*Cykl. Czy debiutować cyklem?

1
Stenogram z SB

Grimzon : Tylko na długi cykle to raczej może sobie pozwolić już znany autor. Cięzko chyba aby wydawnictwo od ręki wzięło dzieło na 3 do 5 tomów ciągiem pisane.
[Dzisiaj 13:38] x

Romek Pawlak : Tu się nie zgodzę, bo oczywiście, większa szansa, że autor z dorobkiem ulokuje taki cykl u wydawcy, ale otwarcia cykli pisanych przez debiutantów też sie ukazują, i na zachodzie, i u nas. Choć ryzyko jest znacznie większe, warto o tym wiedzieć :)
Natasza : Kamiko!

imadoki : dajecie mi nadzieję :)

Grimzon : A.Hałas także tylko akurat ona popłyneła na pierwszym tomie.
Razem z wydawnictwem.

Grimzon : Imadoki mi raczej chodzi o taką konstrukcję, że masz główną fabułę która będzie rozwiązana w całości, jednakże każdy tom to pewna cała historia, pewien wątek głównej fabuły ale opowiedziany od początku do końca.

Navajero : Nie rozumiem dlaczego większośc debiutantów zaczyna od sześciotomowej sagi :)

imadoki : Navajero, pijesz do mnie? To w moim pierwotnym zamyśle miała być jedna, zamknięta książka, ale przyjaciółka truła mi cztery litery tak długo, aż jej obiecałam, że "ta historia tak się nie skończy". Całość nie będzie miała więcej niż trzy części. nie potrafię tak wszystkiego rozwlekać i mnożyć wątków.

Navajero : Jeśli chodzi o picie, to dla mnie trochę za wcześnie :)
Na poważnie: mało kto wyda debiutantowi kilkutomowa serię. Prawdopodobieństwo oscyluje wokól zera...

Grimzon : Bo większość debiutantów myśli że ma historię na tyle tomów.

imadoki [i] : to trudno, jakoś to przezyję. Gdybym chciała upchać to wszystko w jedną książkę, całość miałaby ponad tysiąc stron. a kto wyda debiutantowi taka kobyłe? koło się zamyka.

Romek Pawlak [i] : Nie no, Novae Res wyda ":) a poważnie, zdarza się, choćby z tego forum Agnieszka Hałas i Kamiko :) jest ich więcej.

Grimzon
[i] : Tylko z A. Hałas ciężko mówić o sukcesie, danych na temat Kamiko nie znam widziałem książkę w empiku ale na bestselerach nie leżała. Mam takie wrażenie że kolejne tomy ukazywały się także zbyt szybko.

Romek Pawlak [i] : Grimzonie, ale nie dyskutujemy o wyunikach sprzedaży, odczuciach własnych względem tempa, tylko o faktach. Kamiko się udało, koniec kropka. Debiutantka, pięć tomów, do widzenia.

Grimzon [i] : Ok. Tylko samo wydanie to nie jest cel ostateczny.

Grimzon [i] : Można stać się zakładnikiem pierwszej wydanej ksiązki.

Romek Pawlak [i] : A jeśli uwzględnimy nie tylko fantasy, ale fantastykę w ogóle, to masz chociażby i to: http://nk.com.pl/paulina-hendel/500/pisarz.html

Romek Pawlak [i] : Grimzonie, zarzucałeś często innym odchodzenie od meritum. Teraz sam to robisz. Co jest celem ostatecznym? Milionowy nakład? Nie o tym rozmawiamy. Rozmawiamy o wydaniu w sensownej oficynie i jakiejś przyzwoitej jak na polski rynek sprzedaży. I Kamiko to ma. Nie pasuje Ci do obrazka, trudno :)

Grimzon [i] : Bawi mnie, że w pewnym momencie następują ataki osobiste. Dla mnie akurat jest to kwestia meritum ponieważ rynek reaguje dynamicznie i z każdym wydanym cyklem który się nie przyjął szanse na kolejny taki debiut maleją, a z sukcesem rosną. Natomiast ja niczego nie odbieram Kamiko czy komukolwiek innemu. Staram się tylko patrzeć w trochę szerszej perspektywie. Zwracając uwagę także na to. co sama Kamiko pisała w ostatnich postach.

