Witaycie Waszmościowie!
: sob 13 sie 2011, 21:33
Witaycie Waszamosciowie!
Myślałem sobie ostatnio, że czas już ograniczać udzielanie się na forach (do czego i tak postaram się nadal dążyć), bo tam jak na sejmikach debatowanie, krzyki, rwanie głosów z głowy, palestra regulaminowa, wieczorami długie rozmowy i popijawy, przez które człowiek nie wraca na czas do dworku, nie baczy nań gospodarskim okiem i nie prowadzi innych sporaw, tak jakby chciał. Ale siedzę ja sobie ostatnio na ganku, bigos zajadam, a tu zajeżdża na koniu JW baron Sengir i krzyczy mię, że odkrył forum weryfikatorium.pl i żebym się tam rejestrował i logował, bo doradzają jak pisać.
Ja nie mam żadnych wielkich tytułów, jak baron (zresztą barony to na Zachodzie, u nas pan na zagrodzie równy wojewodzie!), jestem tylko szarak, jak te podsędki, co siedzą i skrobią coś na kartach piórem tudzież jak ci, co sobie siedzą na ganku i pamiętniki piszą. Alem z Baronem jużem miał taką przygodę, co to raz zajechał, krzyknął: "Konkurs na forum Fantastyki robią, jedź i uderzaj, może na elekcyi zwyciężysz, ja też popróbuję!". Tedy zaczęliśmy się na ten konkurs wybierać, ale jak te sójki za morze, niby zbroje braliśmy, niby szable ostrzyliśmy, niby konie oporządzać kazaliśmy, a przyszło co do czego to nie zdziałaliśmy nic. Alem miał wtedy dobre pomysły, i może użyję ich w przyszłości, jak już będę bieglejszy i mędrszy. Teraz znów go posłuchałem, bo zarejestrować się na forum - łatwiejsza rzecz niż udział w ogólnopolskim konkursie, tu gołębia z rejestracją wysyłasz i finis!
Ale mi przysłali gołębia, że to zacny dwór jakiś, że nie mogę tak se tu wejść i pogadać gdzie chcę i z kim chcę, tylko wpierw mam się przedstawić i dać o sobie wywód, bo inaczej mnie obiją i wyrzucą, jak parobka jakiegoś.
Tedy tak: Kacper me imię, a cały nick składa się z inicjałów tego imienia i imion kolejnych, jak i nazwiska na końcu. Wywodzę się z Poznania i tam od urodzenia żyję. Obecnie upłynęło mię ćwierć wieka bez jednego roku, czyli prawie ćwierć wieka. Bakałarstwa nie robiłem, tylko od razu tytuł magistra historii (czyli magistra życia!) uzyskałem na zacnym uniwersytecie imienia Wieszcza (ale dyplomu jeszcze nie wydali byli). A wcześniej to tam przeszedłem przez te elementaria, gimnasalia, licealia i co tam minister przykazał. A jeszcze w międzyczasie studiów tytuł technika-pigularza uzyskałem takoż. Obecnie zezwolono mi się na staranie o tytuł doktora nauk - jeśli się powiedzie, dołączę tym samym do autorytetów, które czasem można spotkać na ulicy:
A jak się nie powiedzie - to zostanę pigularzem, będę w szkole uczyć (jak pedagogiczną zrobię, bo nie robiłem), kartony przesuwać czy co mi tam los wyznaczy.
No jest jeszcze ta alternatywa pisarskiej kariery, ale też nie wiadomo czy to miraże czy coś konkretniej z tego będzie. Różnie to bywa z pisaniem.
Bo sam mam tak: albo słomiany zapał, jak przy blogu, dawniej często prowadzonym, obecnie umierającym albo kwestie czasowe albo też i czekanie, aż w moc urosnę. Bo jak mam kilka ciekawych zagadnień na powieści i opowiadania to muszę je rozbudować, czasem zyskać więcej wiedzy. Jak pisać sajens-fikszyn bez sajens? A łatwiej o fikszyn niż sajens...
