Wydawanie pod pseudonimem - za i przeciw

1
Czytając poprzednie tematy na forum, a także sporo myśląc na temat wydania (książka wprawdzie jeszcze nie napisana, ale jak nie ta, to następna, kiedyś ten moment nadejdzie) doszłam do wniosku, że wydawanie pod pseudonimem ma mniej-więcej tyle samo wad, co zalet.
Pytanie jednak, co będzie korzystniejsze w moim przypadku - pseudonim, czy prawdziwe imię i nazwisko?
Nie mam dobrych kontaktów w swoim środowisku, co więcej uznaje mnie ono za dziwną lub wręcz nienormalną. Obawiam się, że książka, którą w nie tak znowu dalekiej przyszłości zamierzam wydać, mogłaby utrwalić przyszytą mi łatkę i w konsekwencji utrudnić mi dostęp na uczelnię i do wymarzonej pracy.
Ludzie, którzy dzielą moje pasje znają mnie przede wszystkim pod "moim artystycznym" pseudonimem.
Stąd więc chęć pisania pod pseudonimem. Jakie są za i przeciw? Byłabym wdzięczna za konkretne przykłady :)
Graj tym, co masz. Próbuj i walcz.

3
Argumenty za nazwiskiem:

-sława czasem otwiera drzwi - mi się to przydaje w szukaniu materiałów do publikacji o rodzinnym miasteczku. Jak się przedstawiam to ludzie wiedzą że "to ten nasz pisarz" i "wnuk pana Aleksandra" - to pomaga.

-czasem się uda coś załatwić - np. raz trafiłem w urzędzie na czytelnika i zamiast czekać na papierek 3 dni miałem po 20 minutach.

-jak ktoś jest narcyzek to go mile łechcze ile razy się przedstawia a jak ktoś wolnego stanu narcyzek to pewnie może wyrywać laski na swoje nazwisko ;)

-Każdemu chyba miło że nazwisko odziedziczone po przodkach niesie godnie jak sztandar i narody przed nim klękają... ;)

Argumenty za pseudonimem

-utrudnia świrom i emo-fanom namierzenie gdzie mieszkamy. (a zwróćcie uwagę w ilu urzędach trzeba podawać dane).

-utrudnia wścibskim pismakom wyśledzenie co robimy, gdzie jeździmy, w co inwestujemy, kogo wspieramy.

-utrudnia życie służbom - np jeśli kiedyś zdelegalizują naszą ulubioną partię albo organizację którą wspieraliśmy to nasze przelewy na ich konta są trudne do powiązania z nami.

-ułatwia życie krewnym noszącym to samo nazwisko - bo nikt ich nie kojarzy z nami.

-jak naprawdę skiepścimy pierwszą książkę nie ma problemu - zmienimy pseudonim i z zacerowaną cnotą udajemy dziewicę w innym wydawnictwie.

4
-jak naprawdę skiepścimy pierwszą książkę nie ma problemu - zmienimy pseudonim i z zacerowaną cnotą udajemy dziewicę w innym wydawnictwie.
Ten argument mnie powalił ;-)

Ale generalnie - jestem przeciwko pseudonimom. Choć czasami rozumiem sytuacje, które zmuszają Autorów do publikacji pod "przybranym" nazwiskiem.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

6
Jakaś moda ostatnio na dyskusje o pseudonimach :)

To nie takie proste, czasem pod własnym nazwiskiem nie da się napisać czegoś. Pierwszy przykład: naukowiec, który pisze ostry erotyk albo horror z wleczeniem flaków. W Polsce pruderią stojącej może mieć kłopoty na uczelni.
Literatura dla młodzieży. Nauczycielka pisze o młodzieży, ale bardzo "niegrzecznie". Ciekawe, co na to dyrekcja, kuratorium?
Wersja gejowska obu powyższych wariantów. Wersja pisania o gejach/lesbijkach, lub ujawnienia się z tym poprzez literaturę.
Przykłady, kiedy pseudonim znajduje zastosowanie, mogę mnożyć bez trudu. Niektóre z podanych wyżej przykładów maja swoje odpowiedniki w rzeczywistości - ludzie używają pseudonimu. Bo ci, co nie używali, to już stracili pracę.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

7
Myślę, że dobrym powodem do wyboru pseudonimu jest niezbyt medialne nazwisko. Nazwiska mają niekiedy brzmienie dźwięczne, mocne, zdecydowane, a niekiedy... takie sobie :) To jeden z powodów.

