Kontynuuję wątek z działu "Pytania do Andrzeja Pilipiuka". Ze względu na chęć uniknięcia offtopu, a także odciążenia Andrzeja z obowiązków tłumaczenia się, za cały nasz światek wydawniczy. Tutaj możecie kombinować, jak sprawić, aby dużo książek się czytało. Zapraszam do dyskusji.
Napiszę coś teraz bardzo niepopularnego. Pewnie mi się oberwie, pewnie od samego Andrzeja, jednak takie moje zdanie w tym temacie:
Polscy pisarze w Polsce, przez polskich czytelników są z (jakiś tam względów – których poruszać nie chcę) uważani za gorszych. I nie o osobowość mi chodzi, tylko o twórczość. Bo niby jak taki polski pisarz ma być dobry, jak nie robią w Hollywodzie filmów na podstawie jego książek? Pal to wszystko licho. Obserwując cyferki sprzedanej polskiej prozy a wszelkiej maści Coocków, Kingów, Ludlumów, Kontzów itd., itp., to niestety nie jest to najlepiej. Ale tez widzę pewną zależność, pomiędzy naszą, krajowa prozą a tamtą – (to jest ta niepopularna teza). Polacy piszą po prostu lepiej: i tak o pomysły mi chodzi jak i o wykonanie. Polscy redaktorzy stawiają poprzeczkę bardzo wysoko – oczekują dzieł i tak po trosze jest, bo większość książek to naprawdę perełki – ostatnio przez kilka tygodni zrobiłem sobie maraton ku polskiej prozie i jestem mile zaskoczony. Czego nie mogę powiedzieć o zamorskich tworach. Uważam, że polskim czytelnikom brakuje dwóch rzeczy:
1. Lekkich tematów, wręcz banalnych, na pokrój amerykańskich odmóżdżaczy (z kolei tam rynek większy, ale skądś się to wzięło.)
2. świadomości, że Polak potrafi.
Z ciekawością obserwuje pewne zjawisko – czytanie przez gospodynie (to termin ogólny) wszelkiej maści „Z życia wzięte” i tym podobnych – no jak spojrzę na stoliki w domach rodziny, to szczęka opada, ile kobiety tego przerabiają. A książek, już mnie – czyżby czuły, że ta literatura nie dla nich?
Polski rynek wydawniczy - luźna dyskusja.
1„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.