Starając się wszystko uprościć, napiszę tak:
Przez dwa lata prowadziłam blog, na który zamieszczałam opowiadanie w odcinkach. Z czasem popularność bloga rosła, mniej więcej po roku znalazłam się w pierwszej piątce rankingu onetu i już z niej nie zeszłam (po co o tym piszę, to zaraz). Po zakończeniu historii postanowiłam wydać opowiadanie w formie drukowanej. Oczywiście wprowadziłam szereg korekt, przez sześć miesięcy poprawiałam tekst, sporo udoskonaliłam, cześć zmieniłam. Nadal jednak jest to ta sama historia.
Prześledziłam wypowiedzi państwa w wątku dotyczącym wydawania tekstu, który wcześniej pojawił się w sieci. Wynika z nich jednoznacznie, że mój tekst, jako że został puszczony w całości, jest z góry przekreślony.
W tym momencie pojawia się moje pytanie i moja wątpliwość.
Tekst jest przygotowany do wysłania, czeka. Został podzielony na trzy tomy, każdy bardzo obszerny. Szkoda by było, żeby tyle pracy poszło gonić króliczka. Chciałabym zapytać, czy w tej sytuacji bezwzględnie nie widzą państwo sensu w kontakcie z tradycyjnymi wydawnictwami?
Czy wspominanie w liście do wydawcy, że miałam mnóstwo czytelników i że jestem w stanie zagwarantować na wstępie 300 sprzedanych kopii z każdego tomu ma jakiś sens czy tylko pogorszy sprawę? No i właśnie – czy świadomość wydawcy, że tekst czytało tyle ludzi ( popularność bloga) nie przekreśli mi drogi na amen? Czy a contrario, będzie jednak atutem?
I druga sprawa. Gdyby założyć, że tekst jest „niewydawalny” z w/w przyczyn…
Prosiłabym o fachową radę, w którym z wydawnictw w takim razie wydać go własnym sumptem. Oczywiście odpowiedź może być na PW, jeżeli pisanie tego publicznie w jakikolwiek sposób przeczyłoby z zasadami forum. O e-bookach nie myślę, bo to nie jest ten czas, może za pięć lat, poza tym jakoś nie mam poszanowania do wydawców, którzy pozwalają autorowi przekonwertować tekst do pdf’a i bez redakcji puścić. Nie mam też na myśli POD. Wiadomo że wydawnictwa drukujące w tym systemie zawyżają cenę detaliczną w taki sposób, że każdego kupującego to odstraszy, często dochodzi jeszcze cena przesyłki, bo książki przecież w księgarniach nie ma. Chodzi mi to takie (wiarygodne) wydawnictwo, w którym zapłacę lub będę współfinansować nakład powiedzmy 1500 sztuk, które oni rzetelnie rozprowadzą, również e Empiku. Wiem, że ryzyko jest spore. Przejrzałam oferty niektórych wydawnictw w tym zakresie, lecz firm proponujących takie usługi jest obecnie wiele. Moje pytanie jest takie: z którym z wydawnictw państwa zdaniem mam największą szansę na sukces ¬- sukcesem nazywam w tym wypadku zobaczenie książki na półkach w największych sieciach, dobrą dystrybucję, po prostu dostępność powieści. Nie liczę na zarobek i złote góry tym bardziej, że najpierw musiałabym wyjść na zero.
Będę bardzo wdzięczna za pomoc. Jeżeli odezwą się „filoletowi”, będę zaszczycona. Pozdrawiam.
2
Witaj na forum, B.
Może się wydawać, że 300 egzemplarzy to dużo, ale dla wydawnictw to słaby wynik, sporo poniżej poziomu rentowności, nie sądzę, by miało to komukolwiek zaimponować. Wydawanie własnym sumptem odradzam – i nie chcę się tutaj o tym rozpisywać, jest na ten temat masa wątków.
Natomiast radzę Ci rozesłać swoją książkę po wydawnictwach – bo czemu nie, nic Cię to nie kosztuje. Rzeczywiście, wydawcy niechętnie patrzą na pozycję, która była (a tym bardziej jest) dostępna w sieci, ale jeśli materiał jest dostatecznie dobry, to kto wie, próbowanie nigdy nikomu nie zaszkodziło.
Moja radykalna rada – jeśli, tak jak wspominasz, ludziom podoba się to, co piszesz, a na dokładkę lubisz pisać – napisz drugą książkę. Jeśli tę uda Ci się sprzedać, wydanie pierwszej będzie znacznie łatwiejsze.
Pozdrawiam,
Marcin Wełnicki
Może się wydawać, że 300 egzemplarzy to dużo, ale dla wydawnictw to słaby wynik, sporo poniżej poziomu rentowności, nie sądzę, by miało to komukolwiek zaimponować. Wydawanie własnym sumptem odradzam – i nie chcę się tutaj o tym rozpisywać, jest na ten temat masa wątków.
Natomiast radzę Ci rozesłać swoją książkę po wydawnictwach – bo czemu nie, nic Cię to nie kosztuje. Rzeczywiście, wydawcy niechętnie patrzą na pozycję, która była (a tym bardziej jest) dostępna w sieci, ale jeśli materiał jest dostatecznie dobry, to kto wie, próbowanie nigdy nikomu nie zaszkodziło.
Moja radykalna rada – jeśli, tak jak wspominasz, ludziom podoba się to, co piszesz, a na dokładkę lubisz pisać – napisz drugą książkę. Jeśli tę uda Ci się sprzedać, wydanie pierwszej będzie znacznie łatwiejsze.
Pozdrawiam,
Marcin Wełnicki
3
Cóż, fioletowi pewnie się odezwą, bo to uczynni ludzie. Ze mnie autorytet żaden, no ale a nuż Ci w czymś moim postem pomogę.
Cóż, bywają wyjątki. Kto wie, czy Twoje dzieło nie jest jednym z nich? Najpierw sprawdź, czy jest możliwość normalnego wydania. Na Zachodzie kilku blogerów wydało bestsellery.
Tak sobie myślę... Co prawda, nie wiem jaki jest poziom Twojego dzieła i ile osób czytało bloga, ale jeśli to liczba, bo ja wiem, ponad pół tysiąca-parę tysięcy, to ci zazdroszczę. Masz duży potencjał i nie ma sensu tracić pieniędzy na wydawanie książki własnym sumptem (chyba że na tym zarobisz). Może lepiej napisać i wydać z zyskiem następną? Wiem, że to głupio brzmi, ale całkiem możliwe, że zbudowałaś niezły fundament, na którym można postawić jeszcze lepszą literacką karierę.
A, no i najważniejsze - czy możesz dać namiary na swego bloga?
Bo rozbudziłaś ciekawość, zapewne nie tylko moją 
Prześledziłam wypowiedzi państwa w wątku dotyczącym wydawania tekstu, który wcześniej pojawił się w sieci. Wynika z nich jednoznacznie, że mój tekst, jako że został puszczony w całości, jest z góry przekreślony.
Cóż, bywają wyjątki. Kto wie, czy Twoje dzieło nie jest jednym z nich? Najpierw sprawdź, czy jest możliwość normalnego wydania. Na Zachodzie kilku blogerów wydało bestsellery.
IMHO jeśli dobrze rzecz rozegrasz, to praca może wydać pokaźne plony nawet wtedy, jeśli tego akurat dzieła nie wydasz. Skoro miałaś wielu czytelników (tu dochodzi jeszcze kwestia jak wielu, nie wiem, nie znam się na blogach), to masz już pierwszych potencjalnych czytelników, jesteś jakoś rozpoznawalna - czyli przeganiasz o kilka długości większość debiutantów którzy wchodzą do wydawnictwa z z ulicy. Jeśli nie uda Ci się wydać akurat tej książki, możesz napisać następną, zareklamować ją na blogu itp. - po protu przekuć sukces bloga w sukces książki, jak nie jednej, to drugiej.Tekst jest przygotowany do wysłania, czeka. Został podzielony na trzy tomy, każdy bardzo obszerny. Szkoda by było, żeby tyle pracy poszło gonić króliczka.
