76

Latest post of the previous page:

Thana pisze:Ale gdybyś tańczył z gwiazdami i gadał w popularnych tygodnikach o swoich kolacjach, to byś się wypromował lepiej, prawda? Ale tego nie zrobisz, prawda? A przecież więcej książek byś sprzedał, bo by czytelniczki tygodników pamiętały, jak wyglądasz - czyż nie? ;)
Otóż - nie, niekoniecznie.
Cały czas tu piszę, rzucając grochem o ścianę, że to punkt widzenia telewizyjny czy medialny, a nie oparty na znajomości rynku wydawniczego. Targety czytelników książek i oglądaczy programów z celebrytami są najczęściej ROZŁĄCZNE, poza wyjątkami.

I tyle. Zabrakło mi grochu :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

77
Romek Pawlak pisze:Targety czytelników książek i oglądaczy programów z celebrytami są najczęściej ROZŁĄCZNE,
No jak to? Przecież Sky pisał, że nie kupi Drukarczyka, bo nie pamięta, jak ten wygląda (chociaż jego książkę pamięta, bo mu się podobała)? :D Nie wystarczy, że facet dobrą książkę napisał, gęby nie pokazuje, to przegrany jest... Swoją drogą, ja też nie wiem, jak Drukarczyk wygląda, ale książkę jego kupiłam, bo mi się opowiadanie podobało. Promocja autora, poza publikacją fajnego opowiadania, nie była mi do niczego potrzebna.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

78
Romek Pawlak pisze:zwykle to może podbić sprzedaż o max. kilkaset egzemplarzy.
Też mi się tak wydaje, chociaż statystyk oczywiście nie znam. Wg mnie taka autopromocja ma sens chyba tylko w przypadku elektronicznego SP, gdy kompletnie nie ma się kasy nawet na minimalną kampanię reklamową. A więc możemy się spodziewać takich lansów w nadchodzących czasach.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

79
Romek Pawlak pisze:Mam wrażenie, Thano, że mocno rzecz całą demonizujesz. Bo co czytelnicy książek Navajero, Sapkowskiego, Dukaja czy Andrzeja Pilipiuka, wreszcie moich - wiedzą o naszym życiu prywatnym? Niemal nic. Najczęściej to, na co my sami wyrazimy zgodę.
gdybym miał zaczynać przygodę od początku musiałbym się dobrze zastanowić nad pseudonimem.

bo ma to swoje plusy i minusy. Plusy - nazwisko rozpoznawalne i czasem uda się załatwić coś co byłoby trudno załatwić "człowiekowi z ulicy". (np gdy grzebałem za starymi zdjęciami z Wojsławic fama "pisarz z naszego miasteczka" coś tam pomogła popchnąć do przodu...)

Z drugiej strony już teraz wolałbym być mniej rozpoznawalny.

80
Przykład promocji, jaka do mnie przemawia:
http://szortal.com/node/1409

Podoba mi się te kilka zdań Dariusza Domagalskiego o jego książce. Podoba mi się dołączony fragment, chociaż budzi pewne wątpliwości. Tarkwiniusz Pyszny to postać legendarna, nie historyczna? Bestia miała na imię Beliar, nie Belial? Ale nawet te wątpliwości skłaniają mnie do kupna książki, bo a nuż wyjaśni mi ona, jak to jest?

Już połknęłam haczyk, już pamiętam o "Silentium Uniwersi" i już ją mam u siebie na liście "do kupienia". Teraz przydałby się dobry dziennikarz, który z Autorem porozmawia, zada mu sensowne i ciekawe pytania, pozwoli powiedzieć więcej. A potem kilka porządnych, uczciwych recenzji. Tego IMO potrzeba najbardziej: wiedzy, uczciwości, pasji. Zarówno ze strony twórców, jak i ze strony promujących. Reszta to cuda na kiju, czasem zbędne, a często wręcz szkodliwe.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