Co do warsztatu: z pewnością wiele jeszcze powinienem się nauczyć. Popatrzę sobie tutaj, o czem to piszecie, może i sam o coś zapytam, czy jakiś fragment czy coś dam, jak stworzę.
Czytam sporo - jak na dzisiejsze czasy, ale w porównaniu z moimi kompanami tuszę, że czytam za wolno i za mało. Od kiedy zacząłem studia tematyka to głównie historia. Co chwila muszę coś doczytywać, co chwila coś nowego łapię - kosztem literatury pięknej. Od czasów licealiady spadła ona na drugie miejsce.
Lubię też starocie czytać - na maturze miałem gawędę o szlachcicach, przeczytałem "Pamiętniki" Jana Chryzostoma Paska i wywarły one wpływ na mą narracyjną mentalność. Lubię archaizmy i staropolszczyznę, choć znawcy poloniści szybko zauważą, że nie używam jej fachowo i integralnie. Lubię łacinę i trochę się jej uczę, ale do ideału daleko. A tak to ten powszechny język-franca angielski jako tako, paru innych bym się chętnie douczył, ale lingwistą nie jestem.
Tak to sporo różności czytam (i inne starocie - jak gazety sprzed wieka), łącznie z felietonami i blogami internetowymi, często takimi, których właściciele mają poglądy.
Sam w sejmiku umiejscawiam się po stronie prawicy, kiedyś Baron siedział na prawo ode mnie, bardzo na prawo i aż wołać mógł "Lewak!", ale później poszedł na drugą stronę i teraz ja tak na niego wołam. Nie lubię zbytniego radykalizmu, który poznałem na forach politycznych i który mnie zmierził, nie lubię też jednak przesadnego centryzmu. Potrafię, a raczej potrafiłem być polemistą politycznym, choć ostatnio mniej mnie się chce.
Potrafię też być polemistą religijnym, bom oczywiście Polak-katolik, chociażem grzesznik, to staram się co niedzielę do proboszcza zajeżdżać. Dla mnie sacrum ma znaczenie i nie lubię blasfemii w żartach, jak i nie trawię blasfemii w literaturze (a w fantastyce można takową znaleźć). Na polemiki religijne na forach też sobie pozwalałem, częściej jako odpowiadający, niż jako zaczynający takie kwestyje. Podobniej z polityką - choć różnie bywa. Kiedyś byłem bardziej polityczny, terazem żem mniej, choć nadal przy prawej.
Tak to co jeszcze? Sporo zainteresowań, choć metodą kałuży, a nie studni - to jest szeroko, ale płytko. I na owady lubię popatrzeć (i kiedyś bym poczytał o nich, jak i ułożył opowiadania) i widokówkę aparatem lubię zrobić (fotobloga mam) i w gry lubię sobie pograć (chociaż mniej niż kiedyś, ale w lipcu przez "Mass Effecta" to trochę we dworku zostałem) i kilka innych.
Potrafię opowiadać na różne sposoby, nawiązuję do wielu po swojemu pojmowanych grup, nurtów i postaci. I tak o ile często szlachtę, zwłaszcza polską, przeciwstawia się burżuazji...
<tu zdejmuje kołpak, sumiaste wąsy, a nakłada krawat i monokl, a zamiast szabli trzyma czek>
...to ja, drodzy Państwo, lubię też mieszczaństwo i burżuazję, klimaty dziewiętnastowieczne, zwłaszcza fin de siecle. Stąd i czasem niektórzy zwą mnie Burżujem Poznańskim, zresztą pod względem pochodzenia - jestem mieszczaninem i częściej w życiu miałem do czynienia z kasą, aniżeli z mieczem. Niemniej, łączę obie postawy, która mi się akurat podoba, jak i kilka innych. Zresztą nie liczcie (a może: ucieszcie się!) że każdy wpis będzie w tym stylu, na dzień powszedni to ja piszę "normalniej".
<zdejmuje krawat i monokl, znów nakładając kołpak i wąsy>
To tedy miałem do szczyrego a jasnego wywiedzenia o sobie i swojej osobie, jak i skąd się wziąłem.Tuszę, że to wystarczy, że mogę we dworku zostać i że miodu mi hojnie nalejecie? Zaschło mi w gardle od tego prawienia...
