pomoc przy poemacie

1
Napisałem coś a la poemat (nie cały). Dotyczy on mojego autorskiego uniwersum - konkretniej stworzenia nowego świata. Ten fragment mówi o tzw. "wieczystej", której tożsamość nie jest ważna, powiedzmy, że to bogini. Ważne w tym wątku jest to, że chciałbym prosić was o pomoc w wyszlifowaniu go. I w znalezieniu odpowiedzi na pytanie: czy coś takiego w ogóle jest okej? I co tu konkretnie jest nie-okej? No bo nie utrzymuję tu żadnego rytmu, nie liczę głosek; ma to być niby zwykła proza, a wyszła mi rymowana i jakoś tak poszło dalej. Czy to faux pas? Chciałbym użyć to w powieści, nie piszę całego poematu, mam tego kilka fragmentów i ten jest najdłuższy.
Co tu jest nie tak? I czy coś jest w ogóle tak? Na czym się skupić i jak? I czemu nie mogę przestać rymować, niech to szlag!



Pobladłe niebo truchleje, oddając swe dzieci, słońce i chmury. A za nim… jeszcze gorzej się dzieje, pustka świeci, zostały li czarne dziury. Wykupia się niebo też gwiazdami z księżycem, aż wreszcie własne oddaje swe życie. Niebieskość swą ciska w żarna nocnego ogniska, a za nią już oto świat cały w gardle ciemności się ciska. Lecz z ruin owego wychodzi człowiek, nagie dziecię pogorzeliska, którego ciało płonie. Grzywa jego grzywą ognia, a członki ciała żywymi są pochodnie. I płacze ognistymi łzy, pod któremi ziemia topi się a niknie. Nie zaszlocha jednak, ni jęknie, ni krzyknie. Przybywszy do urwiska nie wstrzymuje nóg – pryska. I trzask wielki słychać, gdyż pęka ciemność i błyska! Nie pokazuje się za nią bóg, nie ma tam nic, mrowie gromy z czarnego mrowiska. Przeto w ziemię razi sto piorunów, w te nikłe jej szczątki, obok ruin i popieliska, obok truchła człowieka. Odtąd płonie już czarna wszystka, a nic już na ogień nie czeka.
Rodnia starego świata nowym dziś, obcym dziś tryska. Płynie tego rzeka cała i tonie w niej Ta, która istna.
Dźwięk się pierwszy zradza – o twarzy potworzyska. Jego śladem echo po echu za echem zawraca. Zagłusza Tą, co wieczysta.

pomoc przy poemacie

2
Nie jest okej.

Pierwszy problem jest taki, że w ogóle uznałeś stworzenie poematu o swoim uniwersum za dobry pomysł. To się nigdy nie sprawdza. Nawet pisarz tak uznany i ceniony jak Tolkien wysypał się na tym pomyśle i do dziś wśród prozy raczej niezłej straszą jego poetyckie czknięcia. I to chyba jego klątwa, bo mam wrażenie, że właśnie przez niego prawie każdy autor fantasy prędzej czy później uznaje, że napisanie epickiej rymowanki to dobry pomysł.

Co do konkretów: część sam podałeś. Brak rytmu. Do tego dochodzą rymy ewidentnie na siłę (zmiana szyku na bardzo nienaturalny tylko po to, by rymujace się słowo znałazło się na końcu wersu). Część to rymy gramatyczne. Nie wiem, czy tu jest co szlifować. Całokształt, gdy rymowanki są pisane tak, by na końcu wersu znałazło się słowo rymowane bo innego autor nie potrafi wykoncypować wystarczy, by z tego pomysłu zrezygnować.

Jeśli masz parcie na poezję i czujesz, że musisz ten poemat stworzyć poczytaj o poezji aliteracyjnej. Jest mało znana, teksty przekładane na nasz język zazwyczaj brzmią dziwacznie, ale wtedy napisawszy mało zgrabny tekst będziesz się mógł bronić twierdzeniem, że tak miało być i nikt poza ludźmi wykształconymi w wąskiej specjalizacji oraz reko-fanami Ci nie zada kłamu, bo nawet nie będą wiedzieli, z której strony to ugryźć.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Centrum Wzajemnej Pomocy”