Dziennik maratończyka - Escort

151

Latest post of the previous page:

Czytało kilka osób z forum, niektóre wypowiedziały się po części, że nic ze mnie nie będzie, jeśli nie zacznę się uczyć. Czyli pisać krótkie formy i dawać je do sprawdzenia i do poprawiania. Problem może być taki, że jestem samoukiem, nigdy nie korzystałem z korepetycji, podobnie jest w tym przypadku (co może być zgubne).

No i sam dochodzę do tego, że nie nadaje się do wydania to co napisałem, ponieważ:
a) nie wpisuję w obecne trendy, mój przedstawiony świat jest inny niż typowo książkowy;
b) posiadam nazewnictwo wykraczające poza normalne ramy, posiadam postaci o imionach bardzo specyficznych, a jednocześnie ścierają się imiona z dwóch różnych światów (czyli mam postacie o imionach Dudek, Ciupak jak i 'normalnie wywodzące się z pewnego świata fantasy Cadrica, Cortoza i kilka innych), podobnie jest z nazwami gildii, które są tak samo specyficzne;
c) no i mój poziom pisania jest przeciętny (niektórzy uważają, że tragiczny). Ja uważam, że przeciętny, ale dużo pracuję, w miarę możliwości i czasu, jestem zadowolony ze swoich postępów, ale akurat te powieści nie nadają się do wydania. Są specyficzne i nie wiem czy ktoś by chciał je przeczytać, jeśli chodzi o czytelników Tolkiena, Martina, Sapkowskiego, Pilipiuka czy autorów wywodzących się właśnie z szeroko pojętego obszaru fantasy. Tworzę coś innego...

...Coś na pewno nieartystycznego. Wspomniałeś o artystycznej prozie. Ba, u mnie to całkiem drugi biegun. Piszę takie powieści do kotleta. Oderwanie od rzeczywistości. Nie pasuję do obecnych trendów. Mam sprośne żarty, czasami bardzo płytkie, wesoły, sielankowy świat, ale ściera się on jednocześnie z brutalnością i przesadnością. Do tego mnóstwo bohaterów, można się pogubić, ale lubię mój świat. Taki przygodowy, pełny różnych wątków. Można znaleźć bohatera dla siebie, ale niektórzy twierdzą, że nie udało mi sie zbyt dobrze wykreować 90% postaci. Za to kilku czytelników przebrnęło przez pierwszy/drugi tom i im się podobało. Widzieli kilka niedociągnięć, ale nie byli marudni. Może dlatego, że to moi znajomi. Target jest bardzo wąski. Można się dopatrzeć czasami braku logiki, fakt, popełniłem kilka takich błędów, ale jeśli chodzi o bohaterów to oni już sami podejmują decyzje.

Wyszły takie głupie tłumaczenia niespełnionego pisarzyny, ale zaznaczam: mi się osobiście podoba to, co napisałem. Fabularnie. Tylko do dopracowania jest wiele pod względem językowym i stylistycznym. Z forum czytał Namrasit całą pierwszą część, fragmenty czytali Wolha, Aktegev, Galla, Nav i dawniej jeszcze kilka osób. Znam swoje mocne strony, słabe strony (ich trochę więcej). Na dziś nie chce mi się już udowadniać tekstem, że jednak mam rację.

Dzięki za komentarz. Każdy tak pisze, dopóki nie pozna mojej pisaniny :P. Dobrze, że lubię pisać, więc będę pisał dalej. Na tę chwilę na pewno nie zahaczę o wydawnictwa, żeby się nie ośmieszać z moim poziomem. Za wysokie progi.
Kiedyś na pewno uda mi się coś stworzyć, co będzie przyzwoite i wyślę do wydawnictw.
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

152
Ostatnie trzy dni to 35k.

Mój bohater zrobił się strasznym kobieciarzem, zapomniał, że się hajtnął, woli dotyk innych i dobrze się przy tym bawi, nie zważając na uczucia dawnej partnerki. Zdradza ją na oczach każdego, więc kobita wzięła sprawy w swoje ręce i 'wypowiedziała' związek i poprosiła o namaszczenie kapłana. Najchętniej to rzuciłaby na niego jakąś klątwę, żeby odpadł mu siusiak.

