3
Imo niepotrzebne utrudnianie sobie samemu sprawy, bo w Polsce agent ci w sumie niepotrzebny. W krajach anglojęzycznych - o ile się orientuję - istnieje rodzaj przymusu posiadania takowego, żeby wydawcy traktowali autora poważnie (ale tu więcej pewnie powie Marcin, który się tam próbuje przebijać).
Także u nas niepopularne.
jestem zabawna i mam pieski

4
W USA i UK w największych wydawnictwach przyjmują teksty wyłącznie od agentów, w pozostałych krajach anglojęzycznych większość autorów obywa się bez agentów.

Agent wykonuje sporą część pracy, którą kiedyś byli obciążeni wydawcy - dokonuje wstępnej selekcji. Może wynegocjować bardziej korzystne warunki umowy dla autora. Za dobrego agenta jest uważany taki, któremu udaje się załatwić kontrakt na ok. połowę tekstów.
Podstawowy problem związany z działalnością agentów polega na tym, że każdy może nim zostać, najlepsi są prawie nie do zdobycia, słabi będą raczej przeszkadzać, a wielu jest nieuczciwych.
Niektórzy ludzie, ja również, nie lubią pośredników.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

8
W Polsce jest inna kultura kontaktów z wydawcą, bywają one bardziej bezpośrednie, np. w USA telefonowanie do wydawców jest zazwyczaj niewskazane. Agent stanowi dodatkową zaporę, zapewniając względny spokój pracownikom wydawnictw.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

9
Marcin Dolecki pisze:W USA i UK w największych wydawnictwach przyjmują teksty wyłącznie od agentów, w pozostałych krajach anglojęzycznych większość autorów obywa się bez agentów.
To nie do końca prawda, przynajmniej w przypadku fantastyki - z pamięci mogę podać chociażby TOR i Penguin, które przyjmują teksty bezpośrednio od autorów (chyba, że coś się w ciągu ostatnich kilku miesięcy zmieniło). Z "mniejszych" również Baen, a Angry Robot ogłaszał do tej pory raz do roku "otwarte drzwi".
O pisaniu i innych nałogach

10
Irlandzki Penguin przyjmuje od autorów (tak przynajmniej było w zeszłym roku), Penguin w US i UK wyłącznie od agentów, pozostałe z wymienionych przez Ciebie - także od autorów (wysyłałem do nich wszystkich).
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

11
Andrzej Pilipiuk pisze:przede wszystkim polskie honoraria są zazwyczaj zbyt dziadowskie by się nimi dzielić
Też uważam, że honoraria w Polsce są beznadziejne, a właściwie to nakłady, nawet bestselerowe, nie są powalające (o przeciętnych, z finansowego punktu widzenia, szkoda w ogóle gadać). Ale właśnie dlatego ja zdecydowałem się podpisać umowę z agencją literacką, która szuka wydawcy dla moich wypocin. Po prostu doszedłem do wniosku, że skoro już poświęciłem ponad rok na pisanie powieści, to byłoby bez sensu angażować się jeszcze czasowo i emocjonalnie w szukanie wydawcy- bo możliwe do zarobienia na tym pieniądze nie są tego warte. Wolę swój czas poświęcić na co innego. I wcale niekoniecznie na pisanie. Zrozumiałem, dzięki temu forum właśnie, że z tym pisaniem nie ma co się tak szarpać, bo skoro tak popularny pisarz, jak Andrzej, pracujący jak wół, zarabia trochę ponad przeciętną w tym kraju, to... nie warto pisać dla pieniędzy. Jest przecież mnóstwo innych, dużo lepszych i pewniejszych sposobów na wzbogacenie. Ja osobiście upatruję swojego sukcesu finansowego we własnej firmie. I o ile rozwój swojej firmy mam zaplanowany na lata i wiem, że jeśli wszystko będzie szło zgodnie z planem, to za kilka lat będę, no, powiedzmy bardzo bogaty, to w przypadku pisania, którego wcale nie chcę zaprzestać, wiem, że jeśli będę się też rozwijał zgodnie z planem i wydam kilka książek i być może one nawet zdobędą jakąś tam popularność, to ja finansowo będę przeciętniakiem co najwyżej. A ponieważ bardzo lubię pieniądze i nie chcę klepać biedy za średnią krajową, pisanie dla pieniędzy zdecydowanie odrzucam. I właśnie dlatego przydaje się agent, co należało udowodnić.
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