81
Jako czytelniczka rzadko czytam recenzje, zwlaszcza te blogerskie. Śledzę natomiast nowości kilku wydawnictw, które zazwyczaj wydają książki warte moim zdaniem uwagi.
Ale oczywiście jeśli o jakiejś książce dużo sie mówi w mediach, to zwraca to moją uwagę. Ale kupuję rzadziej, ponieważ ostatnio najwięcej jest njusow o książkach rozmaitych celebrytow. Natomiast jako autorka mam jeszcze zbyt małe doświadczenie, by się wypowiadać na temat promocji książki. Myślę, ze autor powinien się zajmować pisaniem, a promocja należy do wydawcy. Książki czytają i kupują ciągle ci sami ludzie i jeśli nie jest się żoną pewnego elektryka, to raczej nie ma szansna to, żeby nasze dzieło zechcieli kupić tzw "zwykli ludzie", czyli ci, którzy nie czytają.

82
Dzisiaj chyba nie ma dobrej promocji bez kłamstwa, naciągactwa, litości i oczywiście wielkiej pracy.
Jak to działa? Hmm... Ciężko ustalić mechanizm. Trzeba wzbudzać zainteresowanie i budować poczucie własnej odrębności. Można także starać się jak najbardziej przybliżyć do czytelników dając im do zrozumienia, że przed napisaniem książki mieliśmy naprawdę wielkie problemy, że jak to nie było nam ciężko, a po wydaniu powieści wszystko się zmieniło. Nawet jeżeli to nie prawda to nie wchodząc w szczegóły jednocześnie nie kłamiemy. Dużą rolę odgrywa tu nasza własna aktywność.
Ludzie lubią odmienność, więc należy ją wykorzystać i reprezentować na jak największej liczbie pól. Jeszcze raz musisz wzbudzać zainteresowanie.
Twierdząc, że książka zmieniła twoje życie ludzie zaczną zastanawiać się ”Dlaczego!?!?” Czy rzeczywiście jest tak dobra? Rozeszła się jakimś dużym nakładem? Tego tłumaczyć nie musisz, chyba, że udzielasz wywiadu. Jeżeli tak, to ciągle pamiętaj o chwytach marketingowych. One zawsze działają. Możesz zdradzić ciekawy sekret z dzieciństwa, lub coś podobnego...
Wydawcy często reprezentują w ten sposób autorów. Podam choćby kilka przykładów:

* Paolini - reklamowany wyjątkowo młodym wiekiem w chwili pisania oraz zachwytem wydawców jego książką i rzekomo niewyobrażalną stawką za powieść.

* Rowiling - reklamowana brakiem reklamy, życiem usłanym tragediami rodzinnymi, niesamowitą biedą i "faktami" typu "Pierwszy tom Harr'ego zapisałam na serwetkach w barze" , "Żyłam za 70 funtów tygodniowo", "Nie było stać mnie na ogrzewanie mieszkania", "Mąż mnie bił", "Serię wymyśliłam w ciągu jednej sekundy w pociągu i wszystko już wiedziałam"

* Grochola - również reklamowana biedą, oraz wielkim natchnieniem skrzywdzonej kobiety; dodatkowo miała dawać wiarę kobietą, by wzięły życie we własne ręce i nie przejmowały się przeciwnościami losu. Piękne prawda? Co ona takiego zrobiła, że od kobiety obierającej kalafiory na straganie za jednego ziemniaka stała się milionerką? Ano sprzedała swoje życie.

To tylko kilka przykładów...

83
To wybrałeś tytanów światowej literatury... :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

84
Paolini to akurat ma dzianych rodziców i to oni prowadzili kampanię promocyjną. W ogóle swoją sławą zawdzięcza im. Teksty jego podobno były mocno-średnie. Z pewnością nie na poziom jaki obecnie mają. (chodzi o popularność) Nad jego książką siedziała cała gromada korektorów. Paolini sam może i by coś osiągnął, ale znacznie później i na znacznie mniejsza skalę.
Zresztą Fabuła Eragona jest...cóż. Niezbyt wysokich lotów. Przedstawiony świat też nie wybija się niczym ponad inne z fantasy. Może tym, że jest ubogi jak na swoją popularność.
Wystarczy porównać Malaziańskie Imperium albo Miecz Prawdy i Eragon lezy i robi pod siebie.