I do tego ten sam bohater stał się leniem. Nie chce mu się rozwijać, nie jeździ na wyprawy, a kiedy wysłano go na jedną z przymusu, całkowicie zawalił sprawę, przy tym głupio się uśmiechając. Uważał, że postąpił słusznie (to już pozostawiam np. ocenie potencjalnemu :P czytelnikowi). Poza tym dostał nowe życie, w nowym miejscu, gdzie się osiedlili razem z przyjaciółmi. Trochę lekceważąco podchodzi do kobiety, której kiedyś wyznał, że to ona jest tą jedyną w jego sercu. Na jego zaloty nabierają się kolejne, chociaż nie jest z wyglądu jakimś pociągającym przystojniakiem, wręcz przeciwnie.

W gildii po zabiciu byłego mistrza zrobiło się nerwowo. Dochodzenia, dochodzenia... Podejrzewają najbardziej przybyszy, nowych osadników (paczka głównych bohaterów), ale nie potrafią znaleźć sprawcy. Zaczyna panować chaos, a do specjalnych zadań wyznaczają szpiegów. Teraz jeden śledzi ruch drugiego.

Do miasta za chwilę napłynie grupa piratów z zachodu. Sprowadzi ich jedna z pomniejszych postaci. Potem będzie domagał się nagrody za odwrócenie uwagi, bo doskonale wie, kto dokonał mordu.

Przeplatam poważne akcenty (polityczne zawirowania) z głupkowatymi, śmiesznymi scenami (bohater ukrywa się pod łóżkiem, nie wie, że go szukają do przesłuchania, a on sądzi, że po prostu ukrył się przed ukochaną - on naprawdę nie chce zranić tej, której wyznał miłość, ciekaw jestem jakby takiego odbierały kobiety-czytelniczki :D i ile by przy tym poszło przekleństw :P ). Przy tym dobrze się bawię, a najlepsze jest, że nie wiem do końca jak to się potoczy. Podoba mi się jeszcze to, że gdzieś w tle od czterech części czai się jeden i ten sam motyw - poszukiwanie sylfów, które coraz bardziej dają oznaki życia, ale nikt ich nie widział ani nie spotkał.
Czwarta część właśnie nosi tytuł "Blask sylfa".
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

153
Escort pisze:
a) nie wpisuję w obecne trendy, mój przedstawiony świat jest inny niż typowo książkowy;
No i chwała bogom. Czasami przedstawione światy są nudne, powtarzają się klasyczne schematy itp. Ogólnie w literaturze trzeba nowości :P Nie wiem co to znaczy w Twoim rozumieniu "typowo książkowy".
Escort pisze:
b) posiadam nazewnictwo wykraczające poza normalne ramy, posiadam postaci o imionach bardzo specyficznych, a jednocześnie ścierają się imiona z dwóch różnych światów (czyli mam postacie o imionach Dudek, Ciupak jak i 'normalnie wywodzące się z pewnego świata fantasy Cadrica, Cortoza i kilka innych), podobnie jest z nazwami gildii, które są tak samo specyficzne;
W książkach, które czytam jest podobnie. Imiona się mieszają i przenikają nawzajem z różnych okresów, światów, grup cywilizacyjnych itp. Ostatnio czytałem Wegnera (opowieści z meekhańskiego pogranicza) i dopiero tam niektóre imiona są porąbane, trudne do zapamiętania, a do samodzielnego zapisania niemożliwe.
Escort pisze:
c) no i mój poziom pisania jest przeciętny (niektórzy uważają, że tragiczny). Ja uważam, że przeciętny, ale dużo pracuję, w miarę możliwości i czasu, jestem zadowolony ze swoich postępów, ale akurat te powieści nie nadają się do wydania. Są specyficzne i nie wiem czy ktoś by chciał je przeczytać, jeśli chodzi o czytelników Tolkiena, Martina, Sapkowskiego, Pilipiuka czy autorów wywodzących się właśnie z szeroko pojętego obszaru fantasy. Tworzę coś innego...
Nie da się chyba nadpisać książki, która zadowoliłaby czytelników wszystkich wymienionych autorów. Tolkien i Sapkowski to dwa przeciwległe bieguny!
Escort pisze:
Mam sprośne żarty, czasami bardzo płytkie, wesoły, sielankowy świat, ale ściera się on jednocześnie z brutalnością i przesadnością. Do tego mnóstwo bohaterów, można się pogubić, ale lubię mój świat. Taki przygodowy, pełny różnych wątków.
Sapkowski też ma specyficzne poczucie humoru: niektóre są dobre, inne płytkie. Jego bohaterowie pierdzą, gwałcą, chędożą, srają w krzakach itp. Wielu właśnie za to go ceni, za realizm i specyficzną atmosferę. U Tolkiena nawet nie sikają :P To też jest element, który się ceni u Martina; Starkowie tez na początku żyją w sielance a potem akcja przyśpiesza, jest miejsce na brutalny świat, miłość, poświęcenie, zdrady itp.
Escort pisze:
Można znaleźć bohatera dla siebie, ale niektórzy twierdzą, że nie udało mi sie zbyt dobrze wykreować 90% postaci. Za to kilku czytelników przebrnęło przez pierwszy/drugi tom i im się podobało. Widzieli kilka niedociągnięć, ale nie byli marudni. Może dlatego, że to moi znajomi. Target jest bardzo wąski. Można się dopatrzeć czasami braku logiki, fakt, popełniłem kilka takich błędów, ale jeśli chodzi o bohaterów to oni już sami podejmują decyzje.
Zawsze się zastanawiam na ile młodzi autorzy są oceniani bardziej krytycznie niż ci co już wydali kilka książek. Czy jak czyta się debiutanta i coś zazgrzyta to czy czytelnik pomyśli "nie kumam, widocznie coś autor pomylił", bo raczej nie "nie kumam, ale widocznie tak ma być". Kredyt zaufania do nas początkujących chyba jest króciutki. Czytam aktualnie czwarty tom wiedźmina i też coś mi tam zazgrzyta, Geralt dla mnie jest tu średnim bohaterem, nie przekonuje mnie już, ale Sapkowskiemu oczywiście nikt wyrzutów nie robi bo to "mistrz".

