Nulla dies sine linea!

166

Latest post of the previous page:

Bo jedna upierdliwa beta stwierdziła że system metryczny nie pasuje do fantasy :P
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Nulla dies sine linea!

167
Wolha.Redna pisze: Czemu zmieniasz kilometry na mile?
Kilka osób pokazywało na niespójności tu mile, a tu system metryczny. Mógłbym więc przejść konsekwentnie na kilometry, kilogramy itd (i w sumie lepiej to miejscami brzmi, np "kilogramy papieru" brzmią, "zbędne kilogramy" też, a "zbędne funty"? Brrr). Zaletą jednakże mil, sążni itd jest to, że pozwalają się bronić przed maniakami twierdzącymi, że "ten statek nie może mieć stu metrów długości, bo coś tam". Można im odpalić: ale ile może mieć? Siedemdziesiąt? Aaaa widzisz, bo u mnie to nie metry, tylko sążnie, a sążeń w moim świecie ma 0.7 metra.

I styka.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

168
Czekam na odpowiedzi od beta-czytelników, a tymczasem biorę się za nowy projekt. Na razie światotworzenie i wymyślanie fabuły. Mam dwójkę bohaterów (jeden o dźwięcznym nomenie "Trzeci"), mam pomysł na pierwsze parę stron i niejasną wizję, o czym to ma być: oparte trochę o ten sławny cytat o wystarczająco zaawansowanej technice i magii, trochę teologii. To trochę za mało na książkę, więc teraz muszę dopomyśleć akcję, bo bohaterzy na dwustu stronach mówiący o swoich przemyśleniach mogliby zanudzić każdego (podejrzewam, że nawet mnie, gdyby to nie było moje :D).

Do tego dwie obce rasy, które jeszcze nie wiem, czy by pasowały, ale bardzo bym chciał je wrzucić do kotła, zamieszać, zobaczyć, co wyjdzie.

No i tytuł. Tęskniąc za horyzontem. No Horizon, Poszukując horyzontu, Bogowie Ankh-Morpork, Pierścień, Świat bez końca... W sumie jednak, po zastanowieniu, horyzont będzie, bo być musi.

Poprzednio za bardzo skupiłem się na stworzeniu świata, a potem się okazało, że zbyt sztywno się trzymałem mapy, hsitorii i źle to wpływało, jak się zdaje, na rozwój akcji. Tym razem spróbuję troszeczkę inaczej.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

170
Plan w ogólnym zarysie gotowy, tytuł też. Do tego bogini Jaśniejka, Trzeci z amnezją i zamysł na to, jakie problemy poruszyć (dla większości pewnie raczej wydumane, typu "które uczucia są autentyczne?" "co to jest 'ja'?"). Plus nieco naiwnej akcji. Pozostało rozpisać jeszcze szczegóły i świat. Risercz zacznę robić później, bo na razie nie wiem, czego nie wiem, a nie chcę też zabić zapału rozkminianiem, czy statki kosmiczne mogą mieć helikoptery (jeżeli wysyłają czasami lądowniki na planety z atmosferą, ale o różnej gęstości), czy helikoptery mogą zrzucać bomby atomowe (raczej nie mogą), jak się powinni zdziwić fizycy widząc światło dochodzące zewsząd i czy płaszczyzna bez końca powinna się nagrzewać bez końca... Wolę się skupić na tym, jak wprowadzić dwie rasy obcych żyjących obok ludzi oraz jak zaprojektować ciekawych bohaterów. I jak zasugerować czytelnikom, że bohater jest wysyłany na misję z zupełnie innych powodów, niż oficjalnie mu podane.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

171
Pracuje cały czas nad "Tęczą za horyzontem". Miałem straszny blok na początku, jak zacząć; czy od narady na pokładzie "Kobuza", od opisu bitwy, czy może już później, gdy statek ląduje w kosmicznym nowhere. Nastukałem niby kilka tysięcy znaków, ale nie jestem pewny, czy je liczyć, bo możliwe, że je skasuję. Na pewno zaletą zaczęcia już w nowhere jest to, że odpada mi zawrót głowy z opisem bitwy, bo właściwie z tzw. riserczu wychodzi mi, że taka bitwa byłaby potwornie nudna, a po drugie, jest mnóstwo sprzecznych opinii na temat skuteczności różnego rodzaju broni i prawdopodobieństwo pomyłki jest strasznie duże (co więcej, już się zastanawiam, czy mój "Przynoszę wam pokój", który czeka w kolejce do NF, nie jest aby źle napisany).

