Moje powitanie będzie jednakowoż różniło się od pozostałych, albowiem dane mi już było dawno temu tu zaglądać. Było to sowite dziewięć lat temu, gdy byłem mały i niedojrzały - moje teksty były absolutnie żałosne, jak to zwykle bywa w przypadku "gimnazjalisty z marzeniami", który siada pierwszy raz do pisania i od razu pragnie słyszeć jak to dobrze pisze. Nigdy nie doświadczyłem na Weryfikatorium ostrego potępienia - skończyło się tylko na uprzejmym "git gud buoy" i życzeniach że może za kilka lat będzie lepiej i "będzie dało się to czytać". Stąd też moje pragnienie pozostania anonimowym względem mojego poprzedniego konta wydaje się w pełni zrozumiałe (mam nadzieję - te wypociny na prawdę ciążyłyby mi na reputacji i sumieniu.

Czemu jednak zakładam nowe konto i ponownie wracam do wspomnień tego serwisu spotkań internetowych awatarów pisarzy? "Czy po 9 latach ostrego pisania wrócił, by pokazać Nową Biblię"? "Może wykłada filologię Polską na UJocie i chwali się doktoratem?" "Może jest już wydawcą i szuka nowych talentów?"
Otóż nie. Wręcz przeciwnie. Dziś nie mam wam nic do obiektywnego pokazania. Przez dziewięć lat pisałem bardzo nieregularnie, czasami z całomiesięcznymi przerwami. Były plany książek i ich pierwsze rozdziały, było wiele krótszych opowiadań szufladowych, były forumowe "multiplayerowe opowiadania" pisane co niedzielę (z których nie jestem dumny), był nawet całkiem zgrabny podręcznik systemu RPG, któremu nie dane było ujrzeć światła dziennego z powodu zbyt małej możliwości zaangażowania się w projekt. Znam ich poziom i wiem, że są niedoskonałe.
Pół roku temu, w czerwcu, nastąpił przełom. Jadąc autobusem, znikąd przyszedł Pomysł. Nie jakiś tam wypierdek puszczonego luzem umysłu, który znika po minucie lub rodzi tysiąc "ale". To był ten prawdziwy gatunek Pomysłu: mosiężny, wypalający umysł; taki, który staje przed tobą, krusząc żelaznymi buciorami posadzkę i mierzy cię dwutonowym spojrzeniem diamentowych oczu, nakazując ci go wykonać. To był ten rodzaj Pomysłu, przy którym nie masz wątpliwości, że jest dobry, że wszystko się w nim trzyma kupy, że jest oryginalny, niepowtarzalny i zdolny rozbijać góry w perzynę. Z góry wiesz co usłyszysz od znajomych, z góry wiesz co usłyszysz od obiektywnych recenzentów. "To jest dobre. Jak dobrze spiszesz, będzie to unikat".
I tak też było tym razem. Mam kilku zaprzyjaźnionych ludzi na filologiach, rozmawiałem również z paroma wykładowcami z zakresu literatury. Słyszę to, co czułem wtedy, w autobusie - "Pisz - to będzie Babilon!".
I tutaj pojawiacie się Wy, Panie i Panowie, przyjaciele z doświadczeniem. Dziewięć lat dorywczego, "szarpanego" pisania dało mi podstawową wiedzę, jednak to wciąż za mało. Z czystym sercem mogę stwierdzić, że moje opowiadania wyglądają już wystarczająco dobrze, by przyjaciele i znajomi czytali to "z przyjemnością" a nie "z grzeczności". Z drugiej jednak strony, teksty te są na poziomie niewystarczającym, bym mógł się nimi pochwalić poważniejszym redaktorom. Teksty owe są przyjemne pod względem treści, mają niezłe opisy, postacie i dialogi, ale odtrącają od nich poważne potknięcia techniczne tekstu (średnia opinii znajomych redaktorów i studentów Polonistyki). Moim mankamentem są zwykle kwestie mechaniki pisanych opowieści: szyk zdań, interpunkcja, składnia - szeroko określając, po prostu spisanie pomysłów na papier. Nawet kilkutygodniowe odstawienie tekstu i jego poprawienie po kilka razy nie pomagają w stopniu wystarczającym, a tekst zawsze jest niedoskonały i nieczysty.
Stąd też meritum tego - i tak już za długiego - tematu. Potrzeba mi wiedzieć, czy istnieją sposoby na "przebicie się" przez grubą granicę między "amatorem" a "pisarzem"? Potrzeba stada korektorów, studia językowe skończyć, kursy zaliczyć, czy też po prostu powiedzenie sobie "czytaj więcej, pisz więcej" (i tak zapętlić przez kolejne 10 lat)?
Piszę te słowa, ponieważ najnormalniej na świecie się martwię. Napisanie "ledwie czytelnego" tekstu na aktualnym poziomie lub ćwiczenie przez kolejne 10 lat, żeby dopiero się za to zabrać, skutecznie wypala całą motywację od wewnątrz. Dlatego właśnie wasza opinia będzie miała kluczowe znaczenie dla przyszłości moich planów pisarskich.
Wspomnę również, że nie jestem na studiach humanistycznych ani w żaden sposób związanych z pisarstwem (studiuję kierunek filmowy o profilu organizacyjno-technicznym).
Bardzo chciałbym usłyszeć empiryczne opinie ludzi "z branży". Byłby to dla mnie piękny flashback z Werfikatorium. ;p
Z góry jestem wdzięczny za cierpliwość.