Ogólnie podziwiam za wytrwałość, moja pisanina jest bardzo detaliczna :P
Moje serwisy: educover.pl oraz nowekorepetycje.pl

Dziennik maratończyka - Escort

155
Damian.88, może zbyt poważnie traktujesz moje pisania (sądzisz, że ilość idzie u mnie z jakością w parze albo cokolwiek podobnego) :)
Damian.88 pisze: Nie wiem co to znaczy w Twoim rozumieniu "typowo książkowy".
Nie pasuję do obecnych targetów. No, ciężko to się czyta - to specyficzne. Choć jeśli mam mówić o dobrych opiniach, kilka osób mówiło mi, że potrafię nadać życia dialogom. Moi bohaterowie żyją. Gorzej, że poza dialogami popełniam babole, a najbardziej zapamiętałem jeden, który mi wspomniał Namrasit: 'zsiadł z konia z ponurą miną'. To jest hit u mnie wśród znajomych. Mam takich błędów ok. 50, których nie wyłapałem.
Oprócz tego słyszałem, że mój styl jest toporny. Ktoś inny mówił mi, że już po kilku stronach czuć jak od autora bije ironią. Prześmiewczy ton da się wyłapać, ale te błędy trochę niszczą całkowity odbiór przez wytrawnych czytelników, których można spotkać m.in. tu.
Damian.88 pisze: Ostatnio czytałem Wegnera (opowieści z meekhańskiego pogranicza) i dopiero tam niektóre imiona są porąbane, trudne do zapamiętania, a do samodzielnego zapisania niemożliwe.
No, czytałem. Ale jak wymieniłem moje imiona - to nadal mam coś innego. U mnie są jeszcze najzwyklejsze jak Darek, Jola czy kilka innych zwykłych. Bo one takie mają być.
Damian.88 pisze: Nie da się chyba nadpisać książki, która zadowoliłaby czytelników wszystkich wymienionych autorów. Tolkien i Sapkowski to dwa przeciwległe bieguny!
Wymieniłem różne targety. Spotkałem się, że fani jednego czy drugiego w ogóle nie mają zamiaru mnie czytać :).
Damian.88 pisze: Sapkowski też ma specyficzne poczucie humoru: niektóre są dobre, inne płytkie. Jego bohaterowie pierdzą, gwałcą, chędożą, srają w krzakach itp.
Ja już miałem sceny tego typu właśnie. Pamiętam w Narrenturm u Sapkowskiego był duży rozdział o pierdzeniu i problemie jednego z bohaterów w tym względzie. Tyle że Sapkowski posługuje się językiem w sposób... inny. Wyjątkowy, oryginalny, nie wiem. Wiem za to, że NIGDY bym tak nie umiał pisać, choćbym chciał (ale nie chcę, dla mnie za ciężki, mam prosty język). Ale u mnie sikanie w krzakach, prześmiewcze sceny seksu czy czasem zboczone żarty to raczej normalka. Taka młodzieżówka na prymitywnym poziomie, która nie przejdzie, bo gryzie wytrawnych czytelników. Jeszcze gorzej z tymi, którzy poszukują sztuki w literaturze.
Damian.88 pisze: Zawsze się zastanawiam na ile młodzi autorzy są oceniani bardziej krytycznie niż ci co już wydali kilka książek. Czy jak czyta się debiutanta i coś zazgrzyta to czy czytelnik pomyśli "nie kumam, widocznie coś autor pomylił", bo raczej nie "nie kumam, ale widocznie tak ma być". Kredyt zaufania do nas początkujących chyba jest króciutki.
Do debiutanta to mi daaaa............leko. Bardzo. No, ale czasem śmieję się, kiedy ktoś mówi, że się gubi w tekście, a potem otwieram jedną czy drugą powieść i jest czasem podobnie: natłok bohaterów i nikt nie narzeka, że się gubi w tym tłumie. Przynajmniej imię mu coś mówi (Czarna Kompania Cooke'a). U Sapkowskiego czytało mi się z przyjemnością Wiedźmina. Ale inne teksty już do mnie tak nie przemawiają, tyle że jestem specyficznym czytelnikiem. Ciągle poszukuję czegoś dla siebie, bo strasznie tego mało na tym świecie :).