Romek Pawlak [i] : Ataki osobiste? Nie. Zwrócenie uwagi, że wprowadzasz element od czapy, bo rozmowa dotyczy szans wydania, a tu nagle Grimzon pisze o celu ostatecznym - jako jedyny :) Rozmowa otóż o tym celu ostatecznym jest innym tematem. Powiedziałbym, że bardzo innym :)

Romek Pawlak [i] : Ja nie jestem za zaczynaniem cyklami, ale należy się trzymać faktów, najlepiej takich sprawdzalnych, a reszta jest tylko opinią, często nieweryfikowalną. W fantastyce i lit. młodzieżowej z elementami fantastyki jest sporo cykli debiutanckich. I konkludując, mam po prostu wrażenie, że jak Ci fakty nie pasują, to tym gorzej dla faktów. I tak, to akurat jest pierwsza w naszej rozmowie wycieczka osobista :) Przepraszam, ale musiałem to napisać - o tych faktach :)

Grimzon [i] : A czy ja napisałem że nie da się debiutować w ten sposób? Nie. Stwierdziłem że jest to ryzykowne. I dokładnie tyle. Że są ludzie którzy tak debiutują są. Z zaranicznych nawet osiągneli sukces. Nie widzę gdzie mi fakty nie pasują. Po prostu wszystko o wydawaniu cykli zostało powiedziana. Więc także staram się popatrzeć szerzej na całe zjawisko.

Romek Pawlak [i] : OK, no to szerzej - są tacy, którym się udało, i tacy, którym się nie udało. Pospekulowaliśmy :) Natomiast wygłoszony przez Ciebie pogląd, iż "rynek reaguje dynamicznie i z każdym wydanym cyklem któy się nie przyjał szanse na kolejny taki debiut maleją, a z sukcesem rosną" jest opinią laika, bo rynek tak nie działa. Trend, który próbujesz tu uchwycić, dotyczy raczej tematyki cykli czy samego faktu cykliczności niż rozgraniczenia debiutant/uznany autor.

Romek Pawlak [i] : I pomijasz zupełnie aspekt, że zwykle takie spekulacje czyni się względem autora - niby widać las, ale tak naprawdę każdy wydawca raczej patrzy na pojedynczego autora w tym lesie, niż teoretyzuje na temat całego rynku.

Grimzon [i] : Naprawdę uważasz że debiutant ma takie same szanse na wydanie cyklu z danej tematyki co uznany autor z nazwiskiem?

Romek Pawlak [i] : Załóż wątek, to pogadamy normalnie, bo ja się z Tobą głęboko nie zgadzam, inaczej postrzegam rynek, ale bez sensu jest o tym dyskutować na SB :)

Romek Pawlak [i] : Dobra. Niczego nie zrozumiałeś z moich wpisów tu, nie przeczytałeś ich nawet, bo ja do Twego pytania odniosłem się bardzo dokładnie chociażby tu: ""Tu się nie zgodzę, bo oczywiście, większa szansa, że autor z dorobkiem ulokuje taki cykl u wydawcy, ale otwarcia cykli pisanych przez debiutantów też sie ukazują, i na zachodzie, i u nas" - A że nie lubię dyskutować sam ze sobą, to jednak pas.

Grimzon [i] : Tak samo można mówić że ludzie wygrywają w lotto. Wygrywają. AL nie na tym polega cały interes. Tak jak już pisałem, oczywiście że tak się ukazują powieści co nie oznacza że jest ich znacznie mniej. Zresztą zawsze możesz mi podać cykl w polskiej fantastyce, debiutanta, który osiągnął sukces.

Natasza [i] : Z socjologicznego punktu widzenia cykl we współczesnej kulturze jest "bezpieczniejszy" dla rynku. Właśnie cykl jakoś pozwalają pokonywać barierę ZNANE- NIEZNANE" wobec zalewu nowego

Grimzon [i] : W powiedzmy w ostatnich 5 latach.
[Dzisiaj 15:33] x
Natasza [i] : Kamiko?
[Dzisiaj 15:34] x

Grimzon [i] : a była na listach besteserów?
[Dzisiaj 15:39] x

Romek Pawlak [i] : Daj spokój, Grimzon, zaraz zaczniemy dyskutować, co to znaczy sukces. Ale tak na szybko, Jadowska, Błotny, Wegner, Raduchowska, Kozak, Reystone... I tak, wiem, nikt z nich nie zdobył Nike, nie znasz, i nie było stu tysięcy nakładu. Ale ich serie się sprzedają, a autorzy utrzymuja na rynku. Niektórzy sprzedają naprawdę fajnie. Dzięki i do widzenia.

