Uszanowanie!

1
Cześć,

Mam na imię Marcin i z wykształcenia jestem psychologiem.

Jako dziecko czytałem dużo i często, głównie powieści podróżniczo-przygodowe i historyczno-przygodowe (Tomki, Samochodziki, itp.), ale nie ograniczałem się do tych gatunków. W tym okresie poznałem „Hobbita”, który nie był jeszcze wówczas lekturą obowiązkową, miło wspominam baśnie Andersena, opowiadania Izaaka B. Singera i cykl Stanisława Pagaczewskiego o profesorze Gąbce. Pod koniec podstawówki zapoznałem się z Harrym Potterem, kończąc przygodę z nim na piątym tomie.

Na etapie gimnazjum i liceum przeżyłem fascynację Tolkienem, jego „Władcą Pierścieni” i „Silmarillionem”. Wtedy też rozpocząłem swoją przygodę z pisaniem. Wziąłem się za własną powieść fantasy, której nigdy nie ukończyłem. To, co mi z niej zostało, mogłoby dziś służyć za przestrogę, jak pisać nie należy, składa się bowiem z pseudofilozoficznego bełkotu tak charakterystycznego dla wielu nieletnich twórców oraz pokaźnej ilości obrazy na cały świat, a wszystko to w rozdętym do granic możliwości, barokowym stylu pełnym równie rozbudowanych, co pustych metafor. W tym okresie napisałem też na konkurs króciutki fanfik tolkienowski, który nie jest wprawdzie niczym wybitnym, ale przynajmniej po latach byłem w stanie go przeczytać bez rumieńca zażenowania.

Jako nieco starszy nastolatek i młody dorosły czytywałem głównie Verne’a, z krótkimi przerwami na coś innego. Na studiach porzuciłem marzenia o pisaniu, od czasu do czasu odrabiałem jednak za siostrę prace domowe z języka polskiego. W pewnym momencie zdarzyło mi się nawet wysmarować dla niej zakończenie „Lalki” Bolesława Prusa, które jakiś czas temu znalazłem na moim starym laptopie i uznałem za całkiem niezłe. Siostra pamięta też opowiadanie grozy o trzech jeźdźcach, którzy podróżowali nocą przez zaczarowany las, ale zdaje się, że ono akurat przepadło bezpowrotnie.

Pod koniec studiów wziąłem się za innych twórców science fiction: Lema, Konrada Fiałkowskiego, Arthura C. Clarke’a, Weinbauma, Stableforda, itd. Polubiłem też literaturę grozy (Lovecrafta, Stefana Grabińskiego). Lubię sięgać po różne klasyki, książki, które w jakiś sposób odcisnęły swoje piętno na kulturze masowej. W ostatnim czasie odczułem pewne zmęczenie pesymistycznymi przesłaniami fantastyki naukowej i zaczęło mnie znowu ciągnąć do literatury dziecięcej i młodzieżowej, do fantasy i baśni, mitologii, klasycznych motywów walki dobra ze złem.

Dobiegam pomału trzydziestki, więc pomyślałem sobie, że to dobry czas, by na nowo spróbować swoich sił w pisaniu. Moje teksty fachowe zawsze były oceniane bardzo pozytywnie, mam też na koncie dwa rozdziały w wydanej w ubiegłym roku pracy pod redakcją, teraz chciałbym sprawdzić się jako autor beletrystyki.

Moje próby literackie podążają obecnie dwiema ścieżkami. Jedna, bardziej „ambitna”, to opowiadania hard sf, skoncentrowane wokół klasycznych motywów nieprzyjaznego dla człowieka kosmosu oraz kontaktu z czymś całkowicie obcym, wykraczającym poza granice ludzkiego poznania. Druga, nieco mniej „ambitna” ścieżka, to powieść fantasy, której napisanie w założeniu miało jedynie pomóc mi wyrobić sobie własny styl, choć z czasem naprawdę zżyłem się z jej bohaterami. Czas pokaże, czy będzie coś warta.

Historia, którą chcę w niej opowiedzieć, choć prosta, wydaje mi się ciekawa. Klimatem bliżej jej do „Ostatniego Jednorożca” Beagle’a, niż do Tolkiena, jest trochę rzewna, ale też nie całkiem poważna. Obok „klasycznych” baśniowych stworów, jak smoki, olbrzymy i trolle, występują się w niej m. in.: kostrupki, helfiki, psiapsiaczki oraz żołędka – dziwne zwierzę, z którego destyluje się wódkę, nazywaną, jakżeby inaczej, „Żołędkową Gorzką”. Mam w tej chwili całe mnóstwo notatek, często spisywanych w drodze z pracy i do pracy, przyporządkowanych już do poszczególnych rozdziałów, oraz dwa rozdziały „na warsztacie”, bliskie ukończenia.

Samo pisanie idzie mi raczej opornie, w dużej mierze ze względu na mój obsesyjny perfekcjonizm. Tekst tego przywitania opracowywałem ładnych kilka dni. Dużo od siebie wymagam, jestem bardzo krytyczny wobec własnej twórczości, na pewno więc sporo wody upłynie, zanim zdecyduję się tutaj cokolwiek pokazać – zakładając, że wcześniej nie dopadnie mnie zniechęcenie i się nie poddam. Póki co, będę zadawał pytania, postaram się też raz na jakiś czas wyrazić swoją opinię o cudzym tekście. Mogę służyć pomocą przy researchu, jeśli kogoś potrzebuje informacji akurat z mojej dziedziny.

Dziękuję wszystkim, którzy dotarli do końca, i serdecznie pozdrawiam!

Uszanowanie!

2
Majestatyczne przywitanie :)

Osobiście radzę - nie czekaj na upływ wody, tylko wrzuć coś szybko. Mi przynajmniej dobrze jest poznać reakcje czytelnika i do niej dopasowywać poprawki, niż tylko mocować się z własną krytyką.

Pozdrawiam i czekam na tekst.
Strona autorska.

Uszanowanie!

5
Czołem.
Bez opinii o cudzym tekście nie ma wrzucania, taki mamy klimat ;-)
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Uszanowanie!

6
Iwar pisze: Majestatyczne przywitanie :)

Osobiście radzę - nie czekaj na upływ wody, tylko wrzuć coś szybko. Mi przynajmniej dobrze jest poznać reakcje czytelnika i do niej dopasowywać poprawki, niż tylko mocować się z własną krytyką.

Pozdrawiam i czekam na tekst.
Na razie i tak nie mam co wrzucać. Te fragmenty rozdziałów, o których pisałem, są jeszcze dość... pofragmentowane.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tu się przedstawiamy ...”

cron