życzę troszkę więcej dystansu do siebie
Obawiam się, że jeśli nabiorę dystansu do siebie, to stracę motywacje do prawdziwego, tj. wysokogórskiego pisarstwa. Mam dystans do świata. Czasami nawet za duży. W jednym pomieszczeniu jest świat, w drugim ja.
W ogóle warto przeanalizować wyrażenie:
"mieć dystans do czegoś".
"Dystans" to jest odległość. Innymi słowy:
"być w pewnej odległości od czegoś",
"stać w pewnej odległości od czegoś".
"Mieć dystans do siebie" oznacza w więc:
"stać w pewnym oddaleniu od samego siebie".
?!%^%^#@!?%#
Czyli, że co? Mam być poza sobą. Mam wyjść poza siebie i trwać w separacji od siebie?
Rozumiem o co ci chodzi. Trzeba patrzeć na siebie od czasu do czasu z pozycji osoby trzeciej, być obserwatorem samego siebie. Właśnie o to chodzi w wyrażeniu
"mieć dystans do samego siebie".
"Trzeba być obserwatorem na wzgórzu". Trzeba obserwować samego siebie. Nie sposób obserwować samego siebie, kiedy się jest w sobie. Trzeba wyjść poza siebie, zdobyć do siebie
dystans, stworzyć
odległość i wtedy, z takiej pozycji siebie obserwować.
Nie chcę nic mówić, ale to jest rdzeń filozofii wschodu. Dlaczego wszyscy plotą o
"dystansie do samego siebie"?. żyję w Polsce, a nie w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Nie mam dystansu do siebie, mam dystans do świata. Jestem za młody, by mieć dystans do samego siebie. Taki jest przywilej młodości, pozwólcie mi z niego korzystać. Przynajmniej do czasu, aż nie wyrośnie mi zarost na klatce piersiowej. Wtedy, jak Boga kocham, zdobędę dystans do siebie. Póki co, "hulaj dusza, piekła nie ma".
Z drugiej strony:
"Trzeba wycofać się o krok i zdobyć dystans do wszystkiego, co nieustannie wydarza się z nami" (Gombrowicz)
Good deamed! Mój wywód został zrujnowany przez autorytet. I teraz pytanie: Zgadzać się z nim, jak pies zgadza się na widzimisię swojego pana, czy się nie zgadzać?