Romek Pawlak [i] : Ha ha, wiedziałem, listy bestsellerów. Grimzon rządzi :)

Romek Pawlak [i] : Gdybyś nie był takim laikiem, to byś wiedział, jakimi zasadami rządzą się listy bestsellerów :)

Romek Pawlak [i] : I w dodatku nie ma ŻADNEJ pewności, że uznany autor ma większą szansę wylądować na takiej liście, co obala Twój koronny argument :)

Natasza [i] : Szkoda tej dyskusji .. może przeniosę na nwątek?


ciąg dalszy:


Romek: http://pl.wikipedia.org/wiki/Cykl_literacki http://katedra.nast.pl/ks...ranicza-Tom-IV/ Zdaniem autora, wydawcy, Wikipedii i słownika terminów literackich to jest jak najbardziej cykl, ale Grimzon ma inne zdanie :)
[ Więc z oczywistych przyczyn cykl to być nie może :P

Grimzon : I rozumiem że pierwszy i drugi tom był ze sobą powiązane i co więcej były przyjęte jako cykl? A o taką sytuację właśnie mi chodzi.

Romek Pawlak
: Ja nie umiem czytać Twoich myśli, więc może zacytuję, co napisałeś: "Wegner nie napisał cyklu". NIe to były zamknięte książki a dokładniej zbiory opowiadań. I opowiadasz zresztą straszne brednie, nie mając odpowiedniej wiedzy, tak banalnie i po prostu.

Romek Pawlak : Sapkowski, cykl o Wiedźminie: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wied%C5%BAmin
I puenta: Balzac: http://pl.wikipedia.org/wiki/Komedia_ludzka

Romek Pawlak : Nie masz po prostu pojęcia, CZYM w literaturze jest cykl, jaki ma kształt.

Grimzon : Rozumiem że także wymazujesz wszystko co wcześniej było powiedziane. Bo ja jako pierwszy stwierdziłem że wydawanie cyklu jako zamkniętych książek jest dużo mniej ryzykowene. I stąd także były moje pytania do imadoki. Ale zamiast próbować zrozumieć można także się po prostu wyzłośliwiać.

Romek Pawlak [i] : I jeśli czyta nas Natasza to ja się zgadzam na przeniesienie do publicznego wątku :)
Ja się nie wyzłosliwiam, tylko wykazuję Twoją niekompetencję. Weź odpowiedzialność za własne słowa, choćby w przypadku Wegnera. Właśnie podałem Ci przykłady podobnych cykli. Kwestionujesz, że Balzac czy Sapkowski napisali cykle???
Bo jeśli nie, cykl Wegnera się niczym nie różni, a do Sapkowskiego to jest wręcz bardzo podobny.

Romek Pawlak [i] : A produkuję się, bo jeszcze ktoś weźmie Twoje słowa poważnie - mamy tu kilkoro autorów i autorek poiszących cykle, po co mają się niepotrzebnie stresować :D


Grimzon [i] : Napisałem ci dokładnie o jaką sytuację mi chodzi. Rozumiem można iść w zaparte. I tak Wegner a nikt kogo podałeś nie napisał cyklu w takim sensie o którym wspominałem.

