16

Latest post of the previous page:

Nooo... w zasadzie to już jest? Opowiadanie poszło do czytaczy w zeszły poniedziałek...

Więc jak waćpanna czuje się pominięta (albo pomięta, podobne słowa), niechaj poda maila na PW.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

17
Waćpani czuje się pominięta. :roll:
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

18
Nadal życzysz sobie opinie na forum?
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

19
A nie wiem, jak waćpanna uważa. Jak są bardzo negatywne i odstraszą przyszłych czytelników... Naaah, i tak mogą być na forum.

Nawet jeżeli są negatywne. W ogóle sądzę, że lepiej byłoby opinie tutaj, w tym dziale zamieszczać - byłoby wtedy widać, kto się udziela, kto czyta i pomaga itp. I dać mu tytuł Pomocnika. ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

20
Postaram się dzisiaj napisać kilka zdań. :)
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

21
1. Styl narratora - początek jest bardzo dziewiętnastowieczny. Ględzi, wtrąca dygresje, wyjaśnia, przeprasza i mizdrzy się do czytelnika. Czasami nudzi. Droga do zbrodni jest bardzo długa. Ile on gada, gada, gada, gada...
2. Scena w domu zamordowanego podobała mi się najbardziej. Jest obrazowa i pokazuje wiele niezbędnych szczegółów.
3. Niezwykle interesujące wprowadzenie do fabuły postaci malarza i jego oryginalnej nie tylko w tamtych czasach twórczości. To się nazywa inspiracja!
4. Scena nocna za miastem - niby wszystko dobrze, ale tu poczułam pewien dyskomfort. Raz - pojawienie się nagle, nie wiadomo skąd i po co (niby wiadomo, że mieli dostarczyć informacje) tajemnych wysłanników.Zbudowałeś napięcie, ale w momencie, kiedy przyszli ci dwaj, ono siadło. Dwa - księga zaklęć; wprowadzenie do akcji pt. "Zdobyć księgę" przekonało mnie, że będzie bitwa, ucieczka, walka z kapłanem, zagrożenie... Tymczasem mamy kradzież informacji i oderwanie kawałka kartki. Powietrze uszło z balonu.
5. Najmniej dopracowana wydała mi się ostatnia scena - Przygotowania do powitania Przedwiecznego panowie przespali? To było wyjście bliskie deus ex machina :) Pojawienie się Sam Wiesz Kogo i posiłek, pływanie po morzu w tę i z powrotem i nic, nawet się chłopcy nie zdyszeli, nie zmoczyli... Jakoś ich mało ten żarłok sponiewierał.
Wygląda to tak: wejście na statek, zdobycie kajuty, drzemka, po dotarciu do celu przejażdżka łódką z pełnym emocji podziwianiem regionalnych atrakcji, powrót na statek. W domu oglądamy zdjęcia. Umawiamy się na kolejny rejs w inne rejony.
Ogólnie: w zakończeniu za szybko migają obrazki. Bohaterowie uciekają, a co dzieje się z Panem Samo Zło?

Przeczytałam z zainteresowaniem. Naprawdę. To dobra opowieść, ale nie satysfakcjonuje mnie zakończenie.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

22
Odpowiedź poszła na maila, a co do uwag ogólnych, to będę wredny i polece na plagiacie:
przeczytaj punkty 1, 4 i 5, które zawarła Dorapa jeszcze raz i uznaj je za mój komentarz :)
A bardziej rozwinięte znajdziesz w mailu.

23
Patrz Pan, jaki cwaniak! "Polecę po plagiacie..." brzydal! :D
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

25
Dzięki wszystkim za uwagi, mniej więcej wiem, co będę musiał zmienić, żeby historia stała się lepsiejszą. Przede wszystkim zakończenie, bo jest lovecraftowskie i pesymistyczne, ale czasy lovecraftowskich zakończeń już dawno za nami... ;)

W drugiej kolejności czeka mnie solidne poprawianie tekstu od strony stylistycznej - to widać po tym, co zaqr natworzył i nazaznaczał. Żmudne, ale konieczne.

