(Nie) witajcie

16

Latest post of the previous page:

rainnight pisze: No i też nikomu nie podobałby się motyw podróży w czasie działający na zasadzie, że w momencie skoku w prz(e/y)szłość przestajesz być powiązany związkami przyczynowo-skutkowymi ze swoim wcześniejszym ja, więc możesz zabić swojego dziadka - a nawet samego siebie jako noworodka i... nic się nie stanie. Oprócz tego, że sobie będziesz żyć w świecie w którym teoretycznie nigdy się nie urodziłeś.
Wolfgang Jeschke pisywał takie rzeczy. I dużo innych o podróżach w czasie. On znalazł fanów.
Tak z ciekawości. Celowo pisałeś coś co ma się nie podobać nikomu? To tak samo trudne jak napisać tekst, który miałby się podobać wszystkim.
rainnight pisze: No i kto normalny by chciał czytać mroczne opowieści sci-fi w których tytułowa postać zachowuje się identycznie jak ja na początku tego tematu?
Nikt nie lubi aspołecznych sarkastycznych aroganckich cyników.
Pozujesz na outsidera szukającego uwagi czy naprawdę nim jesteś?
Nie odpowiadaj, nie interesuja nas to. To forum pisarzy-amatorów, tu każdy pokazuje duszę i oczekuje biczowania. :)
Dawaj tekst i nie marudź. Nie zachowuj się jak nastolatka przed pierwszym razem. ;)
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

(Nie) witajcie

17
rainnight pisze: Czyżby ktoś zamiast mnie zwyzywać z automatu i uznać za idiotę/kretyna/przygłupa* zrozumiał moje ukryte prowokacyjne intencje i docenił to... coś?
Zaskoczę Cię - na tym portalu znajdują się też ludzie, którzy potrafią czytać. I to ze zrozumieniem.
rainnight pisze: Nikt nie lubi aspołecznych sarkastycznych aroganckich cyników
W sztuce ? Nic bardziej mylnego. Czyż nie kochamy Marlowe'a Chandlera? albo dr.House ? a Sherlock Holmes Cumberbatch'a ? :)
Trend na aspołecznych i aroganckich, za to zawsze piekielnie inteligentnych bohaterów - zdaje się, że przybiera na sile :P
Powiedziałabym, że się raczej w niego wpisujesz, niż jesteś ewenementem :)

A w tej "cudownej" (na przyszłość-możesz nie używać cudzysłowu) społeczności ?... też Cię niestety chyba rozczaruję. Tu prawie każdy jest aspołeczny i szalony na swój sposób - więc czuj się jak w domu :P

A moderatorzy - nazwani przez Ciebie mylnie przywódcami - dbają jedynie o to, by w tym locie nad kukułczym gniazdem nikt się zbytnio nie porozbijał, spadając z wysokości własnego ego.
Zapamiętaj to. Ta wiedza może być przydatna.
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

(Nie) witajcie

18
We wczesnym dojrzewaniu, będąc stopniowo przyciąganym w stronę właśnie takich postaci jak Hyde z Różowych lat 70' i G. House z Dr House'a, odkryłem w sobie nieodpartą pasję empatyzowania z takimi charakterami, ale było w tym coś jeszcze, coś jeszcze oprócz wymodelowania mojej persony na kształt nieprzystepnosci, sarkazmu i blyskotliwosci, co zresztą, inaczej niż u autora wątku, było w moim odczuciu niepełnego uświadomienia brzydkie, nie piękne, gdyż stanowiło zatruty owoc lęku przed wejściem w magiczną krainę swego prawdziwego ja. Ale w owej mej kreacji było jednak coś prawdziwego - było to podpancerzowe, podskorupowe czy też podskórne pragnienie, żeby zobaczyć Dr House'a szczęśliwego, jaśniejącego słonecznym blaskiem uzdrowieńczej łaski, bo wierzyłem, że jego ciężka zbroja ukrywa piękną zranioną istotę.

Nie poznałem w całości serii wymienionych przez Sarah, ale moim marzeniem jest, aby każdy z owych bohaterów odszukał wreszcie kobietę swego życia, kobietę na zawsze. Żeby, by tak rzec, te książki wreszcie się skończyły! Żeby Ziemia zaślubiła wreszcie Niebo, żeby Anioły rozpuściły skrzydła i rozgrzeszyły swój mrok! O, żeby, słowem, nastało wreszcie to przeklęte zbawienie!, bo ileż, cholera jasna, możemy czekać ?!

rainnight deszczowe samotne noce są piękne

(Nie) witajcie

19
Vautrin pisze: We wczesnym dojrzewaniu, będąc stopniowo przyciąganym w stronę właśnie takich postaci jak Hyde z Różowych lat 70' i G. House z Dr House'a, odkryłem w sobie nieodpartą pasję empatyzowania z takimi charakterami, ale było w tym coś jeszcze, coś jeszcze oprócz wymodelowania mojej persony na kształt nieprzystepnosci, sarkazmu i blyskotliwosci, co zresztą, inaczej niż u autora wątku, było w moim odczuciu niepełnego uświadomienia brzydkie, nie piękne, gdyż stanowiło zatruty owoc lęku przed wejściem w magiczną krainę swego prawdziwego ja. Ale w owej mej kreacji było jednak coś prawdziwego - było to podpancerzowe, podskorupowe czy też podskórne pragnienie, żeby zobaczyć Dr House'a szczęśliwego, jaśniejącego słonecznym blaskiem uzdrowieńczej łaski, bo wierzyłem, że jego ciężka zbroja ukrywa piękną zranioną istotę.

