Navajero pisze:Ilość osób które zdecydowały się w Polsce na edukację domową, nie przekracza kilkudziesięciu. Ich motywy są czesto religijno - sekciarskie ( jak i na Zachodzie).
z tego co wiem - a mam kontakty
przynajmnije część zabrała dzieci ze szkół z obawy przed szalejącą tam przemocą i demoralizacją.
Navajero pisze:
Naprawdę wydaje Ci się, że dasz radę zastąpić fachowego nauczyciela ze wszystkich przedmiotów? Dopiero taka edukacja to okaleczanie dzieci...
Okaleczanie... Khm... tu bym polemizował.
informacje o sposobach wyliczenia szybkości zsuwu bryły sztywnej po płaszczyźnie nie są potrzebne nikomu.
Navajero pisze:
Oczywiście można sobie podziamgać, ale nikt z marudzących ( jestem pewien, że nawet Andrzej tego nie zrobi) nie wypisze dziecka ze szkoły, aby przejść na edukację domową.
ja nie wypiszę bo mi żona nie pozowli.

ok. zdaje sobie sprawę że wielu rzeczy bym dziecka nie nauczył.
Navajero pisze:
Co najwyżej znajdzie najlepszą szkołę w okolicy...
o ile taka jest. W mieście gdzie jest w miarę dobrze rozwinięty system komunikacyjny można kierowac sie tym kryterium. ale w mieście powiatowym gdzie do byboru sa rzy licea kiepskie złe i fatalne tego wyboru po prostu nie ma.
Navajero pisze:
ale niemożność zmuszenia rodziców do zainteresowania się własnymi dziećmi, dopilnowania ich nauki
tu się zgodzę.
Navajero pisze:
i brak możliwości przekonania uczniów, że nauka do czegokolwiek im się przyda.
...bo naprawdę się nie przyda?
Navajero pisze:
Oni po prostu nie chcą się uczyć. /.../ a 3/4 rodzin to rodziny patologiczne?
ok. teraz zadajmy sobie pytanie - czy jest sens czegokolwiek ich uczyć?
ich to boli, nas to boli, budżet kraju na tym cierpi. Czy nie lepiej jak za cara "wilczy bilet", kopa w zad, krzyżyk na drogę. Zostań babką od malowania paznokci lampucerom, albo sprzedwcą telefonów komórkowych na tym się znasz i z tego wyżyjesz nie obciążając społeczeństwa.
Przed wojną dziewczyny po 13-14 lat pracowały u krawcowych, byly praczkami, stały za ladą w sklepie etc. A teraz dzieic dojrzewają podobno szybciej (choć jak patrzę to nie chce mi się wierzyć).
powszechy przymus nauki to wymysł francuskich encyklopedystów ktorym wydawało sie każdy chcialby się uczyć gdyby mial takie możliwości.
a kto to wdrożył? rewolucja francuska próbowała ale nie starczylo kasy i pary. W bodaj 1806-tym obowiazek edukacji wprowadziły Prusy. A po co? by wyprać mózgi rekrutom do przyszłych wojen...
Navajero pisze:
Dobry nauczyciel nauczy Cię w ciągu miesiąca więcej, niż ty sam siebie po pięciu latach. Bo nie będzie musiał wyważać otwartych drzwi, badać tego co już dawno zostało zbadane.
tu z przykroścą muszę się zgodzić.
jedyny problem w braku nawet nie dobrych, ale w miarę dobrych nauczycieli.
spotkałem w życiu czworo belfrów z prawdziwego zdarzenia. a to chyba niewiele jak na dwie podstawówki i liceum.
Navajero pisze:
Bo chcecie otrzymywać uwagi i wskazówki od bardziej doświadczonych od siebie, zamiast w pocie czoła samouczyć się pisarstwa...
jest jeszcze jeden problem - w zasadzie dwa.
1) czy zechcą skorzystać
2) co zdołamy przekazać. Jedna godzina wykladu to równoważnik ok 60 stron maszynopisu.
tu są potrzebne stacjonarne warsztaty.