Romek Pawlak [i] : Sapkowski dwoma tomami rozstawił postacie i świat, potem masz pięcioksiąg. Wegner zbiorami opowiadań rozstawił świat i bohaterów, teraz zbiera ich w fabułę. Dostrzegasz podobieństwo? A na marginesie, zajrzyj kiedyś to hasła "cykl literacki", masz wyżej link. Bo naprawdę opowiadasz straszne bzdury - co niby jest cyklem, Twoim zdaniem? Podaję Ci różne przykłady, żaden nie pasuje w mysl zasady "tym gorzej dla faktów".
Masz bardzo wąskie postrzeganie cyklu, że nienowoczesne, to nie wspomnę, bo chyba jeszcze osiemnastowieczne, Francuzi w XIX wieku mieli nowocześniejsze poglądy :D Nie byłoby problemem, i nie byłoby takiej dyskusji, gdyby nie Twoje arbitralnie wyrażane poglądy w rodzaju "Wegner nie napisał cyklu". Przemyśl sobie może sposób wyrażania myśli? :) Szczególnie o literaturze :D

Romek Pawlak [i] : O, jest jeszcze Kres! Prawo sępów, zbiór opowiadań - wstęp do Szerni :)

ciąg dalszy (ostatnie):

Jason [i] : Podsumowując: spokojnie można debiutować cyklem, ale najlepiej jeśli pierwszy tom będzie miał zamkniętą fabule? (tzn. nie tak jak w Takeshim Kossakowskiej, gdzie pojawia się typowy cliffhanger na końcu)

Grimzon [i] : Rozumiem nadal że nie zrozumiałeś kwestii od czego się ta dyskusja zaczęła. Więć wyjasnię raz jeszcze. Cykl o którym cały czas wspominał we wszystkich moich wypowiedziach a można to sprawdzić bo jeszcze w SB jest, odnosił się sytuacji wydania pełnej skończonej wersji utworu, który został dostarczony od razu jako kilka tomów.

Grimzon
[i] : Tak było np. Z Kamiko i dlatego była wymieniana. Ani Wegner ani tym bardziej Sapkowski nie znali zakończenia wydawanych przez siebie książek bo one wtedy nie istniały. I takie było całe clu moich wypowiedzi. Ale rozumiem można sobie interpretować jak się chce.

Natasza [i] : tak może być? Grimzon? Romek?

Romek Pawlak [i] : Ja jestem za przeniesieniem od punktu wyjścia, czyli rozmowy Grimzona z Imadoki, kilka postów przed jego pytaniem, czy książka jest zamkniętą całością. Bo cała rozmowa ma swój sens dopiero wtedy - widać ewolucję poglądów w dyskusji :P
[Dzisiaj 20:52] x
Grimzon [i] : A ja jestem przeciwny całemu przenoszeniu. Gdyby ktoś chciał wątek to by go założył. Rozmowa był na SB i nic nowego w niej nie powiedziano a w szczególności że większość to utarczki słowne oparte na własne domysły co druga strona ma na myśli.


Teraz piszcie na wątku!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

Re: *Cykl. Czy debiutować cyklem?

2
Natasza pisze:Stenogram z SB
tajne materiały jak ubecja planowała udupić początkującego literata Romka Pawlaka! Donosy pisane na Niego przez dziś szacownych literatów od SF! Nazwiska kapusiów! Wow!

eee... ups! ;(
a takiego smaka mi narobiliście :roll:
nieładnie :?

*

No dobra na poważnie - mój plan życiowy około roku 1992 był skonkretyzowany - piszę ostateczną wersję norweskiego dziennika - epopei która w tamtej redakcji liczyła... - sekundkę zajrzę do skrzyni - o ja pierniczę - ależ przywalona... teges - chyba w 1995-tym 6 tom kończyłem... I było tego 1700 lub 1800 stron rękopisu maczkiem w zeszytach w kratkę.

Planowałem tak: uciuła się na komputer, przepisze. Jeszcze może wygładzi.
Następnie ruszam do boju. Świat czeka by go złupić i wychędożyć. A tym arcydziełem jak taranem rozbijam wszelkie szklane sufity...

Tomów ostatecznie napisałem trzy. Chyba w międzyczasie odrosłem - bo zmieniła mi się koncepcja.

*

Teraz popatrzmy od innej strony: Wędrowycz był cyklem opowiadań. Gdy po roku współpracy z Fenixem jakoś jesienią 1996 zacząłem z nim chodzić po wydawnictwach było tego ok 300 stron opowiadań. (wiosną 1997 doszła do tego jedna powieść - "czarownik iwanow" w wersji pierwotnej trochę dłuższa). We wrześniu 2001 gdy rozmawiałem z wydawcami Wędrowycza miałem ok 1200 stron maszynopisu.

