Ponieważ temat działu brzmi: Jak wydać książkę? - chciałem podzielić się ze swoimi doświadczeniami, co do tego tematu.
I muszę przyznać, że to swoista droga przez mękę. Książkę napisałem mniej więcej cztery lata temu i wysłałem ją najpierw na konkurs na powieść historyczną ogłoszoną przez wydawnictwo Zysk, który ostatecznie zapadł w mrokach zapomnienia. Wydawnictwo nie raczyło nawet ogłosić przyczyn braku rozstrzygnięcia konkursu. Natomiast jakieś dwa lata temu nagle przyszedł mejl, że wydawnictwo jest zainteresowane publikacją, ale najbliższy termin to rok 2012. Zacząłem więc szukać dalej. W międzyczasie udało mi się opublikować kilka opowiadań, a więc w pewnym sensie przestałem być debiutantem. Wysłałem do kilku różnych wydawnictw i reakcja była pod tym względem bardzo różnorodna. Albo całkowite milczenie, albo odpowiedź, że książka jak najbardziej drukowalna, ale nie mieści się w profilu wydawniczym firmy. Najciekawsza odpowiedź pochodziła z Runy, gdzie pani Ania Brzezińska zaproponowała wprowadzenie wątków fantastycznych i wtedy byłaby jak najbardziej zainteresowana publikacją. Przez zupełny przypadek trafiłem wtedy z racji swoich zainteresowań zawodowych na Wydawnictwo Templum, specjalizującej się co prawda w publikowaniu prac stricte naukowych. Zaryzykowałem i wysłałem. I ku mojemu zdziwieniu otrzymałem po dwóch tygodniach odpowiedź, że wydawnictwo jest zainteresowane i miesiąc później otrzymałem umowę wydawniczą do podpisania.
No i udało się.
Od ponad tygodnia książka jest już dostępna w sprzedaży i nawet doczekała się bardzo przychylnych recenzji. Dodatkowo już podpisałem umowę na publikacje drugiego tomu i to na dużo lepszych warunkach.
Reasumując, rada dla innych forumowiczów. Trzeba po prostu szukać i to czasami w miejscach, które wydają się być nie całkiem pewne. Oczywiście tekst musi spełniać podstawowy wymóg drukowalności.
No i na koniec trochę prywaty. Link do recenzji Jarosława Kolasińskiego (bardziej znanego w internecie jako yarre):
http://www.netkultura.pl/?p=3973
Życzę powodzenia w poszukiwaniach, bo naprawdę jak się czegoś chce, to musi się udać.
2

Mogę tylko pogratulować, choć okładka mogłaby być lepsza i bardziej handlowa. Ale to jest właśnie przykład, że napisać książkę to mały problem, zainteresować nią Wydawców - to już duże wyznanie i nie należy się poddawać. Teraz trzeba ją jeszcze sprzedać...
Twojej książki nie ma w Azymucie, to błąd a są tam inne książki Wydawcy. Na twoim miejscu robiłbym raban, poza tym - to nie jest pite do ciebie - Wydawnictwo ma straszne ceny na swoje książki historyczne! Nikt tam nie umie zadbać o tanią drukarnię i granty???
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz
3
Dzięki za gratulacje!
Okładka mogłaby być rzeczywiście nieco lepsza, ale i tak po pierwszych wersjach, jakie otrzymałem, jest lepsza, dużo lepsza. A wydawca stawia dopiero pierwsze kroki w beletrystyce, więc tak do końca mu się nie dziwię. Następny tom powinien być już lepiej i zredagowany, i wydany. Co do dystrybucji, to książkę zamówiły największe hurtownie w Polsce, ale z tego, co widzę, to wydawca ma po prostu stałe koleiny dystrybucyjne i ciężko mu się przestawić. Ceny zaś istotnie ma wygórowane, bo też skierowane do określonego kręgu odbiorców (brak nastawienia na masowego odbiorcę).
W sprawie sprzedaży to mam informacje z księgarni na swoim terenie i tutaj książka sprzedaje się jak świeże bułeczki. W ciągu tygodnia poszło już ponad 200 egzemplarzy (a informacja dotyczy tylko dwóch księgarni). Ale jak jest na terenie całego kraju, tego już niestety nie wiem.
Okładka mogłaby być rzeczywiście nieco lepsza, ale i tak po pierwszych wersjach, jakie otrzymałem, jest lepsza, dużo lepsza. A wydawca stawia dopiero pierwsze kroki w beletrystyce, więc tak do końca mu się nie dziwię. Następny tom powinien być już lepiej i zredagowany, i wydany. Co do dystrybucji, to książkę zamówiły największe hurtownie w Polsce, ale z tego, co widzę, to wydawca ma po prostu stałe koleiny dystrybucyjne i ciężko mu się przestawić. Ceny zaś istotnie ma wygórowane, bo też skierowane do określonego kręgu odbiorców (brak nastawienia na masowego odbiorcę).
W sprawie sprzedaży to mam informacje z księgarni na swoim terenie i tutaj książka sprzedaje się jak świeże bułeczki. W ciągu tygodnia poszło już ponad 200 egzemplarzy (a informacja dotyczy tylko dwóch księgarni). Ale jak jest na terenie całego kraju, tego już niestety nie wiem.
4
Recenzje mnie nie przekonały - ani ta zalinkowana wyżej, ani ta autorstwa Joli Sztejki. Znacznie ciekawsze jest to, co mówisz na temat tej książki Ty sam: http://www.netkultura.pl/?p=4074
Zaintrygowałeś mnie. Żadna tam ze mnie fanka powieści historycznych, ale na tę akurat jakoś nabrałam ochoty.
Zaintrygowałeś mnie. Żadna tam ze mnie fanka powieści historycznych, ale na tę akurat jakoś nabrałam ochoty.

