Okładka - jaki wpływ ma na nią sam autor?

1
Witam,

Pytanie jak w temacie - jaki wpływ ma autor na okładkę? Czy może:
1) Coś zasugerować (co by chciał na niej widzieć, w jakim miałaby być stylu, czy chociaż kolorystyce etc.)?
2) Przedstawić już gotową grafikę (oczywiście mając do niej wszelkie prawda itd.) i zażyczyć sobie aby była jego okładką?

Czy autor ma coś w ogóle do powiedzenia w kwestii okładki? Zakładam, że i owszem, ale jeśli tak, to skąd w takim razie wzięły się podobne szmiry: http://ksiazki.wp.pl/gid,15331572,page, ... aid=1102c9 ? :P

Jak to w końcu jest z tymi okładkami?
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

2
Jest różnie. Generalnie - im mniejsze wydawnictwo, tym gorzej. Ja ( poza pierwszą okładką) miałem wpływ.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

3
Moje sugestie wzięto pod uwagę i zgodzono się na nie, z czego bardzo się cieszę :D

Ale formalnie to za okładkę całkowicie odpowiada wydawca (przynajmniej w moim wypadku).
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

4
Nie miałam wpływu na okładkę, a nawet ostateczne brzmienie tytułu. Ku mojemu niezadowoleniu, nie udało się tego wynegocjować. Aczkolwiek - ukłon w stronę wydawcy - mimo takowego podpunktu w umowie konsultował ze mną każdą propozycje i w ostateczności doszliśmy do kompromisu. Pogodziliśmy jakoś własne racje i argumenty. Każdy pomysł był natychmiast przedstawiany i oczekiwano komentarza.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

5
Hm, ale czy przeszłaby taka sytuacja, że mam boską grafikę w sam raz pasującą na okładkę, nic za nią nie chcę od wydawnictwa, prócz tego by ją umieściła tam, gdzie należy, tj. na okładce? Czy też jest to niemożliwe, bo wydawnictwa zatrudniają swoich grafików i za to im płacą by robili okładki?

Oczywiście pytanie czysto hipotetyczne, po prostu jestem ciekawa jak to wygląda.
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

6
Mam wpływ na okładki. O tytule nie wspomnę, dla mnie jest szokiem, że wydawca może go narzucić i autor nie ma nic do powiedzenia!
Nawiasem, WP często sporządza takie zestawienia, problem w tym, że są bardzo arbitralne. Np. w tym okładkowym - "MamaMadzi" wcale nie jest zła, pasuje do konwencji, autor wyżywa się raczej na czym innym. Podobnie z Bowles - do konwencji pasuje, koszmar to to nie jest. Dalej mi się nie chciało klikać :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

7
Cóż, Bowles jest generalnie rzecz biorąc w porządku, chodzi o takie cukiereczki jak np.

Książę Rywiert (http://ksiazki.wp.pl/gid,15331572,page, ... leria.html)

Klątwa Elfów (http://ksiazki.wp.pl/gid,15331572,page, ... leria.html)

Hexa (http://ksiazki.wp.pl/gid,15331572,tytul ... leria.html)

Kroniki Amberu (http://ksiazki.wp.pl/gid,15331572,page, ... leria.html)

czy choćby ten pudelek w kaftaniku ;)
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

8
Przy pierwszej książce nie miałam żadnego wpływu na okładkę, za to udało mi się wybronić tytuł. Przy kolejnej walka o zachowanie tytułu była o wiele dłuższa i bardziej męcząca, jednak znów się udało i mój tytuł został.
Jeśli chodzi o okładkę drugiej książki, to niemal sama ją stworzyłam :-P (użyto do niej zrobionego przeze mnie zdjęcia). Konsultowano Też ze mną prawie każdy jej detal i przychylono się do podsuniętych sugestii zmian w kwestiach kolorystyki i czcionki. Mimo że w drugiej umowie również miałam zastrzeżone prawo wydawcy do wyboru ostatecznej wersji okładki i tytułu.