85
Navajero pisze:To wybrałeś tytanów światowej literatury... :)
Owszem, ale zrobiłem to specjalnie; tylko dlatego, że chyba nie ma na tym forum osoby, która by o nich nie słyszała. Miałem na celu poparcie swojej teorii faktami, dlatego mi na tym zależało. Ale cóż... Przecież jeszcze nie tak dawno świat w ogóle o nich nie słyszał...

86
Thana pisze:Nie wiem, po co to komu, ale szkodliwe nie jest. Można, ale szkoda prądu.
Thana pisze:Domowe przedszkole.
Powyższe dwie wypowiedzi to pitu-pitu bez wiedzy merytorycznej, wszystko można tak zbyć i dla dalszej dyskusji dumać nad bzdurami takimi jak sprzedaż osobowości. Najlepiej w ogóle zanegujmy sens nauk związanych z reklamą, po co to komu, szkoda prądu, tuszu w drukarniach i ludzi od tych wszystkich haseł, promocji, eventów, niech lepiej zajmą się chociażby uświęcaniem śliwek (pozdrowienia dla S.K.). Nawet nie mam już siły tego komentować, ręce mi opadają; powiem tak: jeżeli podobne techniki są stosowane i czasem odnoszą sukces, warto się nad nimi zastanawiać.
Thana pisze:Jeżeli dobrze zrobione, to czemu nie? Tylko nie wiem, czy dużo ludzi słucha radia.
Słuchowisko to nie tylko radio.
Thana pisze:Gdzie i jakie?
Już było na ten temat ;)