Added in 1 minute 37 seconds:
Wolha.Redna pisze: Escort, do mnie masz pretensję, że zdradzam fabułę, a sam co robisz :(
Bo z forum nikt mnie nie będzie czytał, więc postanowiłem wszystkie fajne wątki tak sobie wypisywać. Może ktoś się odniesie do jakiegoś, zawsze miło sie powymieniać pomysłami w tym względzie.
Przyjemnie mi się czyta wpisy sprzed lat, liczę, że będę się śmiał za kolejne kilka, kiedy zajmę się czymś innym, ale z przyjemnością będę wracał do tego :).
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

156
Escort pisze: Damian.88, może zbyt poważnie traktujesz moje pisania (sądzisz, że ilość idzie u mnie z jakością w parze albo cokolwiek podobnego)
Bo jak przeczytałem, że piszesz już czwarty tom, to zacząłem się zastanawiać dlaczego nie posłał pierwszego tomu do jakiegoś wydawcy? :P Może zbyt skromny, albo nieśmiały? Potem mnie już poniosła wyobraźnia bo zacząłem rozmyślać: ile to fajnych książek kurzy się w szufladach przez zbyt nieśmiałych autorów? :P Bo taki zadufany w sobie nawet jak napisze coś kiepskiego to już śle do wydawcy, albo dziesięciu. Taki nieśmiały to pisze kolejne tomy ...

No ale każdy walczy z własnymi demonami :P Nie traktuj tego personalnie, tak ogólnie rozmyślałem :P
Moje serwisy: educover.pl oraz nowekorepetycje.pl

Dziennik maratończyka - Escort

157
Nie traktuję tego personalnie :) moje demony to moje banalne błędy, które wynikają z niewiedzy i dość skromnego oczytania. Trzeba pracować, pracować, pracować, a potem dopiero coś pokazać...

Jest to czwarty tom czegoś, co mnie rajcuje. Inne klimaty do mnie nie przemawiają. Mam spisanych kilka pomysłów, w tamtym roku zacząłem realizować jeden z nich, taką sensację trochę w klimatach thrillera, ale wyszedł totalny kicz. Z czasem w ogóle tego nie czułem. Nie ciągnęło mnie. Pomysł przerósł oczekiwania, a ja nie potrafiłem tego przekuć na papier. Wyszedł taki surowy kotlet, że naprawdę ciężko go tknąć. Nie miałem ochoty tego ciągnąć.
Powiadają: zacznij coś nowego! Coś poważnego, co wyślesz do wydawcy! Kiedy nie czuję innych klimatów, poza tymi, które teraz piszę. Coś, co pewnie szybko by trafiło na śmietnik. Może gdybym lepiej panował nad językiem, byłaby nadzieja... Ale nie wpisuję się w gusta, samemu mając jakiś spaczony :). Tutaj się świetnie bawię!