Tak sobie myślę... Co prawda, nie wiem jaki jest poziom Twojego dzieła i ile osób czytało bloga, ale jeśli to liczba, bo ja wiem, ponad pół tysiąca-parę tysięcy, to ci zazdroszczę. Masz duży potencjał i nie ma sensu tracić pieniędzy na wydawanie książki własnym sumptem (chyba że na tym zarobisz). Może lepiej napisać i wydać z zyskiem następną? Wiem, że to głupio brzmi, ale całkiem możliwe, że zbudowałaś niezły fundament, na którym można postawić jeszcze lepszą literacką karierę.
A, no i najważniejsze - czy możesz dać namiary na swego bloga?


4
Na blogu obecnie nie ma tekstu. Jest dosyć pokaźna statystyka, ukazująca ponad poł miliona wejść,dziewięć tysięcy komentarzy i kilka podobnych bzdur. Tekst wycofałam z oczywistych względów. Liczba moich czytelników oscylowała wokół sześciuset. Ponieważ „fandom” opowiadania rozwinął się w ciekawy sposób pod względem organizacyjnym, wiem, że przynajmniej połowa z nich kupi książkę. Książkę razy trzy, bo jak wspomniałam, tekst jest obszerny i (fizycznie) nie da się go wydać w jednym tomie.
Oczywiście mam zamiar pisać nadal. Piszę nadal. Lecz tamten tekst, jako pierwszy spod mojej ręki jest na tyle osobisty, że wsadzenie go do szuflady bolałoby mnie bardziej niż operacja na otwartym sercu w postaci opinii redaktora „jest pani do chrzanu”. Poza tym śmiem twierdzić, że… no , tekst najgorszy nie jest. Spróbować muszę.Jeśli nie uda Ci się wydać akurat tej książki, możesz napisać następną, zareklamować ją na blogu itp. - po protu przekuć sukces bloga w sukces książki, jak nie jednej, to drugiej.
5
Wszystko zależy od poziomu tekstu. Nie wiem, nie czytałem, ale generalnie możliwości są dwie: albo stworzyłaś sobie grupę wsparcia, ściagnęłaś na bloga znajomych, oni swoich znajomych itp. - wtedy nie ma się czym chwalić, to tylko socjotechnika, albo "zanęciłaś" swoimi tekstami sporą grupę niezmotywowanych układami towarzyskimi ludzi, a wtedy - chapeau bas! - coś w tym Twoim pisaniu musi być. W tym drugim przypadku warto spróbować wydać w tradycyjnych wydawnictwach. Zasadą jest - i owszem - że tekstów wypuszczonych do Internetu raczej się nie drukuje, ale bywają wyjątki. Znam ze dwa takie przypadki, na przykład Parowski zamieścił takie opowiadanie w NF. Doskonale wiedząc, że wcześniej było w Internecie. Tylko, że na tym etapie nikt nie potraktuje Cię poważnie, jeśli chcesz spróbować druku w "normalnej" firmie, musisz najpierw się wykazać. Np. zamieścić dwa - trzy opowiadania w prasie. To jako program minimum.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
6
Navajero, o opowiadaniach w parsie nie ma mowy, bo to co piszę i co chcę wydać to romans z wątkami kryminalnymi, nie SF, fantasy, więc – zastrzel mnie – nie mam pojęcia o istnieniu pism zamieszczających opowiadania w tym gatunku. Chyba że zaliczać w to Claudię i Przyjaciółkę i ich „historie z życia wzięte” ale tam raczej o warsztat nie chodzi. A co do znajomych. O istnieniu bloga wiedziała jedynie moja ówczesna współlokatorka i to jedynie z racji rzeczy (bo moje znikanie w zamkniętym pokoju – powiedzmy szczerze – nie przechodziło bez echa). Wśród czytelników nie ma ani jednego mojego znajomego, członków rodziny, wyznawców zaprzyjaźnionej religii. Były tylko osoby, które tam trafiły i zdecydowały się zostać.
