie średnio źle, tylko koszmarnie źle. ;) Jeśli trafisz dobrze, będzie niespodziewanie dobrze - ciekawie, osobliwie, nietypowo.

2. Jeśli nie masz wyrobionego gustu, nie próbuj, bo oszalejesz. Czytaj sobie grzecznie, co Ci wydawnictwa przefiltrują i podsuną, bo inaczej stracisz wszelkie wyczucie dobra i zła. Grzebanie w selfpublishingu jest dla żądnych przygód, ale zarazem stojących mocno na nogach.

3. Ponieważ selfpublisherzy nadal mają złudzenia, że autor może sam sobie zrobić redakcję i korektę (trudno o gorszy błąd, niż takie myślenie) spodziewaj się redakcyjnej kaszanki (choć czasem i tu bywają wyjątki, ale to jest naprawdę rzadkość). Liczę, że to się kiedyś zmieni na lepsze.

4. Uważajmy z pogardą. Bezrefleksyjne wpychanie kogokolwiek do wora z napisem "jesteś zerem, bo robisz tak czy owak" może nam się kiedyś odbić czkawką.
Czyli innymi słowy:
Leszek Pipka pisze:reguły nie zawieszają, ale że bywają, nakazuje to niejaką ostrożność i stępienie kategoryczności sądów.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

75
kfk pisze:Leszek Pipka, Nie mogłeś tego posta wkleić wcześniej? Jak pomyślę ile czasu trzeba zmarnować, żeby dojśc do takiej oczywistości ;)
No tak, ale na Wery siedzimy wszyscy, żeby uprawiać magiel towarzyski, zwany dalej interakcją społeczną :-) To nigdy nie jest strata czasu, można robić znacznie gorsze rzeczy w ramach czegoś, co nazywamy tu "miastpisaniem".

A tak a propos: te Twoje literki... Ledwo się jednych wykułem, to sobie drugie przytargałeś. Nie można to było po ludzku - KFC? :-P

Uwagi Thany zasługują na to, żeby przeczytał je każdy, kto chce zabierać głos w sprawie selfpublishingu trzymając się któregoś z dwóch podstawowych wzorców. Opinia praktyka jest nie do przecenienia...

76
Leszek Pipka pisze:A tak a propos: te Twoje literki... Ledwo się jednych wykułem, to sobie drugie przytargałeś. Nie można to było po ludzku - KFC? :-P
Powiedzmy, że kfk brzmi bardziej literacko, może nawet dodam j.kfk??? :wink:

[ Dodano: Pią 05 Gru, 2014 ]
Leszek Pipka pisze:Uwagi Thany zasługują na to, żeby przeczytał je każdy, kto chce zabierać głos w sprawie selfpublishingu trzymając się któregoś z dwóch podstawowych wzorców. Opinia praktyka jest nie do przecenienia...
Racja. Leniwiec to bardzo dobry projekt, na temat i bez pływania w nieokreślonych rejonach rozważań kto naprawdę jest pisarzem
:D
http://ryszardrychlicki.art.pl

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron