16

Latest post of the previous page:

Dzień drugi, czyli forma

Wpadłam dzisiaj na pomysł na shorta. Niestety okazało się, że chcę go napisać w pierwszej osobie. To doprowadziło do głębszego zastanowienia się nad tematem, formą, postaciami itp. W końcu pomysł na shorta zmienił się w pomysł na monodram. Prawdopodobnie będzie miał ok. 15 stron. Ułożyłam plan, wypisałam trochę faktów o życiu mej bohaterki, siadłam i bach. Wyprodukowałam tylko ostanie zdanie. Wzięłam się więc za moje nabazgrane wczoraj na kolanie haiku, trochę je poprawiając. Myślałam też nad elementem tego, co być może stanie się kiedyś powieścią sci-fi, a mianowicie nad paliwem jądrowym, bombą wodorową i spotkaniu materii z antymaterią. Fizyko kwantowa, dajże mi odpowiedź. Teraz zafascynowała mnie praca domowa, więc prawdopodobnie już nic dzisiejszej nocy nie naskrobię. To wszystko wina wczorajszego strajku.

Dzisiejszy utarg: przepisane 170 sylab, dwie strony planu i lista zakupów na jutro

17
Dzień trzeci, czyli coś się wreszcie dzieje

Zawsze, gdy biorę się za dokładniejsze obmyślanie ledwo zarysowanych opowiadań, odpływam gdzie indziej i wymyślam co innego. Tak też było i tym razem. Zamiast kończyć stare śmieci, przetwarzać je i próbować znów stworzyć z nich ładną butelkę, tworzę nowe. Tym razem powstał zarys dłuższego opowiadania sci-fi, być może nawet powieści. A może nawet nie sci-fi, tylko antyutopii? W każdym razie trochę już zaczęłam stukać w klawisze. A teraz idę, adeu.

Dzisiejszy utarg: 4k bredni

18
Dzień czwarty, czyli walka między Szatanem, duchem i ciałem

Słabo coś dziś mi szło. Za dużo rzeczy i znajomych mnie rozpraszało. Skończyłam jednego starego shorta, trochę pomyślałam nad moją antyutopią i w sumie tyle dobrego.

Jak już kiedyś wspominałam Facebook jest wcieleniem Szatana. Znów straciłam sporo czasu, ALE... Razem z koleżankami, w trakcie naszych filozoficznych rozważań, opracowałyśmy szkic tryptyku filmowego o pingwinach-degeneratach. Pierwsza część to delikatny dramat psychologiczny z wątkiem gejowskim, druga - ostrzejszy dramat z ćpunami, trzecia - film akcji z zemstą w tle. Mimo że pomysł wydaje się absurdalny, niemożliwy do zrealizowania, dziwny, głupi, bezsensowny, chory itp., to mam niezwykłą ochotę za coś takiego się wziąć. :D Chyba widzę w tym potencjał. Choćby i na krótkometrażówki. Animowane, żeby nie było.

Oprócz tego dostałam dzisiaj informację o zajęciu trzeciego miejsca w jakimś konkursie ekologicznym, w którym trzeba było uzupełnić dymki w komiksie. :D Taki miły akcent na koniec.

Dzisiejszy utarg: około 2 000 znaków

19
Chii pisze:Oprócz tego dostałam dzisiaj informację o zajęciu trzeciego miejsca w jakimś konkursie ekologicznym, w którym trzeba było uzupełnić dymki w komiksie.
Strach się bać, co tam wysmażyłaś :P Ale gratuluję :)
Chii pisze:Razem z koleżankami, w trakcie naszych filozoficznych rozważań, opracowałyśmy szkic tryptyku filmowego o pingwinach-degeneratach. Pierwsza część to delikatny dramat psychologiczny z wątkiem gejowskim, druga - ostrzejszy dramat z ćpunami, trzecia - film akcji z zemstą w tle. Mimo że pomysł wydaje się absurdalny, niemożliwy do zrealizowania, dziwny, głupi, bezsensowny, chory itp., to mam niezwykłą ochotę za coś takiego się wziąć.
Dawaj, chcę to zobaczyć! <szatański uśmiech>
Zastanawiam się, co Ty tam pijesz w tej Hiszpanii. Bo na zwykły kontakt z Absolutem to to już jest za dużo, oj za dużo... ;]
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