Bardzo dziękuję za Twoje zainteresowanie.
Bardzo dziękuję za Twoje zainteresowanie.
7
To napisz coś z dziedziny fantastyki
Niestety wiekszość autorów in spe nie jest w stanie przeskoczyć paru pierwszych papierowych publikacji, a to podstawa do wydania wiekszego tekstu. Wydawnictwa ( a raczej ich redaktorzy) są wygodne - z setek tekstów wybierają przede wszystkim takie, których autorzy byli gdzieś tam już publikowani. Bo to im ułatwia wstępną selekcję. Tak więc napisz romans z elementami kryminalno - fantastycznymi 


Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
9
Marcinie, wczoraj przeskoczyłam Twoją wypowiedź, nie wiem, gdzie miałam oczy:)
Wiesz, oczywiście nie jest powiedziane, czy to byłoby trzysta sztuk, może więcej. Te trzysta to jednak pewnik, który mogę niejako zagwarantować, do wszystkich czytelników moje macki nie dotarły. Oczywiście jasne, że to śmieszny wynik dla wydawcy, więc to nie jest tak, że chce mu rzucić w twarz tekstem ”ze mną sprzedasz pan 300 kopii, kapisz?”. Chcę mu jedynie zasugerować (co mam nadzieje pomoże bardziej niż miałoby zaszkodzić), że te bidne 300 sztuk ma jak w banku, bez żadnej promocji i kiwnięcia palcem z jego strony, a ponadto szybko, bo czytelnicy czekają.
Poza tym to tak, wiem, że żartowałeś:)
Wiesz, oczywiście nie jest powiedziane, czy to byłoby trzysta sztuk, może więcej. Te trzysta to jednak pewnik, który mogę niejako zagwarantować, do wszystkich czytelników moje macki nie dotarły. Oczywiście jasne, że to śmieszny wynik dla wydawcy, więc to nie jest tak, że chce mu rzucić w twarz tekstem ”ze mną sprzedasz pan 300 kopii, kapisz?”. Chcę mu jedynie zasugerować (co mam nadzieje pomoże bardziej niż miałoby zaszkodzić), że te bidne 300 sztuk ma jak w banku, bez żadnej promocji i kiwnięcia palcem z jego strony, a ponadto szybko, bo czytelnicy czekają.
Tak?:) A ja obliczyłam, że wydam mniej więcej 800 zł na toner, gdybym chciała wysłać całość do tych paru wydawnictw, na które najbardziej, bo ja wiem, liczę? (złe słowo). Oczywiście mówię to z przymrużeniem oka. Takie koszta są jasne i stałe i ich nie przeskoczę, chociaż ostatnio wpadłam na pomysł, żeby zwrócić się wprost do profesjonalnej drukarni i tam po porostu zamówić 10 sztuk „książki” bez okładki. W wyliczeniu wyszło mi taniej. Powiedzcie, czy tak się robi czy to jakiś chory pomysł i zupełne bzdury gadam? Oczywiście tam, gdzie mam rozesłać mailem, tam roześlę.Natomiast radzę Ci rozesłać swoją książkę po wydawnictwach – bo czemu nie, nic Cię to nie kosztuje.
Marcinie, Twoja radykalna rada mi się bardzo podoba, jest sympatyczna i życzę sobie serdecznie z takim luzem podchodzić do decyzji, ok. zaczynam coś nowego, tamto idzie się kochać. Mam pomysły, ale decyzję o kolejnej książce odwlekam. Nie wynika to z mojego braku uporu, konsekwencji, zapału, jak zwał tak zwał, tylko „z konieczności wzięcia się za życie”. Wątku nie będę rozwijać, każdy się domyśla o co chodzi, natomiast żeby nie robić offtopu, przejdę się do tematu o Tobie bo jedno pytanie mnie mierzi:)Moja radykalna rada – jeśli, tak jak wspominasz, ludziom podoba się to, co piszesz, a na dokładkę lubisz pisać – napisz drugą książkę. Jeśli tę uda Ci się sprzedać, wydanie pierwszej będzie znacznie łatwiejsze.