Można powiedzieć był to debiut cyklem - ale debiut kompletnie nietypowy - bo nie był to cykl powieściowy tylko ...cykl zbiorów opowiadań. A jak wówczas "powszechnie wiedziano" - "zbiory się nie sprzedają".

No i tym cyklem złupiłem i wychędożyłem a pozostałe sukcesy są pod niego podczepione.

*

Teraz pytanie - gdybym zaatakował rynek nie Wędrowyczem a "Okiem Jelenia"?
Zapewne sukces byłby znacznie mniejszy a i wariantu p.Agnieszki (pierwszy tom cyklu i wywrotka wydawnictwa) nie da się wykluczyć.

Wędrowycz miał swój komercyjny i popkulturowy potencjał.

*

A gdyby Sapkowski zaczął nie wiedźminem a Narer-tFu!-jak-się-to-pisze?

(nie było to takie wykluczone po debiucie wiedźmina podniosły się głosy że to plagiat. Redakcja fantastyki rzecz badała - na szczęście podobieństwo "oczywiste" dla trolii okazało się dość odległe. Ale hipotetyczna sytuacja: Wiedźmin jako projekt zostaje utopiony i trzeba od husytów zaczynać...?

Czarno to widzę.

*

Można by jeszcze zanalizować cienie i blaski cyklu o kotołaku Ksinie K.T.Lewansowskiego
- ale to może ktoś kto cykl i lepiej zna.

*

Podsumowując:

Debiut cyklem powieściowym niesie chyba spore ryzyko.

tzn. trzeba to na pewno skierować do dużego poważnego wydawnictwa które nie zdechnie po publikacji pierwszego tomu.

trzeba zastrzec w umowie wydanie wszystkich tomów - żeby nie wypięli się po pierwszym.
to będzie chyba naprawdę trudne.

wariant: napisać cykl którego pierwsze tomy będą powiązane na tyle luźno żeby plajta przedsięwzięcia nie oznaczała zatopienia całego projektu?

Re: *Cykl. Czy debiutować cyklem?

3
Skoro stałem się mimowolnym inspiratorem założenia tego wątku, sprecyzuję swe poglądy :)

1. Pisanie cyklu jest bardziej ryzykowne dla debiutanta, niż dla starego wygi. Tak pod względem warsztatowym, jak i czysto wydawniczym.
Pisanie cyklu - poza umiejętnościami czysto warsztatowymi, niezbędnymi przy pracy nad każdym tekstem - wymaga przemyślenia świata przedstawionego, intryg oraz losów bohaterów na znacznie wyższym poziomie. Klocki powinny do siebie pasować, a wiadomo, że łatwiej żonglować jedną piłeczką niż siedemnastoma :)
Publikowanie cyklu - o ile nie rzuci się wydawcy tekstu, który rozwali system, to w przypadku debiutanta wydawca bez litości może urwać cykl, pozostawiając autora z resztą tekstów, choćby nawet już napisanych. Nawet podpisane umowy mogą nie pomóc. Przy uznanym autorze może liczyć, że się jakoś sprzedaż i popularność nakręcą, choć też może nie kontynuować cyklu.

2. Z tego wynikać powinna strategia autorska. Autor z dorobkiem może sobie pozwolić na większe ryzyko. Ergo: bezpieczniej jest, będąc debiutantem, tak planować cykl, aby móc go w razie potrzeby zakończyć na pierwszej książce lub każdą z książek cyklu móc wydać jako odrębną historię. Pisanie fabuły podzielonej na odcinki jest BARDZO ryzykowne. Co nie zmienia faktu, że niektórym autorom i autorkom sztuka debiutu cyklem się udaje. Ale trzeba pamiętać, że można zostać np. z drugim tomem, którego nie uda się wydać, bo inny wydawca go nie zechce, a pierwszy zrezygnował, zaś na samodzielną powieść tekst się nie nadaje...