Tak czy inaczej na razie mam, po trzech dniach mąk, około 8.5k znaków początku mniej-więcej do pozostawienia i 4k dalszego ciągu, raczej do wywalenia (przynajmniej w większości). Obecny początek ma tę zaletę, że od razu wprowadza dwóch bohaterów, od razu pokazuje, że jeden ma problemy z pamięcią i czym zajmuje się drugi. Co więcej, między wierszami jest sugestia, że to jest sf i ogólnie jestem już dość zadowolony - przekazuje maksymalnie dużo treści w kilku pierwszych akapitach.

Mam też wstępny plan działania. Do końca sierpnia chcę nastukać 50k znaków, a potem od trzech do 5k dziennie. Do lutego chcę mieć coś gotowego do wysłania. Ambitnie, biorąc pod uwagę, jak mi szło pisanie poprzednio oraz to, że teraz nie będę miał tyle czasu. Jak się rozpędzę i dokładniej wymyślę co i jak, ustawię sobie bardziej konkretne cele.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

173
Tymczasem wróciłem do "Pożaru". Tnę, wycinam, kastruję, przycinam. Na razie łącznie poleciało nieco ponad osiem tysięcy znaków, głównie z początku. Czasami są to pojedyncze słowa, czasami zdania, a czasami całe fragmenty dialogów. Na większą "dynamizację" nie mam na razie pomysłu (a i ochoty na pracę z tekstem mam jakby mniej).
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

174
Poprawki wprowadzone, mniej niż powinienem, ale naprawdę mnei odrzuca trochę już od poprawiania. Powieść po prostu musi odleżeć ze trzy miesiące, zanim będę w stanie do niej wrócić.

Tymczasem zaczynam wysyłać do wydawnictw. W rozpisce mam ich szesnaście, z czego sześć ma fantastyki dużo, a pozostałe okazjonalnie.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

177
Wróciłem do Tęczy - przerwałem nad nią pisanie w sierpniu, więc, jak widać, odstęp czasu dość spory. Co więcej, powrót to na razie głównie poprawki i przerabianie tego, co już jest - oraz planowanie. Przy czym planowanie przy użyciu rewolucyjnej metody papierowych ścinków, he, he.

Niemniej mamy koło czternastu tysięcy znaków. Problemem najpoważniejszym jest selektywna amnezja (wiem, oklepane, ale tutaj ma porządne uzasadnienie) głównego bohatera, który zarazem pewne zdarzenia pamięta - oraz przechodzenie ze scen "teraz" do tych wcześniejszych.

Co gorsza, czasu nie będę miał dużo; co może i dobrze, bo się zaciąłem. Wiem, co powinno nastąpić, ale jakoś nie wiem, jak to coś napisać. Wskakują mi tylko pjedyncze zdania i wizje krótkich scen.

W planie - dopisać co nieco, pokazać żonie. A potem żebrać o opinię u stałych betaczytelników na temat samego początku :D
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

179
W mordę, jak ciężko się wciągnąć z powrotem. Kilka dni szlifowałem jeden krótki fragment, przepisując go wciąż i wciąż od nowa. I ciągle nie jest dobrze. Zamiast skończyć pierwszy rozdział, dopisałem jedną stroniczkę z krótką sceną - na dodatek taką, która być może później będzie musiał być przepisana od nowa.
http://radomirdarmila.pl

Nulla dies sine linea!

180
Dwa rozdziały skończone. Boję się trochę, że znowu wpadam w "gadają, gadają i nic się nie dzieje" - a z drugiej strony wiem, gdzie mam słabości i próbuję tych słabości unikać przy rozwijaniu akcji. W każdym razie napisałem dobrze ponad 27k. Zauważyłem przy tym, że wpadam w niejakie schematy - mam trzy postaci, które zachowują się i mówią tak, jak trójka moich innych bohaterów z poprzedniej próby literackiej. Będę musiał to zmienić.
http://radomirdarmila.pl

Wróć do „Maraton pisarski”