Navajero, myślę że moje próby odrodzenia się jako debiutant – fantasta powaliłyby wydawców na kolana. Nie wstali by z nich ze śmiechu, gwarantuje ci. Piszmy to, na czym się „znamy”, tak myślę. King wspomniał o tym w swoim poradniku. Jakoś nie spieszno mi udowadniać mu brak racji:)ak więc napisz romans z elementami kryminalno - fantastycznymi
Poza tym to tak, wiem, że żartowałeś:)
10
Poszłaś troszku w kierunku bzdurB. pisze:Powiedzcie, czy tak się robi czy to jakiś chory pomysł i zupełne bzdury gadam?

Znaczna większość wydawnictw woli wersje elektroniczne.
Tutaj byłaś: http://wikiwydawcy.pl/
?
11
Oczywiście. Znalazłam ten link na mamrotku GW, chociaż podobno tutaj to niepopularne miejsce (siedzi cicho):)
Bzdury podsyciły kalkulatorki na stronach drukarni. Tam się ta wpisać 10 kopii, elegancko się wyliczy, można zaznaczyć bez okładki i wszytko wygląda tak, jakby się mieli za to brać. Ale dzięki za otrzeźwienie. W takim razie idę zamawiać tonery hurtem.B. napisał/a:
Powiedzcie, czy tak się robi czy to jakiś chory pomysł i zupełne bzdury gadam?
Poszłaś troszku w kierunku bzdur
To prawda, ale że chce zrobić masowy ostrzał, kilka tych wydawnict chcących druki jednak się znajdzie. Te duże chcą druki z tego co pamiętam.Znaczna większość wydawnictw woli wersje elektroniczne.
12
To nieprawda. Forum GW jest ok.B. pisze:Znalazłam ten link na mamrotku GW, chociaż podobno tutaj to niepopularne miejsce (siedzi cicho):)

Z tego co kojarzę, to w katalogu są pewnie ze 3-4 wydawnictwa chcące wydruk. Nie ma sensu na początek wysyłać wszystkich trzech tomów. Jak się im spodoba po pierwszym, to poproszą o kolejne.B. pisze:Te duże chcą druki z tego co pamiętam.
13
Taaa widzisz, tylko że trzeci jest bezapelacyjnie najlepszy. Jest sercem tej powieści i jej rozwinięciem pod każdym względem. Pierwszy, mimo że obszerny, to tylko zarysowanie fabuły. Zresztą, w liście do wydawnictwa napisałam, że "szepnę, żeby zaczęli od końca". Poza tym chcę, żeby wiedzieli, że praca jest zrobiona. Jeżeli mieliby zainwestować w coś, co było w sieci i jeszcze powiedzieć "lubimy" nie wiedząc, co jest dalej, rzeczywiście bym się zdziwiła. Wolę im wyłożyć kawę na ławę - patrzcie, jest gotowe, ludzie płakali, tylko to wydajcie do cholery.
14
To w takim razie musisz zainwestować.
Ale jeśli pierwszy tom nie jest porywający, to mogą nie doczytać do trzeciego.

Ale jeśli pierwszy tom nie jest porywający, to mogą nie doczytać do trzeciego.

15
Wiesz, w zdania są podzielone. W pierwszym akcja dzieje się najszybciej, wiec dla niektórych jest najciekawszy. Moim zdaniem pod względem literackim jest ubogi (jeżeli w ogóle założyć, że dla kontrastu cokolwiek co piszę może być bogate). W każdym razie w jedynce najwięcej zmieniłam, najwięcej poprawiłam, nie da się z niego wycisnąć już nic, nie naruszając fabuły.Zawsze coś z czegoś wynika w dalszych częściach i domino zaczyna się sypać. Ale offtopujemy chyba. Rozumiem, że w kwestii self-publishingu doradzic mi nie potrafisz? Taki fortunet czy może co innego i dlaczego? Jeżeli tu nie rzucamy firmami, mów od razu, zaraz to skasuję i będziemy kluczyć wokół tematu.