kuriozum, czyli ultimatum od redaktora

1
Przepraszam, jeśli w złym dziale (chodzi mimo wszystko o sprawy wydawnicze), ale zdarzyła się rzecz tak kuriozalna, że nie wiem, co o tym myśleć.

Otóż wzięłam udział w konkursie i moje opowiadanie zostało nominowane do nagrody głównej. W związku z tymi miało ono zostać wydrukowane w konkursowej analogii. A oto, co się stało:

Redaktor przesłał mi tekst z poprawkami. Coś odrzuciłam, coś zaakceptowałam, coś dopisałam. Odesłałam. Normalna sprawa. A w odpowiedzi dostaję:
a) CAŁKOWITE zignorowanie moich uwag, komentarzy i argumentów,
b) ultimatum: albo jego JEDYNE (!), pierwsze, nienaruszalne poprawki (czyli pozbawione wszelkich racjonalnych uzasadnień szatkowanie mojego tekstu, zbędne ingerencje, wyrzucanie ważnych informacji – i to bez słowa wyjaśnienia - i dorzucanie od siebie rozmaitych nonsensów, które czynią treść absurdalną), albo… nie będzie rekomendował tekstu do druku.

Podam przykład ingerencji redaktorskich – mój martwy bohater zaczyna się, ni z tego ni z owego ruszać, a wszelkie dane sugerujące, że naukowiec badający zjawisko paranormalne siedzi w „twardej” nauce i nie jest tylko szarlatanem, zostają, bez jednego słowa uzasadnienia!, całkowicie usunięte.

Spędzam czas i wykładam argument po argumencie, dlaczego JEDNA JEDYNA redakcja nie jest możliwa do zaakceptowania, i jak drastycznie ingeruje w tekst.

Bardzo miła pani koordynator przekazuje sprawę do rozpatrzenia swojemu szefowi.

Oto odpowiedź szefa: „Z tego co widzę, skala rozbieżności jest zbyt duża, aby możliwe były szczegółowe uzgodnienia dotyczące fragmentów, na których pierwotnym brzmieniu Pani z jakichś względów zależy. Jeśli zatem nie ma Pani woli zaufania nam w kwestii dokonanych zmian redakcyjnych, porozumienie nie jest możliwe i tekst nie zostanie przez nas opublikowany.”

Względy, na których mi zależy, to logika i sens tekstu.

Podsumowując, wygląda to tak – poprawiam tekst, wysyłając osobno uzasadnienie moich działań.
Odpowiedź redaktora – zignorowanie moich argumentów, ultimatum - jego wersja albo żadna.
Wysyłam argumenty do organizatora, dlaczego JEDYNA, NAJPIERWSZA redakcja jest nie do przyjęcia (NIE redakcja w ogóle).
Odpowiedź – do widzenia.
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

2
Ja bym wycofał opowiadanie. Bo to Ty będziesz się z niego tłumaczyć, a nie redaktor. Dobry redaktor nigdy nie ingeruje w integralność tekstu. Zdarzyło mi się kiedyś puścić do druku tekst z końcówką przeredagowaną wg widzimisię redaktora i z tekstu który mógł być bardzo dobry, zrobił się zaledwie dobry. Ale okoliczności były specyficzne: nie posłałem redaktora na szczaw tylko dlatego, że wcześniej dałem komuś innemu słowo, że w tym właśnie wydawnictwie zamieszczę swój tekst. Zawsze możesz powiesić opowiadanie w Internecie i wyjaśnić sprawę cytując korespondencję, podając przykłady ingerencji i nazwisko dzielnego redaktora. Nie sądzę, żeby organizatorzy konkursu byli zachwyceni, bo rzecz będzie bardzo negatywnie świadczyć o nich samych...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

3
Hej,

Co o redakcji przed opublikowaniem mówił dokładnie regulamin?

Pozdrowienia,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

4
Tekst po tej JEDYNEJ redakcji jest nie do zaakceptowania. Usunięto na przykład dialog, którym naukowcy mówią - nie wiemy, daj nam pan spokój!

Argument redaktora - "Kto ma wiedzieć, jak nie naukowcy? Usuwam!"

Czyli, rozwijając to uzasadnienie logicznie, brzmi ono tak: "Dla mnie specjaliści są wszechwiedzący, nieomylni i nigdy się nie irytują!"


Oczywiście to mały przykład, ale chyba dobrze ilustruje, z czym musiałam się uporać, siadając nad jego redakcją.