3. Wreszcie, czym jest cykl? W rozmowie powyżej nie jest to chyba dostatecznie czytelne, więc sprecyzuję swoje stanowisko. Otóż cyklem współcześnie jest właściwie wszystko, co ma wspólny świat przedstawiony, czyli teksty rozgrywają się w jednym uniwersum. Moim zdaniem, to nie kwestia formy: opowiadania, powieści, czy autor przyniósł gotowy cykl, czy dopiero go pisze - to nie ma moim zdaniem znaczenia, poza strategią wydawniczą. Podstawowa kwestia, często pomijana przez debiutantów: świat cyklu musi być znacznie bardziej rozbudowany, posiadać większą intensywność od świata jednej książki, choćby podzielonej na trzy części przez wydawcę. Inaczej dekoracje będą padać jak w jednym z filmów Mela Brooksa :-)

4. Rady? Hm, to nie matematyka, w zasadzie najczęściej dopiero post factum można powiedzieć coś mądrego i wtedy wszyscy są mądrzy :) Ale... Jak ktoś już ma gotowy tekst pierwszego tomu, to trudno, pozostaje trzymać kciuki za znalezienie wydawcy :) Ale jeśli można coś zmienić, to ja jednak skłaniałbym się ku takiemu rozwiązaniu: nie pisać całego cyklu, pierwszy tom/powieść stworzyć tak, aby mogła być samodzielna, miała wyraźne zakończenie - i zarazem wpasować ją w większą całość, która istnieje w konspekcie. I rozmawiając z wydawcą, mówić, że to może być równie dobrze stand-alone, jak i cykl, o ile rzecz chwyci. To nie wiąże rąk wydawcy, ale daje szansę, że on sam powie: pisz dalej. I wtedy wiadomo, jak pisać, bo te nienapisane klocki już istnieją, właśnie w konspekcie.

Za banały przepraszam :) ale w gruncie rzeczy tak to właśnie wygląda, kiedy rozrywający nas szał twórczy próbujemy okiełznać wędzidłem wydawcy :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Re: *Cykl. Czy debiutować cyklem?

4
Romek Pawlak pisze: Otóż cyklem współcześnie jest właściwie wszystko, co ma wspólny świat przedstawiony, czyli teksty rozgrywają się w jednym uniwersum. /.../ Podstawowa kwestia, często pomijana przez debiutantów: świat cyklu musi być znacznie bardziej rozbudowany, posiadać większą intensywność od świata jednej książki, choćby podzielonej na trzy części przez wydawcę. Inaczej dekoracje będą padać jak w jednym z filmów Mela Brooksa :-)
Popatrzmy na moje cykle:

Wędrowycz - tu nie ma problemu. Można przeczytać jeden tom, albo siedem, kolejność jest nieważna.

Kuzynki - trzy tomy wydane jeden w przygotowaniu - tu chronologia jest ważniesza ale od biedy da się przeczytać jeden dowolny tom - będzie chwila zamiszania nim czytelnik połapie się kto jest kto, ale każdy tom to zamknięta opowieść.

Tu jeszcze jedna ważna kwestia - tom IV wyjdzie 8 lat po wydaniu tomu III. to może być problem - zmienia się styl, ciężko wrócić do postaci. No i zobaczymy jeszcze co czytelnicy na to powiedzą.

Norweski Dziennik - to pamiętnik bohatera - fabuła rozgrywa się na przestrzeni niespełna 3 miesięcy, dzień po dniu. narracja ciągła - tu nic się nie wyczaruje - trzeba czytać od pierwszej strony do końca.

Oko Jelenia - znowu historia która dzieje się na przestrzeni kilku miesięcy. Tomy opoiadają pewne historie dwa pierwsze - jedna, bohaterowie muszą uwolnić dziewczynę i uciec z miasta.
trzeci - też w zasadzie jedna - coś tam się dzieje - ale w tle mamy wydarzenie historyczne - zamknięciem jest likwidacja kantory haseatyckiego w Bergen.

czwarty rozprawa z Panem Wilków

piąty opowieść o skomplikowanym śledztwie

szósty - bohater kombinuje jak zwiać z mamra

Przeplatają to i wiążą do kupy wątki poboczne. miałem recenzję dziewczyny która lekturę zaczęła od 3 tomu i doczytała do końca - zadowolona.

Ale też trzeba czytać od a do z.

[ Dodano: Śro 06 Sie, 2014 ]
w przypadku kuzynek, wampirów z Pragi czy wędrowycza - każdy tom zamyka pewną opowieść.