W trzeciej kolejności - ych, czemu ja nie pomyślałem, że Holmes mógłby ględzić o zbiorowej podświadomości w dorożce, skoro się spieszą? Dobry pomysł - i oczywisty w sumie, ale jakoś nie wpadłem. Dzięks, zaqr.

Dziękuję wszystkim czytaczom, wreszcie ktoś toto przeczytał i wiem, że nad tekstem warto popracować. :) Jak popracuję, może poszukam drugiej partii czytaczy, którzy będą mieli przyjemność zapoznać się z Dobrą Historią. ;) Pozdr.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

26
Mich'Ael pisze:Przede wszystkim zakończenie, bo jest lovecraftowskie i pesymistyczne, ale czasy lovecraftowskich zakończeń już dawno za nami... ;)
Pozwolę sobie nie zgodzić się z Przedmówcą. Zakończenie niech będzie takie, jakie chce Sz. P. Autor, a nie publiczka. Jeśli Sz. P. życzy lovecraftowskie i pesymistyczne, nich będzie.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

27
Jeszcze ja, jeszcze ja!

Wybacz, Mich'Ael, że tak długo musiałeś czekać, ale opinia już idzie.

Na początek może tak - w tematyce Cthulhu (Lovecrafta ogólnie) nie jestem zupełną laiczką. Na pewno nie jestem tak ogarnięta, jak autor, ale dwa czy trzy zbiory opowiadań przeczytane, jakaś tam biografia, jakieś tam omówienie czy coś... Tak zaznaczam, bo to na pewno wpłynęło na odbiór.

Aha, jakby ktoś chciał opko jeszcze czytać, to ostrzegę: spojlery :P

1. Narracja. Ucieszyłam się, że narratorem jest Watson - dobrze, że od tego nie odszedłeś. Ogólnie sposób opowieści podobał mi się. Zachowałeś klimat i ładnie połączyłeś miejscami atmosferę narracji lovecraftwoską (złe, niewypowiedziane itd. - ogólnie "przesadzony" styl) z racjonalnym Watsonem.
Holmes jest ładnie oddany. Co prawda twórczość Doyle'a ostatni raz czytałam szmat czasu temu, ale mam wrażenie, że nieźle się zgrywa z kanonem. Watson czasem mi "uciekał". Ot, chociażby gdy w scenie z kultystami rzuca jakiś komentarz: "Widać, że nie są organizacją charytatywną" (hue, hue, ale żarcik).
Niemniej podobało mi się.

2. Fabuła. No i tutaj ma chyba wpływ to, że z Cthulhu już trochę wspólnego miałam. Mniej więcej od moment gdy wyciągnięto obrazy i figurkę (albo może kiedy Klara wspomniała pierwszy raz o koszmarach? - nie pamiętam, co było pierwsze, wybacz) już wiedziałam, o co chodzi w całej sprawie. I dalej tylko kolejne sceny rozwiewały wątpliwości. Tutaj lekki zawód, ale o tyle lekki, że fabuła jest fajnie poprowadzona.

Nie przeszkadzały mi natomiast te elementy wprowadzenia potworów "bez większej roli" i fakt, że Cthulhu się pojawił, oni zwiali i niby tylko wycieczka w te i nazad. Jakoś mi to gra z Lovecraftem - przed Wielkimi Przedwiecznymi się spieprza. Po prostu spieprza i nie patrzy. Tyle. Jak one cię "sponiewierają" to do widzenia. Sam fakt ich istnienia ma być przerażający. one są plugawe z definicji i już. Nie ma tu być dramatycznych scen walk i pogoni (jeśli już chcieć dodać, to w rzeczywiście w scenie z kapłanem i kradzieżą, chociaż średnio widzę ich zwiewających przed kultem, a w szczególności tamtymi potworkami).
Dlatego, jak dla mnie, zakończenie jak najbardziej pasuje i zmieniałabym ewentualnie tylko trochę językowo (ewentualnie rozwinąć sceny z kultystami na pokładzie - jeszcze przed pojawieniem się Cthulhu).

