Rządy w Śmieciolandii
: wt 07 lip 2009, 23:40
Po wystawnym niedzielnym obiedzie, w niebieskim kuble spotkała się sama śmietanka towarzyska śmieci. Panował tam istny chaos, bo śmieci wyrzucono byle jak, bez żadnego szacunku dla ich godności i poczucia wartości oraz wiary w indywidualizm i wolność każdego z nich. W koszu wyłożonym starą gazetą brudne obierki ziemniaków oblepiały kości kurczaka, niedojedzony kotlet schabowy z kostką i kręgosłup smażonej ryby, której łeb z wytrzeszczonymi oczami leżał smętnie pod czerwoną wisienką z kompotu, tylko lekko nadgniłą, co ją uchroniło przed pożarciem przez wygłodniałych gości. Śmieci, z początku nieco skołowane i zażenowane swoim położeniem, wkrótce postanowiły odzyskać twarz. Swój szybko odnalazł swego. Rybi łeb nieśmiało przytulił się do kręgosłupa i uśmiechnął z ulgą, a potem popłakał się, gdy odkrył, że po obiedzie jego rybia postać zupełnie straciła pulchne kształty. Kości kurczaka, grzechocząc chrząstkami, ustawiły się w równym rządku i zasalutowały schabowemu. Wisienka, choć pozbawiona swoich sióstr ze słoika, wcale nie czuła się osamotniona. Jako jedyna ślicznotka w kuble, brylowała w tym towarzystwie i posyłała w powietrzu na prawo i lewo słodkie, tylko lekko nadgniłe całuski. Obierki nastroszyły kiełki, zbiły się w ciasną gromadkę i ziemniaczanymi okami łypały nieufnie na resztę śmieci.
- Szanowni państwo! - schabowy odezwał się gromko, ale głos mu się załamał i głęboki bas przeszedł w falset. Odchrząknął i zaczął jeszcze raz: - Szanowni państwo! Znaleźliśmy się w wysoce niezręcznej sytuacji. Jestem oburzony tym, jak nas potraktowano. Nie możemy im puścić tego płazem!
- Tak jest, panie generale! - wyskandowały kostki kurczaka i strzeliły chrząstkami jak obcasami żołnierskich butów.
- Dobrze mówi, dobrze mówi, dolać mu sosu - wyszemrały obierki.
- Ryba psuje się od głowy - rybi łeb pisnął bez sensu, obejrzał się na kręgosłup, szukając potwierdzenia i znowu wybuchnął płaczem na widok samych ości.
Wisienka nic nie powiedziała, tylko roześmiała się perliście i posłała buziaka schabowemu.
- Potrzebujemy przywódcy. Śmiem mniemać, że jestem tu najsilniejszy. I najlepiej odżywiony - schabowy dodał po chwili, protekcjonalnie spoglądając na nędzne resztki pożywienia. - Każdemu, kto poprze moją kandydaturę, obiecuję pobyt w luksusowym kurorcie dla uchodźców oraz najlepszą opiekę prawną.
- Kość, honor, ojczyzna! - Kostki kurczaków wypięły pierś i poprawiły nieistniejące medale na nieistniejących mundurach.
- Dobrze mówi, dobrze... - obierki zaczęły z rozpędu, ale w porę się zreflektowały, a najodważniejszy z nich wyszemrał: - Ale nas jest więcej! W grupie siła!
- A ryba psuje się...
- ... od głowy! - śmieci dokończyły chórem, wzdychając ze zniecierpliwieniem.
Wisienka z niezdecydowaniem miotała się między schabowym a obierkami, przechylając wdzięcznie główkę, ale szybko musiała ją wyprostować, by pestkowy mózg wsunął się na miejsce. Zupełnie bez sensu. Pestkomózg nie był jej potrzebny do głupkowatego chichotu i słania całusków.
- Przede wszystkim potrzebujemy kręgosłupa moralnego. - Kręgosłup ryby zachrzęścił ośćmi, wprawiając wszystkich w chwilową konsternację. - Etyka, moi drodzy, wartości, tradycja - oto podstawy wielkich cywilizacji - ciągnął mentorskim tonem.
