858
Tony pisze: Robienie sobie samemu konkurencji to podstawowa zasada zachowania się wielu producentów i usługodawców i jedna z podstaw ekonomii, chociaż niekoniecznie znana pod tą nazwą.
Pewnie, że nie jest znana pod tą nazwą. Z tej prostej przyczyny, że te wszystkie przykłady, które podałeś to nie jest robienie sobie konkurencji przez te firmy.

Co do płodnego (literacko, oczywiście ) pisarza, to wydając wiele książek też sobie konkurencji nie robi. Jak ktoś lubi czytać Pilipiuka, to kupi w końcu (albo pożyczy lub ukradnie) wszystko to, co napisał. Im pisarz pisze więcej tym lepiej. O ile oczywiście nie odbija się to na jakości pisanych tekstów.
"Karły mi nie imponują. Widziałem większych..." J. Tuwim

859
emigrant pisze:. Im pisarz pisze więcej tym lepiej. O ile oczywiście nie odbija się to na jakości pisanych tekstów.
z jakościa sie nie udało to chociaż ilość natrzaskam ;)

860
Mam pytanie co do piractwa książkowego. Jak myślisz - tracisz dużo na ebookach krążących w sieci? Można chyba znaleźć wszystko co napisałeś, łącznie z Samochodzikami:). Jakie masz do tego podejście?

861
Wydaje mi się, że ludzi lubiących czytać całe książki z ekranu komputera nie jest aż tak wiele. Żeby sobie komfortowo poczytać trzebaby to wydrukować - co zwykle wiąże sie z kosztami niewiele mniejszymi niż zakup książki. Po co kombinować, lepiej kupić książkę - przynajmniej ja to tak widzę. Przepraszam za wcinananie się w odpowiedź, ja po prostu lubię wyrażać własne zdanie.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

862
Mich'Ael pisze:Wydaje mi się, że ludzi lubiących czytać całe książki z ekranu komputera nie jest aż tak wiele. Żeby sobie komfortowo poczytać trzebaby to wydrukować - co zwykle wiąże sie z kosztami niewiele mniejszymi niż zakup książki. Po co kombinować, lepiej kupić książkę - przynajmniej ja to tak widzę. Przepraszam za wcinananie się w odpowiedź, ja po prostu lubię wyrażać własne zdanie.
Racja. Czytanie z ekranu to mordęga. Poza tym z własnego przykładu mogę coś powiedzieć (przyznaję się bez bicia:). Wszyscy się tym "Pilipiukiem" podniecali, ale nie chciałem wydawać kasy, dopóki sam nie spróbowałem, więc ściągnąłem ebooka (2586 kroków). Po lekturze zachęciłem się do dalszego czytania i kiedy będę w kraju, na pewno coś kupię. Może więc można by uznać piractwo za formę reklamy?

863
Ja też przyznaję, że Homo Bimbrownikusa ściągnąłem z internetu w formie mbooka, chyba jeszcze w dniu premiery. :p I czytałem na komórce. Wcale nie mordęga, bo można ustawić sobie czarne tło i białe litery lub ciemnozielone tło i wtedy oczy wcale się nie męczą.

Oczywiście książkę zamierzam normalnie kupić, chyba nie muszę o tym wspominać. Robię tak z każdą książką lub płytą. Najpierw ściągam i "zużywam" sprawdzając, czy jest warta swoich pieniędzy. Jeśli tak, idę i kupuję (i zwykle po tym w ogóle nie używam).

Powód? Dzięki temu mogę sprawdzić, czy produkt jest porządny. Jeśli jest, to autorowi należy się wynagrodzenie. Odwalił kawał dobrej roboty, więc bez wahania idę do sklepu i kupuję. A co jeśli produkt jest beznadziejny? Jest chałą? Dlaczego niby mam płacić człowiekowi, który odwalił chałę? Gdybym płacił za każdą przeczytaną (lub przynajmniej napoczętą) książkę, niezależnie od jakości, to na pewno nie starczyłoby mi na wspomniane wyżej HB. :D

Powód nr. 2: w internecie pliki zawsze pojawiają się wcześniej. A ja mam taką wadę, że nie jestem cierpliwy. :)

864
marcinsen pisze:
Czytanie z ekranu to mordęga.
Zgadza się. Fizyczna. Ja lubię czytać rozwalony na czymś poziomym jak hrabia. Z laptopem-ciężko. Nie ma jak książka.
"Karły mi nie imponują. Widziałem większych..." J. Tuwim

865
marcinsen pisze:Może więc można by uznać piractwo za formę reklamy?
Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się to z lekka naciągane. Coś mi tu zgrzyta - może to, że jakby na to nie patrzeć to jednak okradasz autora nie kupując jego pracy a pożyczając ją bezzwrotnie? ;)

Faktycznie, można czytać z komórki i może oczy się nie męczą nawet przy tym... co nie zmienia faktu, że, jak dla mnie, jest to nadal mocno denerwujące. Jeżeli kiedyś ktoś wynajdzie Prawdziwego E-booka (ekran format A4, wgrywane do urządzenia książki i wszystko to, co jest w zwyczajnych książkach) to być może się skuszę na takie coś. Być może - bo jednak szelest przewracanych stron i to, że do czytania książki potrzebujesz jedynie własnego mózgu i oczu (a nie kabla, baterii itp.) jak na razie sprawia, że tradycyjne książki są bezkonkurencyjne.

A w kwestii wydawania pieniążków na książki - zwykle kupuję tylko takie, które poleci mi jeden z moich znajomych (o gustach bardzo zbliżonych do moich) lub takie, o których wiem, że są dobre (Ubik, na ten przykład). Obywa się bez kradzieży, nawet drobnych... ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

866
Mich'Ael pisze:tradycyjne książki są bezkonkurencyjne.
Ponieważ sam także wypowiadałem się o ebookach w tym wątku jakieś 10 stron temu, machnąłem dłuższą wypowiedź w Hyde Parku i zapraszam do dyskusji tutaj

867
Andrzej Pilipiuk pisze:
emigrant pisze:. Im pisarz pisze więcej tym lepiej. O ile oczywiście nie odbija się to na jakości pisanych tekstów.
z jakościa sie nie udało to chociaż ilość natrzaskam ;)
Dobra, dobra... skromność kiedyś Pana zabije, panie Andrzeju :)

A tak, poważnie, to uważam, że naprawdę lwi pazur pokazuje Pan, kiedy się bierze za tematy osadzone w czasie: II poł. XIX wieku- I w.św. Miejsce akcji: Rosja lub Norwegia... Pomysł, że komunizm to dosłowna zaraza był kapitalny!
"Karły mi nie imponują. Widziałem większych..." J. Tuwim

868
Szukałem, najwidoczniej słabo, bo nie wierzę, żeby ten temat nie został poruszony, ale czy jest gdzieś więcej poruszony motyw żony Jakuba? Jeśli było gdzieś wcześniej proszę o link, a jeśli jest w którymś ze zbiorów, to prosiłbym o podanie w którym dokładnie. Bo to może być ciekawe : )

870
emigrant pisze:[e, panie Andrzeju :)

A tak, poważnie, to uważam, że naprawdę lwi pazur pokazuje Pan, kiedy się bierze za tematy osadzone w czasie: II poł. XIX wieku- I w.św. Miejsce akcji: Rosja lub Norwegia...
coś kombinuję w tym kierunku ;)

Wróć do „Strefa Pisarzy”

cron