Nie poznałem w całości serii wymienionych przez Sarah, ale moim marzeniem jest, aby każdy z owych bohaterów odszukał wreszcie kobietę swego życia, kobietę na zawsze. Żeby, by tak rzec, te książki wreszcie się skończyły! Żeby Ziemia zaślubiła wreszcie Niebo, żeby Anioły rozpuściły skrzydła i rozgrzeszyły swój mrok! O, żeby, słowem, nastało wreszcie to przeklęte zbawienie!, bo ileż, cholera jasna, możemy czekać ?!

rainnight deszczowe samotne noce są piękne
Zależy czy chcecie tylko przeczytać mój tekst, czy może też całe streszczenie/zarys fabuły na 60 tysięcy znaków który wymyśliłem...hmm... ale raczej na tym forum nie ma żadnego działu pod który można byłoby wstawić streszczenie fabuły...

A moja postać? No cóż... miałaby przeszłość w której byłaby szczęśliwa z kobietą swojego życia, ale na wskutek ingerencji obcych osób i przypadków a sielanka zamieniłaby się w dramat. Dokładniej mam na myśli takie rzeczy jak utrata pamięci i swojej tożsamości u głównego bohatera. Jego "dawna miłość" przepełniona wyrzutami sumienia po tym co stało się z jej winy pojawiałaby się tylko momentami aby go chronić przed niebezpieczeństwem i próbować mu potajemnie pokrzyżować plany mogące doprowadzić do większej katastrofy. On z kolei owładnięty obsesjami zniszczenia świata nie wiedziałby o co chodzi - w głębi duszy jedynie domyślając się jej prawdziwych intencji. Na sam koniec po odkryciu prawdy by się znowu zeszli ze sobą i byli szczęśliwi ale na krótko, ponieważ inni potężniejsi ludzie nie pozwolili by im żyć w spokoju mimo ich wycofania się ze wszelkich działań. W efekcie oboje umierają nie mając szans z totalitarnym reżimem, który postanowił ich wyeliminować mimo wszystko.
I tu słodko-gorzkie zakończenie - niegdyś wielki wróg tytułowego bohatera "ratuje go" przed nim samym i zapewnia mu szczęśliwe życie i w tym życiu oni są razem. Nie są tymi samymi osobami co w opowieści, a jednocześnie nimi są.
No w skrócie - tytułowy bohater zabija samego siebie jako noworodka. Po śmierci tytułowego bohatera jego antagonista cofa się w czasie i ratuje jego noworodka, którego następnie wychowuje jak swojego syna. W epilogu tytułowy bohater jako nastolatek - nieświadomy swojego "innego" życia, w którym był inną osobą - żyje jak normalna osoba ze swoją ukochaną, która też nie jest świadoma kim była w oryginalnej wersji czasu.

Nie wiem czy cokolwiek zrozumieliście z tego co napisałem. W końcu motyw podróży w czasie sam w sobie jest skomplikowany... jak ktoś zrozumie cokolwiek to niech da znać. Chociażby coś w stylu: "podoba mi się ten pomysł". Wtedy mógłbym wyśmiać tą osobę i stwierdzić, że ma bardzo ubogi gust artystyczny.

(Nie) witajcie

20
rainnight pisze: Piszę to, bo przywódcy tejże "cudownej" społeczności tego oczekują. Tak jak napisali "nieładnie jest gdy ktoś się nie przedstawi", jakby to miało gigantyczne znaczenie dla wszechświata. I tak będzie nieładnie nawet jak to zrobię, więc co to za różnica?

No to zaczynajmy:

Przedstawiam się.

Już? Nie ma żadnego regulaminu który określałby sposób w jaki należy się przedstawiać, zastawiać, odstawiać, postawiać, wystawiać czy cokolwiek co tam kończy się na -stawiać. Chyba, że krótko po moim poście wejdą nowe przepisy określające jak działa poprawne przedstawianie się. Do tego momentu chwalmy brak zasad!

A tak w ogóle to szukam kogoś kto wymyśli zupełnie nieszczere, regulaminowe 3 komentarze do jakiś tematów.
Też, aby zaspokoić moderatorów którzy w młodości wpadli do kociołka z eliksirem zasadowym i teraz nie widzą nic oprócz swojego ukochanego regulaminu, który pielęgnują dniami i nocami.
w sejmie pracujesz :shock:
Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.