Po drugie, niekiedy trzeba rozdzielać działalność zarobkową nieliteracką i (oby zarobkową) literacką. Jako tłumacz czy lektor podpisuję się pod pracą swoim własnym imieniem i nazwiskiem. Jako autor beletrystyki wolałbym jednak funkcjonować pod pseudonimem. I nie chodzi o ukrywanie tożsamości, gdyż obecnie prawie każdą osobę istniejącą w necie da się zguglać, lecz po prostu o poukładanie tego w przegródkach.

Po trzecie – możecie się śmiać z tego – ale pseudonim pozwala na wielopiętrową zabawę. Można sobie ulepić tożsamość/osobowość, która będzie pisać za nas. Można się wtedy odblokować i zajść w takie regiony (pod)świadomości, że hohoho, a taki zabieg może też osobę mniej odporną psychicznie zabezpieczyć przynajmniej w pewnym stopniu przed krytyką.

Myślę, że w pytaniu o pseudonimy pojawia się też podtekst "pseudonim = anonimowość". Nie liczcie na anonimowość... Nie przy internecie, wszechobecnych zdjęciach itp. Wystarczy jedna wrzuta i po sprawie.

Teraz dygresja-anegdotka: decydując się na przygodę literacką, uznałem, że będzie lepiej posługiwać się pseudonimem. Niestety wyperswadował mi to Parowski z głowy, a ja byłem idiotą, że się na to zgodziłem. Pomysł był dobry, pseudonim się utrzymał w mojej głowie przez kolejne lata i trzeba się było go trzymać. (ukłony dla Andrzeja Pilipiuka, nasze opowiadania pojawiły się obok siebie w NF 7/97)


Podobno żyje się tyle razy, iloma językami się mówi. Sparafrazowałbym to i powiedział, że żyje się tyle razy, ile się posiada wcieleń i pseudonimów :D
R. Aleksandrowicz "Skafander" (Otuleni Natchnieniem 2013, wyróżnienie) www.qfant.pl
www.onamor.pl

8
Onamor pisze:Po trzecie – możecie się śmiać z tego – ale pseudonim pozwala na wielopiętrową zabawę. Można sobie ulepić tożsamość/osobowość, która będzie pisać za nas. Można się wtedy odblokować i zajść w takie regiony (pod)świadomości, że hohoho, a taki zabieg może też osobę mniej odporną psychicznie zabezpieczyć przynajmniej w pewnym stopniu przed krytyką.
Fernando Pessoa. <3
Heteronimiczność kosi system w niektórych wypadkach.
1 | 2 | 3 | 4 | O poezji

9
Wydawanie pod pseudonimem ma więcej minusów niż plusów, przynajmniej o ile ktoś chce pisać na poważnie. Jedyne wyjątki to sytuacje przytoczone przez Romka. Skakanie po pseudonimach to także nienajlepszy pomysł bo autor zwiększa grono fanów swojego pisarstwa każdym kolejnym tekstem. Przy zmianie pseudonimów to się rozmywa. Anoniomowość ( o ile ktoś tego naprawdę chce) też nie jest specjalnym problemem, o ile ktoś nie ma wyjątkowo rzadko spotykanego nazwiska. Zawsze można powiedzieć, że nie mamy nic wspólnego z tym panem, a zbieżność nazwisk jest przypadkowa :) O emo - fanów także bym się specjalnie nie martwił: nawet znani pisarze, laureaci prestiżowych nagród rzadko się skarżą na napastowanie przez wygłodniałe emocjonalnie fanki :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