- Podstawa! - Na dźwięk tego słowa stara gazeta, którym wyłożony był kosz, nagle się ożywiła. - Baza! Bez bazy nie ma nadbudowy. Gdyby nie ja, marzłybyście na samym dnie. To ja zapewniam wam schronienia, ciepło i bezpieczeństwo. Znam teren i znam waszą przyszłość... - rzekła z wieszczym natchnieniem i rozmiękniętymi nagłówkami artykułów rozejrzała się po ścianach kosza. - Te brudasy nie wymieniają mnie już od paru dni. A wasi poprzednicy... - zawiesiła głos, by wprowadzić element suspense'u, ale nikt się nie przejął jej bredzeniem. - Nasz los nie leży w naszych rękach - zaczęła raz jeszcze, licząc na odrobinę zainteresowania.
- Dekadencji, defetyzmowi, dekonstruktywizmowi i depresji mówimy stanowcze nie! - zagrzmiał schabowy.
- I dekapitacji - wtrącił rybi łeb. - Bo ry... - zaczął, ale został zakrzyczany przez resztę:
- Tak, wiemy! RYBA PSUJE SIĘ OD GŁOWY!
Łeb ze zdumieniem łypnął na nich szklistym okiem.
- Bo rybka lubi pływać - sprostował z wyższością i z urażoną miną podrapał się po głowie sztywną ością kręgosłupa, który natychmiast cofnął się z miną mówiącą: "Nie znam tego pana i odtąd nie zamierzam mu się kłaniać na ulicy!"
Obierki naradziły się w ustronnym miejscu, na gazetowym zdjęciu dwóch uśmiechniętych panów z fularami na szyjach i ze słodkim bobaskiem w objęciach. Napis pod zdjęciem głosił: "My wybraliśmy tradycyjne wartości rodzinne. A ty?"
- Żądamy wolnych związków zawodowych! - obierki obwieściły w końcu.
Schabowy ojcowsko-mafijnym gestem pokiwał im panierowanym skrawkiem mięsa.
- Będą związki! Będzie opieka socjalna, ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne. I dożywotnio osobny kosz dla każdej grupy społecznej!
- Niech żyje! - zagrzmiały kostki kurczaka i oddały salwę honorową własnym szpikiem.
- A religia w szkołach? - spytał kręgosłup, po czym sam sobie odpowiedział, z rezygnacją machając najdłuższą ością.
Wisienka podtoczyła się do schabowego, posłała mu całuska w powietrzu i błysnęła w uśmiechu czarną pestką.
- Panna Wiśniewska zostanie moją sekretarką. - Schabowy w końcu uległ jej tylko lekko nadgniłemu wdziękowi. - Władze wybrane, czas opracować plan ewakuacji. - Kostki kurczaka otoczyły wodza ciasnym kręgiem, prężąc ścięgna.
Ewakuacja dokonała się sama i zupełnie nie po myśli śmieci. Drzwiczki szafki pod zlewem otworzyły się i owłosiona łapa chwyciła pałąk kosza. Kiedy kubeł wrócił na swoje miejsce, została w nim tylko ta sama, stara gazeta, której brudasy nie zmieniały od paru dni.
- O nie! - gazeta jęknęła z rozpaczą i zapłakała czarnymi literami. - Znowu będą wybory i znowu nikt mi nie uwierzy!
- Szanowni państwo! - schabowy odezwał się gromko, ale głos mu się załamał i głęboki bas przeszedł w falset. Odchrząknął i zaczął jeszcze raz: - Szanowni państwo! Znaleźliśmy się w wysoce niezręcznej sytuacji. Jestem oburzony tym, jak nas potraktowano. Nie możemy im puścić tego płazem!
- Tak jest, panie generale! - wyskandowały kostki kurczaka i strzeliły chrząstkami jak obcasami żołnierskich butów.
- Dobrze mówi, dobrze mówi, dolać mu sosu - wyszemrały obierki.
- Ryba psuje się od głowy - rybi łeb pisnął bez sensu, obejrzał się na kręgosłup, szukając potwierdzenia i znowu wybuchnął płaczem na widok samych ości.
Wisienka nic nie powiedziała, tylko roześmiała się perliście i posłała buziaka schabowemu.
- Potrzebujemy przywódcy. Śmiem mniemać, że jestem tu najsilniejszy. I najlepiej odżywiony - schabowy dodał po chwili, protekcjonalnie spoglądając na nędzne resztki pożywienia. - Każdemu, kto poprze moją kandydaturę, obiecuję pobyt w luksusowym kurorcie dla uchodźców oraz najlepszą opiekę prawną.