Jeśli nie będzie ciągu dalszego (znaczy wydawca nie wyda) - nie ma tragedii.

W przypadku Norweskiego Dziennika czy Oka Jelenia - byłaby to kompletna katastrofa.

5
Przecież można w jednym uniwersum napisać kilka zamkniętych powieści, nie trzeba od razu pisać cyklu. Tak mi się przynajmniej wydaje. Powiedzmy, że po rzuceniu w cholerę uniwersum, które rozwijałam z koleżanką moje zupełnie własne aktualnie nadal jest w powijakach. Bardzo chętnie skorzystam z rady Pilipiuka i jeżeli będę pisać cykl to postaram się, by każda powieść miała zamkniętą kompozycję, by każdą można było czytać jako oddzielną powieść.


Nie mówiąc już o tym jak mnie wkurzyła Fabryka Słów, która zrezygnowała z Elfów Hennena po wydaniu połówki pierwszego tomu, to jest tragedia i straszny niesmak. zraziłam się do tego wydawcy...

6
Myślę, że tym wątkiem dotykamy bardzo-bardzo ważnego - kuchennego - zagadnienia warsztatu- kompozycji utworu: uporządkowania elementów utworu (świat przedstawiony i jego prezentacja). , świadomości tej kompozycji.

Przecież powieść w rozdziałach to JEST CYKL! (swoisty). To nie "podział szpadlem" odcinków fabuły.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
Ale też zdarzyło mi się czytać powieść, która nie posiadała podziału na rozdziały. Przypominała wielkie, tłuste opowiadanie na około 400 stron...

8
Ja to się za bardzo nie znam, bo i doświadczenie mam raczej z runku komiksowego, gdzie się cykli unika jak ognia ze względu na specyfikę pracy, ale...

Jak już klepnęliśmy w wydawnictwie umowę na debiut, to padło pytanie "I co teraz zaproponujesz na drugą książkę?"

Więc powiedziałem co. I po dłuższej chwili rozmowy i zastanawiania się padło: "Pomysł jest dobry, ale na razie poczekaj, aż będziesz miał markę i mógł eksperymentować. A teraz powiedz, kiedy możesz napisać kontynuację".

Więc w sumie nie wiem, czy cykl dla wydawcy jest atrakcyjniejszy czy nie. Dla mojego najwyraźniej jest.

9
Oczywiście, zawsze się zdarzy, że komuś się uda debiutować cyklem, ale to raczej wyjątek niż reguła. Nie wiem też czy jest sens przeć na debiutancki cykl - znaczy czy autor powinien? Bo choćby posiadał nie wiadomo jaki talent i umiejętności warsztatowe, pierwsza książka będzie obciążona pewnymi błędami. Można to poprawić w drugiej, ale z cyklem mogą być problemy ( niezależnie od tego czy jest on już napisany, czy dopiero się pisze).
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

10
Bo teraz pisze się inaczej, Navajero :)
Kiedyś pisało się książki, teraz patrząc na modne cykle, debiutanci chcą takie właśnie cykle sami stworzyć - a poza wszystkim, nie umieją często ocenić, że mają pomysł na JEDNĄ choćby grubą powieść, nie od razu tam trylogię w pięciu tomach :D
I tak z pomysłu na jedną książkę robi się ta sama powieść rozpisana na trzy :) Co oczywiście zwiększa ryzyko.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

11
Navajero pisze:Nie wiem też czy jest sens przeć na debiutancki cykl - znaczy czy autor powinien? Bo choćby posiadał nie wiadomo jaki talent i umiejętności warsztatowe, pierwsza książka będzie obciążona pewnymi błędami. Można to poprawić w drugiej, ale z cyklem mogą być problemy ( niezależnie od tego czy jest on już napisany, czy dopiero się pisze).
Ale jeśli poszczególne książki cyklu stanowią, tak jak radził Romek, samodzielne zamknięte całości, to chyba tych problemów będzie proporcjonalnie mniej?
Inna sprawa, z czytelniczego punktu widzenia, również wolę powieść jako zamkniętą całość. Jeśli autor dalej to pociągnie, w porządku, ale mam wtedy wybór, czy chcę sięgnąć po kolejną część, a nie przymus, ponieważ nie wiem po pierwszej, kto przeżył a kto nie ;)
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/