10
Oczywiście. Fanki nie są problemem, a pseudonim wprowadza jednak dużo utrudnień. Ja widzę jego sens, ale w poważnych sprawach, takich jak podane przykłady.
Używanie nazwiska nawet przy pisaniu różnych rzeczy powoduje "zbieranie" grupy swoich czytelników, ja np. tego doświadczam, bo dorośli sięgają po fantastykę albo książki dla dzieci, o ile im te obyczajowe podpasowały. I odwrotnie.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

11
Ja zdecydowałam, że w życiu prywatnym posługiwać się będę nazwiskiem męża, a jeśli uda mi się zadebiutować, to zrobię to, używając nazwiska panieńskiego. Niby nie pseudonim, bo w końcu to wszędzie ja, ale w pewien sposób rozgranicza :)
Nie jest naj­ważniej­sze, byś był lep­szy od in­nych. Naj­ważniej­sze jest, byś był lep­szy od sa­mego siebie z dnia wczorajszego. - Mahatma Gandhi

"tylko grafomani nie mają żadnych wątpliwości odnośnie swojej tfurczości" - Navajero

12
Onamor pisze:Myślę, że dobrym powodem do wyboru pseudonimu jest niezbyt medialne nazwisko. Nazwiska mają niekiedy brzmienie dźwięczne, mocne, zdecydowane, a niekiedy... takie sobie :)
yyyy... to ja muszę przemyśleć swoje. ;)

poza tym jak ktoś nie lubi swojego to właśnie dobra okazja by je polubić - zobaczyć jak inni wypowiadają je z bałwochwalczą czcią. ;)
Można sobie ulepić tożsamość/osobowość, która będzie pisać za nas. Można się wtedy odblokować i zajść w takie regiony (pod)świadomości, że hohoho,
cool - tylko żeby się to nie skończyło leczeniem w psychiatryku
Podobno żyje się tyle razy, iloma językami się mówi. Sparafrazowałbym to i powiedział, że żyje się tyle razy, ile się posiada wcieleń i pseudonimów :D
wot te na ;)

[ Dodano: Wto 19 Lut, 2013 ]
Navajero pisze::) O emo - fanów także bym się specjalnie nie martwił: nawet znani pisarze, laureaci prestiżowych nagród rzadko się skarżą na napastowanie przez wygłodniałe emocjonalnie fanki :P
mnie raz dopadła na ulicy rozentuzjazmowana nastolatka.
ale zadowolił ją autograf na zeszycie od polskiego.

Jak na 16 lat w zawodzie - da się wytrzymać ;)

[ Dodano: Wto 19 Lut, 2013 ]
Romek Pawlak pisze: Używanie nazwiska nawet przy pisaniu różnych rzeczy powoduje "zbieranie" grupy swoich czytelników, ja np. tego doświadczam, bo dorośli sięgają po fantastykę albo książki dla dzieci, o ile im te obyczajowe podpasowały. I odwrotnie.
aczkolwiek tu byłbym ostrożny - przypadek Nowickiego - Nienackiego który tym samym pseudonimem sygnował badziewne kryminały drukowane w gazetach, powieści wychowawczo-przygodowe dla łebków, dzieła półpornograficzne i traktaty nihilistyczne...

13
A mnie zastanawia jak dużym ułatwieniem, w robieniu kariery, w tym przypadku pisarskiej, jest posiadanie zagranicznego nazwiska. Nie tylko zagranicznie brzmiącego (Wajman), ale zagranicznego (np. Weiman) (różnica jest, prawda? :D ).

Słyszałem, że jeśli chce się robić karierę na Zachodzie, to właśnie takie zagraniczne nazwisko baardzo ułatwia sprawę (promowanie się itp.). A tu, w Polsce, jak jest? Jak to widzicie wy, profesjonaliści, drodzy?

14
Preiss, zdarza się, że ludzie zwracają uwagę na narodowość autora z różnych względów. Zależy to pewnie od tego na jakie książki trafili wcześniej.
Andrzej - Nowicki/Nienacki to w ogóle ciekawy przypadek. Niby publikował pod pseudonimem, ale pseudonim wcale nie uchronił go przed publicznym rozgrzebywaniem prywatnych spraw. A że jakiś dzieciak mógł się naciąć na Skiroławki, szukając Samochodzika... ;)
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”