- Kość, honor, ojczyzna! - Kostki kurczaków wypięły pierś i poprawiły nieistniejące medale na nieistniejących mundurach.
- Dobrze mówi, dobrze... - obierki zaczęły z rozpędu, ale w porę się zreflektowały, a najodważniejszy z nich wyszemrał: - Ale nas jest więcej! W grupie siła!
- A ryba psuje się...
- ... od głowy! - śmieci dokończyły chórem, wzdychając ze zniecierpliwieniem.
Wisienka z niezdecydowaniem miotała się między schabowym a obierkami, przechylając wdzięcznie główkę, ale szybko musiała ją wyprostować, by pestkowy mózg wsunął się na miejsce. Zupełnie bez sensu. Pestkomózg nie był jej potrzebny do głupkowatego chichotu i słania całusków.
- Przede wszystkim potrzebujemy kręgosłupa moralnego. - Kręgosłup ryby zachrzęścił ośćmi, wprawiając wszystkich w chwilową konsternację. - Etyka, moi drodzy, wartości, tradycja - oto podstawy wielkich cywilizacji - ciągnął mentorskim tonem.
- Podstawa! - Na dźwięk tego słowa stara gazeta, którym wyłożony był kosz, nagle się ożywiła. - Baza! Bez bazy nie ma nadbudowy. Gdyby nie ja, marzłybyście na samym dnie. To ja zapewniam wam schronienia, ciepło i bezpieczeństwo. Znam teren i znam waszą przyszłość... - rzekła z wieszczym natchnieniem i rozmiękniętymi nagłówkami artykułów rozejrzała się po ścianach kosza. - Te brudasy nie wymieniają mnie już od paru dni. A wasi poprzednicy... - zawiesiła głos, by wprowadzić element suspense'u, ale nikt się nie przejął jej bredzeniem. - Nasz los nie leży w naszych rękach - zaczęła raz jeszcze, licząc na odrobinę zainteresowania.
- Dekadencji, defetyzmowi, dekonstruktywizmowi i depresji mówimy stanowcze nie! - zagrzmiał schabowy.
- I dekapitacji - wtrącił rybi łeb. - Bo ry... - zaczął, ale został zakrzyczany przez resztę:
- Tak, wiemy! RYBA PSUJE SIĘ OD GŁOWY!
Łeb ze zdumieniem łypnął na nich szklistym okiem.
- Bo rybka lubi pływać - sprostował z wyższością i z urażoną miną podrapał się po głowie sztywną ością kręgosłupa, który natychmiast cofnął się z miną mówiącą: "Nie znam tego pana i odtąd nie zamierzam mu się kłaniać na ulicy!"
Obierki naradziły się w ustronnym miejscu, na gazetowym zdjęciu dwóch uśmiechniętych panów z fularami na szyjach i ze słodkim bobaskiem w objęciach. Napis pod zdjęciem głosił: "My wybraliśmy tradycyjne wartości rodzinne. A ty?"
- Żądamy wolnych związków zawodowych! - obierki obwieściły w końcu.
Schabowy ojcowsko-mafijnym gestem pokiwał im panierowanym skrawkiem mięsa.
- Będą związki! Będzie opieka socjalna, ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne. I dożywotnio osobny kosz dla każdej grupy społecznej!
- Niech żyje! - zagrzmiały kostki kurczaka i oddały salwę honorową własnym szpikiem.
- A religia w szkołach? - spytał kręgosłup, po czym sam sobie odpowiedział, z rezygnacją machając najdłuższą ością.
Wisienka podtoczyła się do schabowego, posłała mu całuska w powietrzu i błysnęła w uśmiechu czarną pestką.
- Panna Wiśniewska zostanie moją sekretarką. - Schabowy w końcu uległ jej tylko lekko nadgniłemu wdziękowi. - Władze wybrane, czas opracować plan ewakuacji. - Kostki kurczaka otoczyły wodza ciasnym kręgiem, prężąc ścięgna.
Ewakuacja dokonała się sama i zupełnie nie po myśli śmieci. Drzwiczki szafki pod zlewem otworzyły się i owłosiona łapa chwyciła pałąk kosza. Kiedy kubeł wrócił na swoje miejsce, została w nim tylko ta sama, stara gazeta, której brudasy nie zmieniały od paru dni.
- O nie! - gazeta jęknęła z rozpaczą i zapłakała czarnymi literami. - Znowu będą wybory i znowu nikt mi nie uwierzy!