rozklekotany... tylko dzisiaj :D
: czw 13 mar 2008, 21:47
Wszędobylskie złe samopoczucie dopadło mnie również w domu. W sekundę po tym jak zostałem sam, drzwi za mą lubą zrobiły cichutko tryk i ledwo znikł ten dźwięk już było po mnie. Za oknem hulał wiatr. Zrobiło się ciemno i zimno. Na zewnątrz i wewnątrz. Nienawidzę tego uczucia. Nienawidzę za to mojej lepszej połowy. Za to, że mnie tak zostawia. Nie jestem typem gawędziarza, ani żadną duszą towarzystwa. Bardzo często żadny ze mnie kompan, ale nie lubię być sam. Starcza mi jej obecność, świadomość bliskości. Zbyt długo byłem sam... W strachu, bólu i dziczy. Chcę być z nią. Czy to za wiele? Chyba jednak tak. Od jakiegoś czasu ona znika. Wszystko się wali, a ja nie potrafię temu zaradzić. Nie potrafię mówić. Mówić właściwie.
- Beczysz, a taki duży z ciebie chłopak. – Głos dochodził jakby zza ściany. Z dworu. Tam gdzie wietrzysko odstawiało swoje harce.
Rozejrzałem się niepewnie po całym pokoju. Syn siedzący obok, niczego nie zauważył. Niby nic się nie stało.
Postanowiłem wyjść, zapalić papierosa. Nie palę w domu. Nie znoszę zapachu mebli przesiąkniętych nikotyną i dymem. Stwierdziłem, że jak wrócę to wsłucham się znowu. Przeprowadzę badanie…
Wróciłem, zapaliłem światła w całej chałupie, usiadłem i czekam. Zacząłem właśnie zastanawiać się co mam jeszcze zrobić, gdy głos, bliżej niż za pierwszym razem, rzekł:
- Jak się teraz czujesz?
Cholera, co jest w tych szlugach... Zatkało mnie, nie wiedziałem, czy mam mówić głośno gdy usłyszałem:
- To nie zasługa papierosa, a moja.
- Jak to? Przecież papieros mnie tak odprężył. – Pomyślałem sobie.
- Nie. To ja. Ta faja cię tylko zabija. Powoli, ale skutecznie.
He… mam świra w głowie. – Przemknęło mi lotem błyskawicy.
- Nie jestem świrem. Jestem Królem Nastroju. Przyszedłem, bo potrzebujesz pomocy. Wiele dzieje się w twojej głowie, prawie nic na zewnątrz. Masz w sobie całe światy i je dusisz. One krzyczą w tobie. Uwolnij je.
Inaczej już jest po tobie.
- Nie chcę… Znaczy chcę, lecz nie potrafię. Są za szybkie, jest ich za dużo. Musiałbym tylko to robić. Mam przecież inną pracę. Wstaję o 4.00 rano. Wracam do domu po 17 – tej. Nie mam siły. Zresztą gdy tylko są za głośno to je ściszam. Nauczyłem się je wyłączać. Na krótko, ale to zawsze. Od zawsze ściszam siebie. Całe życie robię wszystko co inni chcą, a nie to co lubię. Dlaczego teraz miałbym zacząć słuchać siebie?
- Umierasz w ten sposób… Dobry powód?
- Nic nie jest wieczne. Wiem to, bo widziałem wiele.
- Właśnie dlatego powinieneś coś zmienić.
- Nikt nie zrozumie… Stracę te kilka osób które mam…
- Ale twoje światy zaistnieją, wyjdą z Ciebie, nie będą Cię zatruwały. Może odżyjesz dzięki temu. – Król lekko się wpienił, bo głos stał się bardziej stanowczy. – Wegetujesz na granicy. Jesteś i nie jesteś szczęśliwy jednocześnie. Wiem, że nie potrafisz usiedzieć w miejscu, nienawidzisz monotonii i stagnacji. Nie możesz już podróżować, więc zacznij tworzyć światy i tam żyj. Karm nimi siebie i innych. Może to pomoże.
- Dobra, może to zrobię. – Rzekłem milcząc.
- Cholera jasna!!! Zrób to! Nie ma może. Nie ma chyba. Jesteś żołnierzem – wykonaj zadanie. Albo się coś robi albo nie. Pewnie nikogo nie stracisz…
- Widzisz przyszłość?
- Nie.
- Więc gówno wiesz. Gówniany z Ciebie król.
- Nie umiesz mówić to pisz. W głębi serca pragniesz zmian. One nastąpią. Czy zrobisz cokolwiek, czy nie. Jeżeli coś zrobisz to może nadejdą takie jak chcesz, będziesz wiedział że próbowałeś. Inaczej zostaniesz zgorzkniałym starcem. Wyznajesz zasadę – lepiej zrobić coś i żałować, że to zrobiłeś, niż później żałować, że tego nie zrobiłeś – to zrób to. I kurwa pisałeś już to skończ to rozczulanie się nad sobą i baw się dobrze. Jak za starych dobrych czasów. Nie miej litości – jak kiedyś.
- Chyba statusiałem…
- Statusiałeś… - Głos ścichł. – Wróć do siebie chłopie.
- Dzięki stary za rozmowę. Nie wracaj już nigdy. Będę pisał. Tylko nie wracaj.