Dużym szokiem było dla mnie, że redaktor ANI SŁOWEM nie odniosł się do moich uwag, tylko postawił ultimatum.

Ale że szef również nie da ANI JEDNEGO argumentu, a jedynie: "nie, to nie, do widzenia Pani"... no to jest doprawdy... niebywałe.

Kurczę, jest mi tak przykro. :(

edit: cały regulamin jest tutaj: http://opowiadanie.org/2014/04/nowe-marzy/

Natomiast w mailu po nominacji napisano: "Państwa teksty będą również – po redakcji i zaakceptowaniu w ostatecznej formie przez jury konkursu oraz Autorów – opublikowane w antologii konkursowej „Nowe Marzy”, która ukaże się tuż przed festiwalem."
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

5
No cóż, można tylko ironicznie pogratulować "aktywnej komunikacji" myśli między Tobą a Panem Redaktorem.

Zaciśnij zęby i wycofaj tekst.

Pozdrowienia,

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

6
Nie znamy relacji drugiej strony, więc trudno się wypowiadać, ale masz rację, nie wygląda to zbyt profesjonalnie.

Ja bym wycofał, bo jeszcze potem antologia trafi na Leniwca i Ciernik z Pokrzywnicą przewiozą się na niej, że hoho. ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

Re: kuriozum, czyli ultimatum od redaktora

7
Kamiko pisze: Otóż wzięłam udział w konkursie i moje opowiadanie zostało nominowane do nagrody głównej. W związku z tymi miało ono zostać wydrukowane w konkursowej analogii. A oto, co się stało:
tzn. powiedzieli Ci ze nominują do głównej ale zanim dadzą to sobie najpierw poprawią!?
To jakby przeczy samej idei konkursu :twisted:

opis skali "zaproponowanych" ingerencji świadczy że niestety trafiłaś na redaktora który sam jest niespełnionym grafomanem i w związku z tym "wie lepiej co chciałaś napisać".

rada? olej ich. (tzn wycofaj tekst) Prawdopodobnie są za głupi by się tym zajmować.

9
Hmm, gdyby sprawa dotyczyła stuprocentowego debiutanta, byłbym skłonny przyznać rację redaktorowi, ale w tej sytuacji, biorąc pod uwagę doświadczenie Kamiko, to raczej stanę po stronie autora (ciężko ocenić bez znajomości tekstu). Natomiast zachowanie organizatorów jest po prostu nieeleganckie - szkoda, że w ten sposób psują wrażenie fajnej inicjatywy.

Odnośnie hejtu w necie - wg mnie to zły pomysł. Takie działania brudzą obie strony - nie widzę powodu, by firmować to własnym nazwiskiem. Poczekać, przemyśleć, jeżeli nie uda się osiągnąć porozumienia - cofnąć tekst. Ale to ostateczność - warto się nad tym dobrze zastanowić i nie działać pod wpływem emocji. Po czasie, na spokojnie, może się okazać, że ingerencje redaktora wcale nie są tak duże.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

10
Filipie, nie za bardzo wiem, jak można się porozumieć w sytuacji, gdy wysyłasz komuś swoje argumenty i obiekcje, a w zamian nie dostajesz ANI SŁOWA na ich temat, tylko wybór - pierwsza, JEDYNA redakcja albo żadna.

Potem wysyłasz obiekcje do przełożonego redaktora, i znów - ani słowa na temat Twoich uwag, tylko - no, skoro Pani nam nie ufa...

Zastanawia mnie, gdzie tu jest miejsce na zaufanie?
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

11
Redaktor pełni funkcję służebną wobec autora i musi umieć zawiesić swoją wizję na rzecz wizji autora, iść za jego myślą, zamiast za własną. To wcale nie jest takie łatwe, wymaga pewnych predyspozycji psychicznych, a czasem za redakcję biorą się osoby, które ich nie mają. Poza tym trzeba umieć pracować nie tylko z tekstem, ale i z autorem, a tutaj chyba redaktorowi zabrakło kompetencji interpersonalnych (brak argumentacji, ultimatum).
Andrzej Pilipiuk pisze:tzn. powiedzieli Ci ze nominują do głównej ale zanim dadzą to sobie najpierw poprawią!?
To jakby przeczy samej idei konkursu :twisted:
No właśnie. Też mnie to zastanawia. Jeżeli tekst (zdaniem oceniających) wymaga "napisania jeszcze raz", to po cóż go brać do publikacji, a tym bardziej nagradzać? Nagrodzimy to, co sami napiszemy? Osobliwy konkurs...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

12
Nominowanych do nagrody jest kilkanaście osób. Nagrodą za nominację miał być druk w antologii i warsztaty pisarskie prowadzone przez redaktorów zbiorku.