Myślałem sobie ostatnio, że czas już ograniczać udzielanie się na forach (do czego i tak postaram się nadal dążyć), bo tam jak na sejmikach debatowanie, krzyki, rwanie głosów z głowy, palestra regulaminowa, wieczorami długie rozmowy i popijawy, przez które człowiek nie wraca na czas do dworku, nie baczy nań gospodarskim okiem i nie prowadzi innych sporaw, tak jakby chciał. Ale siedzę ja sobie ostatnio na ganku, bigos zajadam, a tu zajeżdża na koniu JW baron Sengir i krzyczy mię, że odkrył forum weryfikatorium.pl i żebym się tam rejestrował i logował, bo doradzają jak pisać.
Ja nie mam żadnych wielkich tytułów, jak baron (zresztą barony to na Zachodzie, u nas pan na zagrodzie równy wojewodzie!), jestem tylko szarak, jak te podsędki, co siedzą i skrobią coś na kartach piórem tudzież jak ci, co sobie siedzą na ganku i pamiętniki piszą. Alem z Baronem jużem miał taką przygodę, co to raz zajechał, krzyknął: "Konkurs na forum Fantastyki robią, jedź i uderzaj, może na elekcyi zwyciężysz, ja też popróbuję!". Tedy zaczęliśmy się na ten konkurs wybierać, ale jak te sójki za morze, niby zbroje braliśmy, niby szable ostrzyliśmy, niby konie oporządzać kazaliśmy, a przyszło co do czego to nie zdziałaliśmy nic. Alem miał wtedy dobre pomysły, i może użyję ich w przyszłości, jak już będę bieglejszy i mędrszy. Teraz znów go posłuchałem, bo zarejestrować się na forum - łatwiejsza rzecz niż udział w ogólnopolskim konkursie, tu gołębia z rejestracją wysyłasz i finis!
Ale mi przysłali gołębia, że to zacny dwór jakiś, że nie mogę tak se tu wejść i pogadać gdzie chcę i z kim chcę, tylko wpierw mam się przedstawić i dać o sobie wywód, bo inaczej mnie obiją i wyrzucą, jak parobka jakiegoś.
Tedy tak: Kacper me imię, a cały nick składa się z inicjałów tego imienia i imion kolejnych, jak i nazwiska na końcu. Wywodzę się z Poznania i tam od urodzenia żyję. Obecnie upłynęło mię ćwierć wieka bez jednego roku, czyli prawie ćwierć wieka. Bakałarstwa nie robiłem, tylko od razu tytuł magistra historii (czyli magistra życia!) uzyskałem na zacnym uniwersytecie imienia Wieszcza (ale dyplomu jeszcze nie wydali byli). A wcześniej to tam przeszedłem przez te elementaria, gimnasalia, licealia i co tam minister przykazał. A jeszcze w międzyczasie studiów tytuł technika-pigularza uzyskałem takoż. Obecnie zezwolono mi się na staranie o tytuł doktora nauk - jeśli się powiedzie, dołączę tym samym do autorytetów, które czasem można spotkać na ulicy:
A jak się nie powiedzie - to zostanę pigularzem, będę w szkole uczyć (jak pedagogiczną zrobię, bo nie robiłem), kartony przesuwać czy co mi tam los wyznaczy.
No jest jeszcze ta alternatywa pisarskiej kariery, ale też nie wiadomo czy to miraże czy coś konkretniej z tego będzie. Różnie to bywa z pisaniem.
Bo sam mam tak: albo słomiany zapał, jak przy blogu, dawniej często prowadzonym, obecnie umierającym albo kwestie czasowe albo też i czekanie, aż w moc urosnę. Bo jak mam kilka ciekawych zagadnień na powieści i opowiadania to muszę je rozbudować, czasem zyskać więcej wiedzy. Jak pisać sajens-fikszyn bez sajens? A łatwiej o fikszyn niż sajens...
Co do warsztatu: z pewnością wiele jeszcze powinienem się nauczyć. Popatrzę sobie tutaj, o czem to piszecie, może i sam o coś zapytam, czy jakiś fragment czy coś dam, jak stworzę.