Teraz w skrócie:
- pracuję ok 12h na dobę;
- jak byłem młodszy, dużo młodszy niż teraz pisałem - sprawiało mi to wielką frajdę;
- nie piszę od dawna, wszystkie historie dzieją się w mojej głowie. Kotłują się tam.
Witam wszystkich
Czy może to ktoś skrócić - mój syn zrobił niezły bajzel, wysłał drugi raz wiadomość.
To się z rodzinką przedstawiłem.
Witam jeszcze raz.
Poprawiłem - Testudos
- Beczysz, a taki duży z ciebie chłopak. – Głos dochodził jakby zza ściany. Z dworu. Tam gdzie wietrzysko odstawiało swoje harce.
Rozejrzałem się niepewnie po całym pokoju. Syn siedzący obok, niczego nie zauważył. Niby nic się nie stało.
Postanowiłem wyjść, zapalić papierosa. Nie palę w domu. Nie znoszę zapachu mebli przesiąkniętych nikotyną i dymem. Stwierdziłem, że jak wrócę to wsłucham się znowu. Przeprowadzę badanie…
Wróciłem, zapaliłem światła w całej chałupie, usiadłem i czekam. Zacząłem właśnie zastanawiać się co mam jeszcze zrobić, gdy głos, bliżej niż za pierwszym razem, rzekł:
- Jak się teraz czujesz?
Cholera, co jest w tych szlugach... Zatkało mnie, nie wiedziałem, czy mam mówić głośno gdy usłyszałem:
- To nie zasługa papierosa, a moja.
- Jak to? Przecież papieros mnie tak odprężył. – Pomyślałem sobie.
- Nie. To ja. Ta faja cię tylko zabija. Powoli, ale skutecznie.
He… mam świra w głowie. – Przemknęło mi lotem błyskawicy.
- Nie jestem świrem. Jestem Królem Nastroju. Przyszedłem, bo potrzebujesz pomocy. Wiele dzieje się w twojej głowie, prawie nic na zewnątrz. Masz w sobie całe światy i je dusisz. One krzyczą w tobie. Uwolnij je.
Inaczej już jest po tobie.
- Nie chcę… Znaczy chcę, lecz nie potrafię. Są za szybkie, jest ich za dużo. Musiałbym tylko to robić. Mam przecież inną pracę. Wstaję o 4.00 rano. Wracam do domu po 17 – tej. Nie mam siły. Zresztą gdy tylko są za głośno to je ściszam. Nauczyłem się je wyłączać. Na krótko, ale to zawsze. Od zawsze ściszam siebie. Całe życie robię wszystko co inni chcą, a nie to co lubię. Dlaczego teraz miałbym zacząć słuchać siebie?
- Umierasz w ten sposób… Dobry powód?
- Nic nie jest wieczne. Wiem to, bo widziałem wiele.
- Właśnie dlatego powinieneś coś zmienić.
- Nikt nie zrozumie… Stracę te kilka osób które mam…
- Ale twoje światy zaistnieją, wyjdą z Ciebie, nie będą Cię zatruwały. Może odżyjesz dzięki temu. – Król lekko się wpienił, bo głos stał się bardziej stanowczy. – Wegetujesz na granicy. Jesteś i nie jesteś szczęśliwy jednocześnie. Wiem, że nie potrafisz usiedzieć w miejscu, nienawidzisz monotonii i stagnacji. Nie możesz już podróżować, więc zacznij tworzyć światy i tam żyj. Karm nimi siebie i innych. Może to pomoże.
- Dobra, może to zrobię. – Rzekłem milcząc.
- Cholera jasna!!! Zrób to! Nie ma może. Nie ma chyba. Jesteś żołnierzem – wykonaj zadanie. Albo się coś robi albo nie. Pewnie nikogo nie stracisz…
- Widzisz przyszłość?
- Nie.
- Więc gówno wiesz. Gówniany z Ciebie król.
- Nie umiesz mówić to pisz. W głębi serca pragniesz zmian. One nastąpią. Czy zrobisz cokolwiek, czy nie. Jeżeli coś zrobisz to może nadejdą takie jak chcesz, będziesz wiedział że próbowałeś. Inaczej zostaniesz zgorzkniałym starcem. Wyznajesz zasadę – lepiej zrobić coś i żałować, że to zrobiłeś, niż później żałować, że tego nie zrobiłeś – to zrób to. I kurwa pisałeś już to skończ to rozczulanie się nad sobą i baw się dobrze. Jak za starych dobrych czasów. Nie miej litości – jak kiedyś.
- Chyba statusiałem…
- Statusiałeś… - Głos ścichł. – Wróć do siebie chłopie.
- Dzięki stary za rozmowę. Nie wracaj już nigdy. Będę pisał. Tylko nie wracaj.
Teraz w skrócie:
- pracuję ok 12h na dobę;
- jak byłem młodszy, dużo młodszy niż teraz pisałem - sprawiało mi to wielką frajdę;
- nie piszę od dawna, wszystkie historie dzieją się w mojej głowie. Kotłują się tam.
Witam wszystkich
Czy może to ktoś skrócić - mój syn zrobił niezły bajzel, wysłał drugi raz wiadomość.
To się z rodzinką przedstawiłem.

Witam jeszcze raz.
Poprawiłem - Testudos