Miło mi!
: śr 27 lut 2013, 13:02
Miło mi znowu zagościć na portalu literackim.
Dlaczego tu jestem? Bo serwis, na którym czyniłam pierwsze kroki, zamienił się w trollowisko. Tam szlifowałam warsztat przez okres mniej, więcej dwóch lat. Tyle imam się pisaniem. W tym czasie nauczyłam się, że przecinki odgrywają istotną rolę w tekście. Ważne jest, gdzie dokładnie są umieszczone. Dowiedziałam się, że nie "tĄ spódnicę", tylko "tĘ spódnicę". Poznałam odmianę przez przypadki rzeczowników takich jak: "statua", "pomyje". Jak już przeszłam przez tę drogę i poprawiłam tekst swojej powieści, wydałam ją. A dokładnie zrobiło to wydawnictwo (kiedyś byłoby to oczywiste, dzisiaj niekoniecznie). Leży teraz w księgarniach, zbiera recenzje. Chciałam, by były pozytywne. I moje marzenie się spełniło. Nie wiedziałam, że dobre opinie to ogromna presja. I teraz ślęczę godzinami nad klawiaturą i próbuję napisać coś równie dobrego, a nawet jeszcze lepszego. Posługuję się zupełnie inną narracją niż w debiutanckiej powieści i tak mam wrażenie, że zaczynam od zera, znowu potykając się o nadmiar inwersji, zbyt rozbudowane zdania, powtórzenia, powielane zbyt często szyki zdań, czasowniki w tych samych formach, brak konsekwencji w aspektach, nagromadzenie zaimków. Z tych właśnie powodów, decyduję się po raz kolejny na bieżąco zbierać opinie na temat swoich wypocin. Zapraszam do czytania, zachęcam do komentowania (rymy to moja kolejna bolączka).
Tworzę prozę obyczajową. Taką, którą specjaliści od wydawniczego PR zaliczają do gatunku literatury kobiecej. To dziwne, bo nie wierzę, że można zamknąć za mężem drzwi, w ciągu roku wybudować dom, za płotem zobaczyć księcia na białym rumaku i żyć długo i szczęśliwie. Mam wielką ambicję. Pewnie niemożliwą do spełnienia. Z biegiem lat chciałabym udowodnić, że wirusem literatury obyczajowej można zarazić także samców. Na przekór marketingowi przydzielam główne role w swoich historiach mężczyznom. Jeśli cokolwiek piszę dla kobiet, to po to, by zwrócić ich uwagę, że ich ojcowie, partnerzy, synowie czują tak samo jak one. Tylko trochę inaczej to okazują. Zresztą... zobaczycie sami... mam nadzieję. Pozdrawiam z Krakowa! Baśka Sęk
Dlaczego tu jestem? Bo serwis, na którym czyniłam pierwsze kroki, zamienił się w trollowisko. Tam szlifowałam warsztat przez okres mniej, więcej dwóch lat. Tyle imam się pisaniem. W tym czasie nauczyłam się, że przecinki odgrywają istotną rolę w tekście. Ważne jest, gdzie dokładnie są umieszczone. Dowiedziałam się, że nie "tĄ spódnicę", tylko "tĘ spódnicę". Poznałam odmianę przez przypadki rzeczowników takich jak: "statua", "pomyje". Jak już przeszłam przez tę drogę i poprawiłam tekst swojej powieści, wydałam ją. A dokładnie zrobiło to wydawnictwo (kiedyś byłoby to oczywiste, dzisiaj niekoniecznie). Leży teraz w księgarniach, zbiera recenzje. Chciałam, by były pozytywne. I moje marzenie się spełniło. Nie wiedziałam, że dobre opinie to ogromna presja. I teraz ślęczę godzinami nad klawiaturą i próbuję napisać coś równie dobrego, a nawet jeszcze lepszego. Posługuję się zupełnie inną narracją niż w debiutanckiej powieści i tak mam wrażenie, że zaczynam od zera, znowu potykając się o nadmiar inwersji, zbyt rozbudowane zdania, powtórzenia, powielane zbyt często szyki zdań, czasowniki w tych samych formach, brak konsekwencji w aspektach, nagromadzenie zaimków. Z tych właśnie powodów, decyduję się po raz kolejny na bieżąco zbierać opinie na temat swoich wypocin. Zapraszam do czytania, zachęcam do komentowania (rymy to moja kolejna bolączka).
Tworzę prozę obyczajową. Taką, którą specjaliści od wydawniczego PR zaliczają do gatunku literatury kobiecej. To dziwne, bo nie wierzę, że można zamknąć za mężem drzwi, w ciągu roku wybudować dom, za płotem zobaczyć księcia na białym rumaku i żyć długo i szczęśliwie. Mam wielką ambicję. Pewnie niemożliwą do spełnienia. Z biegiem lat chciałabym udowodnić, że wirusem literatury obyczajowej można zarazić także samców. Na przekór marketingowi przydzielam główne role w swoich historiach mężczyznom. Jeśli cokolwiek piszę dla kobiet, to po to, by zwrócić ich uwagę, że ich ojcowie, partnerzy, synowie czują tak samo jak one. Tylko trochę inaczej to okazują. Zresztą... zobaczycie sami... mam nadzieję. Pozdrawiam z Krakowa! Baśka Sęk