20
Dziękuję, Ado. A piję tylko herbatkę z cytryną. To pewnie jej wina. :D




Dzień piąty, czyli zmieniam swoje życie, oby

Wpadłam na pomysł serii krótkich opowiadań fantastycznych, może nawet bajek, związanych ze sobą katalońskim sznurkiem. Takie dziwne impresje. Zaczęłam dwa shorty, których nie wiem jak zakończyć. Jakoś mi to pisanie marnie idzie. Chyba na razie tylko obmyślam (i jem). Od jakiegoś czasu dokuczała mi coraz bardziej natarczywa idea zmiany swojego marnego życia. Także w międzyczasie niemocy twórczej wzięłam się za realizowanie mojego planu, który niestety tak mnie pochłonął, że musiałam porzucić swoje historie (może nawet z korzyścią dla nich).

Dzisiejszy utarg: ok 2 000 literek chaotycznego bełkotu i 250 wyrazów zmieniających życie

21
Dzień szósty, czyli ból życia

Dzisiaj był dzień badań (research jakoś lepiej brzmi), czyli siedziałam 8 godzin w bibliotece i czytałam książki. Niestety większość nie była związana z moją pisaniną, tylko stanowiła jakiś amerykański intelektualny bełkot pełen teorii antropologiczno-psychologiczno-filozoficzno-socjologicznych, z których i tak nie dowiedziałam się tego, czego chciałam się dowiedzieć. Chyba nigdy nie przekonam się do amerykańskich książek podsumowujących jakieś obszerne zagadnienia. A z tych przydatnych znalazłam fajną o kryminalistyce, która okazała się być całkiem przyjemnym, choć amerykańskim podręcznikiem.

Dzisiejszy utarg: pulchniutkie 0

22
Dzień siódmy, czyli liryka

Podobno siódmego dnia Bóg odpoczywał. Ja odpoczywałam szóstego. Chwilę temu w kilkanaście minut napisałam wiersz. Nigdy mi nic lirycznego z taką łatwością nie przyszło jak to. I nie dość, że nie o miłości, to na dodatek zjadliwe. Zaczęłam trzy opowiadania i monodram. I tyle. Muszę się chyba wziąć ostrzej do roboty.

Dzisiejszy utarg: 1100 liryki plus ok. 800 czegoś tam


Ach, i odkryłam dzisiaj Grotowskiego. Tak przez przypadek.

23
Monodram! Publiczność domaga się monodramu! :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

24
Dzień ósmy i dziewiąty

Życie uniemożliwiło mi pisanie.

Utarg: nic


Thano, może, jak mi się uda go napisać, to podzielę się fragmentem. ;)

25
Chii, nie daj się życiu!

Zresztą, jak to? Znów po tygodniu wymiękasz - obiecywałaś coś innego! Bo się obra... A nie, właśnie, że nie - nie ma tak lekko :D Bierz się za pisanie :)

(a fragment monodramu też chętnie przeczytam ;) )
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

26
Ale życie jest tak fajne, że aż muszę mu się poddać! Znów po tygodniu mam kryzys, cóż chyba jednak za szybko się nudzę. :P


Dzień dziesiąty i jedenasty

Nagle odkryłam, że w mojej szafce leży wypchany ołówkami piórnik i blok rysunkowy. To oznaczało pierwszą od dawna wyprawę w plener i oddanie się przyjemnościom. Gdzieś pomiędzy pochłonął mnie Shakespeare i BBCowski Sherlock. Udało mi się jednak coś w końcu zrobić. Poprawiłam jednego szorta oraz wystukałam 2k nowego, który bardzo sprawnie mi poszedł. Mam jeszcze plan napisać po angielsku jakąś scenę ze sztuki na konkurs Royal Shakespeare Company. Tak dla zabawy (i ewentualnej wygranej :P).

Dwudniowy utarg: 2k

27
Dzień dwunasty i trzynasty

Zacięłam się. To chyba jest jakiś ciągły stan, ale pisanie idzie opornie. Pierwszą przyczyną jest konieczność pracowania nad zmianą życia, drugą jest ogólne rozleniwienie, a trzecią Sherlock z BBC, który okazał się tak dobry, że nie spocznę, póki go nie obejrzę całego. Jutro najpóźniej wyeliminuję ostatnią przyczynę. Z druga się zmagam, a pierwsza zajmuje mi większość wolnego czasu i jest obecnie priorytetem. Plus jest taki, że wreszcie wpadam na sensowne pomysły. Minus, że samo klepanie w klawiaturę nie bardzo idzie.