12
Aktegev pisze:Ale jeśli poszczególne książki cyklu stanowią, tak jak radził Romek, samodzielne zamknięte całości, to chyba tych problemów będzie proporcjonalnie mniej?
Mniej, ale nie znikną całkowicie, bo cykl to także pewna koncepcja, linia fabularna itp. A tego nie da się zmienić strzelając palcami.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

13
No, jasne, dzieło bez wad jest ideałem, do którego się dąży, ale w praktyce chodzi o zminimalizowanie ich ilości (nie mam na myśli wyłącznie pisania, w moim zawodzie również to tak działa :)) I jasne, że jeśli się już coś robiło, łatwiej przewidzieć, gdzie te błędy mogą się pojawić i jak je ominąć lub ukryć. Choć ja nadal - naiwnie - zakładam, że jeśli ktoś bierze się za bary z cyklem, to przynajmniej ma świadomość, że musi sto razy bardziej na wszystko uważać :)
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/

14
Aktegev pisze:Choć ja nadal - naiwnie - zakładam, że jeśli ktoś bierze się za bary z cyklem, to przynajmniej ma świadomość, że musi sto razy bardziej na wszystko uważać
Może i ja się do tego odniosę, bo chyba w jakiś sposób sprowokowałam cała dyskusję. Zaczynając pisać powieść nie planowałam kolejnej części - w zamierzeniu miała tworzyć zamkniętą całość. Jednak, gdy moja przyjaciółka przeczytała ją po raz pierwszy, okazało się, że kontynuacja wisi w powietrzu. Pewne poboczne wątki były słabo naszkicowane i miały szanse nabrać wagi w kolejnej powieści. Przy pisaniu cyklu trudność polega na tym, że trzeba bardzo zwracać uwagę na szczegóły, przynajmniej takie jest moje zdanie. Dla mnie dobrym przykładem jak NIE pisać cyklu jest pewna amerykańska autorka, która w kolejnych tomach plątała się w zeznaniach co do bohaterów tłumacząc w sprzeczny sposób związane z nimi fakty. Mnie to bardzo irytuje.
Everything happens for a reason

15
Navajero pisze:
Aktegev pisze:Ale jeśli poszczególne książki cyklu stanowią, tak jak radził Romek, samodzielne zamknięte całości, to chyba tych problemów będzie proporcjonalnie mniej?
Mniej, ale nie znikną całkowicie, bo cykl to także pewna koncepcja, linia fabularna itp. A tego nie da się zmienić strzelając palcami.
Aktegev pisze:jeśli ktoś bierze się za bary z cyklem, to przynajmniej ma świadomość, że musi sto razy bardziej na wszystko uważać
Dobrym przykładem jak uporać się z tego rodzaju problemami jest Patrick Rothfuss i jego "Kroniki Królobójcy". W jednym z wywiadów powiedział on, że siedział nad całością (a tworzy obszerną trylogię) siedem lat i dopiero, gdy wszystko było dopracowane w szczegółach, wydał pierwszą część. Dając czytelnikom czas na zapoznanie się z pierwszym tomem, zabrał się za poprawki kosmetyczne drugiego, a teraz dopracowuje trzeci.

Dzięki zaplanowaniu wszystkiego w całości na początku uzyskał tekst spójny do tego stopnia, że po przeczytaniu drugiej części ludzie zaczęli tropić niedopowiedzenia w wątkach i na forach rozgorzały dyskusje o odniesieniach do środka fabuły znalezionych na pierwszych stronach całości. A to jeszcze zapewne nie koniec.

Moim skromnym zdaniem jest to, oprócz znakomitego pokazu pracowitości, uprzejmy ukłon w stronę czytelnika, który po poznaniu dodatkowych szczegółów w zaawansowanym stadium opowieści samodzielnie cofa się do kotwic umieszczonych w jej początkach. Dla czytelnika jest to miły bonus i dobry sposób na przyciągnięcie go do kolejnej części, zanim ona jeszcze powstanie.

I tak, koleś debiutował cyklem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron