Thana pisze:
Dlaczego nie? Ja myślę, że warto się nad tym zastanowić. Czy wyśmiewanie jest propagandą? Chyba nie, więc prawa pewnie nie łamią, ale od strony czysto etycznej: dobrze, Twoim zdaniem, robią, że wyśmiewają czy nie?
Jaki jest, Twoim zdaniem, wpływ treści zamieszczanych na tej stronie na ludzi, którzy ją oglądają?
Etycznej, ale o jakiej etyce tu mowa? Ja się nie znam na akademickiej etyce, mogę mówić tylko o swojej postawie

I według tej postawy: skłaniałbym się do odpowiedzi "dobrze", bo nie służy to wcale - w moim przekonaniu - wybieleniu nazistów (jak niektórzy chcieliby to widzieć), tak samo jak dowcipy o PRL-u nie służą wcale pochwale komuny

Zresztą uwielbiam stare dowcipy z tamtych czasów, ludziom było wtedy źle, ale potrafili się mimo wszystko śmiać z tego co ich otacza. A dzisiaj ludzi oburza to, że John Cleese dwadzieścia lat temu parodiował hitlera w hotelu zacisze, więc coś tu jest nie tak... ale ja ogólnie mam dość liberalne podejście do satyry i umiem oddzielić ją od tego "na serio"
Michalovic pisze:Po liczbie fanów i to fanów z różnych środowisk widać, że jest zapotrzebowanie na tego rodzaju humor.
Liczba fanów i zapotrzebowanie nie może być argumentem na wszystko. W końcu sam nazizm też miał (i ma nadal) fanów. I ci fani mieli zapotrzebowanie na różne bardzo brzydkie rzeczy. To, że tłum czegoś chce, nie zawsze oznacza, że należy mu to dać. Zgadzasz się?
Słuszna uwaga, choć nadal będę się upierał, że popularność tej strony pozytywnie o niej świadczy
Zadaję te wszystkie pytania, bo myślę, że jako człowiek piszący, robiący wywiady, masz kwestie odpowiedzialności za słowo (i za obraz, bo przecież fotografią też się zajmujesz) przemyślane. Ciekawa jestem, jak do tego podchodzisz, jak tę odpowiedzialność (własną) pojmujesz.
No dobrze, ale jakiej odpowiedzialności? Etycznej? żadne autor - pisarz, fotograf, artysta, aktor - nie powinien ponosić odpowiedzialności za to, że ktoś źle odczytał jego intencje i się obraził. Dla mnie ta strona o nazistach nie robi niczego niewłaściwego, ale znajdą się tacy, dla który samo "ale" w tytule bedzie dowodem na rzekomą propagandę. Tak samo jak znajdą się tacy, którzy w Harrym Potterze widzą narzędzie szatana, a w gołym brzuchu na reklamie pornografię. Zatem odpowiedzialność prawna za słowa - tak. Ale nie przed każdym pieniaczem, szukającym pretekstu do zadymy