Ogólnie, to proponuję wgryźć się bardziej w temat. Wejść na jakieś zagraniczne portale, przetłumaczyć sobie kilka zdań i choćby z ciekawości sprawdzić, z czym to wszystko się je. Możemy sobie tutaj chrzanić, że Polska to inna rzeczywistość, i to fakt, u nas realia są inne, ale czy to oznacza, że nie warto interesować się tym w szerszym zakresie i mieć tendencyjne klapki na oczach? Dyskusji wyrosną wtedy rączki i nóżki ze wszystkimi palcami ;) Wtedy kontrowanie opinii i pomysłów ma sens. Po takie pierdafony księżycowe to tylko stracone kilobajty, już lepiej wszyscy wystukajmy kolejne znaki swoich opowiadań...
Thana pisze:Ja bym wolała profesjonalnych recenzentów, którzy wiedzą, o czym piszą i nie chwalą obłudnie w zamian za książkę otrzymaną za darmochę od wydawnictwa. I wolałabym profesjonalnych dziennikarzy przeprowadzających wywiady, którzy wiedzą, o co zapytać. Marzenie ściętej głowy?
Ostatnie pytanie: zapewne trochę tak, aczkolwiek marzymy o tym samym. A reszta? Sorry, ale aktualnie nawet w 'renomowanej prasie' (sic!) trafiają się totalnie tendencyjne recki, które proszą się o zawrót głowy. I wydaje mi się, że w dość krzywdzący sposób generalizujesz na temat 'recenzentów dobrej woli'. Niektórzy ludzie prowadzą całkiem profesjonalne strony mające dużą ilość odwiedzin, masę komentarzy i dyskusji pod opiniami. To jest bardzo, bardzo pozytywne. I nie zdefiniujesz 'profesjonalnego recenzenta', bo często ludzie z ulicy ciekawiej (i sensowniej) prawią o literaturze niż teoretycy z obrzmiałymi od wiedzy głowami.
Thana pisze:Autorskich stron? Dlaczego miałyby mieć jakieś standardy? Niechże autor ma taką, jaka najlepiej pokazuje jego twórczość. Każdy jest inny.
Flash, joomla, do czego darmowe szablony wordpressu, a do czego już nie, rozmieszczenie informacji, pozycjonowanie stron, zespolenie stron z portalami społecznościowymi, nawet aktualna cholerna przeciętna przekątna ekranu w społeczeństwie może być ciekawą informacją w tym kontekście... Do czego miałby mieć jakieś standardy? Jeżeli by nie miały, mogłabyś połowy z nich nie widzieć choćby z winy preferowanej przez Ciebie przeglądarki. Ale pewnie znów wkradł się gdzieś tutaj wątek upadku moralnego i nie mówimy o tym samym ;)
Romek Pawlak pisze:Strasznie ten wątek zdryfował w oderwane od rzeczywistości gadanie.
No ja się przecholernie cieszę, że nie tylko ja tak myślę ;)
Thana pisze:Może warto się czasem zastanowić z wyprzedzeniem, do czego nasze działania (takie czy owakie) mogą doprowadzić w przyszłości, co? Że promocja autora zdarza się rzadko, to ja wiem. Pytanie, czy powinna się zdarzać częściej (standardowo?), czy może lepiej nie? A jeżeli tak, to jaka? A jeżeli nie, to dlaczego?
Załóż wątek na ten temat, niech się ludzie męczą; błagam, byle nie tutaj, bo tutaj nie mieliśmy o czymś takim rozmawiać.
Thana pisze:A, i jeszcze bym zapytała: sprzedawać książkę za wszelką cenę? Czy jednak nie za wszelką i są granice?
Już pytałaś.
Romek Pawlak pisze:Nie mam nic przeciwko biadaniu nad upadkiem świata, jak ktoś lubi, to niech sobie biada do upadłego
Problem w tym, że to bardzo odległy temat od intencji założyciela wątku.
;)
Thana pisze:No jak to? Przecież Sky pisał, że nie kupi Drukarczyka, bo nie pamięta, jak ten wygląda (chociaż jego książkę pamięta, bo mu się podobała)?
Jest to bardzo prawdopodobne, gdy Sky ma do wydania na książkę tyle, ile wydają przeważnie ci ludzie, którzy literaturą aż tak bardzo się nie jarają (bo mimo tego, że się jaram - też miewam bardzo ograniczone fundusze). Chyba zapominasz o tym, że nie otaczają nas osoby, które kupią wszystkie książki, które kupić by chciały? Bo czasem pieniądze są potrzebne do czegoś innego. I nadinterpretujesz moją wypowiedź. Sky nie kupi dlatego, że nie kojarzy wyglądu faceta, tylko dlatego, że w momencie, gdy będzie trzymał portfel w księgarni lub empiku, Drukarczyk może nie przyjść mu do głowy w pierwszej kolejności (przykładowo dlatego, że - choć facet zasługuje ogólnie na pamięć - Sky nie pamięta jego twarzy (PRZYKŁADOWO), a do wydania ma tylko trzy dyszki, a i tak będzie sobie pluł w brodę, bo przez to nie pójdzie w danym tygodniu z dziewczyną do kina). Wiele dobrych książek nie sprzedaje się dlatego, że a) ludzie miewają małe kwoty do przeznaczenia na książki i - drogą eliminacji tego, co bardzo chcą mięć - kupują tylko X i Y, ale W i Z - z płaczem - sobie podarują i bardzo możliwe, że przy następnej okazji znów nawinie się coś innego b) autorzy (w jakikolwiek sposób, do którego można zaliczyć promocję) nie zapadają w pamięć, nie starają się w niej pozostać. Oczywiście powodów jest o wiele więcej.

Czasem grafik spieprzy okładkę i to się odbije na sprzedaży...

Poza tym Twój link to takie absolutne - podstawowe - minimum (przynajmniej moim zdaniem) ;)

87
Sky, ale Ty mi nie musisz udowadniać, że ja jestem głupim specem od reklamy i się nie wgryzam w zagraniczne portale. Jest znacznie gorzej - ja nie jestem żadnym specem od reklamy. Ja, Sky, jestem tylko to durne bydło, które książki kupuje, i to w ilościach znacznie przewyższających średnią krajową (z tego względu uważam się za bydło, z punktu widzenia wydawców, cenne). I ja, z pozycji tegoż bydła, mówię Tobie, mądremu i oblatanemu w kwestiach promocji, co do mnie przemawia, czego mi brakuje, czego bym chciała i czego się obawiam. Bo to wpływa na moje decyzje: "kupić, nie kupić". Mówię, w jaki sposób chciałabym te książki mieć wciskane (matko, jak to brzmi!), a w jaki nie. Jeżeli zrobisz promocję, z której wynika: "kup, bo autor ma śliczną gębę i stepuje", to ja powiem: "muuuuuu, pewnie napisał badziewie, bo inaczej by mówił o książce, a nie świecił gębą i stepował" i pójdę na inne pastwisko. I zostawmy kwestię, czy ja się na czymś znam, czy nie. Przyjmijmy za pewnik, że ja się na niczym kompletnie nie znam, jestem głupia jak but. Ja tylko książki kupuję i czytam. Dużo. I od dawna. I rodzinę też mam taką zboczoną, i ta rodzina bierze pod uwagę moje zdanie przy podejmowaniu decyzji "kupić, nie kupić". Chcesz powalczyć o kolesia, który kupuje jedną książkę na rok, nie o takich jak ja - OK. Rób swoje. Nie mój pies, nie moje pchły. Może do niego trafisz swoimi sposobami, do mnie nie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