Czytam sporo - jak na dzisiejsze czasy, ale w porównaniu z moimi kompanami tuszę, że czytam za wolno i za mało. Od kiedy zacząłem studia tematyka to głównie historia. Co chwila muszę coś doczytywać, co chwila coś nowego łapię - kosztem literatury pięknej. Od czasów licealiady spadła ona na drugie miejsce.
Lubię też starocie czytać - na maturze miałem gawędę o szlachcicach, przeczytałem "Pamiętniki" Jana Chryzostoma Paska i wywarły one wpływ na mą narracyjną mentalność. Lubię archaizmy i staropolszczyznę, choć znawcy poloniści szybko zauważą, że nie używam jej fachowo i integralnie. Lubię łacinę i trochę się jej uczę, ale do ideału daleko. A tak to ten powszechny język-franca angielski jako tako, paru innych bym się chętnie douczył, ale lingwistą nie jestem.
Tak to sporo różności czytam (i inne starocie - jak gazety sprzed wieka), łącznie z felietonami i blogami internetowymi, często takimi, których właściciele mają poglądy.
Sam w sejmiku umiejscawiam się po stronie prawicy, kiedyś Baron siedział na prawo ode mnie, bardzo na prawo i aż wołać mógł "Lewak!", ale później poszedł na drugą stronę i teraz ja tak na niego wołam. Nie lubię zbytniego radykalizmu, który poznałem na forach politycznych i który mnie zmierził, nie lubię też jednak przesadnego centryzmu. Potrafię, a raczej potrafiłem być polemistą politycznym, choć ostatnio mniej mnie się chce.
Potrafię też być polemistą religijnym, bom oczywiście Polak-katolik, chociażem grzesznik, to staram się co niedzielę do proboszcza zajeżdżać. Dla mnie sacrum ma znaczenie i nie lubię blasfemii w żartach, jak i nie trawię blasfemii w literaturze (a w fantastyce można takową znaleźć). Na polemiki religijne na forach też sobie pozwalałem, częściej jako odpowiadający, niż jako zaczynający takie kwestyje. Podobniej z polityką - choć różnie bywa. Kiedyś byłem bardziej polityczny, terazem żem mniej, choć nadal przy prawej.
Tak to co jeszcze? Sporo zainteresowań, choć metodą kałuży, a nie studni - to jest szeroko, ale płytko. I na owady lubię popatrzeć (i kiedyś bym poczytał o nich, jak i ułożył opowiadania) i widokówkę aparatem lubię zrobić (fotobloga mam) i w gry lubię sobie pograć (chociaż mniej niż kiedyś, ale w lipcu przez "Mass Effecta" to trochę we dworku zostałem) i kilka innych.
Potrafię opowiadać na różne sposoby, nawiązuję do wielu po swojemu pojmowanych grup, nurtów i postaci. I tak o ile często szlachtę, zwłaszcza polską, przeciwstawia się burżuazji...
<tu zdejmuje kołpak, sumiaste wąsy, a nakłada krawat i monokl, a zamiast szabli trzyma czek>
...to ja, drodzy Państwo, lubię też mieszczaństwo i burżuazję, klimaty dziewiętnastowieczne, zwłaszcza fin de siecle. Stąd i czasem niektórzy zwą mnie Burżujem Poznańskim, zresztą pod względem pochodzenia - jestem mieszczaninem i częściej w życiu miałem do czynienia z kasą, aniżeli z mieczem. Niemniej, łączę obie postawy, która mi się akurat podoba, jak i kilka innych. Zresztą nie liczcie (a może: ucieszcie się!) że każdy wpis będzie w tym stylu, na dzień powszedni to ja piszę "normalniej".
<zdejmuje krawat i monokl, znów nakładając kołpak i wąsy>
To tedy miałem do szczyrego a jasnego wywiedzenia o sobie i swojej osobie, jak i skąd się wziąłem.Tuszę, że to wystarczy, że mogę we dworku zostać i że miodu mi hojnie nalejecie? Zaschło mi w gardle od tego prawienia...