Choć przyznaję, że to dziwne - w konkursach najpierw się zwykle nagradza, a potem publikuje (i redaguje) teksty.

To jest tym bardziej dziwne, że redaktorzy są jednocześnie jurorami - trudno w pełni wierzyć, że ktoś, z kim się kategorycznie nie zgadzasz, a on nie raczy obronić swych racji, wyda całkowicie bezstronny i sprawiedliwy werdykt.
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)

13
Obstawiam, że organizatorów cisną terminy, więc ani nie przewidziano czasu na jakieś użeranie się mailowe z autorami, którzy nie przystaną od razu na redakcję, ani nie chcą z tym czekać do końca konkursu (zakładam, że nagrody przydzielą na bazie tego sprzed redakcji, a po prostu chcą mieć już wszystko gotowe).
Taka gdybologia :P
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

14
Ja uważam, że sprowadzanie redaktora do roli korektora sensu nie ma - właśnie dobry redaktor może mi zwrócić uwagę na kwestie, które pominąłem choćby dlatego, że się do tekstu zbytnio przyzwyczaiłem. W tym - kwestie fabularne.
Niemniej, to nie może być dyktat, to musi być współpraca, z której wynika synergia. Tu - jak wynika z moich doświadczeń - w sedno trafiła Thana: dobry redaktor musi nie tylko umieć zająć się tekstem, ale i autorem :)
Co mi przypomina redaktorkę pierwszej mojej książki, starszą panią, z długą praktyką w PWN, która miała zwyczaj, że zanim rozpoczęła z autorem pracę nad tekstem, chciała choć chwilę porozmawiać na żywo, powyjaśniać pewne sprawy :) No to pojechałem do stolicy... Postawiła kawę, ciasto, a potem na wydrukach pokazała mi, gdzie zbłądziłem... czasem bardzo :) Nie zapomnę, jak wzięła jedną kartkę i powiedziała: - Tu, panie Romku, ona ma naszyjnik, prawda? Potem wzięła kolejną kartkę. - A tu już go nie nosi... Hm, ale gdzie mamy kartkę, na której ten naszyjnik zdejmuje albo on znika? :) (A trzeba tu wyjaśnić, że nie był to przedmiot, który mógł zniknąć z oczu czytelnika bez wyjaśnienia.)
Ingerowała w fabułę, nie tylko w tym opisanym miejscu. Ale robiła to w tak kulturalny sposób, że wiele się nauczyłem. I do tej pory z uśmiechem wspominam naszą pracę :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

15
Pozazdroszczenia godna współpraca, Romku.

Nigdy nie twierdziłam, że autor jest nieomylny. Wręcz przeciwnie - dotkliwie się przekonałam na własnej skórze, że im dłużej autor ślęczy nad tekstem, tym mniej własnych błędów widzi, bo mózg zbyt bardzo się z nimi oswaja, a często błędnie podpowiada autorowi, co miało być na stronie, a nie co faktycznie jest (powiem, że identycznie jest z rysowaniem - im dłużej siedzisz nad rysunkiem, bez przerw, tym autentycznie przestaje się widzieć, co się robi. Dopiero dłuższa przerwa i chłodne oko potrafią dostrzec błędy proporcji itp.). Rzeczowe argumenty redaktora to prawdziwy skarb.

Co jednak radzisz, Romku? Argument "bo tak!", jak w przykładzie usuniętego dialogu, to nie jest redakcja, lecz faktycznie - dyktat.

Mój krewny nie może uwierzyć, że tyle czasu i nerwów spędzam na walce o ledwie 8 stron (a napisałam się argumentów i uzasadnień, bezsensownie najwyraźniej upierając się, że PIERWSZA, JEDYNA redakcja, na której redaktor kończy swą działalność i nie przyjmuje obiekcji, jest pogwałceniem wszelki standardów redakcyjnych). Twierdzi, że lepiej by wydrukowali cokolwiek, a kiedyś może wydać opek jako "jedyną właściwą wersję".
"Istnieje na świecie parę rzeczy ważniejszych niż pokój, a jedną z nich jest godne człowieczeństwo. Koncepcja, że ludzkość miałaby zrezygnować z wojen wyłącznie ze strachu, to poniżenie ludzkiej godności, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach przed czymś tak banalnym jak technika, którą ludzie sami przecież wymyślili" (Chesterton)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron