Pokrótce o sobie :)
: sob 02 sty 2010, 17:14
Zdrastfujtie, good evening, czyli po prostu witam i o zdrowie pytam 
Zatem na imię mi Marta, ale przywiązałam się do innego, które sobie upatrzyłam - Marybeth.
Proszę sobie wyobrazić 172 centymetrową dziewczynę z lekka rozczochranymi włosami sięgającymi ramion. Ubrana jest w przydużą, czarną koszulkę Led Zeppelin i ciemne spodnie. Nie wyróżnia się niczym specjalnym. Okulary z czarno-czerwonymi oprawkami, plecak i adidasy z pałętającymi się sznurówkami, których nie chce się jej zawiązywać. Zwykle można ją spotkać w bibliotece, a jak się uda to nawet tej większej oddalonej kilka kilometrów od jej szkoły. Słucha wszystkiego, co wpadnie jej w ucho. Od metalu poprzez pop i kończąc na klasyce. Po prostu wszystkiego. Czyta tyle, że robi sobie własną listę dotyczącą książek już przeczytanych. Od czasu do czasu zagląda do niej dopisując co nowsze tytuły. W szafce pod biurkiem chowa również własny świat. Ma mnóstwo kartek zapisanych drobnym maczkiem, które trudno rozczytać. Oczywiście ona nie ma z tym problemu. Gorzej było z jej mamą, która w ogóle nie miała pojęcia, co jest tam zapisane. A co jest? Jej własna powieść, z której jest niezmiernie dumna. Dumna, gdyż po raz pierwszy to, co zaczęła, dokończyła. Lecz nie spoczywa na laurach. Od miesiąca tworzy kolejną pseudo-opowiastkę, której fabuła toczy się w XVIII-wiecznym Londynie. Ma już za sobą prolog, jeden rozdział i jest w trakcie pisania kolejnego.
Rozważna i romantyczna - tak można o niej powiedzieć. Chociaż publicznie zawsze wyśmiewa romanse, sama kiedyś nie jeden stworzy. Chyba nawet w jej nowej powieści będzie wątek miłosny. Poczekamy, zobaczymy.
Marzyła o Archeologii na studiach, ale teraz śni się jej po nocach Religioznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ale wszystko się może jeszcze zmienić. A czas pokaże.
Na swoim koncie ma jak na razie tylko jedno osiągnięcie w kierunku pisarskim: zajęła pierwsze miejsce na szczeblu powiatowym w konkursie Mój Anioł. W tym roku również bierze udział. Po niedzieli zanosi świeżo wydrukowaną pracę.
Tak, to by było pokrótce.

Zatem na imię mi Marta, ale przywiązałam się do innego, które sobie upatrzyłam - Marybeth.
Proszę sobie wyobrazić 172 centymetrową dziewczynę z lekka rozczochranymi włosami sięgającymi ramion. Ubrana jest w przydużą, czarną koszulkę Led Zeppelin i ciemne spodnie. Nie wyróżnia się niczym specjalnym. Okulary z czarno-czerwonymi oprawkami, plecak i adidasy z pałętającymi się sznurówkami, których nie chce się jej zawiązywać. Zwykle można ją spotkać w bibliotece, a jak się uda to nawet tej większej oddalonej kilka kilometrów od jej szkoły. Słucha wszystkiego, co wpadnie jej w ucho. Od metalu poprzez pop i kończąc na klasyce. Po prostu wszystkiego. Czyta tyle, że robi sobie własną listę dotyczącą książek już przeczytanych. Od czasu do czasu zagląda do niej dopisując co nowsze tytuły. W szafce pod biurkiem chowa również własny świat. Ma mnóstwo kartek zapisanych drobnym maczkiem, które trudno rozczytać. Oczywiście ona nie ma z tym problemu. Gorzej było z jej mamą, która w ogóle nie miała pojęcia, co jest tam zapisane. A co jest? Jej własna powieść, z której jest niezmiernie dumna. Dumna, gdyż po raz pierwszy to, co zaczęła, dokończyła. Lecz nie spoczywa na laurach. Od miesiąca tworzy kolejną pseudo-opowiastkę, której fabuła toczy się w XVIII-wiecznym Londynie. Ma już za sobą prolog, jeden rozdział i jest w trakcie pisania kolejnego.
Rozważna i romantyczna - tak można o niej powiedzieć. Chociaż publicznie zawsze wyśmiewa romanse, sama kiedyś nie jeden stworzy. Chyba nawet w jej nowej powieści będzie wątek miłosny. Poczekamy, zobaczymy.
Marzyła o Archeologii na studiach, ale teraz śni się jej po nocach Religioznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ale wszystko się może jeszcze zmienić. A czas pokaże.
Na swoim koncie ma jak na razie tylko jedno osiągnięcie w kierunku pisarskim: zajęła pierwsze miejsce na szczeblu powiatowym w konkursie Mój Anioł. W tym roku również bierze udział. Po niedzieli zanosi świeżo wydrukowaną pracę.
Tak, to by było pokrótce.