Myślę, że dobrym powodem do wyboru pseudonimu jest niezbyt medialne nazwisko. Nazwiska mają niekiedy brzmienie dźwięczne, mocne, zdecydowane, a niekiedy... takie sobie

To jeden z powodów.
Po drugie, niekiedy trzeba rozdzielać działalność zarobkową nieliteracką i (oby zarobkową) literacką. Jako tłumacz czy lektor podpisuję się pod pracą swoim własnym imieniem i nazwiskiem. Jako autor beletrystyki wolałbym jednak funkcjonować pod pseudonimem. I nie chodzi o ukrywanie tożsamości, gdyż obecnie prawie każdą osobę istniejącą w necie da się zguglać, lecz po prostu o poukładanie tego w przegródkach.
Po trzecie – możecie się śmiać z tego – ale pseudonim pozwala na wielopiętrową zabawę. Można sobie ulepić tożsamość/osobowość, która będzie pisać za nas. Można się wtedy odblokować i zajść w takie regiony (pod)świadomości, że hohoho, a taki zabieg może też osobę mniej odporną psychicznie zabezpieczyć przynajmniej w pewnym stopniu przed krytyką.
Myślę, że w pytaniu o pseudonimy pojawia się też podtekst "pseudonim = anonimowość". Nie liczcie na anonimowość... Nie przy internecie, wszechobecnych zdjęciach itp. Wystarczy jedna wrzuta i po sprawie.
Teraz dygresja-anegdotka: decydując się na przygodę literacką, uznałem, że będzie lepiej posługiwać się pseudonimem. Niestety wyperswadował mi to Parowski z głowy, a ja byłem idiotą, że się na to zgodziłem. Pomysł był dobry, pseudonim się utrzymał w mojej głowie przez kolejne lata i trzeba się było go trzymać. (ukłony dla Andrzeja Pilipiuka, nasze opowiadania pojawiły się obok siebie w NF 7/97)
Podobno żyje się tyle razy, iloma językami się mówi. Sparafrazowałbym to i powiedział, że żyje się tyle razy, ile się posiada wcieleń i pseudonimów

R. Aleksandrowicz "Skafander" (Otuleni Natchnieniem 2013, wyróżnienie)
www.qfant.pl
www.onamor.pl