Dwudniowy utarg: naturalistyczne 2k i kilka pełnych pomysłów

28
Dzień czternasty, czyli jest nadzieja

Nagle mój szort zaczął żyć własnym życiem i z zakładanych dwóch stron może zrobić się siedem albo i dziesięć. Coś mi się rozwlekło przez dialogi, które nagle pojawiają po półtorej strony paplaniny i snucia opowieści. Kiedyś zarzucono mi, że mam za długie wstępy, więc prawdopodobnie usunę te dialogi, zastępując je narracją. Zresztą na razie muszę go odstawić, bo czuję, że zaczynam go psuć.

Krótkie podsumowanie. Udało mi się przez te dwa tygodnie wymyślić 9 szczegółowych i ogólnych planów opowiadań i opowieści, wytwarzając je z samych tytułów, pojedynczych zdań, czasem wyrażeń. Oprócz tego przybyło mi sporo materiałów jeszcze nie przetrawionych, które można rozwijać na wiele sposobów lub po prostu użyć jako fragment jednej powieści. Klepanie w klawisze idzie opornie.

Z ciekawostek zoologicznych: przeglądałam swoje notatki dot. opowiadania związanego z psami i oto, co znalazłam: "piec gapiący się mądrymi oczami". Jedna litera, a jakie znaczenie! Chociaż to też ciekawy koncept.

Dzisiejszy utarg: ok. 3 500 znaków

29
Dni piętnaście - dziewiętnaście, czyli "la cucaracha"

Każdego dnia znajduję sobie inną wymówkę, żeby nie pisać. Więc mimo dwóch dni nic nie robienia wzięłam się w garść i jednej nocy poczułam "flow", i wystukałam w półtorej godziny 5k czegoś, co jest tak dziwne, że równie dobrze może nadawać się na monodram, opowiadanie albo po prostu do kosza. Takie przerażające dwie strony litego tekstu. Grafomania się we mnie odezwała. Jak skończę, wrzucę na Wery. Z ciekawości.

Dzisiaj obudził mnie szelest reklamówki. Okazało się, że w moich śmieciach buszował wielki karaluch. Mój pierwszy zresztą tutaj. Skutek był taki, że delikwenta zatłukłam i straciłam kolejne dwie godziny na sprzątaniu pokoju, i poszukiwaniu jego braciszka, którego na szczęście nie znalazłam. Potem nagle się zrobił obiad, bla, bla, bla, wieczór i musiałam iść... na próbę "castells", czyli ludzkich wieży. I mi się zeszło do nocy. Pomagałam w trzymaniu trzonu wieży i robiłam za pestkę (pinya). Teraz rozumiem, co może być fajnego we wchodzeniu na siebie nawet do ośmiu osób jedna na drugą (pomijając pięciolatki, które miały największą frajdę we wchodzeniu na najwyższy poziom - jakieś 10 metrów). I to trochę dziwne, ale widziałam tam pana, którego spotykałam wcześniej dwa razy w samolotach. Świat jest naprawdę mały.

Czterodniowy utarg: 6k

30
Chii pisze: Jak skończę, wrzucę na Wery. Z ciekawości.
Błaaaagam, popraw chociaż trooooszkę <przerażony wzrok weryfikatorki> :P
Ale dawaj dalej, ciekawie będzie! ;)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

31
Dni dwadzieścia - dwadzieścia pięć

Weekend mi wypadł całkowicie z pisania, a w poniedziałek umierałam po weekendzie, więc nie było nawet mowy o myśleniu. We wtorek stworzyłam szczegółowy plan grubszego opowiadania, a dziś powieści z typu "proza kobieca" (na konkurs, bo w końcu 5tys. zł. piechotą nie chodzi - ach, ten materializm) i "proza młodzieżowa". Znaków przybyła znikoma liczba. Wygląda na to, że muszę się wziąć w garść przez kolejne dni. Choć muszę przyznać, że ogarnianie życia poszło mi ostatnio wyśmienicie.

Pięciodniowy utarg: 2k

Wróć do „Maraton pisarski”