88
Ja Ci nie udowadniam, że jesteś 'głupim specem od reklamy' (jeżeli sama uważasz, że się nie znasz, to nie neguj wszystkiego jak leci bez rozsądnych powodów); sam jestem laikiem. Nie rób z siebie ofiary, wyluzuj i zrozum, że ten wątek miał zawierać merytoryczną dyskusję, a nie porcję generalizowania. I co innego wypowiadać się pod kątem swoich upodobań, a co innego zamulać dyskusję i zbywać coś w sensie ogólnym, że niby nie ma racji bytu dla rzeszy odbiorców. Skąd takie dane?

Ja się z tego wątku wypisuję; róbcie z nim co chcecie, możecie nawet zamknąć, nie będę płakał. Biedak nie dostał szansy na spełnienie swojej roli i dyskusja będzie prowadzona gdzie indziej (a raczej dopiero rozpoczęta, bo tutaj mamy tylko zbieraninę postów o wszystkim i o niczym, a nie o reklamie).

Pozdrawiam! :)

89
SkySlayer pisze:Nie rób z siebie ofiary, wyluzuj i zrozum, że ten wątek miał zawierać merytoryczną dyskusję,
Ależ ja jestem wyluzowana. Jak kaczka z rożna. A że sobie muczę czasami i przeżuwam, to insza inszość... ;)
SkySlayer pisze:nie neguj wszystkiego jak leci
Nie negowałam wszystkiego. Odpisałam Ci, które podanych przez Ciebie konkretów uważam za fajne, które nie. I dorzuciłam konstruktywne propozycje. Z przykładami. To Ty wolałeś mnie pouczać, zamiast o nich dyskutować.
SkySlayer pisze: tutaj mamy tylko zbieraninę postów o wszystkim i o niczym
No bo, kurczę, ludzie nie zawsze mówią to, co byśmy chcieli. :)

Pozdrawiam też.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

90
Sky, Ty jednak wątpisz w inteligencję czytelnika. O wartości książki (a właściwie raczej o tym, czy to jest książka dla mnie) mogę przekonać się, biorąc ją do ręki. Przeczytam parę stron ze środka (nie wierzę w magię pierwszego zdania), zajrzę na początek, sprawdzę, co napisano na ostatniej stronie okładki, i już raczej wiem: kupić, czy nie kupić. I choćby autor wokoło z siekierą pląsał wokół stoiska, to jeśli do mnie tych parę stron ze środka jego książki nie przemówi - nie ma siły, nie kupuję. Może być cudny, jak Adonis - popatrzę z przyjemnością, ale i tak o kupnie zadecyduje nie jego fisis, lecz wrażenie z kontaktu z tekstem. No, trudno, takie mam preferencje. Owszem, bywało, że kupowałam tzw. bestsellery, zachęcona jakimiś entuzjastycznymi zdaniami na okładce, ale były to w większości pozytywne doświadczenia negatywne, które mnie przekonały, że lepiej jednak poświęcić trochę czasu na przeczytanie jakiegoś fragmentu (szybko czytam, więc i czasu niewiele potrzebuję). Wyszukane techniki marketingowe w przypadku książek jakoś niespecjalnie przemawiają mi do wyobraźni. Wolałabym raczej rzetelną informację o tym, co właśnie trafia do księgarń. Trochę tego jest, ale ciągle za mało. Natomiast cała otoczka reklamowa... Navajero gdzieś tutaj napisał, że czytelnik da się nabrać tylko raz. No właśnie.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