To racja, że wielu autorów, początkujących w dziedzinie pisania, wysyła co tylko powstanie spod ich palców, a wydawcom bardzo łatwo coś takiego wyrzucić na śmietnik. Nie mam takiego charakteru, by pokazywać swój chłam, ślepo się oszukując, że to coś naprawdę ekstra. Czytam polskie pozycje, nadrabiam zaległości, ale naprawdę nie widziałbym się wśród tych autorów. Przeczytałem kawałek powieści naszego Jacka Łukawskiego, który tak jakby mistrzowsko operuje językiem. To się ma, albo się nie ma. Taką łatwość i zdolność. Chociaż z drugiej strony powtarzam: miarą talentu jest postęp. Mi brakuje kilku podstawowych elementów w warsztacie, o czym zdaję sobie sprawę. A to że piszę czwarty tom i siódmą powieść wynika tylko z mojego uporu. Jak widać lubię pisać, mam swoją ciągątkę akurat do tego tasiemca i chyba tak pozostanie (pomysłów mam sporo, pewnie jeszcze kilka szufladowych powieści powstanie).

Skromny na pewno mnie nie dotyczy - słyszałem od kilku forumowiczów, kiedy udowadniałem na jakim jestem poziomie, że jednak mam rację - że wiele pracy przede mną i że albo ją wykonam, albo nie. I tyle. Bo to nie tak, że sobie założę, że będę pisał i to się stanie 'samo'. Potrzeba znacznie więcej wysiłku.
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

159
Nie korzystam. Bo nie jest istotne samo wpłynięcie tylko ich zachowanie. Jeśli chodzi o miasto - chętnie bym zasięgnął jakiejś lektury, jeśli chodzi o zasób słownictwa. Natomiast same miasta imponowały mi w The Elder Scrolls (Morrowind, Oblivion, Skyrim), więc chciałbym żeby wyglądały podobnie, ale wiele mi brakuje ze względu na biedę językową.

Jeśli chodzi o samych piratów, u mnie to się działo z boku. Nagle dochodziło do mordów i kradzieży, o czym rozmawiano. Teraz szukają wyjścia z sytuacji, bo w mieście zapanował drobny chaos. Miało to odwrócić uwagę od śledztwa, które prowadzono w związku z zabiciem byłego mistrza gildii.

Funkcjonowanie miasta jest poruszane. Kilka aspektów: handel dobrami, polityka transportowa, dyplomacja z innymi miastami, w końcu dotykam ekonomii i podatków, pokazuję, że drugie miasto, do którego przybyli, jest lepiej rozwinięte i lepiej zarządzane. Tam było dobrze, ale to tylko pozory. Tutaj jest wszystko na lepszym porządku. Każde miasto w czymś się specjalizuje, leży w dogodnym miejscu i każde próbuje wykorzystać przewagę nad innymi. Staram się jakoś te realia ekonomiczne odwzorowywać na podstawie własnej wiedzy z wiadomym kierunkiem: to fantasy, które dzieje sie w nie-wiadomo-jakim czasie. Więc nakładam kalkę wiedzy na to, co tam może się dziać, a co nie ma racji bytu. Jeśli chodzi o te elementy funkcjonowania miasta - z umiarem, bo można by czytelnika uśpić albo zaniepokoić: 'co to do cholery jest?'.

Pokazuję też miejsca rozrywkowe w mieście, ogrody czy dom rozkoszy, który kiedyś założył jeden z moich bohaterów. To przygodówka, a aspekty wymienione wyżej przeplatają się w takich scenach. Też urządzałem wesela, festyny. Więc są pokazywane miasta i wydarzenia z różnych stron.

W mojej krainie też odkryto wielką basztę - chciałem gdzieś poczytać o basztach, ale nadal szukam literatury. Internet coś tam mi pomaga, ale chyba coś papierowego byłoby lepsze.