(Nie) witajcie

21
No i moje zaciekawienie opadło.

Za dużo gadania o tekście, zbyt mało tekstu. Dział do wrzucania streszczeń fabuł jest niepotrzebny - to Ci się przyda dopiero na etapie wysyłania tekstu do wydawcy. Na forum najlepiej jest zastosować zasadę "show don't tell" - pokaż tekst, który jest dobry, zamiast opowiadać jaki on jest dobry.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

(Nie) witajcie

22
Sklepy cynamonowe nie powstałyby, gdyby Bruno nie mógł podzielić się wpierw swymi pomysłami artystycznymi w listach do życzliwych ludzi. Jest taki polecanely tu kiedyś przez Romeckiego film o pisarzu amerykańskim, absolwencie Harvarda. Człowiek, a więc i pisarz, nie istnieję bez miłości, jednakże specyfikę Wery oddaje to co jest w owym filmie - pisarz ów najpierw napisał swą książkę, a do wydawcy, który stał się mu bliskim przyjacielem, udał się dopiero w następstwie napisania swej książki. Jest w tym jakaś okrutna mitologia, zasada rządząca naszym światem - żeby znaleźć przyjaciół, trzeba najpierw dzielnie pokonać Mroczny Las. Samotnie...

(Nie) witajcie

23
Vautrin, też nie do końca. Tematów, w których można pogadać jest od groma, zaprzyjaźnieniu trzeba dać czas i stworzyć możliwość. Ot, przywitać się, pogadać w mydle i powidle, ocenić czyjś tekst, bo może zauważysz aspekt, który da się poprawić (co w dłuższej perspektywie pomoże też Tobie).

To mnie tak, że złe Wery warczy na nowych i tylko wyciąga szpony po powieści ;)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

(Nie) witajcie

25
Vautrin pisze: Sklepy cynamonowe nie powstałyby, gdyby Bruno nie mógł podzielić się wpierw swymi pomysłami artystycznymi w listach do życzliwych ludzi
Skąd taka hipoteza? Na razie nie mówimy, że nie. Po prostu wątpimy, jako ludzie małej wiary, jako wyznawcy św. Tomasza Apostoła, jesteśmy w stanie przyjąć nawet kontrowersyjną tezę (jak ta), ale najpierw żądamy dowodów. choćby skąpych.
"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski

(Nie) witajcie

26
*Unosi po sokratejsku palce wskazujący i środkowy *

Hej Jim, w jednym z listów Bruno pisze, jak marzy bardzo, by przysiąść w jednym pokoju z drugim człowiekiem i oddać się rozmowie, która będzie jakby przekroczeniem zwykłej egzystencji w kierunku metafizyczności, [to znaczy, jak ja to pojmuję, ów, "proces" przejścia ze zwyczajności w mistyczność zaistnieć miałby w taki sposób, jak wyglądają rozmowy między ludźmi - - poprzez wyjście od zwyczajności rozmowy wstępnej ku głębiom za którymi tęskni sztuka.]*

Myślę że Bruno miał taką duszę, która może rozpoznać swą głębię tylko w odzwierciedleniu mądrości drugiej duszy. Aby Tomasza ukontentować, należałoby w Księdze Listów sprawdzić listy pod względem daty poprzedzające Sklepy cynamonowe. Jeśli dobrze zapamiętałem z dokumentu o Brunie i jakichś impresji internetowych, wspaniałości literackie które w zamiarze nie miały być twórczością literacką, natomiast stwarzały się pod wpływem pobudliwości uczuciowej jaką dawała relacja z drugim człowiekiem, owe perełki przenosił potem Bruno na karty swej sztuki.

Zatem uważam, że autor Sklepów miał rodzaj osobowości, która rozwój uzdolnień warunkowała kontaktem z otoczeniem, ciepłym, wspierającym, życzliwym. Zresztą myślę że to, iż jak się mówi Bruno swą twórczość pokazywał tylko znajomym, było spowodowane tym co nazywa się nadwrażliwością lub, brzydsze słowo, psychoneurotyzmem. Jak u Kafki, jak u Rilkego. Czyż nie zastanawia tutaj, że Schulz owych autorów bardzo cenił? Mniemam ponadto, że takie cechy charakteru sprawiają, że tacy ludzie, ludzie których krytyka może unicestwic, muszą rozwijać się sami. Być może dlatego pisze Rilke w Listach do młodego poety, że jak się ogołoci potrzebę pisania z, niewinnym oczywiście w moim odczuciu, dzielenia się owocami tej potrzeby z czasopismami i ludźmi których cenimy, wtedy się wie, że musi się pisać. Uważam że to konieczność wynikająca z takiej nadczułości na krytykę, która grozi przeżyciami dezintegracyjnymi. Pisarze wielcy nie mają lekko bo nikt naprzód nie wierzy im, że są wielkimi pisarzami.

Przepraszam rainnight za dygresyjny post w Twoim wątku.

* Dygresja

Na awatarze ten śliczny chłopak to Ty, Jim?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tu się przedstawiamy ...”