91
Thana pisze:No bo, kurczę, ludzie nie zawsze mówią to, co byśmy chcieli.
Albo nie zawsze rozmawiają w sensowny sposób. Sześć zakładek wątku i 80 % to pitolenie na sprawy około-tematyczne, dlatego daję sobie spokój. Czas to pieniądz.
Thana pisze:Nie negowałam wszystkiego. Odpisałam Ci, które podanych przez Ciebie konkretów uważam za fajne, które nie. I dorzuciłam konstruktywne propozycje. Z przykładami. To Ty wolałeś mnie pouczać, zamiast o nich dyskutować.
Thana, daj spokój, jakie konstruktywne propozycje? Wywiady i notki na stronach? To jest od zawsze, cóż w tym nowego? :) Co niby mamy przedyskutować na temat wywiadów? Mędrkować między sobą, że przydaliby się profesjonalni recenzenci? Litości ;) Zamuliłaś ten wątek tematem zupełnie nie przystającym do jego nazwy (czy to na prawdę istotne sprzedać jak najwięcej? Czy to naprawdę istotne sprzedać jak najwięcej?).

Rubia, w Twoim poście: Ty, Ty, Ty, co dla Ciebie jest fajne itp. Thana zresztą tak samo. Tymczasem w świecie całe zespoły ludzi zastanawiają się nad takimi rzeczami i je planują. A wątek nie nazywa się Nasze osobiste odczucia względem pseudoreklamy w Polsce oraz marketing jako zagrożenie dla prywatności i moralności pisarza. Albo Wpływ reklamy na przyszłą kondycję pisarstwa w Polsce.
rubia pisze:Natomiast cała otoczka reklamowa... Navajero gdzieś tutaj napisał, że czytelnik da się nabrać tylko raz. No właśnie.
Tak, tak... Jak już pisałem wcześniej: najlepiej pieprznąć temat o ścianę bo coś tam :) Czy z tematu wynika, że chciałem się zastanawiać nad tym, czy czytelnik da się nabrać raz, czy razy dwa, trzy, cztery? Nie. Techniki reklamy. Przy założeniach, że coś warto reklamować. Amen, amen, amen. To zupełnie oczywiste, że byle gówno, nawet ładnie opakowane, gównem pozostanie, naprawdę, rubia, uwierz w naszą inteligencję, my to wiemy :D

Czy naprawdę nie widać tego, że w ogóle nie dyskutujemy o reklamie, tylko błądzimy gdzieś poza tematem?

Zresztą wyliczcie sobie dziewczyny jakąś proporcję, ile tutaj jest wypowiedzi pisarzy/osób naprawdę w temacie do przypadkowych obserwatorów próbujących wtłoczyć coś do dyskusji... zdaje się, że owa dyskusja prawie w ogóle nie podążyła w kierunku, który zdaniem tych pierwszych byłby wart roztrząsania czegoś ;) Chciałem chociażby szerzej poznać zdanie Romka - spójrzcie sobie na jego komentarze...

Ja dziękuję, było miło.

Nie, ja nie wątpię w inteligencję czytelnika. Ja (i nie tylko ja) wątpię (a raczej zwątpiłem) w sens zakładania tutaj tego typu wątków. Bo jak tu widzieć sens, jeśli w terminach "promocja autora" i "promocja książki" Wy widzicie tylko jakieś stepowanie, sprzedawanie się i tańczenie na rurze? No sorry, ale to nie jest sygnał posiadania czegokolwiek ciekawego do powiedzenia w tej materii (bo temat jest szerszy i wcale nie dotyczy stepowania, ale większość wypowiadających się tutaj osób w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy i kieruje nimi jedynie silna chęć wypowiedzenia się, czego nie mam im za złe, w końcu to forum i każdy może gadać trzy po trzy, dopóki admin nie stwierdzi, że już dosyć).

Nie nadaję się na admina, bo po prostu szybciej straciłem cierpliwość ;)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”