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
7
Również gratuluję.
Takie mnie pytanie naszło po przeczytaniu tytułu tematu to zadam je i tu:
"Publikacja książki"... i co dalej? Zastanawia mnie kwestia autorów "nieśmiałych", którzy nie mają ochoty na spotkania autorskie, wywiady itd. Czy wydawnictwo obliguje autorów do tego typu wydarzeń? Czy jest obecnie możliwe "spokojne" tworzenie i wydawanie?

"Publikacja książki"... i co dalej? Zastanawia mnie kwestia autorów "nieśmiałych", którzy nie mają ochoty na spotkania autorskie, wywiady itd. Czy wydawnictwo obliguje autorów do tego typu wydarzeń? Czy jest obecnie możliwe "spokojne" tworzenie i wydawanie?
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku
Land of Fairy Tales
Eskalator.exe :batman:
WeryfikatoriuM na Facebooku
Land of Fairy Tales
Eskalator.exe :batman:
9
Ot, mnie choćby. Bywa, że pisarze są znacznie ciekawsi niż ich dzieła. Dobrze jest poznać autora, porozmawiać z nim, jeśli jest okazja, wymienić się poglądami, posłuchać, co ma do powiedzenia na temat swej pracy i na tematy wszelakie. Można poczuć po takim rekonesansie albo pogardę albo sympatię do autora. Chociaż do Cormaca McCarthy'ego czuję ogromny szacunek za to, że unika jak ognia mediów, udzielania wywiadów i podobnie jak William Wharton żyje na uboczu.eworm pisze:Tak właściwie to kogo obchodzi autor? Ważne żeby znać nazwisko, jeśli książki są w porządku.
wydanie książki
10Chciałbym podnieść początkująych pisarzy na duchu - czasem wszystko idzie dość gładko. Ja swoją książkę skończyłem pisać pod koniec zeszłego roku (bodajże w listopadzie) i zgłosiłem się z nią do wydawnictwa MUZA. Po paru miesiącach zostałem zaproszony na spotkanie i jeszcze tego samego dnia podpisaliśmy umowę. A, i przy okazji - ja przynajmniej jestem zobligowany do uczestniczenia w spotkaniach autorskich. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
11
Występuję z podnoszącą na duchu opowieścią. Najtrudniejsze w wydaniu książki jest chyba jej napisanie
Przez kilka lat byłam trochę jak Lu (pamiętacie jego marudzenie?) i odkładałam pisanie książki na ten mityczny okres, kiedy będę miała czas (tzn. kiedy właściwie, na emeryturę?), aż któregoś dnia po prostu usiadłam i zaczęłam ją pisać. W trudzie, znoju i euforii (dawkowanych po równo). I zanim się zorientowałam powieść była napisana. Później poprawki i przeróbki. Próba lektury zaufanej i szczerej osoby.
Wierzyłam, że powieść jest dobra.
Wysłałam do 1 wydawnictwa, bo w nim chciałam drukować. Uznałam, że jeśli mnie spuszczą w kanał, będę szukać dalej. NIe spuścili.
Nawiązując do innego wątku o wydaniu książki - nie musiałam z nikim spać (;)) ani zmywać (brrr... obrzydliwa propozycja Andrzeja wciąż wywołuje ciarki, to już bym chyba prędzej rozważała spanie
)
I tyle, życie czasem układa się prosto, gdy przestajemy je na siłę komplikować. Ale jedno jest pewne, Andrzej ma rację, nie zainteresowałabym wydawcy gdybym nie napisała książki
[ Dodano: Pią 08 Lip, 2011 ]
A i jeszcze jedna rzecz - książkę wysłałam do FS 8 marca, po miesiącu był odzew od redaktorki od debiutów i przesłała ją dalej, w maju była odpowiedź potwierdzająca, kilka dni temu dotarła do mnie umowa. W sumie mniej niż pół roku od wysłania, czyli chyba nieźle. Spodziewałam się że będzie to trwało dłużej i w swoim niecierpliwym choleryźmie osiwieję ze szczętem.

