Jak by tu zacząć... Może od początku. Mam rozgrzebane coś, co w założeniach miało być mikropowieścią, ale ostatecznie będzie miało gabaryty powieści. Strukturę ma toto taką:
Część 1. Akcja w czasach trochę późniejszych niż współczesne
Część 2. Retrospekcja w formie zamkniętej całości
Część 3. Finał
Jeśli ktoś czytał "Cienioryt" Piskorskiego, to wie, o co mniej więcej chodzi.
Części nr 1 i 3 są jeszcze w powijakach. Natomiast część 2 jest już gotowa. I to ona woła, żeby jakaś miła beta przeczesała ją od stóp do głów.
Tekst powstawał na przestrzeni trzech lat, więc może być gdzieś wewnętrznie sprzeczny albo niespójny. Wynika to z tego, że w trakcie miałem potwornie długie przestoje. Z tego też powodu stępił mi się styl. Także w przypadku srogich baboli można bić kijem

Ale tak naprawdę najbardziej mi zależy na zobaczeniu, jak odbierana jest fabuła. Bo jest pokręcona. Bardzo. Może aż za bardzo...
Uwaga, teraz lekkie utrudnienie. Tekst jest bezpośrednią kontynuacją dwóch opowiadań o Kayli Drax, opublikowanych kiedyś w Esensji. Mamy tę samą bohaterkę i klimaty. Mile widziany będzie ktoś, kto już zna te realia (Natasza, żyjesz?

W zamian podejmę się sprawdzenia/korekty/zrecenzowania czegokolwiek pisanego prozą. Od zaraz.
Czyli tak: pół powieści, 426k znaków, SF chylące się nieco ku fantasy. Kayla Drax. Urland. Jest ktoś chętny?