Nie zauważyłam, żeby informacje się powtarzały, czy coś w tym stylu. Tutaj tekst się broni, przynajmniej w moich oczach. Fakt, rozmowa o świadomości mogłaby się odbywać w jakiś innych okolicznościach.

3. Językowo.
Sporo do dopracowania, ale nie pochylałam się za bardzo nad tym, zgodnie z życzeniem autora. Do pracy nie tylko literówki i powtórzenia, ale także miejscami szerzej stylistyka.
Co mnie nieco drażniło, to powtarzalność opisów - mgła za każdym razem (poza tą na statku) oddawana prawie w ten sam sposób, podobnymi słowami. A trochę tej mgły tam jest.
Miejscami trochę przebiegnięte niektóre sceny, ale to już autor musi sobie wyczuć.

Ogólnie fajna lektura. Podobało mi się to połączenie i wyszło stylowo całkiem zgrabnie. Małe rozczarowanie w fabule - zabrakło mi czegoś nowszego - trzymającego się kanonu, ale bardziej "od Ciebie".

Tyle ode mnie.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

28
To jeszcze ja się dorzucę z moja opinią. Mejla wysłałem w tamtym tygodniu i tam są szczegóły.
Najpierw może przedstawię, z perspektywy jakiego czytelnika oceniam. Z Holmesem spotykaliśmy się od czasu do czasu na żeby sobie popykać z fajeczki i pogadać. Fajny facet, ale to było kilka lat temu i od tamtego czasu się nie widzieliśmy.
Z Cthulhu znam się chyba całkiem dobrze. No może nie oddałbym mu ręki mojej córki (bo to brzydal i nerwus), ale nie raz imprezowaliśmy i nie raz wódkę piliśmy. Tzn do czasu aż zniknął gdzieś w głębinach jakiś rok temu. Podobno został poławiaczem pereł, ale kto by go wiedział.

1. Styl - przyjemna "niespieszna narracja", którą dobrze się czyta. Czasami miałem jednak wrażenie, że mogłaby jednak trochę przyspieszyć. Gdzieś dostrzegam konkurencję między stylami Doyle'a i Lovecrafta. Jeden ceni każde słowo, bo ma znaczenie dla rozwiązania zagadki, a drugi lubuje się w opisach grozy. Tutaj oczekiwałbym w większości stylu Doyle'a poprzetykanego w danych momentach Lovecraftem. Niby u Doyle'a też nie jest za szybko, ale jednak czyta się dynamicznie.
Podoba mi się styl, ale jednak uważam, że można całość skrócić o 5-10% i nic się nie straci.

2. Fabuła. Wyłapałem kilka nielogiczności. Chwilami Sherlock wydaje się trochę zbyt genialny, nawet jak na niego. Adrianna też zwróciła uwagę na ważny fakt - trochę za mało tu "od Ciebie".

3. Zakończenie - to że oni spierniczają mi nie przeszkadzało, bo to jest wiadome. Z Wielkimi Przedwiecznymi się nie dyskutuje (choć można do nich zadzwonić, zadać pytanie, a nawet czasami o coś poprosić).
Raczej nie spodobał mi się fakt, że "no i co właściwie?". Cthulhu się uwolnił, przekąsił coś i co? Powinien zrobić jakąś większą imprezkę czy coś. A tu pojawił się, wszamał i tyle. Do takiego Cthulhu można stracić szacunek. I właściwie ucieka tu cała groza. I później to już nie za bardzo mogę się wczuć w tych bohaterów po ich przeżyciach, bo jak dla mnie to oni ewidentnie przesadzają.

Podsumowując, fajna historia i dobrze napisana, ale wg mnie trzeba jeszcze kilka aspektów przemyśleć i dopracować.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!
B.A. = Bad Attitude
ODPOWIEDZ

Wróć do „Centrum Wzajemnej Pomocy”