Wyszedłem z gry komputerowej, stamtąd zasięgnąłem wiele postaci. Ale wykreowany świat poszedł swoją stroną, też trochę mu brakowało, więc już aż tak się nie ograniczam.

Na siłę nie szukam literatury i źródeł, ponieważ bawię się pisaniem i tworzeniem fabuły, postaci, scen, akcji. Nie rajcuje mnie czytanie dla wiedzy samej w sobie, bo to mnie usypia (doba też za krótka, rozwijam się na innych płaszczyznach i dziedzinach, też związanych np. z pracą, przez co nie miałbym czasu na czytanie o chorobach czy innych takich. Dobrze mieć sb, bo kiedyś mnie gnębiło jak to walczyć z nieświeżym oddechem i podsunięto mi kilka pomysłów. Gorzej, że na sb grasuje kilka nudnych i równiejszych osób, więc już unikam. Fajnie jakby mnie czytano, ale jednak czytać dla przyjemności, a jak ktoś jest wyczulony na błędy i ciągle coś mu przeszkadza to nie ma czego u mnie szukać. Moje jest lekkie i takie niezobowiązujące). Wolę książki z akcją. Bo Grzędowicz dobry autor, a mnie nudzi, bo ciągnie swe opisy. Tolkien miał tego mnóstwo... Lubię go. Bywało nudno, ale całość: ekstra.
Rozpisałem się, jak zwykle ;)
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

160
Ty to się potrafisz w komentarzach rozpisać :). Miło się dowiedzieć, że do dziś wspominasz jakieś tam moje uwagi.
Escort pisze: Powiadają: zacznij coś nowego! Coś poważnego, co wyślesz do wydawcy! Kiedy nie czuję innych klimatów, poza tymi, które teraz piszę.
Właśnie, zaryzykuj. Weź udział w jakimś konkursie czy coś. Ja tak pisałem opowiadanie na "Ten pierwszy raz". Klimaty, których nie bardzo lubię, coś nowego, nieznanego - ale jakoś tam wyszło i ostatni nie byłem. Czasem trzeba spróbować nowych rzeczy, żeby "odświeżyć" spojrzenie.
Escort pisze: A to że piszę czwarty tom i siódmą powieść wynika tylko z mojego uporu
Ha, no widzisz, masz to, czego np mi brakuje. Jesteś wytrwały, a to chyba najważniejsze. Poćwicz krótkie formy, takie na max 5 stron, z naciskiem na rzeczy, w których wiesz, że nie jesteś dobry. Jak ci nie idą opisy, to opisy itp. Bo pisząc wciąż jedno można czasem tak naprawdę stać w miejscu i powielać wciąż te same błędy oraz schematy.
Może napisz jakiś mit drakoski na dwie strony i wrzuć na foruma ;P.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie

Dziennik maratończyka - Escort

161
Namrasit pisze: Miło się dowiedzieć, że do dziś wspominasz jakieś tam moje uwagi.
Były jedne z lepszych, a może i najlepsze, bo było tego mnóstwo i nawet wracam do tamtych uwag z chęcią. Inne spojrzenie, całkowicie, pokazuje też, że samemu czegoś by się nigdy nie zauważyło. Jak te machiny oblężnicze, które nagle zajechały tak szybko pod mury... To był mój wielki błąd, że wpadłem z takim. Wstyd!
Wiadomo, językowo było dość niemrawo, czasem można było dostać drgawek. Jednak dałeś radę to przetrwać :mrgreen: . Sam ubolewam troszkę, że to pierwszy tom, z pozoru najlepszy pomysł, a wykonanie pewnie najgorsze (bo jakiś postęp, choćby minimalny, jest). Ale napisze się jeszcze niejedną 'pierwszą' część cyklu, więc wtedy mi ból przechodzi :P.
Namrasit pisze: Właśnie, zaryzykuj. Weź udział w jakimś konkursie czy coś. Ja tak pisałem opowiadanie na "Ten pierwszy raz". Klimaty, których nie bardzo lubię, coś nowego, nieznanego - ale jakoś tam wyszło i ostatni nie byłem. Czasem trzeba spróbować nowych rzeczy, żeby "odświeżyć" spojrzenie.
No, jak będzie okazja, spróbuję. Gorzej, że muszę czuć chemię do tego, co piszę. Jak nie czuję, idzie topornie, a potem chęci zamieniają się w przymus i... Bum. Ciężko o klimaty, które mnie nagle zachęcą :D. Konkursów jest sporo (tzn. kilka, bo aż takiego worka z konkursami to nie ma), możliwe, że jakiś mnie skusi.
Namrasit pisze: Może napisz jakiś mit drakoski na dwie strony i wrzuć na foruma ;P.
Na forumie wiele wrednych osób ;). Jakbym miał coś przyzwoitego, może i bym pokazał. Ale Twoje uwagi, też Aktegev czy Galla pokazywały mi proste błędy, które popełniam. Ba! Ithi mi zaznaczyła tam koło 70 błędów na przestrzeni 6-7 stron. Także była to porządna lekcja. Ciągle wracam do uwag osób z forum.
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