9
Romek Pawlak pisze:Mam wpływ na okładki. O tytule nie wspomnę, dla mnie jest szokiem, że wydawca może go narzucić i autor nie ma nic do powiedzenia!
Nawiasem, WP często sporządza takie zestawienia, problem w tym, że są bardzo arbitralne. Np. w tym okładkowym - "MamaMadzi" wcale nie jest zła, pasuje do konwencji, autor wyżywa się raczej na czym innym. Podobnie z Bowles - do konwencji pasuje, koszmar to to nie jest. Dalej mi się nie chciało klikać :)
Tutaj się, Romku, trochę z Tobą nie zgodzę. To wydawca inwestuje w produkt i musi go jak najlepiej sprzedać (w teorii), więc i w teorii to on ma ostateczne prawo do okładki i tytułu, głównie ze względów marketingowych. Udowodniono mi, że wydawnictwo, ludzie od grafiki i reklamy znają się na tym bardziej niż pisarze. Twórcy mają słowa, gust literacki, niekoniecznie gust estetyczny i zmysł marketingowy.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

10
Ale z którym konkretnie twierdzeniem się nie zgodzisz? :)
Ja przecież nie napisałem, że jestem zakutą pałą i sprawiedliwość musi być po mojej stronie :) Napisałem zaś, że się zacytuję:
Mam wpływ na okładki. O tytule nie wspomnę, dla mnie jest szokiem, że wydawca może go narzucić i autor nie ma nic do powiedzenia!
To ja podpisuję książkę i szczerze mówiąc, zdumiewa mnie postawa: "Tak, zgodzę się na wszystko, aby tylko zobaczyć ją w druku". Revis, piszę o narzucaniu bez zgody autorów, to inny przypadek niż szukanie z wydawcą dobrego tytułu czy dyskusja nad okładką. Nie jest tajemnicą, że czasem się zgadzam z uwagami wydawcy, ba, czasem zmieniam tytuł, o ile mnie ktoś przekona - ale na pewno nie dam się złamać siłą, w myśl zasady, że autor niech spada, on się nie zna. Jak wyżej: książka jest wspólnym przedsięwzięciem. To, że wydawcy tego czasem nie respektują, a autorzy zgadzają się na wszystko - to już inna sprawa. Potem masz chlipiących w kącie autorów, że napisali powieść obyczajową, a "opakowanie" sugeruje coś innego. Pardon, sami jesteście sobie winni, skoro się zgadzacie :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

11
Zgadzam się z Piotrem (przepraszam, ale antynickowa jestem, nie mylić z antynickotynowa :D). Przypuszczam, że udowodniono nam w ten sam sposób, jak znamy się na PR wydawniczym i że do statystycznych odbiorców literatury nie należymy. Wszak jest coś, co nas łączy :). Przed szablą bronimy się mieczem :).
Dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do nowego tytułu. Nawet na spotkaniu autorskim kilka razy użyłam tego samodzielnie wymyślonego. Stanowi dla mnie taką zwyczajową nazwę książki. Ale spaliłabym nim. Teraz to wiem.
Tak samo z okładką. Ją akurat zaakceptowałam natychmiast, tylko wcześniej przez trzy miesiące trawiłam fakt, że zostałam uznana za autorkę literatury kobiecej i do tej grupy okładka będzie skierowana. Potem na okładkę i opis (na który też wpływu nie miałam), poleciały gromy w recenzjach, że sprowadza tę powieść do miana literatury niższych lotów, czytadła, harlekina, że kompletnie nie koresponduje z treścią. I byłam wściekła, że przystałam na tego rodzaju marketing.
A po kwartale, zapytałam wydawcę, jak ma się sprzedaż. I teraz już wiem, że recenzenci też by oblali test na dobrą (w sensie sprzedażowym) okładkę. też nie należą do statystycznych czytelników. Bo krzywda, którą rzekomo poczyniono mojej powieści, jednak chyba ma bezpośredni wpływ na sprzedaż. I tu "zdziwo": pozytywny. Odkąd otrzymałam wyniki, nie powiem już złego słowa na temat strategii wydawnictwa. Chociaż nadal będę się wkurzać, że w wyszukiwarce najpierw pojawia się hasło "dlaczego ona nie ma orgazmu" a dopiero poniżej "dlaczego ona barbara sęk". Matematyka mówi sama za siebie, z nią nie podyskutujesz, nie zinterpretujesz jak projekt graficzny. I czasem warto zaufać wydawcy, choćby wiązało się to z poczuciem upokorzenia czy niesprawiedliwości.
Romku, poświęcenie prawa do tytułu nie stanowi o wydawaniu za wszelką cenę, ale o uznaniu, że ja mam kompetencje jako pisarz, a wydawca jako marketingowiec. Zwłaszcza jeśli dowiadujesz się, że możemy rozmawiać, dyskutować i tylko w przypadku niemożności dojścia do kompromisu, wydawca walnie pięścią o stół i skorzysta z ustanowionego prawa, żeby dotrzymać zobowiązania o terminie publikacji.
A co do tematu głównego dyskusji, uważam, że nie ma nic złego w dzieleniu się z wydawcą pomysłami. Tylko może już na etapie, gdy zadeklarował, że chce wydać ksiązkę.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