Wierzyłam, że powieść jest dobra.
Wysłałam do 1 wydawnictwa, bo w nim chciałam drukować. Uznałam, że jeśli mnie spuszczą w kanał, będę szukać dalej. NIe spuścili.
Nawiązując do innego wątku o wydaniu książki - nie musiałam z nikim spać (;)) ani zmywać (brrr... obrzydliwa propozycja Andrzeja wciąż wywołuje ciarki, to już bym chyba prędzej rozważała spanie

I tyle, życie czasem układa się prosto, gdy przestajemy je na siłę komplikować. Ale jedno jest pewne, Andrzej ma rację, nie zainteresowałabym wydawcy gdybym nie napisała książki

[ Dodano: Pią 08 Lip, 2011 ]
A i jeszcze jedna rzecz - książkę wysłałam do FS 8 marca, po miesiącu był odzew od redaktorki od debiutów i przesłała ją dalej, w maju była odpowiedź potwierdzająca, kilka dni temu dotarła do mnie umowa. W sumie mniej niż pół roku od wysłania, czyli chyba nieźle. Spodziewałam się że będzie to trwało dłużej i w swoim niecierpliwym choleryźmie osiwieję ze szczętem.
"jak nie ja, to kto?" to całkiem niezła motywacja... byle po wszystkim móc powiedzieć z uśmiechem kota obżartego śmietanki "dobrze się bawiłam"
13
Ale gdy wreszcie znajdziesz swoją przystań i wydawca zbije na tobie kokosy inni będą pluć sobie w brodę (przykład Andrzeja i Pottera niech osładzają wieczorne fantazje o rewanżu
)

"jak nie ja, to kto?" to całkiem niezła motywacja... byle po wszystkim móc powiedzieć z uśmiechem kota obżartego śmietanki "dobrze się bawiłam"
14
Hm, Jada... Gratulacje. Tylko widzisz.... Z FS jest tak, że dostajesz umowę, strzelasz szampanem i po pół roku, albo roku, okazuje się, ze jednak umową możesz sobie kota kuwetę wyścielić. Czasem przec radakcją, czasem po jej zatwierdzeniu... 

- Did your life flash before your eyes? Cup of tea, cup of tea, almost-got-shagged, cup of tea?
15
wtedy będę się martwić, nigdy na zapas, bo to na ciśnienie szkodzi
można przepędzić najbliższe pół roku na zamartwianiu się i czekaniu na apokalipsę albo na pisaniu następnej książki, ot moja filozofia, za wile lat zmitrężyłam na depresje i gorzkie żale, nigdy więcej. Jeśli FS straci rozum i wypuści moją książkę z rąk (a nie na rynek), znajdzie się inny wydawca. Jak mówią: wszystko dobrze się skończy, a jeśli nie jest dobrze, to jeszcze nie koniec 


"jak nie ja, to kto?" to całkiem niezła motywacja... byle po wszystkim móc powiedzieć z uśmiechem kota obżartego śmietanki "dobrze się bawiłam"