Przeszły mnie ciarki na widok tematu "Marcin Ciszewski" w "Jak wydać książkę".
Ten zbitek słów: "Marcin Ciszewski. Mróz" prześladował mnie przez pewien czas. Słyszałem go kilkadziesiąt razy z rzędu, do tego stopnia, że te słowa mi się śniły.
Kupiłem przedpremierowego audiobooka z Twoją książką "Mróz" - odsłuchałem, podobało się (nawet bardzo). Następnie wpadł w moje ręce pewien mp3-player i moja partnerka postanowiła posłuchać książki na tym urządzeniu. Dodam, że audiobook ten ma równo 150 plików MP3.
Niestety uparte urządzenie nie potrafiło zapamiętać miejsca, w którym przestało się słuchać i za każdym razem odtwarzało książkę od nowa. Siedziałem nad tym problemem chyba z godzinę, próbując różnymi sposobami tak zatrzymać, aby wznowiło w tym samym miejscu. Zależało mi, bo pod koniec książki należałoby ponad sto razy klikać "do przodu" zanim trafiłoby się na odpowiednie miejsce w tekście. Przy każdej próbie słyszałem w słuchawkach grobowy głos lektora "Marcin Ciszewski... Mróz". Kilkadziesiąt razy z rzędu. Te słowa trwale wyryły się w mojej psychice.
Ufff, już trochę ochłonąłem. Witaj!
Dodam jeszcze, że słuchałem już niejednego audiobooka i należy pochwalić lektora, który nagrał "Mróz". Sama książką także na plus, nawet taki porządny. Jak słuchałem przypominały mi się książki Clancy'ego. Nie czytałem wcześniej takiej sensacji z elementami political fiction w polskich realiach i spodobało mi się. Nie mam pojęcia, dlaczego ta książka nie okupuje list bestsellerów choćby w Empiku. Szczególnie, że premiera miała miejsce niedługo przed... mrozami. Problemy z promocją? Mojej partnerce także się podobało, a ona nie stroni też od literatury tzw. kobiecej - wniosek z tego, że target jest szeroki.
Ze swojej strony żałuję, że słuchałem książki w listopadzie, kiedy było jeszcze ciepło. Gdyby na zewnątrz było minus dwadzieścia, słuchałoby się o wiele lepiej