162
Mistrzyni gildii, zagubiona stara kobieta, ubzdurała sobie, że będzie rozporządzać ludźmi i wysyłać ich, gdzie jej sie jawnie podoba. Dla lepszych relacji, po tym jak naobiecywała pewnym rebeliantom sporo dóbr, teraz chce do obcego miasta wrzucić swoich ludzi. I nie, nie chce ich wykorzystywać w swoich celach tylko naprawdę wyciąga rękę do obleśnego lidera innego miasta. Podlizuje mu się, kiedy ten tylko chełpi się jej dobrami. Za chwilę przybędzie do gildii prosić o więcej, a ona mu to da. Głupia baba...

Do rady miasta zaproszą jednego z głównych bohaterów. Rządził w poprzedniej gildii, sprawnie przejmując schedę. Potrzebują kogoś z doświadczeniem i opanowaniem, a decyzje aktualnej mistrzyni doprowadzą gildię do ruiny. Zapraszają więc jego, niepozornie, bo ma zająć jakieś niskie stanowisko, nowicjusza. Kiedy pewnie będą brali pod uwagę większość jego decyzji.

Rozpędziłem się z tą fabułą... No cóż. Na pewno Wolha nie będzie zawiedziona :P i nikt inny. 420k.

Niedługo zacznie się wyścig o sylfy. Magiczne, nieobliczalne stworzenia, nie do końca znane ludzkim istotom. Jedni wierzą w ich potęgę, że staną się dzięki nim mocniejsi, inni sądzą, że uchronią świat przed zagładą, a jeszcze garstka ufa, że to właśnie sylfy poprowadzą ich do wiecznej władzy.
Pisarz miłości.

Dziennik maratończyka - Escort

163
Postaram się nie być ;) trzymam kciuki, kibicuję i lekko marudzę, żebyś sobie już podniósł poprzeczkę ;)
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

Dziennik maratończyka - Escort

166
Jak powstanie coś nowego i przy okazji zdecydowanie lepszego :P.

Otwiera się odwieczne pytanie: czy chciałbym być wydany? I tak i nie. Bo wiem, że gdyby nawet napisać to moje zgrabnym językiem (co na razie dla mnie jest niewykonalne), to i tak znalazłoby się sporo ludu, może nawet jakieś 80% czytelników, którzy by to skrytykowali. Pytanie, czy to się nadaje... Aj tam, nie zależy mi na wydaniu. To prawda - lubimy, uwielbiamy być czytani. To naprawdę dodaje mocy i napędza do dalszej pracy, kiedy te uwagi są wartościowe. Nie myślę o wydaniu :D. Pisanie sprawia mi frajdę, tzn. dopóki mi sprawia, będę tam pisał sobie, a że do szuflady... A poprzeczka zawieszona zawsze wysoko, bo chcę się rozwijać i żeby było lepiej niż jest (poprzez pisanie i czytanie).
Ostatecznie wydanie nie jest moim głównym celem. Jak powstanie coś przyzwoitego to wyślę z ciekawości do wydawnictw, ale w ogóle nie będę tego rozpatrywał w kwestiach stresu: <przyjmą/nie przyjmą>, <wyrzucą po kilku stronach/może już przeczytali?> <ile będę czekał?>. Nie. W ogóle mnie to nie martwi. Nie byłaby to dla mnie sprawa życia lub śmierci lub mniejszej wagi. Przyjemny dodatek do życia ;).
Pisarz miłości.

Wróć do „Maraton pisarski”