12
Wciąż mówimy o dwóch różnych sprawach. Ja nie mam nic przeciwko wymyśleniu razem z wydawcą nowego tytułu, jeśli mój uważa za kiepski marketingowo. Ale jeśli ja napisałem "Wertera", a on mi narzuci siłą, bez mojej akceptacji "Werter, krwawy zombie grasuje w majtkach", żeby podbić sprzedaż, to ja się nie zgadzam. I o tym piszę, nie o kompromisach.

I uwaga na koniec: Basiu, Twój argument o słupkach mnie nie do końca przekonuje. Z tych słupkowych powodów właśnie trwa fala kopiowania Greya. Klony okładek, klony treści. Dla mnie wyrób literaturopodobny. Ale słupki - jak najbardziej. Będą wysokie. Tylko czy w literaturze chodzi wyłącznie o słupki? :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

13
Oczywiście, że w literaturze nie chodzi o słupki, ale w codziennym życiu już tak. Niestety. Mnie też się to nie podoba, ale podczas, gdy piszę, mój syn musi być w przedszkolu, za które muszę zapłacić. Więc jeśli chcemy tworzyć literaturę na co dzień o słupki warto zawalczyć. Pozostaje pytanie, czy za wszelką cenę. I tutaj chyba jesteśmy zgodni : nie!
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

14
Romku, chodziło mi tylko o to, że sobie nie wyobrażasz narzucenia okładki i tytułu przez wydawcę. Wszystkie umowy wydawnicze, które do tej pory widziałem (a widziałem nie tylko swoją :P), miały punkt, że to wydawca ma ostateczne prawo do decyzji o tym i jeśli się z autorem nie dogada, to mu narzuci i tyle. Przeważnie o okładce i tytule rozmawia się w trakcie przygotowywania książki do druku, w trakcie redakcji i korekty, czyli dawno już po podpisaniu umowy.

Teoretycznie więc może być sytuacja, że autor się nie zgodzi... na padający deszcz, na wiatr, na okładkę z wydawnictwa.

W moim wypadku widziałem dwie okładki. Jedną kategorycznie odrzuciłem, mówiąc, że po moim trupie. Z drugą nie miałem już co negocjować. Powiedział, że tak zostanie i koniec, ludzie z wydawnictwa głosowali, graficy zrobili, marketingowiec wiedział, co robi, a ja doczytałem w umowie, jak jest i siedziałem cicho... Okazało się, że wydawca miał racje :)
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

15
No cóż, widuję też inne umowy :)
Nie mogę i nie chcę pisać o szczegółach, ale trochę historii, co wydawca potrafi zrobić autorowi, też można znaleźć w sieci, bo to działa w obie strony. Z tymi marketingowcami bym nie przesadzał, często to jednak fart, a nie rzetelna wiedza, choć i wiedza się zdarza, widziałem to. Niektóre okładki są tak załamujące, że szkoda gadać. Podobnie z tekstami okładkowymi.
Szkoda, że nie mogę po wydawnictwach, nazwiskach i konkretnych okładkach. Bo argumentów za moją sceptyczną postawą jest od groma - czyli takich, jak to "szpece" właśnie utopili dana książkę :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”