12
już się chwaliłem że zarabiam jak szwedzki drwal ;)
aczkolwiek przypuszczam że szwedzki drwal to sobie stawia domek w technologii fińskie gdzieś w szwedzkim w lesie nad jeziorem a ja kurde chciałem mieszkać w mieście to i kredyty dały w kość... :?

Powiedzmy sobie szczerze: z czytelnictwem źle nie jest. Ludzie czytają i trend jest chyba delikatnie wzrostowy.

Paradoksalnie: Z rynkiem książki natomiast dobrze nie jest i przy takim terrorze fiskalnym i przy tak ubogim społeczeństwie dużych szans na rychłe zmiany nie ma.

Na pewno pomogłyby nam ekranizacje - byle nie tak dziadowskie jak ta wiedźmińska...
Znacznie bardziej pomogłyby nam zniesienie vat na książki, obniżka ZUS-u oraz możliwość wykupu lokali w których gnieżdżą się księgarnie...

Tego nie będzie.

Agenci literaccy mieliby dziś rację bytu gdyby utrzymały się pozytywne trendy z epoki "kaczyzmu". Ale po 7 latach degradacji i dewastacji rynku książki nie wyżywią się...

13
Andrzej Pilipiuk pisze:już się chwaliłem że zarabiam jak szwedzki drwal ;)
A to przepraszam za zaniżanie Twoich dochodów do trochę ponad średnią krajową. Choć wciąż podtrzymuję swoje zdanie, że zbicie majątku na pisaniu w Polsce to raczej anomalia i jeśli komuś zależy na pieniądzach, to nie powinien się specjalnie łudzić, że praca literacka mu je przyniesie.
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

14
zdecydowanie nie jest to dobry czas na uprawianie tego zawodu.
Ja na swoje szwedzko-drwalskie zarobki tyrałem jak dziki wół 19 lat.

Może zatem trzeba zrobić kurs operatora piły łańcuchowej certyfikowany przez UE, zaczepić się na parę miesięcy do zrywki żeby poznać zawód i kupować bilet na prom?

*

Co więcej na rynku księgarskim wszystko zmienia się tak dynamicznie że ja nikomu nie jestem w stanie zagwarantować ze wtopiwszy podobną ilość czasu dojdzie tu gdzie ja.

Pewne ścieżki już nie istnieją, pewne pociągi już odjechały.

*

W samej Szwecji też dzieje się coraz gorzej :roll:

15
Myślę, że niepotrzebnie wysyłasz ludzi za granicę. Wbrew marudzeniu o terrorze urzędników, horrendalnych podatkach i szalejącej biurokracji, uważam, że warunki do prowadzenia biznesu w Polsce są bardzo dobre. Drwalsko-szwedzkie zarobki miesięczne udaje mi się wyciągnąć pracując u samego siebie po 6,5 godziny dziennie, od poniedziałku do piątku, choć na razie wszystko reinwestuję i póki co nie mogę sobie pozwolić na uroki konsumpcji. Ale nie dla konsumpcji się prowadzi biznes, a po to, żeby cieszyć się tym, jak on się rozwija. Stawiam sobie poprzeczkę wyżej i za 5-8 lat chciałbym zarabiać kilka razy więcej. Uważam, że jest to w moim zasięgu, wiem, jak do tego dojść i czuję, że mi się uda. Uważam też, że prowadzenie własnego biznesu to zajęcie bardzo rozwijające, chyba nie mniej niż praca pisarska, i każdemu polecam.
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron